W artykule opublikowanym 27 kwietnia 2012 r. w gazecie izraelskiej „Haaretz” marokańsko-włoska dziennikarka i pisarka Anna Mahjar-Barducci, która jest pracownikiem naukowym w MEMRI do badań nad Afryką Północną, dokonuje przeglądu wysiłków berberyjskich Tuaregów w Mali do oderwania się i założenia niepodległego państwa Azawad.
Poniżej podajemy ten artykuł:
W Afryce Północnej jest nowe państwo, ale nikt nie chce go uznać. 6 kwietnia Narodowy Ruch Wyzwolenia Azawadu, znany pod francuskim akronimem MNLA, jednostronnie ogłosił niepodległość państwa Azawad od Mali. Wyłonienie się nowego państwa spotkało się jednak z natychmiastową opozycją. Nie tylko Mali wpadło w panikę. Azawad, pustynny region dwukrotnej wielkości Kalifornii, ze znacznymi złożami ropy naftowej, spotyka się także z oporem ze strony sąsiadujących państw arabskich, które sprzeciwiają się powstaniu państwa Berberów pośrodku arabskiej Afryki Północnej, wroga jest także prasa międzynarodowa.
MNLA składa się głównie z Tuaregów, grupy ludu berberyjskiego, rdzennej grupy etnicznej w Afryce Północnej. Berberzy (którzy nazywają siebie imazighen, co znaczy w ich języku „wolni ludzie”) żyli w tym regionie przed inwazją arabską w ósmym wieku, a dzisiaj są rozrzuceni w Maroku, Algierii, Libii, Tunezji i regionie Sahelu.
Mimo tego, że byli pierwotnymi mieszkańcami regionu, Berberzy, z których większość jest muzułmanami, byli poddani upokorzeniom i dyskryminacji, szczególnie w Algierii, gdzie reżim systematycznie prowadził politykę deberberyzacji i arabizacji, nie dając Berberom równego dostępu do usług państwowych i władzy politycznej. Tak więc ogłoszenie niepodległości państwa Berberów było policzkiem wymierzonym takim państwom Afryki Północnej, jak Algieria, która promuje ideę Al-Maghreb Al-Arabi, arabskiej Afryki Północnej beż żadnego berberyjskiego dziedzictwa.
Teraz, kiedy Azawad stał się rzeczywistością, jest jasne, że Afryka Północna nie może już być „Al Arabi”, ponieważ zawiera obecnie państwo, które geograficznie i kulturowo jest częścią Maghrebu, ale ogłasza się jako berberyjskie. Jest to sytuacja nie do zaakceptowania dla krajów arabskich.
Niepodległość Azawadu wywołuje dodatkowe obawy. Państwa sąsiadujące są zaalarmowane tym, że to nowe państwo może zainspirować „wiosnę berberyjską” w całej Afryce Północnej, z innymi imazighen żądającymi równych praw i/lub niepodległości. Nie byłby to pierwszy raz, kiedy populacja berberyjska zbuntowała się przeciwko rządowi centralnemu: zdarzyło się to w Algierii w 2001 r., kiedy miejscowi Berberzy żądali demokracji i poprawy warunków społecznych. To i inne powstania były jednak systematycznie tłumione przemocą przez policję algierską.
Rządy arabskie łączą więc siły z Mali, żeby walczyć z MNLA i wymazać Azawad z mapy. Jednym z głównych środków tej walki jest szerzenie dezinformacji.
Kiedy ogłoszono niepodległość Azawadu, niektóre media międzynarodowe informowały, że MNLA jest islamistyczną grupą ze związkami z Al-Kaidą w Islamskim Maghrebie (AQIM). Ta bezpodstawna pogłoska szybko została obalona. W rzeczywistości MNLA jest ruchem świeckim bez żadnego religijnego programu. Następnie machina dezinformacji rozpuściła plotkę, że MNLA nie panuje już nad całym Azawadem i że region przejęli Al-Kaida i inni dżihadyści i salafici. Jedna z agencji informacyjnych napisała, że nowa grupa islamistyczna kierowana przez Tuaregów, Ansar Dine, przejęła kontrolę nad Gao, tymczasową stolicą Azawadu mieszczącą się nad rzeką Niger. Tego samego dnia agencje informacyjne oceniły, że MNLA został wypchnięty z Timbuktu przez Ansar Dina. Wideo umieszczone na sieciach społecznościowych pokazywało żołnierzy MNLA przed lotniskiem. Jednak pismo francuskie „Jeune Afrique” opublikowało wywiad z przywódcą Ansar Dina, Iyadem Ag Ghalym, który zaprzeczył, by jego ruch był w Gao. Powiedział także, że nie jest zainteresowany niepodległością Azawadu, bo uznaje tylko Mali i prawo szariatu.
MNLA ze swej strony mówi, że nadal panuje w Azawadzie i że wkrótce ogłosi rząd tymczasowy. Istnieje jednak poważne ryzyko destabilizacji, jeśli Azawad nie zostanie oficjalnie uznany i to wkrótce. Wszystkie kraje sąsiednie mają interes w zepchnięciu Azawadu w chaos, tak samo jak grupy dżihadystyczne, podczas gdy to, czego potrzeba, to pomocy krajów sąsiednich.
Tymczasem Mali, rządzone obecnie przez rząd tymczasowy po zamachu stanu w stolicy Banako, grozi “totalną wojną” przeciwko MNLA. Mali, które systematycznie uciskało Tuaregów i inne mniejszości azawadyjskie, obecnie masowo aresztuje i zabija „czerwonoskórych” Berberów w ramach swoich obecnie okrojonych granic. Francja, dawna władza kolonialna, silnie przeciwstawia się niepodległości Azawadu i wzywa do „kompromisu” w postaci autonomii tego regionu. Autonomia nie jest jednak rozwiązaniem, bowiem nie gwarantuje równego podziału zasobów regionu, które obejmują ropę naftową i dostęp do budżetu, pozwalający na zwalczanie suszy. Francja i społeczność międzynarodowa zrobiłyby lepiej popierając walkę Azawadu o samostanowienie tego narodu, tak jak to robiły dla innych narodów. Tylko niepodległość zapewni stabilność.* Anna Mahjar-Barducci jest przewodniczącą mieszczącego się w Rzymie Stowarzyszenia Liberalnych i Demokratycznych Arabów, które promuje wolność obywatelską i integrację imigrantów w Europie.