W ostrym i napisanym bez owijania w bawełnę artykule syryjsko-alawicka pisarka Dima Wannous, która uciekła przed przemocą w Syrii i mieszka obecnie w Libanie, oskarża przywódców świata o hipokryzję i stosowanie podwójnych standardów wobec terroru w Paryżu i terroru reżimu syryjskiego. W artykule zatytułowanym „Jestem syryjskim Charlie” napisała, że przywódcy świata, którzy zebrali się w Paryżu, by wyrazić oburzenie z powodu zabicia 12 osób w zamachu na redakcję „Charlie Hebdo”, byli obojętni wobec wojny w Syrii, która trwa już od czterech lat i jak dotąd spowodowała śmierć ponad 200 tysięcy ludzi, setki tysięcy rannych i miliony wygnańców.
Poniżej podajemy tłumaczone fragmenty jej artykułu, który zamieściła opozycyjna syryjska strona internetowa [1]:
„Nie jestem Charlie”. Jestem Syryjką żyjącą w Bejrucie wraz z innymi Syryjczykami, z których większość jest wygnańcami i uciekinierami przed śmiercią i zniszczeniem [w Syrii]. Kilka dni temu niektórzy z nich zmarli pod tym samym niebem, pod którym są Amerykanie, Francuzi, Rosjanie, Irańczycy, Palestyńczycy, Irakijczycy i Somalijczycy. Niektórym krew zamarzła w żyłach, bo ich małe płuca nie mogły dłużej oddychać lodowatym powietrzem szarpanego przez wiatr namiotu zakopanego w śniegu lub zalanego przez wodę na tej samej ziemi, która nosi wielu przywódców protestujących kilka dni temu w Paryżu…
Przez cztery lata [ci przywódcy] milczeli, zadowalając się obserwowaniem mnie, kiedy mnie torturowano, kiedy podrzynano mi gardło, kiedy wyrywano mi paznokcie, kiedy skóra przyklejała mi się do kości z głodu i kiedy zieleniała mi twarz, bo dusiłam się z powodu ataku chemicznego. Bezpieczni w swoich pałacach obserwowali moje cierpienia w telewizji i czytali o nich w gazetach. Patrzyli, milczeli i nie robili nic poza wyrażeniem troski i smutku. Może zaniepokoił ich mój głód. Może uronili jedną lub drugą łzę. Ale ani razu nie zebrali się, tak jak zebrali się z powodu terroryzmu kilka dni temu w Paryżu.
Dima Wannous (Orient-news.net, 15 stycznia 2015)
„Nie jestem Charlie”. Ale jestem przeciwko terroryzmowi w każdym miejscu. Jestem Syryjką, która zmieniła zdjęcie profilowe na Facebooku na Charlie, a kilka dni później na zdjęcie saudyjskiego blogera Raifa Badawiego, skazanego na tysiąc batów i 10 lat więzienia za „zranienie islamu”. Przedtem zmieniłam moje zdjęcie na zdjęcie Świętego Mikołaja aresztowanego w Ammanie za „głoszenie wiary” i [wcześniej] na zdjęcie działacza irańskiego skazanego na śmierć… Tak, jestem Syryjką, która znajduje czas na śledzenie wiadomości o przemocy i łamaniu praw człowieka na całym świecie. Ale niewielu znajduje czas na okazanie solidarności ze mną…
Co uwalnia reżim syryjski od oskarżenia o terroryzm? Co czyni zabicie 12 osób [w Paryżu] czymś gorszym niż zabicie i egzekucje ponad 200 tysięcy Syryjczyków przez ostatnie cztery lata? Jaki wpływ miały zdjęcia 50 tysięcy torturowanych zwłok w więzieniach reżimu syryjskiego, które opublikowały CNN i „Guardian”? Czy takie tortury nie są uważane za terroryzm, czy też tożsamość torturowanych determinuje, czy jest to terroryzm, czy jedynie budzące delikatny niepokój łamanie praw człowieka? Czy, gdyby reżim syryjski użył niektórych z tych swoich tortur wobec zagranicznych dziennikarzy, zachód reagowałby tak samo?
“Jestem Charlie”, tylko jeśli prawdziwie pozwolicie mi nim być – kiedy uznacie mnie za ofiarę terroryzmu zbrodniczego reżimu, który bombarduje mnie, niszczy mój dom, torturuje mnie i amputuje moje kończyny… “Jestem Charlie”, tylko jeśli przyznacie mi prawo do godnego życia i swobodnego wypowiadania się bez tego, by terroryści obierali mnie za cel, bez bombardowania mnie z samolotów odrzutowych lub głodzenia na śmieć…
Przypis:
[1] Orient-news.net, 15 stycznia 2015.