Poniżej podajemy fragmenty wywiadu z syryjskim prezydentem Baszarem Al-Assadem, który nadała Syria TV 21 sierpnia 2011 r.
„Reformy, jeśli chodzi o te zachodnie kraje kolonialne… oznaczają, że dajesz im wszystko, czego chcą, rezygnując ze wszystkich twoich praw”
Baszar Al-Assad: Uspokajająca dzisiaj nie jest sytuacja bezpieczeństwa, która faktycznie wydaje się poprawiać. Uspokajający jest fakt, że intryga była zupełnie inna: chcieli obalić Syrię w kilka krótkich tygodni. Tym, co obroniło kraj, była świadomość ludu syryjskiego. Z tego czerpiemy pewność. Dlatego eskalacja wydarzeń nie stanowi problem. […]
Dziennikarka: Dlaczego Zachód zareagował negatywnie na te reformy?
Baszar Al-Assad: Jeśli rozważymy nasze minione doświadczenia z rządami zachodnimi, zobaczymy, że ich tradycyjną odpowiedzią na wszystko, co robisz, jest: to nie wystarczy.
Mówią ci, że to nie wystarczy, bo reformy nie są naprawdę ich celem. Prawdą jest, że nie chcą reform, a niektórzy z nich nawet denerwują się, bo chcą żebyś powstrzymał się przed reformami, żeby twój kraj był zacofany i nie rozwijał się.
Reformy, jeśli chodzi o te zachodnie państwa kolonialne – a nie mówię o całym Zachodzie, a tylko o państwach kolonialnych – oznaczają, że dajesz im wszystko, czego chcą, rezygnując ze wszystkich twoich praw. To są reformy, jeśli o nich chodzi: zrezygnuj z oporu, zrezygnuj ze swoich praw, broń twoich wrogów – wszystkie te rzeczy, które znamy, jeśli chodzi o kolonialne kraje Zachodu.
Mówię po prostu: nie w waszych najdzikszych snach – nie teraz i nie w żadnych okolicznościach.
„Konsekwencje każdej akcji przeciwko Syrii daleko przekroczą to, co mogliby znieść”
Dziennikarka: Niedawno Obama przez swoją sekretarz stanu – a za nim Brytania, Francja i Niemcy – wezwali pana, głośno i wyraźnie, do ustąpienia. Jaka jest pana odpowiedź?
Baszar Al-Assad: W wielu spotkaniach z obywatelami syryjskimi w ostatnich dniach zadawano mi to pytanie, ale w inny sposób. Nie pytali mnie, jaka jest moja odpowiedź, ale dlaczego nie odpowiedziałem.
Czasami człowiek odpowiada, a czasami nie. Zajmujemy się każdą sprawą we właściwy sposób. Kiedy mamy do czynienia z przyjaznym krajem, czasami odpowiadamy, żeby wyjaśnić nasze stanowisko, szczególnie, jeśli wiemy, że ten kraj z powodu pewnych międzynarodowych okoliczności zajął stanowisko sprzeczne ze swoimi przekonaniami.
Kiedy mamy do czynienia z nieprzyjaznymi krajami, odpowiadamy czasami, żeby przekazać informację, że jeśli planują pociągnąć swoją politykę zbyt daleko, my jesteśmy gotowi pójść jeszcze dalej. W innych wypadkach chcemy przekazać informację, że ich słowa są nic nie warte przez powstrzymanie się od odpowiedzi.
W wypadku, o którym mowa, wybraliśmy to podejście, żeby powiedzieć im, że ich słowa są nic nie warte.
Ponieważ jednak mówię do Syria TV, która jest bardzo droga każdemu obywatelowi syryjskiemu, oraz dla przejrzystości, mogę powiedzieć, że gdybym chciał o tym dyskutować, powiedziałbym po prostu, że nie jest to coś, co mówisz prezydentowi, dla którego bycie prezydentem nie jest główną rzeczą, prezydentowi, który został wyniesiony do władzy nie przez USA ani Zachód, ale przez naród syryjski. To nie jest coś, co mówisz do ludzi, którzy odrzucili wysokiego komisarza, kimkolwiek by on był. […]
Konsekwencje każdej akcji przeciwko Syrii daleko przekroczą to, co mogliby znieść. Pierwszym powodem jest geopolityczna pozycja Syrii. Drugim powodem są możliwości Syrii, z których znają tylko kilka, a których uderzenia nie byliby w stanie znieść.
Powinniśmy więc przeprowadzić rozróżnienie między wojną psychologiczną a faktami, bez niedoceniania tego rodzaju zastraszania. […]
Syryjska decyzja jest dużo ważniejsza niż jakakolwiek rezolucja międzynarodowa. To jest kwestia zasady. Koniec dyskusji. Rada bezpieczeństwa albo nie – nie dbamy [o to]. […]
Kraje, które wystosowują groźby, same są w kłopotach – militarnie, gospodarczo, politycznie, a także społecznie. Są słabe, dużo słabsze niż w przeszłości. Nie poddaliśmy się im sześć lat temu, kiedy były u szczytu swojej potęgi, to co, czy mamy poddać im się dzisiaj?! Absolutnie nie. […]