W dwóch niedawnych artykułach w wychodzącej w Londynie gazecie saudyjskiej “Al-Sharq Al-Awsat”, Tariq Alhomayed, redaktor naczelny tej gazety, krytykuje stanowisko USA wobec niedawnych powstań w świecie arabskim, szczególnie w sprawie wysłania przez Radę Współpracy Zatoki Perskiej (GCC) Siły Ochronnej Półwyspu do Bahrajnu, żeby zdławić trwające tam szyickie protesty przeciwko reżimowi. Oba artykuły oskarżają USA o brak właściwego zrozumienia sytuacji w Zatoce.
W pierwszym artykule, opublikowanym 16 marca 2011 r., Alhomayed przedstawił Iran jako prawdziwe zagrożenie kryjące się za protestami w Bahrajnie, czego, jak twierdził, USA nie rozumieją. W drugim artykule, opublikowanym 17 marca, skrytykował niedawną wypowiedź sekretarza stanu USA, Hillary Clinton, mówiąc, że „brzmi ona bardziej jak irańska minister spraw zagranicznych niż jak [sekretarz stanu] USA”.
Poniżej przedstawiamy tłumaczenie obu artykułów:
USA muszą powściągnąć swoje sprzeczne wypowiedzi wobec Bliskiego Wschodu – które odzwierciedlają marne zrozumienie sytuacji
W artykule z 16 marca 2011 r. w “Al-Sharq Al-Awsat”, redaktor naczelny Tariq Alhomayed skrytykował USA za niekonsekwencję wobec niedawnych powstań w świecie arabskim – jak wzywanie rządu Bahrajnu do zachowania powściągliwości w stosunku do protestujących, podczas gdy wyrażają sprzeciw wobec demonstracji w Jemenie. Należy zauważyć, że artykuł ten, pod tytułem „USA muszą powściągnąć swoje wypowiedzi”, pojawił się w angielskim wydaniu tej gazety jako „Niekonsekwentne wypowiedzi Ameryki” [1] i jego ton był zdecydowanie łagodniejszy. W oryginalnym artykule po arabsku Alhomayed sugerował, że USA nie potrafiły zrozumieć, iż żądania szyickich demonstrantów w Bahrajnie nie były demokratyczne, ale były przejawem irańskiego zagrożenia dla Bahrajnu i państw Zatoki. Poniżej podajemy tłumaczenie arabskiego artykułu [2] :
„Wśród sprzecznych wypowiedzi Ameryki w sprawie wydarzeń w naszym regionie, wyróżnia się jedna konkretna wypowiedź, a mianowicie wezwanie do powściągliwości. Dwa dni temu Amerykanie powtórzyli to samo oświadczenie w wypowiedzi o Sile Ochronnej Półwyspu [GCC] wchodzącej do Manamy na prośbę Bahrajnu.
Faktem jest, że administracja USA musi powściągnąć swoje wypowiedzi, ponieważ sprzeczne wypowiedzi Waszyngtonu stały się czymś więcej niż tylko [źródłem] zakłopotania; są one także podejrzane. Jak może sekretarz obrony USA mówić, że Bahrajn musi szybko wprowadzić reformy, żeby zakończyć ingerencję irańską… podczas gdy Amerykanie wydają także oświadczenia mówiące, że w Jemenie protesty nie są rozwiązaniem i że musi tam rozpocząć się dialog? Dlaczego rząd Bahrajnu musi działać natychmiast, podczas gdy demonstranci w Jemenie muszą czekać? To jest złe i to powoduje zarówno podejrzenia, jak wątpliwości…
Jak powiedziałem powyżej, zamiast próbować zrozumieć, co dzieje się w naszym regionie, USA kontynuuje wydawanie oświadczeń i przecieków medialnych z lewa i prawa… USA [powiadają], że Bahrajn powinien przyspieszyć reformy i że Ameryka popiera międzynarodowe wartości, ale ignorują to, co dzieje się w Libii i żądają, by demonstranci w Jemenie byli racjonalni. Nie wspominając o tym, że USA ignorują to, co dzieje się w Iranie, gdzie państwo uciska mniejszości. [Dopiero co] wczoraj opozycja irańska próbowała wyjść i protestować w Teheranie, tylko po to, by zostać zgnieciona, a jej kluczowe postaci aresztowane. To jest doprawdy kłopotliwa sprawa, ale wyraźnie coś nam mówi – to jest, że Waszyngton nie ma wyraźnego obrazu tego, co dzieje się w tym regionie i że nawet jeśli ma, jest zbyt słaby, by działać”.
„Powierzenie naszych karków i naszej przyszłości Iranowi jest nie do zaakceptowania”
„Waszyngton ignorował groźbę finansowanych przez Iran Houthich i ta sprawa skończyła się starciem saudyjskich sił bezpieczeństwa z [Houthimi]. Dzisiaj USA przedstawiają to, co dzieje się w Bahrajnie, jako demokratyczne żądania, ignorując fakt, że Bahrajn nie jest czysto szyickim państwem. Są tam [również] sunnici. [USA] ignorowały niedawne wypowiedzi Iranu, że Bahrajn jest częścią historii Iranu. Waszyngton próbował osiągnąć rozejm z Iranem i złagodzić [sprawę] jego programu nuklearnego…
Nie chodzi o to, że [Bahrajn pragnie] uniknąć reform lub demokracji – [demokracji] przy której Waszyngton w efekcie przekazał Irak Teheranowi i zostawił nas ze sponsorowanym przez Iran Hezbollahem w Libanie – [ale, że] powierzenie naszych karków i naszej przyszłości Iranowi jest nie do zaakceptowania. To administracja USA musi powściągnąć swoje wypowiedzi, zamiast domagać się powściągliwości od [państw] Zatoki”.
Jak Clinton może krytykować interwencję państw Zatoki w Bahrajnie – kiedy sama ingeruje w sprawy wewnętrzne Bahrajnu?
W artykule z 17 marca 2011 r. w “Al-Sharq Al-Awsat”, zatytułowanym “Bahrajn: kto mówi – Teheran czy Waszyngton?”, Alhomayed zastanawiał się, czy sekretarz stanu USA, Hillary Clinton, jest w pełni świadoma okoliczności w sprawie sytuacji w Bahrajnie i w Zatoce i [pisał], że w swoich wypowiedziach dotyczących wysłania żołnierzy GCC do Bahrajnu „brzmiała bardziej jak irańska minister spraw zagranicznych niż jak [sekretarz stanu] USA”. Poniżej podajemy przekład tego artykułu [3] :
„Sekretarz stanu USA Hillary Clinton powiedziała o wysłaniu Sił Ochronnych Półwyspu GCC do [Bahrajnu], żeby ochronić bezpieczeństwo tego kraju, że państwa Zatoki Arabskiej są na złej drodze, kiedy angażują się w Bahrajnie. Wezwała także rząd Bahrajnu do rozpoczęcia dialogu z opozycją szyicką.
To oświadczenie, samo w sobie jest dziwne i powoduje, że ci, którzy śledzą sytuację, zastanawiają się: czy sekretarz stanu USA jest dobrze poinformowana o tym, co dzieje się w terenie [w Bahrajnie]? Jest tak ponieważ brzmiała bardziej jak irańska minister spraw zagranicznych niż jak [sekretarz stanu] USA…
Ostatecznie Siły Ochronne Półwyspu wkroczyły do Bahrajnu zgodnie z porozumieniami GCC i ich misją jest utrzymanie bezpieczeństwa infrastruktury Bahrajnu – ponieważ są to siły bezpieczeństwa, nie zaś personel wojskowy!… Pani Clinton powiedziała, że państwa Zatoki popełniły błąd angażując się w Bahrajnie, mimo wszystkich wyraźnych i jasno sprecyzowanych porozumień i paktów między państwami GCC, podpisanymi ponad dwa dziesięciolecia temu. Niemniej pozwala ona sobie na ingerencję w wewnętrzne sprawy Bahrajnu? To doprawdy jest wstyd!
Jeszcze dziwniejsze jest to, że w tym samym wywiadzie sekretarz stanu USA powiedziała: “Potrzebujemy przywództwa arabskiego i uczestnictwa arabskiego we wszystkim, co ONZ zdecyduje [w sprawie Libii]”. Jak więc zaangażowanie [sąsiednich krajów] w Bahrajnie, które są zjednoczone paktami i wspólną radą, [tj. GCC] może być uznane za błąd i niepożądane – podczas gdy równocześnie USA żąda arabskiego zaangażowania w Libii? Co może być większą sprzecznością niż to?
Wypowiedzi Clinton są bardziej podobne do tego, czego spodziewamy się usłyszeć od irańskiego ministra spraw zagranicznych
Oczywiście, pytania dotyczące wypowiedzi sekretarz stanu USA na tym się nie zatrzymują. Czy Hillary Clinton jest świadoma faktu, że opozycja szyicka w Bahrajnie okupuje Kompleks Medyczny Salmanija w Manama i pozwala na leczenie tam tylko szyitów? Czy sekretarz [stanu] USA słyszała o starciach w kilku szkołach w Bahrajnie miedzy uczniami sunnitami i szyitami? Czy sekretarz [stanu] USA jest świadoma, że cały kraj jest sparaliżowany [przez te protesty]? Czy sekretarz [stanu] USA jest świadoma, że Bahrajn ma nie tylko szyitów, ale także sunnitów, i że dlatego wszystkie żądania reformy dotyczące składu Bahrajnu – faktycznie, każdego kraju – muszą iść za narodowym, nie zaś sekciarskim konsensusem?
Kiedy sekretarz [stanu] USA mówi o konieczności dialogu i żąda, by rząd Bahrajnu rozpoczął dialog [z opozycją], czy jest ona świadoma, że to rząd Bahrajnu wzywał szyicką opozycję, by usiadła i wzięła udział w dialogu, od momentu rozpoczęcia kryzysu? Właściwie, [czy jest świadoma], że król Bahrajnu polecił następcy tronu prowadzenie dialogu [z opozycją], a jedyną odpowiedzią ze strony opozycji w Bahrajnie było odrzucenie i rozszerzenie żądań, aż do punktu wzywania do ustanowienia republiki w Bahrajnie?
Dlatego najlepszą rzeczą, jaką można powiedzieć o oświadczeniach sekretarz stanu USA Hillary Clinton, które bardziej przypominają to, czego oczekiwalibyśmy od irańskiego ministra spraw zagranicznych, jest, że albo wskazują one, iż nie jest ona świadoma tego, co dzieje się w Bahrajnie, albo, że są one skierowane wyłącznie na zdobycie punktów wśród opinii publicznej – szczególnie, ponieważ zostały wypowiedziane po tym, jak siłom bezpieczeństwa udało się rozproszyć demonstrantów i uwolnić główne drogi Bahrajnu oraz Kompleks Medyczny Salmanija. [Trzecią możliwością jest], że takie oświadczenia ujawniają stopień, do jakiego Waszyngton nie rozumie regionu!
Jaka by była przyczyna, każda jest gorsza od następnej.
[1] www.asharq-e.com, 16 marca 2011.
[2] “Al-Sharq Al-Awsat” (Londyn), 16 marca 2011.
[3] “Al-Sharq Al-Awsat” (Londyn), 17 marca 2011.