W artykule z 10 lutego 2015 r. w angielskojęzycznej gazecie jordańskiej “Jordan Times”, zatytułowanym “Mamy problem”, prawnik i publicysta Zaid Nabulsi napisał, że muzułmanom nie wolno po prostu protestować, że „islam nie jest winien” działań terrorystów, ale muszą także przyznać, że ekstremizm organizacji terrorystycznych, takich jak ISIS, wynika bezpośrednio z nauczania islamu wahabickiego, które obecnie przenika świat sunnicki, i z nauk szerzonych przez Bractwo Muzułmańskie oraz znanych duchownych, takich jak przewodniczący Międzynarodowego Związku Uczonych muzułmańskich, szejk Jousef Al-Karadawi. Dodał, że muzułmanie muszą być wystarczająco odważni, by nie tylko potępić ideologię terrorystów, ale także wyrzec się tekstów islamskich, które są nie do pogodzenia z podstawowymi wartościami ludzkimi, włącznie z pewnymi hadisami, które są błędnie przypisane Prorokowi Mahometowi, jak też tekstami niektórych znanych uczonych średniowiecznych, takich jak Ibn Tajmijjah.
Poniżej podajemy fragment jego artykułu:.
„Część nauczania wahabickiego, które przesyciło powietrze, którym oddychamy w świecie muzułmańskim, jest po prostu nie do pogodzenia z przyzwoitymi wartościami ludzkimi”
Dość tego. Pora mówić otwarcie. “Islam jest niewinny” jest niepełnym zdaniem. Potrzebna jest introspekcja, bowiem jeśli cofniemy się przed rzeczywistością, alternatywą będzie więcej obrazów takich jak te, które widzieliśmy w ostatni wtorek wieczorem, kiedy odważny [pilot jordański] lejtnant Muath Al-Kasasbeh został spalony w klatce…
Część nauczania wahabickiego, które przesyciło powietrze, jakim oddychamy w świecie muzułmańskim, jest po prostu nie do pogodzenia z przyzwoitymi wartościami ludzkimi, szczególnie partie oznajmiające, że każdy nie-wahabita jest ciałem do rozporządzenia i jego krew można rozlać bez żadnego problemu. Dość więc tego chowania głowy w piasek. Nużące stało się wysłuchiwanie jałowego banału, że islam jest niewinny, po każdej potworności popełnionej przez pobożnych fanatyków, którzy nie robią niczego poza dosłownym stosowaniem tekstu ze swoich ksiąg, który nakazuje im mordować niewiernych.
Eskapistyczny [pogląd], że islam głównego nurtu nie ma nic wspólnego z tymi potwornościami, nie da się już dłużej utrzymać, ponieważ wahabizm i islam stały się nieodróżnialne. Żeby zrozumieć dzisiejszy kryzys muzułmanów, trzeba pamiętać, że wahabizm istnieje w wielu tekstach zawierających domniemane powiedzenia Proroka Mahometa, lub w książkach „hadisów”, czczonych przez tak wielu. Musimy skonfrontować niezaprzeczalny fakt, że z tych właśnie opowieści znajdowanych w tych książkach wypływa bezprecedensowe okrucieństwo grup tak zwanego Państwa Islamskiego i Dżabhat Al-Nusra.
Problem dzisiaj nie ma nic wspólnego z oryginalnym duchem przesłania Proroka Mahometa. Ani też nie ma nic wspólnego z burzliwą historią muzułmanów przez 14 stuleci, z których część była niewątpliwie wspaniała i oświecona. Dzisiejszą katastrofą jest widzialny islam w świecie współczesnym, tak jak jest demonstrowany przez panujące wierzenia i praktyki wielu ludzi, którzy nazywają siebie muzułmanami.
„Negatywny wizerunek muzułmanów nie jest tylko dymem bez ognia”
Ten negatywny wizerunek muzułmanów nie jest tylko dymem bez ognia. Tego właśnie nie potrafiło pojąć owych 120 uczonych islamskich, którzy wysłali w zeszłym roku list do Abu Bakra Al-Baghdadiego. [ISIS] nie wynalazło nowego islamu. Wręcz przeciwnie, jego zwolennicy ściśle naśladują te same książki, które cytowano w tym długim liście (zaadresowanym dziwacznie do „dra Ibrahima Awwada A-Badriego”, co jest prawdziwym nazwiskiem Bagdadiego, nadając intelektualną szacowność temu masowemu mordercy, jak gdyby pisali list do burmistrza Kopenhagi). W rzeczywistości ten list uczonych, był chybioną próbą zdezynfekowania wahabizmu, oczyszczenia go od siebie samego, przez twierdzenie, że IS po prostu źle interpretuje teksty, które są skądinąd całkowicie zgodne z przyzwoitością ludzką. W tym sensie list sprzeczał się o semantykę rzekomej instrukcji Proroka, by szerzyć islam mieczem, ale nie odważył się odrzucić autentyczności tychże słów…
Jeśli naprawdę chcemy bronić islamu, musimy dokonać znacznie bardziej inwazyjnej operacji chirurgicznej. Weźmy Bractwo Muzułmańskie jako przykład dominacji nauczania wahabickiego wśród dzisiejszych muzułmanów. Bractwo jest wirtualną macicą, która wyhodowała wszystkie obecne grupy dżihadystyczne, włącznie z samą Al-Kaidą (Al-Zawahiri pochodził z egipskiej odnogi Bractwa Muzułmańskiego, która zamordowała prezydenta Anwara Sadata). Niemniej, kiedy w 2006 r. został zabity Abu Musab Al-Zarkawi trzech najwyższych rangą przywódców BM w Jordanii bezwstydnie poszło do domu kondolencji w Zarka i oznajmiło mediom, że Zarkawi jest męczennikiem w oczach Boga, mimo że Zarkawi poprzedniego roku wysadził w powietrze trzy hotele w Ammanie, zabijając dziesiątki Jordańczyków zajmujących się swoim życiem lub świętujących spokojny ślub…
Orgia obcinania głów w Syrii w ostatnich czterech latach była promowana przez bardzo bogatych duchownych sunnickich, takich jak Jusuf Al-Karadawi i Mohammad Al-Uraifi, wspomaganych przez niezliczone stacje satelitarne, otwarcie nawołujące do mordowania Alawitów i szyitów, i finansowane miliardami od niezmiernie bogatych, ale pełnych nienawiści muzułmanów. Starczy więc tych zaprzeczeń. Pora wznieść alarm. Mamy problem!
„Jeśli rzeczywiście chcemy bronić islamu jako religii miłosierdzia… musimy zebrać odwagę zidentyfikowania konkretnych tekstów, które istotnie zniesławiają islam, potępić je i trwale oczyścić z nich tradycję islamską”
Istnieje oczywista skłonność do eliminowania “Innego” zakorzeniona głęboko w ideologii wahabizmu. Zaprzeczanie temu faktowi jest nie tylko głupotą, ale także jest niebezpieczne, bo zakrywamy bandażem rakową narośl. Nie możemy zaprzeczyć, że wiele tekstów wahabitów to te same instrukcje obsługi, których używają islamistyczni rzeźnicy do uzasadnienia swojego barbarzyństwa. Na przykład, bardzo niewielu ludzi wie, że kiedy [pilot jordański] Muath był palony w tym makabrycznym wideo lektor recytował fatwę Ibn Tajmijjaha orzekającą, że palenie niewiernych jest uprawnionym aktem dżihadu. Ibn Tajmijjah nie jest jakimś mało znanym uczonym na marginesie islamu sunnickiego. Jest powszechnie czczony w świecie sunnickim [i obdarzony] tytułem „Szejka Islamu”, wznoszącym go do statusu niemal nieomylnego duchownego.
Jeśli naprawdę chcemy bronić islamu jako religii miłosierdzia, jeśli naprawdę chcemy, by nam wierzono, kiedy oznajmiamy o niewinności tej religii, musimy zrobić coś więcej niż powtarzanie bezsensownej mantry, że nie mamy nic wspólnego z [ISIS]. Musimy zebrać odwagę zidentyfikowania konkretnych tekstów, które istotnie zniesławiają islam, potępić je i trwale oczyścić z nich tradycję islamską.