Wprowadzenie
Jest to wstępna analiza konsekwencji dla Bliskiego Wschodu Wspólnego Planu Działania, podpisanego w Genewie przez Iran i grupę 5+1 25 listopada 2013 r. oraz korzeni zamian polityki USA, która doprowadziła do tego porozumienia. Ta zmiana polityki dotyczy nie tylko Iranu, ale również całego świata arabskiego i muzułmańskiego.
Niniejszy raport skupia się na najnowszym rozwoju sytuacji i na krystalizowaniu się zmian historycznych. Nie stawia sobie za zadanie wyjaśnienie całego spektrum wydarzeń na Bliskim Wschodzie, ale zakreśla szerokie linie historycznej zmiany polityki USA wobec świata arabskiego i muzułmańskiego, jak ją ujawnia porozumienie genewskie, to, co do niego doprowadziło, oraz kierunek, w którym zmierza.
Nowa polityka USA ma konsekwencje geostrategiczne dla regionu i w tym sensie stanowi część rzeczywistości Bliskiego Wschodu, nie zaś izolowaną, ściśle krajową sprawę “amerykańską”. Kształtuje ona rzeczywistość na Bliskim Wschodzie, o której my, w MEMRI czytamy w mediach tego regionu.
Nowy kierunek USA jest historyczny; sprawa nuklearna Iranu jest tylko jednym z jego elementów
Od wystąpienia w Pradze w 2009 r. w kwestii nierozprzestrzeniania broni nuklearnej prezydent Obama podkreśla zarówno swoją wizję świata bez broni nuklearnej, jak swoją obietnicę sojusznikom USA na Bliskim Wschodzie, że przeszkodzi Iranowi w zdobyciu jej.
Porozumienie genewskie, jeśli zostanie zrealizowane – mając w pamięci dziesięciolecie dowiedzionych oszustw Iranu – istotnie dostarcza odpowiedzi na groźbę irańskiej bomby nuklearnej, przynajmniej na najbliższych sześć miesięcy. Końcowe porozumienie może istotnie zostać osiągnięte, jeśli skupi się wyłącznie na bombie nuklearnej, i to także dostarczy odpowiedzi na tę groźbę [1] .
Jednak groźbą reżimu irańskiego dla całego regionu i na arenie międzynarodowej, nigdy nie była wyłącznie bomba nuklearna. Iran jest groźbą, ponieważ jest to ideologiczny islamski reżim rewolucyjny, który otwarcie grozi innym reżimom na Bliskim Wschodzie ideologicznym podżeganiem i działalnością wywrotową. Robi to przy pomocy organizacji wojskowych i ideologicznych w celu eksportowania rewolucji islamskiej i podminowania istniejących władz. Jeśli chodzi o USA i Izrael ta groźba wyraża się w ideologii reżimu irańskiego przez hasła: „Śmierć Ameryce” i „Śmierć Izraelowi” [2] ; na poziomie międzynarodowym wyraża się ona próbami podważenia porządku światowego z wszystkimi jego instytucjami i ich rezolucjami – Radą Bezpieczeństwa ONZ, Międzynarodową Agencją Energii Atomowej i Traktatem o Nierozprzestrzenianiu – oraz działalnością terrorystyczną na całym świecie, włącznie z próbą w październiku 2011 r. zabicia ambasadora saudyjskiego w USA Adela Al-Jubeira.
Jeśli chodzi o tę wszechstronną groźbę reżimu irańskiego, porozumienie genewskie stanowi niezwykłe wzmocnienie geostrategicznej potęgi Iranu wobec krajów regionu oraz wzmocnienie działalności wywrotowej Iranu w regionie i na arenie międzynarodowej [3] . Daje Iranowi, jako państwu o potencjale nuklearnym, uznany status hegemona nad wszystkimi innymi siłami na Bliskim Wschodzie; Bliski Wschód albo będzie musiał pogodzić się z tym, albo drogo zapłacić za bezpieczeństwo i przeżycie.
Tak więc, podczas gdy porozumienie genewskie usuwa groźbę bomby, tworzy znacznie poważniejszą wielowymiarową groźbę dla krajów regionu – z których wszystkie są wieloletnimi sojusznikami USA. Porozumienie to zmienia geostrategiczne stosunki sił na Bliskim Wschodzie i zamienia arabsko-sunnicką hegemonię, która przez dziesięciolecia zachowywała na Bliskim Wschodzie prozachodnie status quo, na hegemonię irańską, która pozostaje tak antyzachodnia jak zawsze była. Jako państwo o potencjale nuklearnym hegemoniczny Iran zagrozi w przyszłości Europie, a potem także USA.
Korzenie porozumienia genewskiego i zmiana historyczna do jakiej ono prowadzi
Porozumienie genewskie jest zakorzenione w zmianie polityki USA wobec Bliskiego Wschodu i świata muzułmańskiego, prowadzonej przez prezydenta Obamę i wypływające z jego ideologii – którą otwarcie przedstawił po raz pierwszy w wypowiedziach w 2009 r. przed parlamentem tureckim i na uniwersytecie kairskim. Ta zmiana polityki dotyczy historycznego pojednania między USA i reżimem Islamskiej Republiki Iranu. Nie jest jednak ograniczona do Iranu; jest to proces obejmujący cały świat arabski i muzułmański i apeluje do narodów i sił rewolucyjnych, z pominięciem przywódców.
W poprzednich próbach apelowania do narodów regionu, to jest w Ankarze i Kairze w 2009 r., Obama przedstawił wizję Ameryki, która nie jest dłużej mocarstwem imperialistycznym, utrzymującym bazy militarne w regionie i interweniującym militarnie, by zachować status quo, ale jest krajem, który identyfikuje się z aspiracjami i interesami ludów arabskich i muzułmańskich i ignoruje ich władze [4] . W pojmowaniu Obamy ogólna zmiana USA w ostatnich latach – której szczytem jest jego próba pojednania z reżimem irańskim – nie wypływa ze słabości, ale jest kierowana ideologią; współgra i nasila zmiany rewolucyjne dziejące się w świecie arabskim od czasu Wiosny Arabskiej w celu zintegrowania w przyszłości USA ze światem arabskim i muzułmańskim.
Obama widzi islamski rewolucyjny reżim Iranu jako legalną władzę, której USA nie starają się obalić. Rzecznicy jego administracji wiele razy podkreślali to stanowisko. I tak w czerwcu 2009 r. jego administracja nie udzieliła żadnej pomocy irańskiemu ruchowi reform, który protestował przeciwko reżimowi irańskiemu po wyborach prezydenckich; administracja także, zgodnie z dyrektywą z Białego Domu, nie włączyła do sankcji wobec Iranu wartego niemal 100 miliardów dolarów imperium biznesowego znanego jako Setad, ponieważ jest ono kierowane przez biuro irańskiego Najwyższego Przywódcy Alego Chameneiego. Administracja wyjaśniła, że wyłączając tę firmę spod sankcji, wysyła informację reżimowi irańskiemu, iż uważa go za legalny i nie stara się go obalić [5] .
Należy zauważyć, że w odróżnieniu od zapewnień rzeczników administracji USA, którzy wiążą niedawne wyciągnięcie ręki do Iranu z wyborem prezydenta Hassana Rohaniego, uważanego za „umiarkowanego”, ta otwartość nie ma żadnego związku z jakimikolwiek zmianami w Iranie. Jak ujawniono niedawno, tajne negocjacje bilateralne USA –Iran zaczęły się z inicjatywy amerykańskiej w epoce prezydenta Mahmouda Ahmadineżada i przed wyborami w Iranie w czerwcu 2013 r.
Konsekwencje porozumienia genewskiego
Przede wszystkim oczekuje się, że Bliski Wschód stanie się nuklearny. Już są tego oznaki w oficjalnych wypowiedziach Saudyjczyków, Egipcjan i przedstawicieli krajów Zatoki. Kiedy to się zdarzy, Izrael może zostać zmuszony do porzucenia niejasności w sprawie nuklearnej. Tak więc, Obama osiągnie odwrotność swojej wizji, jaką przedstawił w wystąpieniu w Pradze w 2009 r.
Po drugie, sprzecznie z jego oświadczeniami o zobowiązaniu wobec tradycyjnych sojuszników USA, w praktyce administracja Obamy lekceważy interesy bezpieczeństwa tych sojuszników, szczególnie Arabii Saudyjskiej i Rady Współpracy Państw Zatoki – które przez lata udzielały gościny strategicznym bazom militarnym USA – oraz Izraela. Zamiast tego administracja tworzy teraz nową oś, obejmującą USA i siły rewolucyjne w świecie arabskim i muzułmańskim, dla których Iran służy jako przykład [6] .
W ramach tej nowej osi administracja USA przewraca nie tylko stosunki sił na Bliskim Wschodzie, ale także postrzeganie tego, kto jest “bohaterem”, a kto “czarnym charakterem”. Starania propagandowe Iranu otrzymują wyższy status w sposób, który zaciera ich ideologiczną wywrotowość i działalność terrorystyczną na całym świecie oraz dziesięciolecie oszustw w sprawie programu nuklearnego – który to program doprowadził do sześciu rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ przeciwko niemu. Tymczasem komentatorzy bliscy administracji Obamy przedstawiają Arabię Saudyjską i Izrael jako źródło napięć i problemów w regionie [7] . Wynikiem jest poważne zaszkodzenie wspólnocie interesów Arabii Saudyjskiej, Izraela i USA oraz prawu tych krajów do nalegania na ochronę swojego bezpieczeństwa.
Tak więc ci tradycyjni sojusznicy stali się ciężarem dla nowej polityki USA, która spogląda w inną przyszłość. Tradycyjni sojusznicy, reprezentujący stary świat, są teraz zagrożeni. Tak jak to widzi administracja USA, ci starzy sojusznicy nie mają żadnego powodu do skarg, że pojednanie USA z Iranem stawia ich w sytuacji zagrożenia – ponieważ USA przyrzekły Izraelowi, że nie dopuszczą, by Iran zdobył bombę nuklearną, a także oferują krajom arabskim nuklearny parasol obronny. Jednak wszystko poza tym – to jest, wszystko, co dotyczy rewolucyjnej zmiany w stosunkach USA z rozmaitymi siłami w świecie arabskim i islamskim – jest sprawą samych USA i prerogatywą USA; ani Arabia Saudyjska, ani Izrael nie mają żadnego prawa sprzeciwiać się temu.
Zatem porozumienie genewskie powoduje głęboki i trwały kryzys między USA i Arabią Saudyjską oraz krajami GCC, jak również między USA i Izraelem. W momencie, w którym USA wyciągnęły rękę do hegemonicznego Iranu, który kontynuuje podważanie reżimów saudyjskiego i GCC oraz grozi istnieniu Izraela, nawet jeśli nie czyni tego przy pomocy bomby nuklearnej, Ameryka zakwestionowała wspólnotę interesów i wartości jakie rzekomo dzieli z tymi tradycyjnymi sojusznikami.
Mimo oczekiwań prezydenta Obamy, że Iran odpowie na jego ruch, jest wątpliwe, by Irańczycy i ich sojusznicy w coraz silniejszej osi oporu zechcieli udzielić jego administracji tej współpracy, jakiej potrzebuje, by realizować swoje historyczne plany. Jest także wątpliwe, by USA zdobył legitymację, lub choćby fanów, których zdobycie ten ruch ma na celu. Nawet jeśli Iran dotrzyma warunków porozumienia, każde posunięcie w tym kierunku z jego strony będzie okupione ceną, jak to wyjaśnił irański minister spraw zagranicznych Javad Zarif, który oświadczył, że nie ma żadnej normalizacji stosunków USA-Iran poza porozumieniem genewskie [8] .
Ponadto Iran użyje swojego statusu nuklearnego hegemona, legitymacji swojego reżimu i ręki, którą wyciągnął do niego prezydent Obama, w celu podnoszenia swojego statusu na poziomie strategicznym i międzynarodowym – ale nie będzie robił tego we współpracy z USA. Jest tak z powodu ideologicznego, Iran dąży bowiem do zmiany globalnego porządku świata, któremu obecnie przewodzi USA, i stara się o status równy lub większy od dzisiejszych supermocarstw.
Co więcej, to historyczne posunięcie Obamy doprowadzi do niestabilności regionalnej. Nie złagodzi istniejących napięć i konfliktów; tylko je zaogni, a to zaognienie przyjmie postać agresywnych działań zarówno w regionie, jak i poza nim.
* A. Savyon jest dyrektorką MEMRI’s Iran Media Project; Y. Carmon jest prezydentem MEMRI.
Przypisy:
[1] Jak pamiętamy, Iran oświadczył na początku negocjacji, że żąda uznania swojego programu nuklearnego według modelu japońsko-niemieckiego, to jest, statusu państwa o potencjale nuklearnym. Patrz MEMRI Inquiry and Analysis No. 209, Iran Seeks EU Consent for Modeling Its Nuclear Program on the 'Japanese/German Model’ – i.e. Nuclear Fuel Cycle Capabilities Three Months Short of a Bomb, 23 lutego 2005.
[2] Także podczas negocjacji irański Najwyższy Przywódca Ali Chamenei wyrażał swoje stanowisko wobec USA i Izraela. Leader.ir, 20 listopada 2013.
[3] Ponadto znaczenie tego porozumienia polega głównie na jego wymiarze geostrategicznym; ważne jest zauważenie, że w odróżnieniu od wypowiedzi rzeczników administracji Obamy, porozumienie rzeczywiście daje Iranowi prawo do wzbogacania uranu z racji faktu, że zgodnie z porozumieniem Iran kontynuuje tę działalność i że samo porozumienie ustala parametry porozumienia końcowego oraz stwierdza, że Iran będzie kontynuował wzbogacanie uranu na swoim terytorium także przy uzgodnionych restrykcjach. Patrz MEMRI Specjalny Komunikat Nr 5535, 24 listopada 2013 – Genewski wspólny plan działań według irańskiego prezydenta Rohaniego i irańskiego ministra spraw zagranicznych Zarifa . W dodatku, w odróżnieniu od wypowiedzi administracji Obamy, porozumienie istotnie pozwala Iranowi na wzbogacanie uranu do 20% na cele badań i rozwoju. Również reaktor w Arak będzie działał nadal, nawet jeśli jego działalność nie zostanie rozszerzona na wszystkie aspekty operacyjne reaktora.
[4] W szczególności Obama żądał, by Bractwo Muzułmańskie było obecne podczas jego przemówienia na uniwersytecie kairskim w czerwcu 2009 r., a w Izraelu w marcu 2013 r. odmówił przemawiania w Knessecie, a zamiast tego mówił do studentów, przypuszczalnie potencjalnej siły żądającej zmiany przeciwko demokratycznie wybranemu rządowi izraelskiemu.
[5] Patrz dochodzenie Reutersa, 11 listopada 2013.
[6] Należy zauważyć, że tak, jak przy każdej polityce ideologicznej, rzeczywista jej realizacja obejmuje wyjątki i kompromisy, tak jak w sprawie Syrii; w tym wypadku administracja Obamy z różnych powodów nie popiera rebeliantów syryjskich, czy to z powodu okoliczności – ponieważ reżim Assada trzyma się, a nie ma znaczenia, że jest tak z powodu pomocy z zagranicy od Iranu i Hezbollahu. USA rozpoczęły także dialog z Hezbollahem jako legalnym organem politycznym. Fakt, że wśród rebeliantów syryjskich są dżihadyści i element Al-Kaidy, także ma wpływ.
[7] Patrz na przykład artykuły Davida Ignatiusa i Farida Zakarii. [8] Zarif powiedział w Turcji, że rozmowy w Genewie miały tylko rozwiązać kwestię nuklearną, nie zaś kwestię normalizacji stosunków z USA. Dodał, że jeśli rozmowy będą pomyślne, to Teheran i Zachód muszą przyjąć nową postawę. “Jomhour-e Eslami”, Iran, 3 listopada 2013.