W poniższych artykułach dwóch pisarzy muzułmańskich, jeden z Pakistanu, drugi z Indii, analizuje kulturę przemocy w społeczeństwach islamskich, ekstremizm talibów i niepowodzenie uczonych islamskich i rządu pakistańskiego w powstrzymaniu terroryzmu szerzonego w imię islamu [1] .
W pierwszym artykule, „Bomba z zapalonym lontem”, były ambasador pakistański w USA i Francji, Zafar Hilaly, analizuje kulturę przemocy, która przeniknęła do społeczeństwa pakistańskiego, namawiając władze, by zmieniły punkt ciężkości wojny przeciwko bojówkarzom z obszarów plemiennych Pakistanu do centrum bojówkarstwa w Pendżabie. Pisze on: “Stawienie czoła wyzwaniu na peryferiach kraju, przy równoczesnym ignorowaniu [wyzwania] w samym sercu narodu, jest krótkowzrocznością. Wyeliminowanie trucizny bez zamknięcia fabryk produkujących śmiertelną truciznę jest głupotą”.
Ambasador Hilaly powiedział, że nie da się powstrzymać fragmentacji społeczeństwa pakistańskiego na różne sekty i podsekty muzułmanów szyickich i sunnickich bez eliminacji baz ekstremistycznych grup islamskich z prowincji Pendżab. Skrytykował także byłego premiera Nawaza Sharifa i jego brata Shahnaza Sharifam ministra Pendżabu za przymykanie oczu na te grupy w prowincji.
W drugim artykule zatytułowanym “Talibowie: zbiry czy niosący pochodnię islamu?”, indyjski bloger muzułmański dr Shah Alam Khan przyjrzał się milczeniu zachowywanemu przez duchownych islamskich wobec ekstremizmu talibów – szczególnie po tym, jak talibowie wcześniej w tym roku obcięli głowę Sikhowi na obszarze plemiennym. Zauważył na swoim blogu indianmuslims.in, że uczeni islamscy w Indiach są głośni, kiedy chodzi o sprawy Palestyńczyków i prześladowania muzułmanów w indyjskim stanie Gudżarat pod przywództwem ekstremistycznego lidera hinduskiego Narendry Modi, ale milczą, kiedy przemoc pochodzi od społeczności muzułmańskiej, na przykład talibów.
Poniżej podajemy fragmenty artkułu Zafara Hilaly’ego [2], a potem fragmenty blogu dra Shaha Alama Khana [3]:
Hilaly: „Jest tylko jedna religia w Pakistanie… [ale] aż 269 sekt i podsekt”
Zafar Hilaly napisał: “Dawno temu religia nie miała wpływu na to, jak człowiek radził sobie w Pakistanie. Z drugiej strony kryminalna przeszłość nie pomagała. Dzisiaj, wygląda na to, że można mieć kryminalną przeszłość i nadal zajmować ważne pozycje w rządzie i przemyśle. Religia jednak nadal nie jest istotna; głównie dlatego, że w Pakistanie jest tylko jedna religia, wszystkie inne wymarły, poza statystyką. Co się jednak liczy, to sekta, i to tak bardzo, że mogą od tego zależeć środki do życia, nie – samo życie.
Z odważnych i mówiących bez ogródek publikacji, które rozrzucone są po krajobrazie medialnym wśród wielu śmieci, dowiadujemy się, że w Pakistanie istnieje aż 269 sekt i podsekt. Oraz że od 1989 r. spory sekciarskie odpowiadają jak dotąd za 5400 zabitych. Zawdzięczamy tę chorobę fundamentalizmowi wstrzykniętemu w naszą politykę przez [byłego dyktatora wojskowego] Zia-ul-Haqa i jego popleczników salafitów. Nie tylko szyici i sunnici zabijają sie wzajemnie, ale jeszcze bardziej podgrupy wewnątrz sekt są zaangażowane w rzezie.
Sekty religijne i ich skrojone na miarę wersje raju mnożyły się także z powodu niemożności lub obojętności władz. Tak bardzo, że ich członkowie chodzą uzbrojeni i nikt ich nie niepokoi, nikt nie dba o to, co mogą zrobić – a na ogół jest to morderstwo i chaos. Niektórzy uważają takie ideologiczne laissez-faire za nasze suwerenne prawo i czują się urażeni, kiedy inni protestują. Jeszcze głupiej, są tacy, którzy myślą, że może być pożytek z tych dealerów nienawiści.
Ale przemoc jest powszechna w politycznej kulturze muzułmańskiej; 14 z 37 kalifów zginęło w zamachach od 755 do 1258 r., który to okres często opisuje się jako ‘złoty wiek islamu’. W rzeczywistości… ’przez 90 lat rządów Umajadów były setki potyczek między rywalizującymi armiami muzułmańskimi. Obejmują one zbrojna inwazję na Mekkę i Medynę przez armie Umajada, kiedy na Świętą Kaabę spadł deszcz kamieni i płonących strzał, aż zawaliła się’. Fakt, że takie dane zostały zestawione przez muzułmańskich uczonych, jest dla niektórych powodem do zmartwienia, ponieważ w innym wypadku mogliby to odrzucić jak ‘frazesy niewiernych’”.
W „Ummah dzisiaj… jedność jest fantazją; najlepszym przykładem jest Afganistan, gdzie wyniszczające wojny domowe… pchnęły ten obszar… do epoki kamiennej”
„Nie trzeba patrzeć dalej niż na warunki w Ummah dzisiaj, gdzie jedność jest fantazją. Oczywiście, najlepszym przykładem jest Afganistan, gdzie wyniszczające wojny domowe między rywalizującymi muzułmańskimi grupami etnicznymi pchnęły ten obszar z paleolitu do epoki kamiennej. A jak ocenić raport opublikowany w ‘Der Spiegel’, że Saudyjczycy tak bardzo nie chcą, by Iran zdobył broń nuklearną, że zgodzili sie, by twór syjonistyczny przelatywał nad ich terytorium i zbombardował Republikę Islamską?
Będąc niegdyś uczestnikiem dwóch szczytów islamskich, gdzie szalały intrygi i wrogość, a końcowy komunikat wypełniony był czystym, gorącym powietrzem, mogę osobiście zapewnić o urojeniu jedności w Ummah. I dowiaduję się od byłych kolegów, że prywatnie wielu delegatów na te konferencje patrzy na Pakistan tak, jak patrzyłby człowiek o osobowości schizoidalnej z naładowanym karabinem. Z pewnością nikt, kto miał okazję podążać za pakistańskim premierem odwiedzającym muzułmańskich monarchów i prezydentów i zabiegającym o poparcie w sprawie tak moralnie słusznej jak Kaszmir, nie może zaprzeczyć jak straszliwie trudno było ich przekonać, by się zgodzili.
Obecnie jednak sami Pakistańczycy mogą świadczyć jak bardzo muzułmanie się nienawidzą, mimo wspólnoty narodu”.
„…Pendżab roi się od grup terrorystycznych, a niektóre z nich walczą z armią pakistańską… niemniej zaprzeczamy, że zdecydowana akcja przeciwko nim… jest koniecznością chwili”
„Oczywiście wrogość wewnątrz-religijna nie jest zjawiskiem ograniczonym do muzułmanów. Chrześcijanie mają jeszcze bardziej krwawą historię takich wojen. Jeśli chodzi o hindusów, system kastowy jest, w pewnym sensie, instytucjonalizacją nienawiści społecznych. Dlaczego więc, można zapytać, potrzeba stwierdzać oczywistość? Ponieważ w Pakistanie oczywistość często zostaje przeoczona, a kiedy zostaje później odkryta, odrzuca się ją jako wrogą propagandę anty-islamską.
Z dowodami przed oczyma, że Pendżab roi się od grup terrorystycznych, a niektóre z nich walczą z armią pakistańską w Waziristanie i gdzie indziej, niemniej zaprzeczamy, że zdecydowana akcja przeciwko nim, bardzo podobna do akcji przeciwko ekstremistom na Pograniczu [tj. obszarach plemiennych] jest koniecznością chwili. A jest tak głównie dlatego, że ukryci fundamentaliści, jak na przykład bracia Sharif [były premier Nazaf Sharif i jego brat Shahbaz Sharif, który rządzi Pendżabem, gdzie bojówkarze mają kwaterę główną] często są ślepi na rzeczywistość. Nie są w stanie zaakceptować, że ci, o których twierdzą, iż chcą dobrze, w rzeczywistości należą do tego gatunku, przed którym przysięgli bronić społeczeństwo.
Wolą wierzyć, że ekstremiści są jedynie niemającymi rozeznania, nadmiernie entuzjastycznymi zwolennikami, których można zmienić apelując do zdrowego rozsądku i oferując dialog oraz, kiedy to zawodzi, patetyczne błagania o pohamowanie się, bo są zasadniczo tacy sami jak oni. Takie płaszczenie się przez mężczyzn, którzy byliby ateistami, gdyby byli królami, jest smutnym odbiciem tego, do czego doszliśmy.
Nadszedł czas działania przeciwko ekstremistom, gdziekolwiek się znajdują, ze znacznie większym zdecydowaniem niż obecnie. Ale jeśli nie ma woli ze strachu przed konsekwencjami, to przeanalizowanie konsekwencji ujawni, że lepiej będzie zebrać odwagę, bo nie przetrwa Pakistan, do osiągnięcia którego nasi rodzice szli przez przesiąknięte krwią pola ryżowe i pszeniczne [z Indii w 1947 r.], do czego skłaniała ich wyłącznie nadzieja.
Jeśli bowiem mamy powiedzieć prawdę, zgnilizna, która grozi pochłonięciem Pakistanu, nie szerzy się wyłącznie od podnóży Hindukusz [w Afganistanie] do Pendżabu… Stawienie czoła wyzwaniu na peryferiach kraju, przy równoczesnym ignorowaniu [wyzwania] w samym sercu narodu, jest krótkowzrocznością. Wyeliminowanie trucizny bez zamknięcia fabryk produkujących śmiertelną truciznę jest głupotą… bo żeby choroba ekstremizmu nie szerzyła się, powodując pogarszanie się gospodarki i przenoszenie się większej liczby przedsiębiorców, ucieczkę kapitału i powszechne bezrobocie i przestępczość, lepiej jest być może chwycić byka za rogi…”
Dr Khan: „Opłakuje się krew niewinnych w Palestynie… [ale] co dzieje się, kiedy pora potępić najbardziej bigoteryjnych i zaciekłych muzułmanów [tj. talibów]?”
Dr Shah Alam Khan napisał: „Wiadomość o obcięciu głów dwóch młodych Sikhów [przez talibów] w regionie Peszawaru w Pakistanie nie zaskoczyła świata. Czego innego można oczekiwać od wściekłej rasy talibów, urodzonych i wychowanych na pokarmie nienawiści i przemocy? W rzeczywistości wiadomość ta wyciąga na światło dzienne pustą retorykę pakistańskiego establishmentu, kiedy twierdzą, że powstrzymali zmorę talibów.
To, co zaskoczyło mnie, to było niesamowite milczenie muzułmańskich ulemów [uczonych islamskich] na subkontynencie (szczególnie w Indiach) wobec potępienia tego tchórzliwego czynu o przerażającej brutalności. Gdzie są ci, którzy nie pomijają żadnej okazji, żeby potępić to, co dla nich niewygodne, niezależnie od tego, jak wygodne może być dla islamu ogólnie i muzułmanów w szczególności? Co dzieje się z tymi wszystkimi głosami, które stają się głośniejsze w czasach spraw trywialnych, które ich zdaniem zagrażają islamowi? Jakie większe niebezpieczeństwo może spotkać religię niż oskarżenie tego rodzaju, jakie widzimy po tych ohydnych zbrodniach? Kiedy islamska Ulema potrafi zrozumieć, że czyny takie jak ten rzeczywiście narażają islam na niebezpieczeństwo?
Opłakuje się krew niewinnych w Palestynie. Brutalność pogromu Narendra Modi [ekstremistycznego przywódcy indyjskiego stanu Gudżarat] w Gudżaracie zostaje bezlitośnie potępiona. Co dzieje się więc, kiedy jest pora potępić najbardziej bigoteryjnych i zaciekłych muzułmanów? Zachowując milczenie wobec brutalności talibów, muzułmańska Ulema oddaje głos tym, którzy są sprawcami przemocy.
Jakie usprawiedliwienie możemy dać w przyszłości potępieniom ludzi takich jak Modi i [Ariel] Sharon? Co możemy przekazać tym, którzy walczą o sprawę uciskanych i mniejszości w tym kraju? Czy nie powinno się pogrzebać raz na zawsze zwykłego frazesu o ‘ofiarach stających się sprawcami’?”
„Zagrożenie ze strony talibów nie ogranicza się do Sikhów, Żydów lub Hindusów; szaleją oni i stanowią rzeczywiste niebezpieczeństwo dla ducha islamu”
” Zagrożenie ze strony talibów nie ogranicza się do Sikhów, Żydów lub Hindusów; szaleją oni i stanowią rzeczywiste niebezpieczeństwo dla ducha islamu. Nie-muzułmanie na całym świecie mogą zabezpieczyć się przed każdym atakiem talibów. Mogą zbudować ogrodzenia, mury i stalowe tarcze.
Ale co dzieje się z globalną społecznością muzułmanów? Jakie ogrodzenie zatrzyma potępienie islamu na globalnych salonach? Jakie zapobiegnie przenikaniu czystej nienawiści do islamu i jego wyznawców wśród Sikhów? Gdzie kupimy tarczę stalową, żeby odepchnąć podejrzliwe spojrzenia na brodatego muzułmanina na lotnisku?
Wielu jest takich, którzy argumentują, że talibowie nie reprezentują prawdziwego islamu. Zdecydowanie tak, oni nie reprezentują zwykłego muzułmanina z subkontynentu. Niestety jednak, to oni pojawiają się jako twarz prawdziwego islamu w tym spolaryzowanym świecie. To na nich skupia się uwaga mediów i, co najgorsze, to oni myślą, że reprezentują islam na swój brutalny sposób. Możemy argumentować dowoli, ale dla niewinnego człowieka Zachodu talibowie są twarzą islamu”.
„Trwa wojna między umiarkowaniem a fanatyzmem, między miłością a nienawiścią; tajemniczy islam subkontynentu stoi przed potworem nowej, okrutnej definicji religii [przez talibów]”
” Trwa wojna między umiarkowaniem a fanatyzmem, między miłością a nienawiścią; tajemniczy islam subkontynentu stoi przed potworem nowej, okrutnej definicji religii. Pora, byśmy zdali sobie sprawę z tego niebezpieczeństwa zanim potwór urośnie zbyt wielki, by go powstrzymać.
Wiele jest sposobów powstrzymania tego potwora. Siła fizyczna, debata, potępienie, powinno się użyć każdej broni ze zbrojowni. Już walczymy na straconej pozycji. Ciche poparcie establishmentów pakistańskiego i amerykańskiego dało kiedyś siłę talibom. Wymaga rzeczywistego zaangażowania sił umiarkowanych muzułmanów w tym regionie, by wyszły i wzięły byka za rogi.
Serce kraje mi się dla Jaspala Singha [Sikha] zamordowanego przez grupę zbirów, którzy są tak zwanymi niosącymi pochodnię islamu. Czy możemy wyobrazić sobie jego ból i strach, kiedy zaciągnięto go ostatecznie na ołtarz przez morze dziwacznie ubranych mężczyzn, skandujących ‘Allah-o-Akbar’? Co mogło przelatywać mu przez myśli w tych ostatnich momentach? Jak pełen obrzydzenia byłby dla islamu i jego wyznawców? Jego ból, jego trwoga, jego ostatnie chwytane oddechy, wszystko to dla sprawy islamu?
Jestem pewien, że tego dnia to nie Jaspalowi Singhowi obcięto głowę – w Peszawarze obcięto głowę nauczaniu islamu i wszyscy powinniśmy opłakiwać tę śmierć”.
[1] Język angielski, w który oba artykuły zostały napisane, został nieznacznie zredagowany dla większej jasności.
[2] “The News”, Pakistan, 31 marca 2010. [3] www.indianmuslims.in, Indie, 24 lutego 2010.