W niedawnym artykule egipski liberał koptyjski Issam Abdallah skrytykował administrację Obamy za popieranie sił islamistycznych na Bliskim Wschodzie “świadomie i w zorganizowany sposób”, zamiast udzielić poparcia świeckim demokratom. Powiedział, że administracja pozwoliła islamistycznym grupom nacisku w USA, głównie lobby Bractwa Muzułmańskiego (BM) i Iranu na zdobycie przez lata wystarczającego znaczenia, by wpływać na politykę bliskowschodnią USA. Te same lobby, powiedział, prowadzą pełną wojnę przeciwko liberałom arabskim i każdemu, kto opowiada się za demokracją i wolnością na Bliskim Wschodzie.
Poniżej podajemy tłumaczenie tego artykułu[1]:
Dlaczego Zachód i USA popierają islamistów zamiast świeckich demokratów na Bliskim Wschodzie?
Najbardziej tragicznymi i groźnymi środkami ucisku [używanymi] przeciwko rewolucjom w świecie arabskim nie jest międzynarodowy zakaz [sprzedaży] broni dyktaturom arabskim, jak [ten] Mubaraka [w Egipcie], Al-Kaddafiego [w Libii], bin Alego [w Tunezji], Saleha [w Jemenie i Al-Assada [w Syrii], ale te, których używa islamistyczna grupa nacisku w USA – a dokładniej, „islamistyczne grupy nacisku”, które są najbardziej wpływowymi i potężnymi [lobby] w Waszyngtonie.
Pytanie, które my, jako liberałowie na Bliskim Wschodzie, stawiamy sobie od 11 stycznia brzmi: dlaczego Zachód ogólnie, a USA w szczególności nie popierają celów naszych rewolucji i aspiracji naszych społeczeństw obywatelskich? Dlaczego rządy w Brukseli i Waszyngtonie upierają się przy wchodzeniu w partnerstwo z islamistami na Bliskim Wschodzie, zamiast ze swoimi naturalnymi sojusznikami, co wzmocniłoby świecką demokrację?
Zrozumieliśmy, jak [reszta] oświeconych ludzi na świecie, że administracja Obamy jest zdecydowana popierać nowe siły tyrańskie, które doszły do władzy dzięki “formalnej demokracji”. BM w Egipcie, islamistyczna partia Al-Nahda w Tunezji, partia Al-Adala w Maroku i ponadnarodowa islamistyczna milicja (Al-Kaida) w Libii były świadomie i w zorganizowany sposób popierane przez Waszyngton kosztem sił liberalnych i świeckich w tym regionie.
Lobby BM i Iranu udaje się kierować bliskowschodnią polityką USA
W USA politykę zagraniczną determinują “interesy”. Są tam grupy, które naciskają [na rząd] wszelkimi możliwymi sposobami, aby osiągnąć swoje cele… Jedną z najsilniejszych grup nacisku w USA jest BM, które od wielu już lat stanowi największe lobby. [BM] zdobyło wiele przywilejów i możliwości wewnątrz administracji amerykańskiej za [kadencji] Obamy i udało mu się kierować polityką amerykańską wobec świata arabskiego.
Wśród bardzo wpływowych doradców [administracji Obamy] są Dalia Mogahed, znana ze swej wielkiej sympatii dla BM i jej asystent, wykładowca i profesor Georgetown University, John Esposito. Z drugiej strony istnieje także irańskie lobby islamistyczne, którego wielki wpływ widzieliśmy niedawno i które zaczęło wpływać na politykę USA wobec Iranu i Hezbollahu w regionie [Bliskiego Wschodu]. Lobby islamistyczne w USA wyróżniają się zdolnością prowadzenia wojen politycznych i medialnych ze swoimi liberalnymi wrogami – [liberalnymi] Arabami, mieszkańcami Bliskiego Wschodu i grupami bliskowschodnimi w Ameryce. Jest to najważniejsza walka w kategoriach wpływu na politykę Waszyngtonu w świecie arabskim.
Chodzi po prostu o to, że szkodzenie bliskowschodnim liberałom w Waszyngtonie, którzy próbują zdobyć poparcie [USA] dla zorganizowania społeczeństwa obywatelskiego na Bliskim Wschodzie, oznacza, że jest się zdolnym do wpływania na strumień funduszy administracji amerykańskiej i przekierowanie ich od poparcia dla liberałów do poparcia dla islamistów na Bliskim Wschodzie.
Tym, co odciąga uwagę od tej brutalnej wojny prowadzonej przez lobby islamistyczne w USA, jest fakt, że nie stało się to nagle, ale zaczęło się, kiedy skończyła się zimna wojna i trwało przez dwa dziesięciolecia od tego czasu, aż mogło zebrać owoce [za] administracji Obamy oraz dzięki impulsowi Wiosny Arabskiej.
Posługując się CAIR, Council on American-Islamic Relations, na której czele stoi prohamasowski Nihad Awad, jak również ISNA [Islamic Society of North America], MPAC [Muslim Public Affairs Council] i innymi organizacjami BM prowadzi politykę wojny przeciwko tym, którzy reprezentują frakcję liberalnych Arabów i umiarkowanych muzułmanów, a których nie dopuszcza się do przedstawienia swojej sprawy amerykańskiej opinii publicznej. Podobnie, lobby irańskie, reprezentowane przez NIAC, National Iranian American Council, pod przywództwem Trity Parsiego, dokonało brutalnych szkód w diasporze irańskiej.
Od 1990 r. CAIRi jej zwolennicy atakowali Koptów w Egipcie, ludzi w Sudanie Południowym, Libańczyków, reformatorów syryjskich, Asyryjczyków, Chaldejczyków i muzułmańskich opozycjonistów za poglądy [które głoszą] w USA. BM używa amerykańskich mediów, żeby oczernić każdą książkę, artykuł lub film dokumentalny, które popierają wolność i świecką demokrację na Bliskim Wschodzie.
Islamistyczne lobby prowadzą pełną wojnę przeciwko każdemu, kto opowiada się za demokracją na Bliskim Wschodzie
Z powodu tej brutalnej i świadomie prowadzonej wojny społeczeństwo amerykańskie nie miało wystarczającej sposobności dowiedzenia się więcej o prawdziwej orientacji liberalnej młodzieży w regionie [Bliskiego Wschodu]. To doprowadziło [amerykańską opinię publiczną] do opinii, że wszyscy muzułmanie i Arabowie na Bliskim Wschodzie należą do dziwnej grupy pośród ludzkości, która nie ceni wolności.
Pamiętam, kiedy Shawqi Karas, przewodniczący Coptic American Association, był napastowany pod koniec lat 1990. przez islamistycznych aktywistów, po tym jak mówił w USA o reżimie Mubaraka, i [pamiętam] jak grozili, że wyrzucą go z uniwersytetu, na którym nauczał. Ksiądz Keith Roderick był atakowany w podobny sposób po zestawieniu koalicji ponad 50 muzułmańskich grup praw [człowieka] z całego świata. Atakowali także przywódcę muzułmańskiego, znanego ze swojej obywatelskiej orientacji, kiedy zdobył się na odwagę, by przeciwstawić się linii BM w Ameryce, mówiąc, że poglądy muzułmańskich dżihadystów, którzy są winni nieszczęść w regionie [Bliskiego Wschodu] – zaczerpnięte są z [ideologii] BM i jego pism…
Jest paradoksem, że od 1990 r. i do teraz, szczególnie w latach po 11 Września 2001 r., reżimy dyktatorskie w regionie popierały wysiłki islamistycznych lobbystów. Mubarak, Al-Baszir, Al-Kaddafi, Al-Assad i reżim irański, wszyscy oni popierają kampanie „islamofobii” na Zachodzie – którą zasadniczo kierowała CAIRi jej irański odpowiednik [NIAC] – przeciwko liberalnym opozycjonistom i oskarżały tych ostatnich o kolaborację z Zachodem z powodu wezwań do świeckiej demokracji w regionie.
Nawet amerykańskim kongresmenom nie były oszczędzone ataki islamistycznych lobby – włącznie z Demokratami [takimi jak] Tom Lantos, Eliot Engel, Howard Berman, Gary Ackerman i senator Joe Lieberman; Republikanami [takimi jak] Frank Wolf, Chris Smith, Trent Franks; i republikańskimi senatorami Johnem McCainem, Rickiem Santorum i Samem Brownbackiem – z powodu ich wysiłków, by uchwalić ustawy popierające demokrację i wolność na Bliskim Wschodzie. CAIRi jej sojusznicy atakowali także tych intelektualistów, którzy występowali przeciwko uciskowi sekularystów i mniejszości w świecie arabskim i w Iranie.
Wybitni wśród tych atakowanych [intelektualistów] byli Nina Shea i Paul Marshall z Hudson Institute oraz współzałożyciel American Anti-Slavery Group, dr Charles Jacobs, który potępił reżim sudański za jego barbarzyńskie zbrodnie. Dzisiaj lobby islamistyczne prowadzą otwartą kampanię przeciwko każdemu, kto doradza administracji amerykańskiej na rzecz demokracji w regionie [Bliskiego Wschodu]. Na przykład, nikczemna wojna jest prowadzona przeciwko profesorowi Walidaowi Pharesowi na wielu witrynach internetowych przez Nihada Awada i CAIRoraz przez zwolenników Hezbollahu i BM…
[1] Elaph.com, 7 grudnia 2011.