Poniżej podajemy fragment wywiadu udzielonego przez irackiego parlamentarzystę Sayyeda Ayada Jamala Al-Dina, nadanego przez Al-Aan TV (Zjednoczone Emiraty Arabskie) 9 stycznia 2010. Według jego strony internetowej Ayad Jamal Al-Din został wybrany do parlamentu irackiego w 2005 r. z Irackiej Listy Narodowej, ale rozczarował się rządem irackim i założył partię Al-Ahrar, której przewodzi i kandyduje w wyborach irackich w 2010 r.

„Kwestią jest Irak – czy jest to niepodległy kraj, czy też kraj pod irańską okupacją”

Ayad Jamal Al-Din: Partie polityczne, które są przyjaciółmi Iranu, muszą zrozumieć, że istnieje jeden kraj o nazwie Irak i inny o nazwie Iran. Ich stosunki z Iranem nie mogą odbywać się kosztem interesów i stabilności Iraku. Niestety, nie widzimy [irackiej] reakcji na skalę irańskiego [przechwycenia szybu naftowego Fakkah w grudniu 2009 r.]. Wręcz odwrotnie, niektórzy politycy iraccy zgłosili się dobrowolnie do obrony Iranu i podjętych przez niego środków bez żadnego uzasadnienia i bez próby znalezienia rozwiązania dyplomatycznego. Nikt nie nawoływał do rozpoczęcia wojny. Nie mamy zdolności ani chęci na rozpoczynanie wojny, ale „podejrzliwość zawsze prześladuje winnego”.

Sądzę, że kwestia wychodzi poza szyby naftowe Fakkah lub Majnoun. Kwestią jest Irak – czy to niepodległy kraj, czy kraj pod irańską okupacją? Moim zdaniem jest to najbardziej paskudna forma okupacji.

Amerykańska okupacja – jeśli tak to chcesz nazwać – jest ewidentna: są czołgi, są samoloty, są rezolucje Rady Bezpieczeństwa ONZ, które umożliwiają nam zmuszenie USA do obrony Iraku zgodnie z prawem międzynarodowym. Ale w stosunku do Iran – nie ma nic. Nie ma żadnych irańskich czołgów, które możemy wskazać palcem.

Musimy dokonać wysiłku, żeby dowieść istnienia tej irańskiej okupacji. Iran nigdy nie ponosi odpowiedzialności za cokolwiek. W Iraku są ludzie, którzy są gorliwsi w obronie polityki irańskiego reżimu niż sami Irańczycy. [Pro-irańscy] Irakijczycy są znacznie bardziej fanatyczni niż Mir-Hossein Mousavi, Mohammad Chatami albo reformiści w Iranie. Równie dobrze mogliby być kuzynami Ahmadineżada, tak nienawidzą [irańskich] reformatorów.

Jest to bardzo osobliwe, bo tak jak ja to widzę, reformatorzy są irańskimi patriotami, którzy wierzą, że Iran powinien być najważniejszy, odmiennie od globalnego reżimu Ahmadineżada, który bardziej broni uciskanych w Wenezueli niż uciskanych w Kum.

Jeśli chodzi o nasze stosunki z Iranem, to potrzebujemy irackiego rządu, który nie idzie śladami modelu Saddama Husajna obrony „wschodniej bramy” narodu arabskiego, ale także nie ulega duchowemu, religijnemu i ideologicznemu podporządkowaniu się autorytetowi Władcy Prawoznawcy, Imama Chameneiego. Niektórzy irańscy politycy wierzą, że mogą dostać się do raju tylko słuchając imama Chameneiego.

[…]

„Islamiści nie uznają nowoczesnego państwa; nie uznają granic między Irakiem i Iranem”

Dziennikarka: Dlaczego rząd Iraku nie zajął jak dotąd jednoznacznej postawy? Zażądał tylko, by wojska irańskie wycofały się [z szybu naftowego] czy także zdjęły tylko stamtąd flagę irańską. Nie było żadnego bezpośredniego i publicznego oświadczenia. Jaka jest pana zdaniem tego przyczyna? Czy boją się Iranu, czy też rządowi jest z tym niewygodnie, przed nadciągającymi wyborami?

Ayad Jamal Al-Din: Nie, to są pobożni ludzie. Oni nie kłamią. Oni są islamistami. Islamiści nie uznają nowoczesnego państwa. Nie uznają granic między Irakiem i Iranem i tak dalej. Ich motto brzmi: „Bóg zniszczył granice, które oni zbudowali”. Nie uznają państw narodowych. Zwolennicy partii Baas wierzą, że istnieje jeden kraj – od Iraku do Maroka. To dlatego używają określeń takich jak „terytorium” irackie lub „terytorium„ tunezyjskie. Uważają, że to wszystko jest jeden kraj, bez granic.

To samo dotyczy islamistów, zarówno sunnitów, jak szyitów. Oni także wierzą, że powinien być tylko jeden kraj – od Indonezji do Nigerii. Islamiści szyiccy wierzą w rządy Prawoznawcy. Władcą Prawoznawcą w naszych czasach jest oczywiście imam Ali Chamenei.

Dziennikarka:Czy to jest przyczyną, że [rząd iracki] milczy?

Ayad Jamal Al-Din: Niewątpliwie jest to jedną z głównych przyczyn. Wierzą w rządy Prawoznawcy. Wierzą, że Władca Prawoznawca ma boskie prawo sprawowania władzy nad wszystkimi muzułmanami, a szczególnie szyitami, gdziekolwiek się oni znajdują – w Sudanie, w Hiszpanii lub gdziekolwiek, a tym bardziej w Iraku, który jest sąsiednim krajem. Oficjalnym tytułem Imama Al-Chameneiego jest „Strażnik muzułmanów”. Strażnik muzułmanów powinien sprawować swoją władzę.

[…]

Sednem sprawy jest to, że ludzie wierzą w tę ideę, wierzą w ten światopogląd religijny i ich religijna lojalność ma pierwszeństwo przed lojalnością polityczną. Dlatego nie mogą sprzeciwiać się, jeśli na przykład imam Chamenei ogłasza dżihad. Jest ich religijnym obowiązkiem wzięcie broni i zareagowanie na wezwanie imama Chameneiego, którego zgodnie z politycznym islamem szyickim trzeba słuchać.

[…]

„Irak ma w rękawie wiele kart, których może użyć przeciwko Iranowi… Pierwszą ‘kartą’ jakiej użyję, jak Allah pozwoli, jeśli zdobędę władzę w Iraku, to karta Mujahideen-e Khalq i innych opozycyjnych grup w Iranie”

Iran był pierwszym krajem, który uznał proces polityczny w Iraku, pierwszym krajem, który uznał Iracką Radę Rządzącą i rządy, które po niej nastąpiły, ale Gwardia Rewolucyjna i wywiad irański pracują podziemnie w całkowicie inny sposób.

Innymi słowy, traktowanie Iraku przez Iran jest podwójne. Traktowanie Iranu przez Irak także powinno być podwójne. Nasze ministerstwo spraw zagranicznych powinno mówić w jeden sposób, a nasze agencje wywiadowcze, jak Allah pozwoli, powinny działać w inny sposób. Jak długo Iran nie przestaje wtrącać się w sprawy Iraku, Irak ma w rękawie wiele kart, których może użyć przeciwko Iranowi. Doradzam Irańczykom i innym, którzy próbują zrobić krzywdę Irakijczykom…

Dziennikarka: Czy użyje pan tej “karty”, jeśli wygra pan wybory?

Ayad Jamal Al-Din: Absolutnie, bez żadnego wahania czy obawy. Pierwszą “kartą”, której użyję, jeśli Allah pozwoli, jeśli dojdę do władzy w Iraku, to karta Mujahideen-e Khalq i innych grup opozycyjnych w Iranie.

[…]

W Iranie jest tysiąc grup opozycyjnych, których nikt nie wspiera – w dodatku do wewnętrznego ruchu reformatorskiego. Są Arabowie, Kurdowie, Beluchowie i Turkmeni. Znam Iran, bo mieszkałem tam 16 lat. Znam go tak samo dobrze jak Irak – może nawet lepiej. Jest tam wiele luk, których może użyć każdy patriota rządzący w Iraku. Chociaż Irak jest słaby, może zaszkodzić Iranowi dwukrotnie bardziej. Dwukrotnie. Dwa razy.

Iran powinien traktować nas z szacunkiem, tak jak każde państwo szanuje inne państwa, każdy naród szanuje inne narody i każda kultura szanuje inne kultury. Ale jeśli Iran chce być strażnikiem Irakijczyków i decydować, kto wejdzie do parlamentu, a kto nie – to jest coś czego Irakijczycy nie będą tolerować.