Poniżej podajemy fragmenty wywiadu z egipskim naukowcem z NASA, Essamem Heggy, który nadała Al-Tahrir TV 1 maja 2013 r.:

Kliknij tutaj, żeby zobaczyć to wideo w MEMRI TV.

Essam Heggy: Rewolucja [egipska] przyniosła ważną zmianę, ale ta zmiana nie jest całkowita, bo nie zdarzyła się jedna ważna rzecz. Nie chodzi o decyzje polityczne, ani o konstytucję. Ja w ogóle nie wierzę w politykę. Zasmucają mnie wszystkie te konflikty polityczne. Nie ma niczego takiego jak demokracja bez edukacji.

Nawet gdybyśmy wszyscy siedzący w tym studio zgodzili się co do czegoś, nadal moglibyśmy nie mieć racji. Jako przykład pozwolę sobie wspomnieć pewien incydent. Czternaścioro ludzi jechało minibusem i wszyscy zgodzili się zgwałcić kobietę. Chociaż nie znali się wzajemnie, zdecydowali większością głosów, żeby to zrobić. Czy to czyni decyzję słuszną? Rządy większości to zaledwie krok naprzód, ale jest także edukacja i wiedza. Dokończenie rewolucji nie zależy od politycznego podejmowania decyzji, od składu gabinetu ani od konstytucji. Jakiej konstytucji? Walczymy o nią, podczas gdy 48% Egipcjan nie potrafi nawet czytać. Poziom analfabetyzmu wynosi u nas 48%. To wszystko jest o edukacji. Wartości ustalone przez rewolucję muszą zostać przyjęte przez szkoły i uniwersytety, aby zmiana tam była realną zmianą.

[…]

Dziennikarz: Jakie punkty przyznałby pan rewolucji egipskiej?

Essam Heggy: Może 10%.

Dziennikarz: 10%?!

Essam Heggy: Rewolucja nigdy nie została dokończona. Istotnie zamieniliśmy władcę, ale przed nami jest większa walka: musimy zmienić siebie. Tak jak Egipt potrzebował nowego prezydenta, potrzebuje nowego ludu. Jeśli chcemy stać się tym nowym ludem, musimy stanąć przed lustrem i spojrzeć w twarz największemu wrogowi Egiptu – ignorancji. Ignorancja jest przyczyną biedy i jest powodem, dla którego każdy system demokratyczny w Egipcie jest źródłem konfliktu. Wysilamy się bardziej zwalczając jeden drugiego, niż broniąc jeden drugiego. Przez ostatnich kilka miesięcy nienawidziliśmy jeden drugiego bardziej niż kiedykolwiek nienawidziliśmy jakiegokolwiek wroga w historii Egiptu.

[…]

To, co słyszycie od wszystkich partii politycznych, jest śmiechu warte. Lojaliści [Mubaraka] wzywają nas do powrotu do poprzedniego reżimu. Inni ludzie wzywają nas do powrotu do rządów wojskowych sprzed 40 lat. A jeszcze inni wzywają nas do cofnięcia się o 1400 lat. Jeszcze inni chcieliby powrotu do dni Gamala Abd Al-Nassera. Czy wszystkim, co mamy, jest nasza przeszłość? Czy w przyszłości nie ma dla nas niczego? Czy my, Egipcjanie, nie potrafimy zrobić niczego poza naśladowaniem tych, którzy byli przed nami? Jaki kraj robi rewolucję dla przyszłości patrząc wstecz – czy to 40, czy 1400 lat?

Ta koncepcja, która jest w nas zakorzeniona – że nie potrafimy sami zrealizować zmiany i że albo musimy importować ją z zagranicy, albo naśladować przeszłość – musi się zmienić. Nie urodziliśmy się po to, żeby naśladować naszych przodków. […]