3 marca 2010 r. Komitet Kontrolny Arabskiej Inicjatywy Pokojowej, składający się z arabskich ministrów spraw zagranicznych, zaaprobował wznowienie pośrednich negocjacji palestyńsko-izraelskich na okres czterech miesięcy. Po tej decyzji Abd Al-Rahman Al-Rashed, dyrektor generalny Al-Arabiya i były redaktor naczelny “Al Sharq Al-Awsat” napisał artykuł dla tej gazety, w którym skrytykował palestyński zwyczaj uzyskiwania pozwolenia Arabów do negocjacji z Izraelem, datujący się od ery Jasera Arafata.

W artykule tym Al-Rashed napisał, że obecne poparcie międzynarodowe dawane Palestyńczykom jest najlepszą okazją do ustanowienia ich państwa i dodał, że zarówno prezydent Autonomii Palestyńskiej Mohmoud Abbas, jak i izraelski premier Benjamin Netanyahu będą musieli poradzić sobie z opozycją wewnętrzną, ale że teraz Abbas musi skupić się wyłącznie na interesach palestyńskich.

Poniżej podajemy fragmenty tego artykułu:[1]

„Dlaczego [konieczne jest pozwolenie] kiedy mówimy o pośrednich negocjacjach?”

Każdy, kto widział wznoszącą się parę, kiedy syryjski minister spraw zagranicznych Walid Al-Muallem i sekretarz generalny Ligi Arabskiej [Amr Moussa] spierali się podczas spotkania arabskich ministrów spraw zagranicznych, rozumiał, że [dyskutowali oni] żywotną kwestię. Dr Amr Moussa chciał, by ministrowie arabscy autoryzowali Autonomię Palestyńską, by prowadziła pośrednie negocjacje z Izraelem, podczas gdy syryjski minister sprzeciwiał się temu, mówiąc, że konferencja ministrów [spraw zagranicznych] i [sami] ministrowie nie mają z tym nic wspólnego [ponieważ] jest to sprawa [ściśle] palestyńska.

Właściwie jednak, sądząc po [minionych doświadczeniach, Al-Muallem] ma rację, ponieważ już się odbyły dziesiątki [rund] bezpośrednich negocjacji palestyńsko-izraelskich bez czyjegokolwiek pozwolenia –dlaczego więc [pozwolenie jest niezbędne] kiedy mówimy o negocjacjach nie bezpośrednich?

Prawdą jest, że rok temu Autonomia Palestyńska popełniła poważny błąd oświadczając publicznie, że będzie negocjować z Izraelem [tylko] jeśli zamrozi on [budowę] osiedli. Zgodziła się z tym administracja amerykańska [ale] nie była w stanie doprowadzić do całkowitego zamrożenia. Postawienie tego warunku było na rękę izraelskim ekstremistom, którzy nie chcą negocjacji. Entuzjastyczny prezydent USA Barack Obama poniósł porażkę; izraelski premier Benjamin Netanyahu odetchnął z ulga; negocjacje zatrzymały się i [budowa w] osiedlach trwała.

… Autonomia Palestyńska chciała być kryta przy wycofaniu się [z decyzji o nie negocjowaniu przed zamrożeniem budowy]; [dlatego] poprosiła Ligę Arabską o pozwolenie na to, a także nalegała, by Amerykanie usiedli z nią razem do stołu rozmów. W ten sposób osiągnęła dwie rzeczy: nie będzie negocjować bez aprobaty krajów arabskich i nie będzie negocjować bezpośrednio.

„Wiemy, że sytuacja, z którą ma do czynienia Autonomia Palestyńska, jest trudna, niemniej Autonomia Palestyńska musi pamiętać, że wszystkie negocjacje wymagają ustępstw”

Staranie się o arabską przykrywkę jest palestyńskim zwyczajem, [który datuje się] do dni zmarłego prezydenta Jasera Arafata. Nauczył się on tego po śmiertelnym zamachu prezydenta egipskiego Anwara Al-Sadata, który został zabity za urzeczywistnianie swoich praw prezydenta niepodległego kraju. Mimo że w negocjacjach w 2000 r. z Barakiem i Clintonem Arafat uzyskał spełnienie większości swoich żądań, zmienił zdanie w ostatniej chwili, ponieważ większość krajów arabskich bała się dać mu przykrywkę i powiedziała mu: „Idź i negocjuj sam!” Arafat wolał stracić [okazję] ustanowienia państwa palestyńskiego niż ryzykować [zamach na siebie].

Ministrowie arabscy, którym należą sie podziękowania, szybko dali przykrywkę prezydentowi Mahmoudowi Abbasowi. Amr Moussa wręcz mamrotał… „To jest ostatni raz, kiedy będą negocjacje”. Wiemy, że sytuacja polityczna, z którą ma do czynienia Autonomia Palestyńska, jest trudna, niemniej Autonomia Palestyńska musi pamiętać, że wszystkie negocjacje wymagają ustępstw…

„[Względy] polityczne i przywódcze wymagają, by prezydent palestyński zignorował głosy kilku Arabów i Palestyńczyków i myślał tylko o służeniu swojemu narodowi”

Potem [Autonomia Palestyńska] będzie musiał zmierzyć się z gniewnym społeczeństwem i wrogimi elementami arabskimi, które będą podżegały przeciwko niej. Izraelski premier będzie musiał zmierzyć się z tym samym, kiedy odłam ekstremistycznych Żydów będzie sprzeciwiał się pojednaniu i podżegał przeciwko niemu. Zabójstwo Icchaka Rabina nadal obecne w świadomości Izraelczyków. Jednak [względy] polityczne i przywódcze wymagają, by prezydent palestyński zignorował głosy kilku Arabów i Palestyńczyków i myślał tylko o służeniu swojemu narodowi.

Brzemię na ramionach prezydenta Abbasa jest doprawdy ciężkie. Jako przywódca jest on zobowiązany do działania zgodnie z tym, co jego zdaniem [służy] interesom palestyńskim – i jeśli tego nie robi, powinien ustąpić. Prezydent Abbas ma najlepszą okazję, taką, jakiej nie było … od czasu, kiedy Jimmy Carter był prezydentem.

Sytuacja Abbasa jest trudna – ale jest lepsza niż jego poprzednika, prezydenta Arafata. Obama zobowiązał się do sponsorowania negocjacji, które nie będą trwały dłużej niż dwa lata i pod koniec których zostanie ogłoszone państwo palestyńskie. Europejczycy zobowiązali się do ogłoszenia państwa palestyńskiego z podium Rady Bezpieczeństwa [ONZ], jeśli Izrael udaremni rozwiązanie pokojowe.


[1] “Al-Sharq Al-Awsat” (Londyn), 6 marca 2010.