W artykule z 30 sierpnia 2010 r. w “Sobh-e Sadeq”, tygodniu Korpusu Islamskiej Gwardii Rewolucyjnej (IRGC), nazwano żartem wybranie przez amerykańskie pismo “Newsweek” króla saudyjskiego Abdallaha jako jednego z 10 najbardziej szanowanych przywódców świata, dodając, że wybrano go tylko ze względu na jego bliskie stosunki z USA. Artykuł stwierdza, że reżim saudyjski jest najbardziej tyrański na świecie, ponieważ kraj ten nigdy nie przeprowadził ani jednych wyborów, ludność nie odgrywa żadnej roli w wyborze swoich przywódców, a szyici i kobiety nie mają żadnych praw. Wspomniano również, że globalny terror – to jest Osama bin Laden, Al-Kaida i talibowie – mają korzenie w tyrańskim reżimie saudyjskim i wyśmiewano saudyjską „demokrację”, w której przywódcy zmieniają się tylko po chorobie lub śmierci władcy.

Poniżej podajemy główne punkty artykułu z “ Sobh-e Sadeq” [1] :

„Jakiś czas temu “Newsweek” opublikował listę (uznanych za) 10 najwybitniejszych przywódców na świecie twierdząc, że są oni szanowani przez społeczność międzynarodową i pracują na rzecz demokracji. Ciekawym punktem było włączenie króla saudyjskiego Abdallaha do tej listy; a jeszcze ciekawsze było to, że jest on przedstawiony jako najwybitniejszy spośród przywódców regionu działających na rzecz demokracji w swoim kraju.

Z drugiej strony jakiś czas temu “Foreign Policy” opublikował listę najbardziej tyrańskich przywódców świata, która zawierała prezydenta Chin, przywódcę Korei Północnej [i innych].

Znaczy to, że przywódcy krajów, które sprzeciwiają się Zachodowi i Ameryce są na liście dyktatorów i anty-demokratów, podczas gdy przywódcy, którzy zgadzają się z polityką Zachodu i którzy pracują na rzecz osiągnięcia celów przez Amerykę i Zachód, są przedstawiani jako ukochani, popularni i dążący demokracji. Najwyraźniej ci przywódcy nie muszą dochodzić do władzy poprzez wolne wybory; ani te kraje w ogóle nie muszą organizować wyborów; ważne jest to, że zgadzają się z Zachodem. To jest odzwierciedlone w nowej liście „Newsweeka”, która obejmuje króla saudyjskiego Abdallaha.

Analiza wyboru [przez “Newsweek”] saudyjskiego króla (który doszedł do władzy dziedzicząc ją) jako dążącego do demokracji przywódcy podnosi kilka spraw:

Po pierwsze, według większości ekspertów politycznych na świecie Arabię Saudyjską można uważać za najbardziej dyktatorski reżim świata – ponieważ nie ma żadnych wyborów, choćby najmniejszych. Saudyjczycy nie odgrywają żadnej roli w wyborze swoich przywódców. Mniejszość szyicka w tym kraju cierpi dyskryminację i wielką niesprawiedliwość, a kobiety w tym kraju w ogóle nie mają żadnych praw. Biorąc pod uwagę tę sytuację, czy wybór saudyjskiego króla przez to pismo jako dążącego do demokracji przywódcy jest jakiegoś rodzaju żartem?

Po drugie, eksperci uważają brak demokracji za czynnik produkujący terroryzm; w tym kontekście uważają, że korzenie pojawienia się bin Ladena, Al-Kaidy i talibów (z których większość ma saudyjskie korzenie) znajdują się w tyrańskim i dyktatorskim rządzie Arabii Saudyjskiej…

Po trzecie, jakie znaczenie może mieć demokracja i wybory w kraju, w którym zmiana w kierownictwie rządu nie zdarza się poza wypadkami śmierci lub choroby władcy?

Po czwarte, wydaje się, że sojusz króla saudyjskiego z Ameryką i Zachodem, oraz wsparcie Arabii Saudyjskiej dla ich polityki w regionie są jedynym powodem, dla którego amerykańskie pismo ‘Newsweek’ wybrało go jako dążącego do demokracji przywódcę.

… Jest tylko naturalne [że ‘Newsweek’ wybrał] monarchę kraju takiego jak Arabia Saudyjska – który w ciągu wielu lat swojego istnienia ani razu nie przeprowadził żadnych wyborów i którego ludność nie odgrywa żadnej roli przy mianowaniu swojego władcy – jako dążącego do demokracji i popularnego [przywódcę]”.


[1] „Sobh-e Sadeq” (Iran), 30 sierpnia 2010