W przeddzień wizyty irańskiego prezydenta Mahmouda Ahmadineżada w Syrii, wyznaczonej na 25 lutego 2010 r., podczas której ma spotkać się z prezydentem Syrii Baszarem Al-Assadem, sekretarzem generalnym Hezbollahu Hassanem Nasrallahem i szefem biura politycznego Hamasu Khaledem Maszalem, syryjska gazeta rządowa „Teshreen” opublikował a na pierwszej stronie artykuł publicysty Muhammada Sadeqa Al-Husseiniego, bliskiego reżimowi irańskiemu, w którym przewiduje on rychły koniec Izraela w świetle nowej równowagi terroru, jaką Iran stworzył wobec Zachodu.

Poniżej podajemy fragmenty tego artykułu:[1]

Iran stworzył nową równowagę terroru

(…) ton Ahmadineżada wobec Zachodu jest coraz ostrzejszy i przedstawia im następujące fakty:

1) Iran obetnie każdą rękę wysuniętą przeciwko niemu, wszędzie na świecie.

2) Świat musi wiedzieć, że w tym regionie nic nie może się dziać bez Iranu.

3) Świat musi wiedzieć, że przyszłe bezpieczeństwo regionu i świata zostanie osiągnięte tylko przez współpracę z Iranem.

Prezydent Ahmadineżad przygotowuje się do wizyty w Syrii, siostrze i sojuszniczce [Iranu]. Rozmawiał z prezydentem Libanu Michelem Suleimanem i przywódca libańskiego Hezbollahu, Hassanem Nasrallahem, i powtórzył to, co w poprzednim tygodniu mówił do [prezydenta] Assada przez telefon – [a mianowicie, że] Iran będzie twardo stać wraz z Syrią i Libanem, jeśli Tel Awiw zrobi głupie posunięcie i ich zaatakuje. Ponadto wspomniał o końcu istnienia Izraela. Znaczy to, że istnieje teraz nowa równowaga terroru między tak zwaną osią Syria-Iran a osią USA-Izrael (…)

Iran, podobnie jak Syria i Liban, od teraz nie pozwoli na [sytuację], w której jedno z nich będzie walczyć samotnie w [nadchodzącej] wojnie, w którą od pewnego czasu Izrael próbuje wciągnąć USA (…)

Stanowcza i zdecydowana reakcja syryjskiego ministra spraw zagranicznych Walida Al-Muallema na kłamstwa oprycha z sąsiedztwa [izraelskiego ministra spraw zagranicznych Avigdora] Libermana, oznacza wyłonienie się nowych pozycji. Pierwsza i najważniejsza z nich znalazła [odbicie] w bardzo ważnym oświadczeniu sekretarza generalnego Hezbollahu w zeszłym tygodniu (…), [który powiedział, że] zemsta za męczeństwo Imada Mughniyi nie będzie byle jaka, ale będzie na skalę [odpowiadającą statusowi] Imada Mughniyi – i to my wybierzemy datę, miejsce i typ reakcji.

Jeśli dodamy to oświadczenie do poprzednich oświadczeń [Nasrallaha] tj. że krew Imada Mughniyji wymaże Izrael [z mapy], stwierdzimy, że od teraz Izrael stoi nie przed wojnami, w których jest zwycięzca i przegrany – zamiast tego [stoi przed] wojnami tego typu, który zmieni oblicze regionu, jak to ujął Nasrallah.

Zmiana oblicza regionu znaczy jedną z dwóch rzeczy: albo zakończenie arabsko-izraelskiego konfliktu, który trwa od 60 lat, przez sprawiedliwy i wszechstronny „pokój” – czego nie można osiągnąć z tym dzikim lokatorem, destrukcyjnym kolonialnym bytem, który jest obcy tożsamości tego regionu – lub zniknięcie tego bytu, tak jak został nam narzucony od końca drugiej wojny światowej do dnia dzisiejszego.

Obecna równowaga terror między tymi dwoma osiami (…) wskazuje, że bardziej prawdopodobna jest ta druga możliwość (…)

Nie można dłużej tolerować dalszego istnienia Izraela

USA – które stały się oficjalnym i jedynym patronem tego syjonistycznego bytu w jego neo-faszystowsko-nazistowskiej formie, którego terrorystyczny rząd Likudu jest w moralnej izolacji – muszą poważnie zacząć myśleć o naszkicowaniu nowego Bliskiego Wschodu, o którym marzyły, ale tym razem bez Izraela. A dokładniej, bez syjonistycznego reżimu, żeby nikt nie myślał, że Arabowie i muzułmanie planują wojnę w celu eksterminacji Żydów jako Żydów (…)

Arabowie i muzułmanie, z wszystkimi rozmaitymi ugrupowaniami, nie mogą dłużej tolerować trwania tej aberracji, która została nam narzucona pod koniec drugiej wojny światowej. Nadszedł czas, by ta sprawa została ostatecznie rozstrzygnięta, jak powiedział Ahmadineżad, który mówi w imieniu absolutnej i przeważającej większości narodu [muzułmańskiego].

Wszystko jest w niemal zastoju, zawieszone i odroczone aż do rozwiązania tego złożonego problemu, którego prawdziwym imieniem jest istnienie tej rakowatej narośli [znanej jako] “Izrael” (…) Dzisiaj naród arabski ma wszystkie niezbędne narzędzia, by jego lojalni synowie przeprowadzili tę operację chirurgiczną. Zachód pod przewodnictwem USA ma tylko dwa wybory: albo, jeśli zechce, przeprowadzi tę operację chirurgiczną przy pomocy lasera – to jest, bez rany, przez rozmontowanie tej bazy militarnej czy też lotniskowca [zwanego Izraelem], który mieszka na dziko na ziemi arabskiej i muzułmańskiej – albo my, Arabowie i muzułmanie, będziemy zmuszeni przeprowadzić tę operację chirurgiczną środkami, które posiadamy i które umożliwiają nam zrobienie tego, bo ta [sytuacja] nie może być dłużej tolerowana (…)


[1] „Teshreen” (Syria), 24 lutego 2010.