W niedawnym artykule zatytułowanym Nadchodząca wojna regionalna w wychodzącej w Londynie saudyjskiej gazecie “Al-Sharq Al-Awsat” egipski dziennikarz Chaled Al-Berry napisał, że kraje arabskie zbliżają się do momentu, w którym będą musiały prowadzić wojnę z Turcją pod rządami prezydenta Recepa Tayyip Erdogana, którego nazwał „bardziej niebezpiecznym niż Hitler”. Al-Berry napisał, że Erdogan i jego zwolennicy w świecie arabskim (tj. Bractwo Muzułmańskie) szerzą dżihadystyczną propagandę w krajach arabskich i działają, by je osłabić w przygotowaniu na moment, w którym „turecki Hitler” rozpocznie wojnę przeciwko nim, by ponownie podbić terytorium i ożywić Imperium Osmańskie.    

W tym kontekście Al-Berry oskarżył Europę o niezrozumienie, że Erdogan jest jak Hitler, a więc powtórzenie błędu, jaki zrobiła z Hitlerem, a mianowicie opóźnianie reakcji i próba ugłaskania go. Wezwał kraje arabskie, by nie robiły tego samego, ale przygotowały się do wojny i nie czekały, by inni przyszli im na ratunek. Dodał, że pierwszym krokiem w tej wojnie musi być potępienie i pokonanie zwolenników Erdogana na ich terytoriach i zrozumienie niebezpieczeństwa, jakie stanowią ekstremistyczne ideologie religijne przez nich szerzone.

Poniżej podajemy fragmenty tego artykułu:


Chaled Al-Berry (źródło: m.almogaz.com)

W I wojnie światowej klęskę poniosły trzy imperialistyczne siły: Osmanowie, Włosi i Niemcy. Dwie z tych sił [Niemcy i Włochy] nie mogły znieść goryczy tej klęski i starały się odzyskać to co uważały za „prawomocnie” [ich]. W tym celu rozpoczęły [kolejną] imperialistyczną wojnę, kiedy pamięć I wojny światowej i jej tragedii nadal była świeża.

Trzecia imperialistyczna siła, osmańska, ukryła [swoją] gorycz z powodu swojej słabości, bo była “chorym człowiekiem Europy” nawet przed I wojną światową, po porażkach [w kilku wojnach] i otrzymaniu śmiertelnego ciosu. Tak więc, nie była w stanie pozbierać się i żądać przywrócenia jej [byłych] kolonii.

[Nowoczesnej] Turcji poszło lepiej, bowiem [Mustafa] Kemal Atatürk doszedł do władzy, zrozumiał sytuację, zrozumiał, że epoka kolonialnych imperiów minęła i że przyszłość należy do państw narodowych, a więc założył nowoczesne [państwo] tureckie. [Odwrotnie od tego] Hitler i Mussolini przynieśli swoim krajom dalsze zniszczenie i doznali gorszej klęski niż ta pierwsza.

[Jednak] zwolennicy kolonialnego imperium osmańskiego [tj. Bractwo Muzułmańskie] nie zniknęli. Zostali usunięci z pozycji pośrodku sceny, ale nie zniknęli. Tureckie kierownictwo dołączyło do NATO wraz ze swoimi [byłymi] pogromcami, podczas gdy [zwolennicy imperium osmańskiego] użyli resztek pokonanego imperium w byłych koloniach, oczekując na swój moment, by odegrać Hitlera.

Kiedy chcieliśmy wzmocnić naszą gospodarkę [przez rozwinięcie] turystyki, osmańskie resztki w naszych [krajach] atakowały turystów. Kiedy chcieliśmy wzmocnić naszą strategiczną obecność przez militarne sojusze, wymachiwali sloganami al-wala wal-bara [islamska zasada lojalności wobec muzułmanów i odrzucenia nie-muzułmanów]. Kiedy chcieliśmy ożywić naszą gospodarkę i zdywersyfikować ją, oni zmienili [nasze] społeczeństwo w takie, które nienawidzi cudzoziemców i trzyma ich na odległość ramienia. [Robią] to wszystko w naszych krajach, ale jeśli chodzi o Turcję, ich serca są wypełnione słodkim miodem [uczucia].

Misją resztek osmańskich w naszych krajach było odebranie nam środków siły i zarezerwowanie ich wyłącznie dla Turcji w przygotowaniu na ten moment Hitler-Mussolini, kiedy nadejdzie. Wtedy szeregi osmańskie wydadzą tureckiego Hitlera, który będzie skarżył się na [porozumienie] “Sykes-Picot” – tak samo jak Hitler skarżył się na Traktat Wersalski – i zażąda przywrócenia kolonii, jak gdyby prawomocnie były jego. W tym momencie [turecki Hitler] nie będzie dbał o [reakcję] świata. W rzeczywistości będzie stawiał na słabość [świata] i szybko zacznie ekspansję na swoje bezpośrednie okolice…

Nie jest to zaskakujące dla nas, którzy zrzuciliśmy osmański imperializm, ale nigdy nie pozbędziemy się jego propagandy w naszych krajach. Słyszymy [tę propagandę] wielokrotnie w przemówieniach osmańskich resztek pod hasłem “ponowienia [islamskiego] kalifatu” … Widzimy, jak lokalne siły, które popierają [Imperium Osmańskie] rosną wokół nas od pokoleń… Widzimy, jak zamieniają “zdradę narodową” w [uprawnioną] opinię. Ich pomocnicy w organizacjach osmańskich praw odmawiają nam nawet naturalnego prawa do przeciwstawienia się naszemu wrogowi, prawa, jakie miał Zachód, kiedy walczył z Hitlerem i ścigał kolaborantów [Hitlera] oskarżając ich o zdradę. Stąd wiemy z pewnością, że Osmanie przychodzą, by z nami walczyć.

Zaskakująca rzeczą jest, że Europa powtarza [swój błąd] opóźniania reakcji na Hitlera i próby ugłaskania go, chociaż przysięgała w przeszłości, że nauczyła się lekcji. Dali się zwieść i wierzą, że Erdogan nie jest Hitlerem, podczas gdy [w rzeczywistości] jest on bardziej niebezpieczny [niż Hitler]. Ponieważ partia nazistowska pojawiła się, kiedy nadal obecna była pamięć I wojny światowej i w czasie, kiedy imperialistycznych ambicji nie uważano za naganne, bo rywale [Niemiec] także mieli kolonie. Ale Erdogan chce wskrzesić imperialistyczną tradycję [dzisiaj] po tym, jak zeszła ze świata, wspierając swoje ekspansjonistyczne ambicje religijną propagandą dżihadu i polegając na dżihadystach, by przenosili ją z Syrii do Libii… Wojny Hitlera zabiły miliony młodych europejskich żołnierzy, ale były to wojny między regularnymi [armiami narodowymi], a kiedy się skończyły, działania wojenne zostały powstrzymane. Ale wojny Erdogana stworzą dżihadystów, których nikt nie będzie w stanie pohamować. Europa bała się fal imigrantów szukających zarobku i uciekających przed wojną. Dzisiaj Libia przygotowuje na wybrzeżach Morza Śródziemnego nowe fale imigrantów [zdążających do Europy]: tych, którzy żyją z wojny i dążą do niej.

Zapomnijmy jednak o Europie. Czy zbudzi się, czy nie, nikt nie zajmie się naszymi sprawami lepiej niż my. Musimy przygotować się na poziomie materialnym, duchowym i medialnym na zupełnie nie nieprawdopodobną możliwość, bowiem nasza wielka wojna, która była odkładana, i nasz moment [przeciwstawienia się] Hitlerowi są bliższe niż myśleliśmy. Nie wolno nam powtórzyć błędu Europy Wschodniej i czekać aż inni przyjdą nam na pomoc…

Erdogan ma dwie znaczące przewagi, które są powiązane. Jedną jest [pozytywny] obraz Turcji, jaki został ukształtowany w świadomości [Zachodu], a drugą jest to, że [Erdogan] ma lokalnych zwolenników [pośród nas]. Obraz Turcji we wszystkich europejskich krajach jest, że jest ona [taka sama] jak Europa: nikt tam nie nęka turystów, kraj jest otwarty i nie ma cienia religijnego fanatyzmu. Odwrotnie, w naszych [krajach arabskich] pierwszą misją lokalnych zwolenników [Erdogana] było hodowanie odwrotnego obrazu nas w świadomości [Zachodu]… Politycznie wszystko to przekłada się na [rzeczywistość, w której] świat akceptuje jedną stronę [tj. Turcję] i odrzuca drugą [tj. świat arabski].

Kiedy nadszedł konflikt, lokalne elementy otwarcie stały wraz z Turcją. Nasz ascetyzm i trudy naszego życia, hidżab i wezwania do modłów przez głośniki oraz “wojna w oznakami rozwiązłości” – nic z tego nie wystarczało, by uniewinnić nas [w oczach zwolenników Erdogana], kiedy postanowili [popierać] kraj, któremu służą [tj. Turcję]. Wręcz przeciwnie – używają tego [religijnego konserwatyzmu] w celu zwabienia więcej młodych ludzi “pięknością Turcji” i „otwartością Turcji”.

Musimy zrozumieć, że pokonanie lokalnych elementów pro-[Erdoganowskich] jest pierwszym krokiem w naszej wojnie. Podobnie musimy zrozumieć niebezpieczeństwo ekstremistycznej myśli religijnej, nawet jeśli nie towarzyszy jej broń. Celem tej myśli jest zniszczenie [koncepcji narodowych] państw w świadomości obywateli, a potem w świadomości świata, w przygotowaniu dla [Turcji] by je połknęła. Jej celem jest zamiana naszych krajów w odrażające kraje, których mieszkańcy ich nie kochają i umniejszają je w celu ułatwienia chciwcom połknięcia ich.

Na poziomie społecznym musimy potępić idee “piątej kolumny” i jej symbole za każdym razem, kiedy mamy okazję, także przez odpowiadanie w mediach społecznościowych i musimy wyjaśnić im, że rozumiemy, co robią i wiemy, kto… [za nimi stoi].

Życie nie może dać nam wyraźniejszej lekcji niż tak, której już nauczyliśmy się – a jeśli jej sobie nie przyswoimy, możemy winić tylko siebie.