W artykule w angielskojęzycznej gazecie Zjednoczonych Emiratów Arabskich “The National” zatytułowanym “Potrzebujemy Nelsona Mandelę, który wie, kiedy odejść” Sultan Al Qassemi, o którym gazeta pisze, że jest niezamieszkałym na stałe pracownikiem naukowym w Szkole Zarządzania w Dunaju, pisze o braku demokratycznych praktyk w świecie arabskim, szczególnie braku ograniczeń kadencji prezydenckich i innych hamulców władzy absolutnej. Zadaje pytanie: „Gdzie jest Nelson Mandela świata arabskiego? On także był niesłychanie popularny, kiedy minęła jego druga kadencja, niemniej podporządkował się konstytucji co do joty – ustąpił, dając innym możliwość kandydowania i zostania wybranym”.

Poniżej podajemy ten artykuł:[1]

„Niemal każdy przywódca w tym regionie wydaje się znajdować dobry powód, żeby zmienić konstytucję narodu jak i kiedy im to odpowiada”

W świecie arabskim są 22 kraje i ani jeden nie jest prawdziwą demokracją konstytucyjną. Niemal każdy przywódca w tym regionie wydaje się znajdować dobry powód, żeby zmieniać konstytucję narodu jak i kiedy im to odpowiada: najwyraźniej zawsze istnieje „przypadek szczególny”.

Na przykład w Syrii dr Baszir Al-Assad miał 34 lata, kiedy jego ojciec, prezydent Hafez Al-Assad, zmarł w 2000 roku. Konstytucja, niedogodnie, stanowiła, że prezydentem może zostać tylko osoba, która ukończyła 40 lat. Prawodawcy i parlamentarzyści zebrali się natychmiast i postanowili wnieść poprawkę do konstytucji, żeby pozwolić człowiekowi 34-letniemu na objęcie tego urzędu. To jest kraj, w którym reformy prawne, ekonomiczne i polityczne zabierają lata zanim staną się rzeczywistością.

Państwem, co do którego żywiłem wielkie nadzieje, była Algieria. Zawsze podziwiałem ten kraj, który walczył z Francuzami o wolność i dał za nią milion istnień. Kiedy na prezydenta Algierii wybrano w 1999 r. Abdelaziza Bouteflikę, myślałem, że to początek końca dyktatur w tym regionie; ten były bojownik Frontu Wyzwolenia Narodowego będzie cenił walkę swojego kraju i nie będzie próbował uwiecznić swojej kadencji, jak to zdarzyło się w niektórych państwach upadłych tego regionu.

Okazało się jednak, że nie miałem racji. Poprzedniego listopada Rada Ministrów pana Boutefliki ogłosiła konstytucyjną „korektę” usuwającą ograniczenie do dwóch kadencji prezydenckich. W lutym, po trzech latach niepewności co do jego zdrowia i kilku długich pobytach w szpitalu, pan Bouteflika oznajmił, że czuje się dość dobrze, by ubiegać się o trzecią kadencję. A w kwietniu oznajmiono, że wygrał wybory prezydenckie i będzie służył przez trzecią pięcioletnią kadencję.

Jemen jest zupełnie osobnym przypadkiem. Rok temu opisałem szczegółowo dolegliwości, które ogarnęły to doprowadzone do nędzy państwo w artykule w „The National” pod tytułem „Czy chwast naprawdę może zniszczyć kraj?”. Niestety, od tego czasu sprawy przybrały jeszcze gorszy obrót. Dożywotni prezydent kraju, Ali Abdullah Saleh, przy władzy od 1978 roku, wielokrotnie stwierdza, że stara się o pokojowe przekazanie władzy następnemu prezydentowi, ale zawsze „poddaje się woli narodu” przedłużając swoją kadencję.

Na terytoriach palestyńskich Hamas wygrał wybory parlamentarne w styczniu 2006 r. i panuje teraz w Gazie, ale nie potrafi zrozumieć podstaw rządzenia. Na przykład, artykuł 38 palestyńskiej konstytucji stwierdza, że każda oskarżona osoba „jest niewinna, aż jej wina zostanie dowiedziona w sprawiedliwym procesie, w którym będzie miała gwarancje samoobrony”. Hamas znany jest z doraźnych egzekucji ludzi, których podejrzewa o szpiegostwo na rzecz Izraela.

Tymczasem obecny prezydent palestyński, Mahmoud Abbas, którego konstytucyjna kadencja wygasła 9 stycznia, po prostu pozostał na stanowisku i po cichu przedłużył ją o rok, bez wielu dochodzeń środków masowego przekazu. I najbardziej osławionym przypadkiem poprawiania arabskiej konstytucji państwowej jest przypuszczalnie sprawa Libanu z 2005 r., kiedy kadencję prezydenta Emile Lahouda przedłużyła Syria.

„Jednakże… dwie osoby wyróżniają się” – przywódcy Kuwejtu i Maroka

Nie wszystko jest jednak stracone. Moim zdaniem wyróżniają się dwie osoby. Szejk Abdullah Al Salem Al Sabah, który wprowadził konstytucję Kuwejtu w 1962 roku i od którego imienia nazwana jest obecnie sala parlamentu, jest ojcem nowoczesnego ruchu demokratycznego w monarchiach w Zatoce Perskiej. Wprowadził on także wybory parlamentarne mimo zacofania, które przyszło z zachętą egipskiego prezydenta Gamala Abdela Nassera aby zastępować w tym regionie królów dyktatorami.

Również król Maroka, Mohammed VI, który wstąpił na tron 10 lat temu, wprowadził reformy pozwalające na powołanie komisji prawdy i pojednania, która po raz pierwszy pokazała światu arabskiemu najbardziej wstrząsające opisy tortur i maltretowania osób cywilnych podczas rządów jego ojca, króla Hassana II. Te opisy były nagrywane i nadawane na żywo w telewizji. Dzięki komitetowi prawdy i pojednania Maroko jest silniejszym narodem, nie zaś słabszym bytem.

„Gdzie jest Nelson Mandela świata arabskiego… [który] podporządkował się konstytucji co do joty [?]”

Wielu przywódców tego region miało możliwość pozostawienia po sobie lepszego dziedzictwa niż odziedziczyli, kiedy przyjmowali urząd. Niezależnie od osobistej popularności, on lub ona muszą szanować święty dokument, który rządzi państwem. Gdzie jest Nelson Mandela świata arabskiego? On także był niezmiernie popularny, kiedy upłynęła jego druga kadencja, niemniej podporządkował się konstytucji co do joty – ustąpił i dał innym możliwość kandydowania i zostania wybranym.

Rozpaczliwie potrzebujemy wizjonerskiego przywódcy w świecie arabskim, monarchę lub republikanina, który ustępuje i nadzoruje za swojego życia pokojowe przekazanie władzy. To byłby naprawdę „szczególny przypadek”, z którego wszyscy moglibyśmy być dumni.


[1] “The National” (Zjednoczone Emiraty Arabskie), 18 czerwca 2009. Podtytuły dodane przez MEMRI.