5 listopada 2016

Poniższy raport jest bezpłatną ofertą MEMRI z Jihad and Terrorism Threat Monitor (JTTM). Żeby uzyskać informacje na temat subskrypcji JTTM, kliknij tutaj .


W dniu 5 listopada 2016 r. Państwo Islamskie (ISIS), za pośrednictwem Al-Hayat Media, opublikowało siedmiostronicowy artykuł w języku angielskim, w którym grozi amerykańskim muzułmanom, którzy będą głosować 8 listopada w amerykańskich wyborach prezydenckich. Większość artykułu jest skierowana do muzułmanów w USA, atakując ich za udział w procesie demokratycznym i ostrzegając przed konsekwencjami takich działań. Oskarża wszystkich głosujących amerykańskich muzułmanów o apostazję i herezję i wzywa zwolenników ISIS do rozlewania ich krwi, jeśli się nie pokajają. Wzywa także do zabijania wyborców „krzyżowców” (chrześcijan), w tym kobiet, które, jak twierdzi, „nie są już zwykłymi żonami obsługującymi mężów ‘krzyżowców’ i wychowującymi dzieci czczące krzyż”, ale kobietami wyborcami, będącymi częścią systemu demokratycznego, który wydaje zarządzenia, że „ma być prowadzona krucjata przeciwko islamowi i muzułmanom”. Artykuł kończy się groźbami w stosunku do wyborów oraz modlitwą, by Allah „sprawił, żeby tegoroczne wybory prezydenckie w USA stały się najstraszniejszą katastrofą, która dotknęła Amerykę w całej jej żałosnej historii”.



Poniżej znajdują się fragmenty tego artykułu, w tłumaczeniu z oryginału w języku angielskim:


Szesnaście lat temu, przywódcy murtadd [apostaci] zachodnich organizacji – w tym Nihad Awad (CAIR), Sami al-Arian (WISE), i podobni do nich – wezwali zgromadzenia wiernych należące do różnych amerykańskich „meczetów”, do wzięcia udziału w pogańskim obrzędzie wyborów prezydenckich w USA w 2000 roku. Ci roszczący sobie [posiadanie] świadomości politycznej possunęli tak daleko, że prowadzili kampanię na rzecz Partii Republikańskiej – jeden z dwóch głównych sekt amerykańskiego pogaństwa – i jej ówczesnego kandydata na prezydenta Georga W. Busha. Uzasadniali swoje aktywne poparcie dla Busha jego obietnicami wyborczymi, ponieważ podczas kampanii wyborczej Bush krytykował interwencjonizm Clintona w Somalii, potępił używanie tajnych dowodów przeciwko Amerykanom pochodzenia arabskiego i przedstawiał się jako „współczujący konserwatysta”, który będzie pomagać mniejszościom oraz wzmocni organizacje „oparte na wierze i wspólnocie”.

W uzupełnieniu do obłudnych obietnic Busha, imamowie murtadd [apostaci] prywatnie propagowali teorie spiskowe oparte na przesądach, twierdząc, że jeśli Al Gore wygra, amerykańskie żydowskie lobby będzie współpracować z Mossadem w celu przeprowadzenia zamachu na Gore’a, a więc na czele USA stałby pierwszy żydowski prezydent, Joe Lieberman. Udowodnili więc swoją naiwność polityczną, bo jaka byłaby różnica pomiędzy Liebermanem i Bushem? Kandydat Busha na wiceprezydenta – pro-izraelski neokonserwatysta Dick Cheney – był członkiem zarządu i doradcą głównego pro-izraelskiego amerykańskiego think tanku, The Jewish Institute for National Security Affairs (JINSA) (JINSA), a zanim został jego wiceprezesem, w 1991 roku został uhonorowany coroczną [nagrodą] „Distinguished Service Award” think tanku za poświęcenie działalności dla pro-izraeleskiego amerykańskiego bezpieczeństwa narodowego, przeszłość, którą dzielił z żydowskim jastrzębiem Liebermanem. Dlaczego więc żydowskie lobby, państwo żydowskie, albo Mossad musiałyby przeprowadzić zamach na Ala Gore’a, żeby amerykańscy politycy nadal służyli żydowskim interesom?


Jednak pomimo dobrowolnie narzuconej sobie przez zachodnich imamów murtadd [apostatów] naiwności, byli oni popierani w swojej kampanii dla Busha przez apostatę Safara al-Hawaliego, autora rozpraw naukowych kompromitujących sekularyzm, Irja [filozofia „żyj i niech Bóg będzie sędzią”, „żyj i daj żyć innym”] i chrześcijańską, fundamentalistyczną politykę zagraniczną USA, traktaty rzekomo wskazujące na jego „znajomość” wyznania wiary i spraw bieżących. Zamiast tego, udowodnił, że jest równie absurdalny i tak samo odbiega od normy, jak jego bracia, zachodni imamowie, którzy nie uznają, że Bush, Gore i Lieberman są zasadniczo tacy sami w swojej wrogości wobec islamu i muzułmanów. Potem, gdy błogosławione operacje z 11 września zostały przeprowadzone, al-Hawali napisał „List otwarty do prezydenta Busha”, w którym przypomniał przysługę murtadd, mówiąc: „My, muzułmanie, pragnęliśmy, żebyś został wybrany i mamy dowód, że głosy, które dały Ci zwycięstwo były naszymi głosami, a ja osobiście doradzałem muzułmanom, żeby głosowali na Ciebie”.


Tak, niestety w 2000 r., na Florydzie [stan, w którym żaden z kandydatów w wyborach prezydenckich nie ma znaczącej przewagi], jednym ze stanów USA z największym odsetkiem „muzułmanów” i największą liczbą „meczetów”, Bush uzyskał o 537 głosów więcej niż Gore, dzięki czemu dostał 25 głosów elektorskich na Florydzie, a tym samym fotel prezydencki, i około 80 procent Amerykanów murtadd [apostatów] wsparło go w całym kraju. Tak więc, oprócz popełnienia apostazji poprzez udział w demokratycznym głosowaniu, współuczestniczyli w zbrodniach popełnionych przez Busha przeciwko islamowi i muzułmanom przez całe osiem lat jego rządów.


Jednakże wyborcy murtadd [apostaci], nie nauczyli się niczego, w wyborach z 2008 r. Obama dostał 90 procent ich głosów. I po prawie trzydziestu latach historii, która udowodniła całemu światu, że nie ma różnicy pomiędzy amerykańskimi partiami Republikanów i Demokratów, jeśli chodzi o ich politykę wobec islamu i muzułmanów, imamowie murtadd [apostaci] z tzw. „Bractwa Muzułmańskiego” i jego siostrzane sekty nadal opowiadają się za głosowaniem w pogańskich festiwalach amerykańskiej demokracji, tym razem prowadzili kampanię na rzecz Partii Demokratycznej i jej kandydatki na prezydenta, Hillary Clinton. Nie chcą dostrzec, że Obama ingerował – zarówno bezpośrednio, jak i pośrednio – wbrew interesom muzułmanów, podobnie jak Bush senior, Bill Clinton i Bush junior robili to przed nim. Obama najechał Irak i Szam, wspierał państwo żydowskie i arabskich tyranów, ingerował w Libii (obawiając się powstania i rozprzestrzeniania się dżihadu, podobnie jak Clinton zrobił na Bałkanach), kontynuował ataki dronów Busha i wojny przez zastępców w Jemenie, Afganistanie i Somalii, utrzymywał też Guantanamo, łamiąc niemal każdą obietnicę wyborczą, którą dał, coś co zarówno Donald Trump, jak i Hillary Clinton niewątpliwie zrobią, tak jak ich poprzednicy robili to przed nimi.


Ponadto, po tym jak zarówno Trump jak i Clinton zadeklarowali się po stronie państwa żydowskiego i wojny z islamem (w szczególności poprzez przysięgę kontynuowania wojny z organem islamu, Kalifatem), jedynymi różnicami pomiędzy Trumpem i Clinton jest to, że Clinton jest lepszą specjalistką od „politycznej poprawności”, co umożliwia jej skuteczne wywieranie nacisku poprzez używanie czarów hipokryzji, bo jest kobietą feministką – a Prorok powiedział: „Naród, który powierza swoje przywództwo kobiecie, nigdy nie odniesie sukcesu” (jak doniósł al-Bukhari z „Abu Bakrah”) – i, że Trump jest impulsywny i nieprzewidywalny. Jeśli chodzi o ich postawę w stosunku do „islamu” oraz „muzułmanów”, to nowomowa Clinton ma na celu zaczarowanie nacjonalistów „muzułmanów” i liberalnego „islamu”, bo chce zabezpieczyć głosy murtadd [apostatów] i uważa, że amerykański „islam” to projekt, który może być przeniesiony do innych krajów, prowadząc w ten sposób więcej muzułmanów na manowce ku apostazji i wiecznemu ogniowi piekielnemu… Jeśli chodzi o Trumpa, to musi on jeszcze nauczyć się, że to, co określa mianem „radykalnego islamskiego terroryzmu”, jest niczym innym jak nauką islamu, jasną i prostą. Żaden przymiotnik nie musi poprzedzać islamu, żeby opisać słuszny terror, do którego nawołuje…

Tymczasem, podczas gdy dzień wyborów prezydenckich w USA jest coraz bliżej, staje się konieczne, żeby przypomnieć innym, co orzeka szariat w sprawie uczestnictwa w rytuałach demokracji, i że to orzeczenie pozostaje takie same, nie ważne czy jeden z dwóch kandydatów jest „mniejszym złem” lub nawet roszczącym sobie prawo do „islamu” apostatą… Zgodnie z filarem tawhid [monoteizmu] tylko Allah ma prawo do stanowienia prawa. W związku z tym wprowadzanie praw, sądzenie i szukanie wyroku u jakiegokolwiek innego prawodawcy niż On jest głównymi [grzechem] shirk [politeizmu]… Co za tym idzie ludzie tworzący prawa, prawa ustanawiane przez człowieka, nowoczesne konstytucje, sędziowie, którzy sądzą według tych praw i władcy, którzy narzucają takie [prawa] na innych są tawaghit [tyranami], od których muzułmanie muszą się odciąć i im nie wierzyć… W całej historii, legislacja tawaghit istniała głównie pod postacią kleru i monarchii, z ich grupami wiernych i poddanymi czczącymi ich poprzez posłuszeństwo i podążanie za nimi.

Dopiero kiedy demokracja została unowocześniona i praktykowana przez pogańskich Greków i Rzymian, gmin stał się uczestnikiem samego ustawodawstwa. Wzrosła w ten sposób liczba fałszywych „bogów” poza członkami reżimu i duchownymi objęła wszystkich wyborców obywateli, ponieważ demokracja to „rządy ludu”. Według tej pogańskiej wiary ludzie są ostatecznymi sędziami, cała władza należy do nich, a tylko oni sami mają prawo do stanowienia praw. W nowoczesnej demokracji przedstawicielskiej, ludzie rządzą wybierając delegatów, którzy reprezentują ich i ich zachcianki we [władzy] wykonawczej, sądowniczej i ustawodawczej. Tych „rządów ludu” nie można osiągnąć inaczej niż przez urny wyborcze, które głoszą pragnienia ludu. Poprzez urny, ustanawiane są prawa i konstytucje, na podstawie których [odbywają się] rządy i [działają] sądy. Poprzez urny wyborcze wybierani są i nominowani kandydaci do reprezentowania ludzi, których należy przestrzegać i za nimi podążać. Nie ma miejsca dla rządów Allaha w demokracji z wyjątkiem przypadków, kiedy Jego prawo jest zgodne z wolą ludu. Tak więc, ktokolwiek głosuje w systemie demokratycznym – czy sam jest kandydatem lub nominowanym – sam robi z siebie taghut [bałwochwalcę], rywala Allaha w rządzeniu i stanowieniu prawa. Ktokolwiek to robi, jest odstępcą od wiary, nieważne czy jest on otwarcie świecki, czy jest domniemanym „islamistą”, ponieważ prawodawstwo należy tylko do Allaha, podobnie sądzenie, a nie do ludu, ani do konstytucji ludu, ani do przedstawicieli ludu. W związku z tym osoba, która nie odłącza się od taghut [bałwochwalstwa] demokracji – czyli „ludu” – nie przestaje w niego wierzyć, jeśli nie odpuszcza sobie demokratycznego głosowania.


Jedną z jednoznacznych, uzgodnionych zasad iman [wiary] jest to, że zgoda z niewiernymi oznacza bycie niewiernym. Wyrażenie zgody z niewiernymi obejmuje zwracanie się do niewiernych, wspieranie niewiernych, decydowanie się na zostanie niewiernym, obiecywanie zostania niewiernym i zostanie niewiernym dla wszelkich tzw. religijnych lub ziemskich „interesów”, nie będąc prawdziwie zmuszonym do zrobienia tego, więc jeśli ktoś rozumie tę zasadę, każda shubhah (wątpliwość) stworzona przez diabłów wśród ludzi – w tym Murtadd Bractwa – zostanie obalona… Jeśli ktoś popełnia apostazję jedynie poprzez siedzenie w milczeniu podczas spotkania niewiernych, jednocześnie twierdząc, że nienawidzi apostazji, to co z tym, który aktywnie uczestniczy w odstępstwie? Co gorsza, co z tym, kto aktywnie robi z siebie taghut [bałwochwalcę]- rywala Allaha w tworzeniu prawa, orzekania i władzy – poprzez głosowanie w demokratycznym systemie, a więc uczestnictwo w „rządach ludu” i przekroczeniu tawhid [monoteizmu] Allaha!…


Allah powiedział również: „O wy, którzy wierzycie! Nie bierzcie sobie za przyjaciół Żydów ani chrześcijan. Oni wzajemnie stają się swymi przyjaciółmi. A jeśli ktoś z was bierze ich sobie za przyjaciół, ten z pewnością jest jednym z nich. Zaprawdę. Allah nie prowadzi ludzi niesprawiedliwych. Zobaczysz tych, którzy mając w sercach chorobę śpieszyć będą do nich, mówiąc: „Obawiamy się, żeby nie spadł na nas zły los. Być może Allah doprowadzi do zwycięstwa lub jakiegoś innego wydarzenia od samego Siebie. Wtedy oni będą żałować tego, co ukrywali w swoich umysłach”. (Al-Maidah 52-53). W tych wersetach, choć hipokryci próbują uzasadnić swoją wielką hipokryzję strachem, że niewierni zyskają przewagę, Allah ich nie usprawiedliwia, bo ich strach nie pociągał za sobą przymusu zgodnie z ograniczeniami ustalonymi przez szariat. W związku z tym, ten kto głosuje w systemie demokratycznym jest apostatą, nawet jeśli obawia się, że zwycięstwo jednego kandydata lub nominowanego doprowadzi do deportacji i zniewagi muzułmanów, ponieważ przymus jest uznany przez szariat w przypadku niewiernych za torturę nie do zniesienia, groźbę egzekucji, a niewierny realnie zagraża popełnieniem takiej tortury lub natychmiastową egzekucją uciśnionego muzułmanina… Strach przed deportacją i zniewagą to nie przymus. Ponadto, jeśli wspieranie Żydów i chrześcijan jest apostazją, to o ile gorsze jest wspieranie ich bałwochwalstwa lub zostanie bałwochwalcą przez wzięcie udziału w głosowaniu, a tym samym zgodę na „rządy ludu” podzielaną przez wszystkich wyborców? Ponadto obowiązkiem osoby, jeśli rzeczywiście jest pod przymusem, jest hidżra [emigracja]; odstępstwo od wiary nie jest usprawiedliwione z powodu przymusu, chyba, że nie jest on w stanie wykonać hidżra…


Te i inne wersy dowodzą, że wyborca „muzułmanin” jest murtadd taghut [apostatą bałwochwalcą], którego krew należy rozlać, chyba że się pokaja… W związku z tym muwahhidin [monoteiści] powinni powiedzieć nowoczesnym mushrikin [tj amerykańskim muzułmańskim wyborcom]: O niewierni, my nie wielbimy „narodu”. Czcimy tylko Pana wszystkich narodów. Rzeczywiście, jesteśmy oddzieleni od was i od „narodów”, które czcicie obok Allaha. Potępiamy was jako demokratycznych kafirów. Wrogość i niechęć pojawiła się na zawsze pomiędzy nami, dopóki nie przestaniecie wierzyć w „naród” i będziecie wierzyć tylko w Boga Jedynego. Rzeczywiście, przychodzimy, żeby was zabić i rozbić wasze urny wyborcze…


Jednak ostatecznym przejawem bara’ah [odłączenia się] od shirk [bałwochwalstwa lub politeizmu] jest zabijanie tawaghit i niewiernych imamów. Bara’ah przejawiło się w wojskowych i tajnych operacjach Proroka przeciwko wrogom Allaha. Dlatego też, jak oczywiste jest to, że wyborca jest częścią demokracji taghut [tłum. buntu – w islamskiej teologii równoznacznej z bałwochwalstwem]- „władzy ludu” – i że wyborcy są bezpośrednio zaangażowani w proces podejmowania decyzji poprzez wybór delegatów do reprezentowania ich i ich zachcianek [przez władzę] wykonawczą, sądowniczą i ustawodawczą, wyborcy krzyżowcy jeszcze bardziej zasługują na rozlewanie ich krwi, niż żołnierze krzyżowcy. To samo dotyczy rozlewania krwi kobiet wyborców, ponieważ nie są już one zwykłymi żonami usługującymi swoim mężom krzyżowcom i wychowującymi dzieci czczące krzyż, kobiety wyborcy są częścią demokratycznego taghut [bałwochwalstwa], które zarządza prowadzenie krucjat przeciwko islamowi i muzułmanom, a zatem są tak samo aktywnie odpowiedzialne za rozlew muzułmańskiej krwi, jak mężczyźni, żołnierze krzyżowców na linii frontu.


Niech Allah sprawi żeby tegoroczne wybory prezydenckie w USA stały się najstraszniejszą katastrofą, która dotknęła Amerykę w całej jej żałosnej historii. Amen.


Źródło: „Shumoukh Al-Islam”, 5 listopada 2016.


Source: Shumoukh Al-Islam, November 5, 2016.