Radykalni duchowni islamscy dzierżą władzę w społeczeństwie pakistańskim
Niedawne artykuły dwóch znanych autorek pakistańskich, Zahry Nasir i Ayeshy Siddiqa, analizują narastającą groźbę [wzrostu władzy] talibów i sprzymierzonych organizacji dżihadystycznych oraz trudności, na jakie napotyka policja i sędziowie w prowadzeniu spraw przeciwko bojownikom.
Zahra Nasir jest komentatorką i autorką książki The Gun Tree: One Woman’s War. W artykule zatytułowanym “Rosnący potwór” ostrzega, że groźba wzrostu władzy talibów w Pakistanie nie jest ograniczona do regionów plemiennych Pakistanu, ale narasta w każdej części kraju.
Ayesha Siddiqa jest autorką Military Inc – Inside Pakistan’s Military Economy, książki badającej znaczącą rolę armii pakistańskiej w gospodarce Pakistanu. W artykule „Zawiesić dzwonek na szyi kota (talibskiego)” [jest to idiom angielski oznaczający wykonanie bardzo trudnego zadania. przyp. tłum.], analizuje trudności, przed jakimi stoją policja i sędziowie w prowadzeniu spraw przeciwko bojownikom islamskim, którzy cieszą się protekcją polityczną na szczeblu lokalnym.
Oba artykuły opublikowała 10 listopada 2012 r. “Express Tribune”, liberalna gazeta pakistańska. Poniżej podajemy fragmenty obu artykułów[1]:
„Rosnący potwór” – Zahra Nasir, „Express Tribune”, 10 listopada 2012 r.
„W niemal każdym zakątku kraju znajdują się teraz albo czyści talibowie, albo rosnąca liczba ludzi wykazujących silne ‘tendencje talibskie’”
Próba zabójstwa uczennicy ze Swat Malali Yousafzai dostała się na czołówki [gazet] na całym świecie, ale jest nieprawdopodobne, by najnowsze morderstwa zostały choćby wspomniane tutaj, w Pakistanie, nie mówiąc już o reszcie świata.
Należałoby jednak patrzeć na nie poważnie jako na ostrzeżenie, że wojna domowa [prowadzona przez talibów] rozszerza się – i wbrew pełnym ignorancji oczekiwaniom – na długą metę nie będzie ograniczona do Chyber Pachtunchwa i FATA [Federalnie Administrowane Obszary Plemienne].
Działalność talibów mogła najpierw zacząć się na tych obszarach [wzdłuż granicy afgańskiej], ale dawno już rozpostarli swoje złowieszcze macki na cały kraj, z południowym Pendżabem często wskazywanym jako bastion talibów, mimo że jest dużo kontrowersji w sprawie ścisłości [określania] zwolenników tej szkoły myślenia.
Teraz zaś, na długo po tym, jak usadowili się w Karaczi, minister spraw wewnętrznych Rehman Malik przyznał wreszcie, że talibowie są tam obecni i twierdzi, że coś zostanie z nimi zrobione – co, ponieważ pochodzi od tego gentlemana, najlepiej przyjąć z przysłowiową szczyptą soli.
Faktem jest, że w niemal każdym zakątku kraju znajdują się teraz albo czyści talibowie, albo rosnąca liczba ludzi wykazujących silne „tendencje talibskie”. Gdyby ludzie inaczej myślący – a mam szczerą nadzieję, że taka jest większość – zdjęli końskie okulary i zaakceptowali prawdę, zanim podniesie się ona i gwałtownie uderzy ich w twarz, lepiej by na tym wyszli, bo inaczej zostaną wysadzeni na tamten świat.
„Także wiele mediów ponosi winę niedostatecznego reagowania na szerzenie się talibów i ogólnie na ‘talibanizację’”
Oznaki tego, co całkiem dosłownie można uznać za „talibanizację”, były już widoczne od kilku lat i nie tylko szerzą się, ale stają się mocno okopane w panującej, niewykształconej mentalności. Choć przyznanie tego przyprawia o mdłości, rząd aktywnie do tego zachęca i nie robi absolutnie niczego, by promować równą edukację dla wszystkich. Za tych rządów talibowie zniszczyli w ostatnich latach setki szkół i poziom edukacji doznał olbrzymiego obniżenia.
Także wiele mediów ponosi winę niedostatecznego reagowania na szerzenie się talibów i ogólnie na „talibanizację”, ponieważ niewielu dziennikarzy zadaje sobie trud rozsądnego analizowania tego narastającego zagrożenia. Zamiast tego, w niektórych źle pojętych wypadkach, optowali za popieraniem, nie zaś potępieniem, odpowiedzialnych za potworności popełnione pod sztandarem talibów.
Odłam mediów, który sprzeciwił się i wypowiedział przeciwko talibom, szczególnie potępiając zamach na 15-letnią Malalę, sam jest teraz zagrożony, a ci, którzy mieszczą się w Peszawarze – mieście zakazanym dla wielu – ponoszą główny ciężar i musieli przenieść się do bezpiecznych miejsc, które – jak historia dowodzi raz za razem – nigdy nie są tak bezpieczne, za jakie są uważane.
Z nacelowanymi zabójstwami anty-talibskich działaczy pokojowych, które z dnia na dzień stają się coraz powszechniejsze, społeczeństwem, które ślepo odmawia zobaczenia napisu na murze, upadku systemu edukacji i z zagrożonymi mediami, Pakistan wkrótce zmieni nazwę na „Talibistan”, chyba że nastąpi nagłe przebudzenie i wprowadzi się niezbędne zmiany.
„Zawiesić dzwonek na szyi kota (talibskiego)” – Ayesha Siddiqa, „Express Tribune”, 10 listopada 2012
„Lashkar-e-Taiba … zarzuca sieć w górnym Sindh, szczególnie w okolicach z hinduską populacją”; „w samym Karaczi pojawiają się niektóre z przyjaznych dżihadystom organizacje, jak Jaish-e-Muhammad”
Sąd Najwyższy raz jeszcze pokazał swój gniew wobec rządu. Tym razem chodziło o nie zajęcie się groźbą talibów w Karaczi. Rząd [prowincji] Sindh otrzymał rozkaz anulowania kaucji dla około 35 osób [tj. podejrzanych bojowników], którzy zostali uwolnieni za kaucją. Dodaje otuchy fakt, że ważna instytucja państwa zauważyła ten problem. Jednak zawieszanie dzwonka na szyi talibskiego kota nie może się udać bez wzmocnienia szeregu powiązanych procesów.
Najważniejsza kwestią jest ponowna ocena strategicznych celów państwa i zmiana sposobu podejmowania decyzji. Sądzę, że [określenie] „talibowie” używane jest przez sąd najwyższy jako ogólny termin, który obejmuje wszystkie rodzaje grup dżihadystycznych działających w Karaczi w szczególności, a w prowincji Sindh w ogólności. Sąd musi zadać pytanie, jak i dlaczego dżihadyści są tak wygodnie usadowieni w Sindh, która jest słynna ze silnych tradycji sufizmu.
Na przykład, istnieje teraz tam Lashkar-e-Taiba, zarzucając swoją sieć w górnym Sindh, szczególnie na obszarach z populacją hinduską. Są także inni, tacy jak Sipah-e-Sahaba [Pakistan czyli SSP], którzy także rozprzestrzeniają swoje macki. W tym tempie można śmiało założyć, że charakter kulturowy Sindh zmieni się w ciągu następnych pięciu do dziesięciu lat.
W samej [stolicy prowincji] Karaczi wyłaniają się teraz przyjazne dżihadystom grupy, takie jak Jaish-e-Muhammad, które kiedyś miały więcej do powiedzenia w sprawach miasta, ale na chwilę i częściowo zeszły pod ziemię. Niektóre odłamy państwa nawet ostrożnie zbroją i szkolą grupy bojówkarskie, żeby przeciwstawić się niereligijnej przemocy i sile głównej partii politycznej Karaczi.
Rozwiązanie kwestii talibów w Karaczi i w całym kraju będzie musiało zacząć się od pytania, jak i dlaczego państwo zbroi grupy, a potem tworzy jeszcze więcej grup, by przeciwstawiły się/stawiły wyzwanie tym stworzonym wcześniej. Co ważniejsze, wyższe sądy muszą zakwestionować mechanizm podejmowania decyzji strategicznych w kraju, szczególnie tego, jak podejmowane są decyzje tworzenia i popierania grup bojówkarskich i kto je podejmuje? Gdyby włożyć to pod mikroskop, Sąd Najwyższy zorientowałby się, że za ten bałagan nie można pociągać do odpowiedzialności rządu.
„Policjant wykonujący swoją pracę musi mieć zaufanie, że za każdym razem, kiedy zatrzymuje przestępcę lub ‘taliba’, podejrzany nie zostanie uwolniony”; “ Sędzia, który skazał [przywódcę bojowników] Ishaqa, opuścił kraj w kilka godzin po wydaniu wyroku”
Po drugie, na poziomie operacyjnym, czy można rozwiązać ten problem przez poprawienie pracy policji? Niewątpliwie, policja musi wykonywać swoje obowiązki i zapewnić, że samochody z wątpliwymi tablicami rejestracyjnymi nie jeżdżą po mieście, ani nigdzie w kraju.
Jednak istnieje szersza debata, którą trzeba rozpocząć, o tym, na ile państwo i społeczeństwo powinny zawierzyć siłom ochrony porządku publicznego w przeciwieństwie do amorficznej wojskowej służby bezpieczeństwa [chodzi o agencje wywiadowcze], która udaje służbę bezpieczeństwa narodowego? Często zapominamy, że siły porządku publicznego, szczególnie policja, jest większym dobrem publicznym, które wymaga poważnych inwestycji intelektualnych i finansowych.
Policjant wykonujący swoją pracę musi mieć zaufanie, że za każdym razem, kiedy zatrzymuje przestępcę lub ‘taliba’, podejrzany nie zostanie uwolniony po jednym telefonie [od polityka] lub że ludzie z władz nie przyjmą i potajemnie nie zabiorą sprawcy. Można dać policji wiele broni, ale jeśli policjanci nie mają możliwości i nie są szkoleni do podejmowania działań, nie będą mieć zaufania do siebie, by to zrobić. Pilnowanie porządku publicznego jest obecnie niemal nauką i tak powinno być traktowane.
Interwencja z góry nie jest jednak jedyną frustracją policjanta. Jest on całkowicie bezsilny w obliczu procesu sądowego, który polega na archaicznych metodach obchodzenia się z terroryzmem lub innymi przestępstwami. Faktem jest, że odsetek wyroków skazujących za terroryzm jest w Pakistanie fatalny. Obecny system prawny kładzie nacisk na pierwszy raport informujący… [FIR, wymagany raport strony skarżącej zanim policja może podjąć działanie] i identyfikację sprawcy przez skarżącego lub człowieka dotkniętego [przestępstwem].
Tak więc sprawa jest automatycznie słaba, jeśli nie ma nazwiska na pierwotnym FIR lub jeśli nie ma nikogo do dokonania fizycznej identyfikacji, znanej jako shanacht parada [tożsamości]. Ale jak policja może przedstawić identyfikującego, jeśli jest to na przykład sprawa zamachu samobójczego? W wyniku jest sprawa za sprawą, w której terroryści byli aresztowani, ale potem uwolnieni przez sądy, bo dowody nie odpowiadały wyznaczonym parametrom. W sprawie Lal Masjid [tj. akcji militarnej z 2007 r. przeciwko bojówkarzom w Czerwonym Meczecie w Islamabadzie] zarejestrowano ponad 30 FIR i sprawy te nadal są nierozstrzygnięte, czekając na dowody albo oddalenie – które jest bardziej prawdopodobne.
Nawet kiedy istnieją dowody, jak w przypadku [przywódcy bojówkarskiego] Malika Ishaqa, oskarżonego o popełnienie około 70 morderstw, opóźnienia i problemy techniczne systemu prawnego pozwoliły, by upłynęło wystarczająco dużo czasu na znalezienie i zabicie oficera policji i innych, którzy przyczynili się do tego, by został oskarżony i w końcu skazany przez niższy sąd za udział z zamachu na [misję irańską] Khana-e-Farhang-e-Iran w Multan.
Co ciekawe, sędzia, który skazał Ishaqa, opuścił kraj w kilka godzin po wydaniu wyroku. Jeszcze bardziej intrygujący jest fakt, że najwyższy sąd apelacyjny w kraju w tym wypadku, którym jest Sąd Najwyższy, nie uznał niektórych dowodów za dopuszczalne i z tego powodu uwolnił Ishaqa. Niektóre źródła mówią nawet o groźbach wobec sędziów, kiedy sprawa wpłynęła na wokandę.
Sąd Najwyższy ma całkowitą rację, prosząc rząd, by podciągnął [pracę] policji. Sędziowie muszą jednak także zrozumieć, że walka z talibami jest bardzo intensywnym i zintegrowanym procesem, który nie zajdzie, dopóki wszyscy, których dotyka, nie zbiorą się i zdecydują, że zamierzają walczyć w tej bitwie i nie zmienią oceny mechanizmu operacyjnego swoich instytucji. Sądownictwo ma w tym krytyczną rolę do odegrania i kiedy niektórzy sędziowie sami mają reputację ukrytych radykałów, to nie można prowadzić bitwy, nie mówiąc już o wygraniu…
[1] Język angielski oryginału obu artykułów został nieznacznie zredagowany w celu ujednolicenia.