Dwa niedawne artykuły w mediach tunezyjskich i marokańskich wyraziły samokrytykę wobec gwałtownych reakcji w połowie września 2012 r. w świecie arabskim i muzułmańskim na film antyislamski.

W artykule redakcyjnym z 21 września 2012 r. w marokańskim tygodniku „Tel Quel”, zatytułowanym „Przeciętny muzułmanin…” redaktor naczelny tygodnika Karim Boukhari, skrytykował gwałtowne reakcje na film, jak również protesty przeciwko karykaturom Mahometa opublikowanym przez francuską gazetę satyryczną “Charlie Hebdo”. Według Boukhariego, „przeciętny muzułmanin” nie wie, że w wolnym kraju artykuł lub karykatura wyrażają punkt widzenia jednostki, nie zaś kraju – inaczej niż dzieje się to w reżimach w świecie arabskim.

Poprzedniego tygodnia, 14 września 2012 r. salafici protestujący przeciwko filmowi zaatakowali ambasadę USA w stolicy Tunezji, Tunisie. Atak został potępiony przez świeckie, obywatelskie społeczeństwo Tunezji, które oskarżyło rząd tunezyjski, kierowany przez partię islamistyczną Al-Nahda o nie podjęcie adekwatnych kroków dla ochrony ambasady.

Tego samego dnia tunezyjski publicysta Nourredine Hlaoui napisał artykuł w tunezyjskich “Business News” zatytułowany „Tunezja jest upokorzona przez swoje salafickie dzieci”. Tytuł nawiązuje do przemówienia wygłoszonego kilka miesięcy temu przez przywódcę Al-Nahdy Racheda Ghannouchiego, w którym powiedział on, że salafici „są naszymi dziećmi; nie przybyli z Marsa [1] obiecują nową kulturę, wzbogacającą kraj” [1] . Jednak po ataku na ambasadę Ghannouchi, w wypowiedzi z 21 września 2012 r. dla AFP mówił o atakujących “ci ludzie”: “Ci ludzie stanowią zagrożenie nie tylko dla Al-Nahdy, ale także dla wolności społecznych w kraju i dla bezpieczeństwa kraju. Z tego powodu wszyscy walczymy z tymi grupami, ale używając środków zgodnych z prawem”.

Poniżej podajemy fragmenty artykułu Boukhariego, a następnie artykułu Hlaouiego, oba oryginalnie napisane po francusku.

“Przeciętny muzułmanin…” Boukhariego – Karim Boukhari, „Tel Quel”, 21 września 2012

„Wczoraj cenę płaciły USA; dzisiaj robi to Francja”

Jak podejrzewaliśmy afera z filmem “Innocence of Muslims” daleko nie jest skończona. Wściekłość przeciętnego muzułmanina – tej osoby, która zawsze jest na krawędzi implozji – kipi wszędzie. Wściekłość jest zawsze ślepa, skierowana na cokolwiek i na wszystko. Wczoraj cenę płaciły USA; dzisiaj robi to Francja. Po [prezydencie USA Baracku] Obamie, teraz jest kolej na [prezydenta Francji Françoisa] Hollande’a.

Jak mogło się to zdarzyć? Nasi koledzy [z francuskiej gazety satyrycznej] „Charlie Hebdo” z zamiarem wykorzystania sprawy filmu dodali nowy epizod publikując … kolejną karykaturę Proroka [Mahometa], która ani nie jest bardziej „złośliwa” ani bardziej niewłaściwa niż poprzednie. To wystarczyło z nawiązką, by Francja stała się… potencjalnym celem ślepej wściekłości „muzułmanów”. Wściekłości? Raczej szaleństwa. A oczywiście Maroko nie zostało oszczędzone.

„Przeciętny muzułmanin… nie wie… że w wolnym kraju artykuł i karykatura wyrażają punkt widzenia i wrażliwość jednostki, nie zaś kraju”

Przyjaciel powiedział mi: “Moja 10-letnia córka spytała mnie: ‘Tato, dlaczego Hollande atakuje naszego Proroka?’ To powiedzieli jej w szkole…” Większość publiczności, w znaczeniu przeciętny muzułmanin, nie zna „Charlie Hebdo”. Nie wie, że dziennikarstwo satyryczne jest po prostu specjalnym i szanowanym rodzajem [dziennikarstwa]. Nie wie także, że „nasz Prorok” i „nasza religia”, żeby użyć obecnej terminologii, nie są jedynymi źródłami śmiechu i drwin w wątpliwym guście. Ignoruje fakt, że zakaz przedstawiania Proroka albo szydzenia z islamu jest prawem tylko w krajach islamu, nie zaś w reszcie świata (kraje islamu są tylko małą częścią globu). Nade wszystko ignoruje fakt – i to jest najbardziej dramatyczny aspekt – że w wolnym kraju artykuł i karykatura wyrażają punkt widzenia i wrażliwość jednostki, nie zaś kraju.



Redaktor naczelny “Tel Quel”Karim Boukhari [2]

„To nie rząd USA ani ich dyplomatyczni przedstawiciele wyprodukowali ‘Innocence of Muslims’”

To nie rząd USA ani ich dyplomatyczni przedstawiciele wyprodukowali “Innocence of Muslims”. I to nie François Hollande i jego ministrowie, ani ich ambasady i szkoły na całym świecie szydzili z Proroka [Mahometa]. Ale idź i wytłumacz to przeciętnemu muzułmaninowi, którego nerwy są napięte jak postronki, którego wrażliwość i drażliwość są znacznie wyższe niż przeciętna światowa, który nie ma żadnego poczucia humoru, żadnej koncepcji śmiechu z samego siebie lub przyjmowania krytycznego dystansu. [Jest] „dzieckiem” zawsze na krawędzi załamania lub utraty kontroli, które myśli, że jest bardzo specjalne i jest centrum świata, gotowe do wściekłości w momencie, kiedy dotknięte zostają jego superwrażliwe punkty lub kiedy ktoś naśmiewa się z jego wyjątkowości…

„Przeciętny muzułmanin myśli, że atakują go… USA i Francja… W jego oczach usprawiedliwia to każde działanie”

…Przeciętny muzułmanin myśli, że atakują go dwa najważniejsze narody na świecie: USA i Francja. Mój Boże! W jego oczach usprawiedliwia to każde działanie przeciwko przedstawicielstwom [dyplomatycznym] związanym z tymi dwoma krajami. A milczenie politycznych i religijnych autorytetów świata muzułmańskiego nie przekona go, że jest inaczej. Głowy państw, przywódcy polityczni i religijni – cały ten mały świat milczy, boi się, że najmniejsze wezwanie do rozsądku może być źle interpretowane (przez owego przeciętnego muzułmanina) jako stanięcie po stronie zła. Tak obecnie wyglądają sprawy.

„Tunezja jest upokorzona przez swoje salafickie dzieci” – Nourredine Hlaoui, Business News, 14 września 2012

„Salafitów ‘eskortowały’ siły bezpieczeństwa”

„To są nasze dzieci. Zapowiadają oni nową kulturę”. Nie można zapomnieć tych słów [przywódcy partii tunezyjskich islamistów] Racheda Ghannouchiego. Nie da się zaprzeczyć, że prezydent islamistycznej partii Al-Nahda nigdy nie mierzył niebezpieczeństwa, jakie stanowią ci salafici, którzy zostali uwolnieni po rewolucji [tunezyjskiej], niezależnie od przestępstw, jakie popełnili w ostatnich miesiącach…

Dopiero kilka dni temu [prezydent tunezyjski] Moncef Marzouki [3] , były obrońca praw człowieka, skarżył się we [francuskiej gazecie „Le Figaro” na katastrofalny wizerunek Tunezji w mediach zachodnich. Kilka dni wcześniej [Marzouki] wraz z kilkom ministrami oskarżył media tunezyjskie o przedstawianie negatywnego i fałszywego obrazu Tunezji.

Dzisiaj, w piątek 14 września 2012 r. tunezyjskie kanały telewizyjne (prywatne i publiczne) cofnęły się przed pokazywaniem jakichkolwiek obrazów ataków na ambasadę USA w Tunisie. Podczas rozruchów nadawano tylko filmy dokumentalne i pieśni – podczas gdy Al-Dżazira, France 24 i BBC nadawały na żywo z pod ambasady.



Salafici atakują ambasadę USA w Tunezji [4]

Marzouki i inni ministrowie tunezyjscy powinni znaleźć innego kozła ofiarnego, by usprawiedliwić swoją niekompetencję i zły wizerunek Tunezji. Hańba będzie prześladowała Tunezję za niezdolność ochrony cudzoziemskiej ambasady, kiedy było wiadomo od przynajmniej trzech dni, że będzie zaatakowana.

Musimy jednak przyznać, że siły bezpieczeństwa w wielkich ilościach zostały umieszczone przed ambasadą i wokół niej.

Wkrótce po cotygodniowych modłach piątkowych (około godz. 14) salafici wyszli setkami z meczetów i podążyli na piechotę, furgonetkami albo samochodami do Berges du Lac, [gdzie mieści się ambasada USA] 6 kilometrów na północ od [stolicy Tunezji] Tunisu.



Lekarz z sercem z flagi tunezyjskiej w kieszeni napełnia głowę salafickiego bojówkarza “inteligencją, brakiem przemocy, demokracją, savoir-vivre, tolerancją” [5]

Ci salafici zostali “eskortowani” przez siły bezpieczeństwa, jak mogliśmy zobaczyć, do Z4 [ulica w Tunisie], w pobliże siedziby głównej byłego RCD [Konstytucyjny Wiec Demokratyczny [6] ].

Al-Dżazira próbowała uniewinnić salafitów

Aleja przed ambasadą był od rana zamknięta dla ruchu (w kierunku Tunisu) na długości ponad 500 metrów. Przez drogę przeciągnięto drut kolczasty przed rozpoczęciem cotygodniowych modłów. Rano, jak widzieliśmy, piesi nadal mieli dostęp do ambasady.

Jak [więc] jest możliwe, że ci salafici byli w stanie przejść te blokady drogowe składającej się z setek policjantów, ciężarówek, autobusów a nawet uzbrojonych czołgów? To jest poważne pytanie biorąc pod uwagę śmieszną łatwość, z jaką atakujący mogli wejść na teren ambasady – podobno najlepiej chronionego miejsca w kraju.

Salafitom zabrało w istocie tylko godzinę, by zostać panami sytuacji, po przejściu drutów kolczastych i zbliżeniu się do terenu ambasady…

Na koniec w posunięciu, które spowodowało wielkie zamieszanie i panikę, sprawy gwałtownie pogorszyły się i [atakujący] zaczęli rzucać kamieniami i koktajlami Mołotowa [a policja odpowiedziała] gumowymi kulami i kanistrami z gazem łzawiącym… Następnie chmury gęstego dymu oznajmiły, że palą się budynki [ambasady]. Mimo znacznego wzmocnienia ze strony policji i armii demonstranci wdarli się do ambasady, żeby zerwać flagę amerykańską i zastąpić ją czarnobiałym transparentem, symbolem radykalnych islamistów.

Interesujące – a było to widać wyraźnie podczas retransmisji nadawanej na żywo relacji – że jeden z brodatych szefów atakujących miał “dyskusję na gesty” z salafitami, prosząc ich, by się wycofali i zaprzestali starć z siłami bezpieczeństwa. Potem zwrócił się do oficera policji, żeby dać znać, iż atakujący przestaną rzucać kamieniami, a w zamian siły bezpieczeństwa powinny przestać strzelać, dając w ten sposób salafitom możliwość opuszczenia areny bez odniesienia ran.

Innym istotnym faktem jest, że salafici zaatakowali przedstawicieli rozmaitych mediów narodowych i uszkodzili ich sprzęt, poza przedstawicielami Al-Dżaziry w Tunisie, która w próbie uniewinnienia brodaczy [tj. salafitów] podała ekstrawagancką wersję wydarzeń. Według [korespondenta Al-Dżaziry] to nie salafici wdarli się do ambasady, ale jacyś intruzi (moudassines). Tak powiedzieli mu funkcjonariusze salaficcy, twierdząc, że nie było żadnego członka ich ruchu wśród atakujących, którymi byli wyłącznie młodzi ludzie w wieku około 20 lat. Jak można więc wyjaśnić, że wszyscy zabici, ranni lub aresztowani byli salafitami … [7]



„Kolejny film szkodzący wizerunkowi Proroka był właśnie filmowany w Tunisie” [8]

W każdym razie szkoda już została uczyniona i wizerunek Tunezji został mocno zaszargany, szczególnie w obliczu faktu, że przedstawiciele rządu dopiero o godz. 19 wyszli z „ukrycia” i podali swoją wersję tych ponurych wydarzeń oraz wyrazili oficjalne stanowisko.

Poza komunikatem prezydenta i rządu, wspominającym [troskę tunezyjskiego premiera] Hamadiego Jebaliego, który przerwał urlop, oraz informacji prasowej z Tunezyjskiej Agencji Informacyjnej [TAP], która napiętnowała atak na ambasadę jako „niedozwolony i nielegalny” (te dwie reakcje są banalne i normalne), dopiero o godz. 19 Rached Ghannouchi zaczał pojawiać się w różnych programach radiowych i telewizyjnych. I dopiero o godz. 20 [rzecznik ministerstwa spraw wewnętrznych] Khaled Tarrouche przemówił w imieniu swojego ministra. Nie tylko to, przez całe popołudnie i wczesny wieczór telefony komórkowe różnych członków rządu były wyłączone.

„Jak można wyjaśnić milczenie rządu?”

Wiele mówiącą uwagę wypowiedział szejk Rached Ghannouchi, który używając odwróconej logiki odpowiedzialność za te dramatyczne wydarzenia przypisał „siłom bezpieczeństwa, które nie były w stanie ochronić wiecu, także biorąc pod uwagę, że ta [demonstracja] była planowana wiele dni wcześniej”.

Ale przywódca Al-Nahdy zapomniał, że ta demonstracja w ogóle nie była autoryzowana, a więc była nielegalna. Niezdolność sił bezpieczeństwa do kontrolowania kilkuset demonstrantów jest zdumiewająca, biorąc pod uwagę, że „wspaniale” byli w stanie zdławić [demonstrację] niemal 10 tysięcy ludzi 9 kwietnia 2012 r. w centrum stolicy [9] .

Raz jeszcze musimy zadać kilka ważnych pytań: jak możemy wyjaśnić kompletną porażkę policji i armii [w obronie] ambasady, skoro atak był planowany na kilka dni wcześniej przez salafitów? Jak możemy wyjaśnić milczenie rządu?

Bez żadnych wątpliwości po tym popołudniu 14 września popłyną rzeki atramentu i Tunezja doświadczy nieuniknionych i negatywnych reperkusji.


Przypisy (nie spolszczone):

[1] Kapitalis (Tunisia), September 21, 2012

[2] Image source: Tel Quel (Morocco)

[3] Moncef Marzouki is the interim Tunisian president and leader of the Congress for the Republic (CPR), a center-left secular party.

[4] Image source: AFP/Fethi Belaid

[5] Image source: www.facebook.com/revolution.tn.2

[6] The Constitutional Democratic Rally, also referred to by its French acronym RCD, was the ruling party in Tunisia from its formation in 1988 until it was overthrown and dissolved in 2011 with the Tunisian Jasmine Revolution.

[7] Four were killed and 49 wounded during the demonstration by Salafis outside the U.S. Embassy in Tunis.

[8] Cartoon by known Tunisian cartoonist „Z.” Image source: DEBATunisie (Tunisia), September 16, 2012. [9] On April 9, 2012, Tunisian police put down a peaceful Martyrs Day demonstration held by the civil society; see http://www.tunisia-live.net/2012/04/09/attempt-to-celebrate-martyrs-day-turns-into-violent-clashes-between-police-and-demonstrators/