W artykule z 15 kwietnia 2012 r. w angielskim wydaniu wychodzącej w Londynie gazety “Al-Sharq Al-Awsat”, zatytułowanym “Rada Bezpieczeństwa do fatw”, redaktor naczelny Tariq Alhomayed ostro skrytykował Iran, oskarżając go o kultywowanie terroryzmu i powodowanie rozłamów oraz działanie wyłącznie dla swoich sekciarskich interesów. Alhomayed kwestionował wiarygodność domniemanej fatwy, wydanej przez irańskiego Najwyższego Przywódcę Alego Chameneiego przeciwko produkcji i używaniu broni nuklearnej, którą to fatwę cytowała Sekretarz Stanu Hillary Clinton jako pozytywny sygnał z Teheranu w negocjacjach nuklearnych z Zachodem. Pisał od długim ciągu oszustw Iranu, wzywając do sądzenia kraju po jego czynach, nie zaś wypowiedziach jego przywódców, i skrytykował Clinton za to, co uważa za jej naiwność, mówiąc, że nie jest ona świadoma szyickiej zasady takkija, według której wierny może ukryć swoje prawdziwe przekonania, kiedy stoi przed groźbą.
Poniżej podajemy fragmenty tego artykułu w tłumaczeniu z angielskiego oryginału, który został nieznacznie zredagowany dla większej jasności[1]:
„Iran jest gotowy używać religii, sekciarstwa, a także sprawy palestyńskiej jako kart w grze”
Nie jest to dowcip ani przykład sarkazmu; chodzi raczej o użalenie się nad niedawną wypowiedzią Sekretarza Stanu USA Hillary Clinton, że istnieją sygnały z Teheranu, iż Irańczycy są gotowi przyjść do stołu z pozytywnymi pomysłami dotyczącymi ich programu nuklearnego i wskazującą na irańską fatwę zabraniającą krajowi posiadania broni nuklearnej. Dlatego, jak długo Iran bierze w swojej polityce pod uwagę fatwy, byłoby, być może, lepiej, gdybyśmy ustanowili Radę Bezpieczeństwa do fatw!
Przez ostatnie trzy dziesięciolecia, od rewolucji Chomeiniego, Iran jest gotowy do używania religii, sekciarstwa, a także sprawy palestyńskiej jako kart w grze w celu infiltracji naszego regionu, jak również podzielenia państw arabskich od środka. Teheran robi to dzisiaj w Iraku i Jemenie, a poprzednio robił to w Libanie via Hezbollah… żeby nie wspomnieć o jego roli w podzieleniu Palestyńczyków. Dlatego, jeśli Teheran jest gotowy do robienia tego wszystkiego w imię religii i sekciarstwa, jak możemy ufać wypowiedziom wygłoszonym przez irańskiego Najwyższego Przywódcę [Alego Chameneiego], że istnieje fatwa przeciwko broni nuklearnej? Jeśli chcą przekonać nas, że religia powinna służyć jako powód zaufania do Iranu, to dlaczego Teheran inspirował walki wewnętrzne, konflikty i podziały w „przyjaznych i siostrzanych” państwach islamskich?
Gdyby religia naprawdę była gwarantem zachowania Iranu, to dlaczego Iran sponsorował terrorystę Imada Mughnijaha [szefa służby bezpieczeństwa Hezbollahu]? Dlaczego Iran sponsorował i współdziałał z terrorystyczną organizacją Al-Kaidą? Przez ostatnie dziesięciolecia Teheran sponsoruje i współdziała tak samo z terrorystami sunnickimi jak i szyickimi, a są to ci sami terroryści, których ręce są splamione krwią niewinnych z powodu akcji terrorystycznych… Po tym wszystkim, jak możemy ufać Teheranowi tylko na podstawie fatwy religijnej? Jak możemy powoływać się na fatwę reżimu, który nie waha się przed współpracą z terrorystami, czy to sunnitami, czy szyitami? To jest naprawdę absurd!
„Absurdem jest mówienie o irańskiej fatwie podczas negocjacji”
Problemem z administracją Obamy jest to, że chce ona prowadzić politykę, która może być akceptowalna dla pogrążonej w marzeniach elity kulturalnej, ale nie dla reżimów, które pełne są przebiegłości i podstępów, takich jak reżim irański, którego główne cele nie obejmują rozwoju, otwarcia, wartości humanitarnych, dobra jego obywateli ani nawet tolerancji religijnej; raczej wszystko, o co dba reżim irański – i stojąca za nim ideologia – to ekspansja i infiltracja innych krajów [napędzane] motywacją sekciarską.
Ponieważ światem rządzą prawa międzynarodowe i konwencje, jak również interesy, jest absurdem mówienie o irańskiej fatwie podczas negocjacji z Teheranem, bo kraje – podobnie jak ludzie – mają reputację i historię, których nie wolno ignorować. Dlatego reputacja złego kraju, tak jak reputacja złej osoby, nie opiera się na wypowiedziach albo fatwach, ale raczej na przeszłych działaniach!
Dlatego, kiedy Sekretarz Stanu USA, Hillary Clinton, mówi o irańskiej fatwie, możemy być pewni, że nie słyszała o irańskiej takkija [praktyka zapobiegawczego udawania, podkreślana w islamie szyickim, według której wierni mogą ukryć swoją religię jeśli są zagrożeni]! Teheran ma historię niedotrzymywania przysiąg i porozumień, a najlepszym przykładem jest wizyta złożona przez irańskiego prezydenta [Mahmouda Ahmadineżada] na wyspie Emiratów Abu Musa, która znajduje się pod okupacją irańską. Mimo bowiem wszystkich porozumień irańsko-emirackich dotyczących zawieszenia broni mającego poprzedzić negocjacje i dialog, Teheran nie respektował swoich przysiąg. Dlatego, skoro prezydent kraju nie dotrzymuje słowa, jak możemy wierzyć, że sam kraj dotrzyma swojej fatwy?… Jeśli ta fatwa jest jedną z zalet dialogu z Iranem, to doprawdy stoimy przed katastrofą w regionie!
[1] “Al-Sharq Al-Awsat” (Londyn), 15 kwietnia 2012.