Międzynarodowa solidarność z Francją po niedawnych zamachach terrorystycznych w Paryżu, której kulminacja miała miejsce 11 stycznia 2015 r. masowym marszem z udziałem wielu przywódców zachodnich i arabskich, wywołała oburzenie wśród wielu pisarzy arabskich, szczególnie Syryjczyków, którzy widzieli to jako kolejny wyraz zachodniej hipokryzji i podwójnych standardów. Pisarze protestowali przeciwko lekceważeniu przez Zachód życia ludzi Bliskiego Wschodu i Afryki wyrażonego przez ostre potępienia zamordowania 17 Europejczyków w Paryżu, przy braku reakcji na zamordowanie setek tysięcy muzułmańskich Arabów i Afrykanów przez organizacje terrorystyczne i przez reżimy – reżimy, które, jak mówią ci pisarze, Zachód popiera. Pisarze krytykowali także przywódców arabskich, którzy popędzili do Paryża, żeby okazać solidarność z zachodnimi ofiarami, ale nie zrobili niczego podobnego dla ofiar terroru we własnych krajach.

Poniżej przedstawiamy przegląd tych wypowiedzi:

Pisarze arabscy: świat uważa krew zachodnią za cenniejszą niż krew bliskowschodnia i afrykańska

Muhammad 'Abd Al-Hadi 'Allam, redaktor naczelny oficjalnej gazety egipskiej “Al-Ahram” twierdził, że świat jest oburzony na garść zabitych w Paryżu, ale pozostaje obojętny na setki tysięcy zabitych na Bliskim Wschodzie i na rozlew krwi arabskiej. Napisał on:

„…Przywódcy 50 krajów zebrali się w Paryżu, a miliony ludzi we Francji i na całym świecie wyszły na ulice, żeby potępić zamach przeprowadzony przez trzech mężczyzn, który pozostawił 14 [sic] martwych. To dzieje się w czasie, kiedy zawsze czujne sumienie Zachodu pozostaje niewzruszone setkami, którzy idą pod gilotynę na Bliskim Wschodzie i Nigerii, gdzie kilka dni temu Boko Haram zabiło 2 tysiące [ludzi] w koszmarnej masakrze, która nie wywołała takiego samego oburzenia globalnego, jak wydarzenia w Paryżu… Rozlew krwi egipskiej na naszych ulicach nie stanowi dla nich uzasadnienia ponownego przeanalizowania ich stanowiska. Rozlew krwi w Syrii, Libii i Iraku – wynik zachodniego finansowania i zbrojenia krwiożerczych ekstremistów w regionie – nie wywarł wystarczającego wrażenia na Zachodzie, by ich przywódcy szli ręka w rękę, by zatrzymać rozlewanie krwi

…” [1]



Po prawej: „Oburzony świat potępia zbrodnię przeciwko ‘Charlie Hebdo’”.” Po lewej: „Ale milczy w obliczu masowej eksterminacji w Iraku, Syrii i Palestynie”. („Al-Ghad”, Jordania, 19 stycznia 2015)

Podobnie wypowiedział się algierski dziennikarz Tawfiq Rabahi w wychodzącej w Londynie gazecie katarskiej „Al-Quds Al-Arabi”. Napisał on, że między ogłoszeniem marszu paryskiego, a samym marszem „dziesiątki niewinnych [na Bliskim Wschodzie i w Afryce] stały się ofiarami terroryzmu, który jest nie mniej straszliwy niż terroryzm, który uderzył Paryż… Około 20 ludzi zginęło w zamachu samobójczym w Nigerii… przeprowadzonym przez 10-letnią dziewczynkę; dziesiątki Libańczyków zostało zabitych w zamachu samobójczym na kawiarnię w Trypolisie na północy kraju, a tak wielu zginęło w Syrii i Iraku, że ludzkość nie może ich już policzyć. Inni, włącznie z dziećmi, zmarli w obozach dla uchodźców podczas fali mrozów…

Chociaż te wydarzenia były warte zainteresowania mediów… świat nie usłyszał niczego o ich ofiarach, które znowu zostały zepchnięte na bok z powodu wydarzeń w Paryżu. Nie było wyciskających łzy artykułów, oświadczeń, potępień, żadnych masowych marszów z uczestnictwem tysięcy i milionów – tylko krótkie notatki informacyjne, które zwróciły niewielką uwagę… po prostu dlatego, że nie byli ludźmi Zachodu. Nikt nie opiewał ich ani nie zatrzymał się, żeby nad nimi zapłakać. Ale w Paryżu czas stanął, kiedy dziesiątki przywódców i głów państw przybyło żeby pokazać jawną hipokryzję…” [2]



„Przywódcy uczestniczący w marszu solidarności z ‘Charlie Hebdo’” stoją na szczycie góry czaszek ofiar z Gazy, Iraku, Syrii, Mali i Algierii (Secretsnews.com, 19 stycznia 2015)

Krytyka obojętności świata arabskiego wobec terroryzmu na własnej ziemi

Kilku autorów krytykowało także przywódców arabskich, którzy popędzili, by wyrazić solidarność z obywatelami francuskim, ale nie robią tego samego wobec obywateli arabskich i muzułmańskich, którzy giną codziennie. Krytykowali także społeczeństwo arabskie, które przyzwyczaiło się i jest obojętne wobec śmierci [mieszkańców krajów] arabskich.

Jordański politolog, dr Anis Al-Chasawneh, ostro skrytykował przywódców arabskich, którzy przybyli na wiec w Paryżu, ale nie robią niczego dla muzułmanów zabijanych na całym Bliskim Wschodzie i w Afryce: “Odrażającą rzeczą w paryskim marszu antyterrorystycznym była otwarta hipokryzja przywódców krajów zachodnich i przywódców arabskich oraz ich stanowisko, które jest nie tylko haniebne, ale także obejmuje kolaborację z terroryzmem przeciwko muzułmanom w Afryce Środkowej, Birmie, Gazie i Egipcie i przeciwko innym dręczonym ludom…

Najbardziej szokujące jest stanowisko przywódców arabskich, którzy łkali nad ofiarami zamachu w Paryżu, mimo że zdarzyły się i zdarzają straszliwe rzeczy w ich krajach, a nie okazują solidarności z własnymi ludami. Moglibyśmy mieć nadzieję, że przywódcy arabscy, którzy uczestniczyli w marszu w Paryżu, poprowadziliby protesty i wiece w poparciu dla ludności Gazy i ich zabitych i rannych… Wyrażamy solidarność z ofiarami terroryzmu w Paryżu i czujemy współczucie dla nich – ale najpierw musimy wyrazić solidarność ze sobą i naszymi ofiarami lub, co najmniej, przestać sprzymierzać się z przywódcami, którzy rozlewają krew w muzułmańską i arabską w Egipcie, z tworem syjonistycznym i z narodami afrykańskimi, które zabijają muzułmanów, bo są muzułmanami…” [3]



Świat mówi „Jestem Charlie”; Uchodźca palestyński mówi: „a ja jestem Charlie od 67 lat!!” („Al-Arabi Al-Jadid”, Londyn, 12 stycznia 2015)

Publicysta “Al-Ahram”, Hassan Abu Taleb, twierdził, że podczas gdy śmierć obywateli w Paryżu wywołała imponujący międzynarodowy pokaz solidarności z narodem francuskim, śmierć obywateli w krajach arabskich stała się rutyną i przyjmowana jest z obojętnością przez samych Arabów. Napisał on: „Wybierzcie, gdzie zacząć – w Paryżu, gdzie miały miejsce masakra ‘Charlie Hebdo’ i kolejne [wydarzenia], w których zabito 17 obywateli francuskich; przed szkoła policyjną w Sanie, gdzie zabito lub raniono 120 ludzi; w Libanie, szczególnie w [dzielnicy] Dżabal Mohsen w Trypolisie, gdzie zabito 12 w podwójnym zamachu samobójczym; lub na Synaju, w Iraku lub w Syrii. Miejsca są różne… [ale] istota jest ta sama – terroryzm, ekstremizm, przemoc, zabijanie i ofiary – ale reakcje różnią się zależnie od miejsca i obywatelstwa. W Paryżu był masowy marsz z udziałem przedstawicieli krajów europejskich i USA, który był silnym pokazem solidarności z narodem francuskim przeciwko terroryzmowi, który go dotknął. Ale w Jemenie, Libanie lub Libii ludzie giną, jakby było to zdarzenie naturalne. Tak przyzwyczailiśmy się do wydarzeń terrorystycznych, że reakcja, zarówno na powszechnym poziomie, jak oficjalnym, stała się zimna i obojętna… Ta obojętność oznacza, że nie traktujemy właściwie naszych synów i naszych obywateli. Nie cenimy sami siebie.



Przywódcy arabscy pędzą do Paryża, żeby ofiarować kondolencje dla rodzin “zabitych w Charlie Hebdo”, ignorując” męczenników Palestyny, Syrii i Iraku” (Aljazeera.net, 15 stycznia 2015)

Pisarze syryjscy: Świat od czterech lat ignoruje syryjski reżim terrorystyczny

Wielu pisarzy przytaczało Syrię jako przykład różnicy między reakcjami międzynarodowymi na terroryzm w Paryżu i w krajach arabskich. Mówili, że mimo iż ponad 200 tysięcy ludzi zostało zabitych tam od czasu wybuchu wojny domowej około cztery lata temu, jak dotąd nie było żadnej zdecydowanej i wściekłej reakcji międzynarodowej jak ta po zamachach w Paryżu.

Dima Wannous, pisarka syryjsko-alawicka która uciekła do Libanu z powodu wojny, mówiła przeciwko międzynarodowemu lekceważeniu ofiar konfliktu w Syrii, które jest tym bardziej oczywiste w obliczu międzynarodowego oburzenia i solidarności po zamachu na “Charlie Hebdo”. Wannous napisała, że nie będzie identyfikowała się z “Jestem Charlie”, jak długo świat nie uzna jej jako ofiary terroryzmu reżimu syryjskiego i nie pozwoli jej na życie bez nieustannej groźby śmierci.

Napisała: „’Nie jestem Charlie’. Jestem Syryjką żyjącą w Bejrucie wraz z innymi Syryjczykami, z których większość jest wygnańcami i uciekinierami przed śmiercią i zniszczeniem [w Syrii]. Kilka dni temu niektórzy z nich zmarli pod tym samym niebem, pod którym są Amerykanie, Francuzi, Rosjanie, Irańczycy, Palestyńczycy, Irakijczycy i Somalijczycy. Niektórym krew zamarzła w żyłach, bo ich małe płuca nie mogły dłużej oddychać lodowatym powietrzem szarpanego przez wiatr namiotu zakopanego w śniegu lub zalanego przez wodę na tej samej ziemi, która nosi wielu przywódców protestujących kilka dni temu w Paryżu…

Przez cztery lata [ci przywódcy] milczeli, zadowalając się obserwowaniem mnie, kiedy mnie torturowano, kiedy podrzynano mi gardło, kiedy wyrywano mi paznokcie, kiedy skóra przyklejała mi się do kości z głodu i kiedy zieleniała mi twarz, bo dusiłam się z powodu ataku chemicznego. Bezpieczni w swoich pałacach obserwowali moje cierpienia w telewizji i czytali o nich w gazetach. Patrzyli, milczeli i nie robili nic poza wyrażeniem troski i smutku. Może zaniepokoił ich mój głód. Może uronili jedną lub drugą łzę. Ale ani razu nie zebrali się, tak jak zebrali się z powodu terroryzmu kilka dni temu w Paryżu.




Dima Wannous (zdjęcie: Orient-news.net, 15 stycznia 2015)

‘Nie jestem Charlie’. Ale jestem przeciwko terroryzmowi w każdym miejscu. Jestem Syryjką, która zmieniła zdjęcie profilowe na Facebooku na Charlie, a kilka dni później na zdjęcie saudyjskiego blogera Raifa Badawiego, skazanego na tysiąc batów i 10 lat więzienia za „zranienie islamu”. Przedtem zmieniłam moje zdjęcie na zdjęcie Świętego Mikołaja aresztowanego w Ammanie za ‘głoszenie wiary’ i [wcześniej] na zdjęcie działacza irańskiego skazanego na śmierć… Tak, jestem Syryjką, która znajduje czas na śledzenie wiadomości o przemocy i łamaniu praw człowieka na całym świecie. Ale niewielu znajduje czas na okazanie solidarności ze mną…

Co uwalnia reżim syryjski od oskarżenia o terroryzm? Co czyni zabicie 12 osób [w Paryżu] czymś gorszym niż zabicie i egzekucje ponad 200 tysięcy Syryjczyków przez ostatnie cztery lata? Jaki wpływ miały zdjęcia 50 tysięcy torturowanych zwłok w więzieniach reżimu syryjskiego, które opublikowały CNN i ‘Guardian’? Czy takie tortury nie są uważane za terroryzm, czy też tożsamość torturowanych determinuje, czy jest to terroryzm, czy jedynie budzące delikatny niepokój łamanie praw człowieka? Czy, gdyby reżim syryjski użył niektórych z tych swoich tortur wobec zagranicznych dziennikarzy, zachód reagowałby tak samo?

‘Jestem Charlie’, tylko jeśli prawdziwie pozwolicie mi nim być – kiedy uznacie mnie za ofiarę terroryzmu zbrodniczego reżimu, który bombarduje mnie, niszczy mój dom, torturuje mnie i amputuje moje kończyny… ‘Jestem Charlie’, tylko jeśli przyznacie mi prawo do godnego życia i swobodnego wypowiadania się bez tego, by terroryści obierali mnie za cel, bez bombardowania mnie z samolotów odrzutowych lub głodzenia na śmierć…” [4]

W podobnym duchu pisał Jahja Al-Halabi, publicysta strony internetowej syryjskiego Bractwa Muzułmańskiego: „…Zabito dziennikarzy francuskich i dwóch policjantów, a my opłakujemy ich tak, jak opłakiwaliśmy tych, którzy zginęli 11 Września. Żałujemy każdego, tak, każdej pojedynczej osoby [zabitej] w jakimkolwiek kraju. Ale czy świat żałuje, kiedy zabijają nas? Czy opłakuje naszych zabitych?!…

Zanim zostali zabici dziennikarze francuscy, organizacje dziennikarzy oznajmiły, że w 2014 r. ponad 60 dziennikarzy zostało zabitych w samej Syrii!! Czy ktokolwiek protestował?! Zanim zostali zabici Francuzi, ponad połowa narodu syryjskiego została zamęczona, raniona, zaginęli lub stali się uchodźcami!! A cały świat był ślepy, głuchy i niemy.

Zanim Francuzi zostali zabici, świat mógł zapobiec ich śmierci przez eliminację źródła zła i terroryzmu…” [5]




Po prawej: Świat w „minucie ciszy” dla wydarzeń w Paryżu. Po lewej: Świat pozostaje „w milczeniu od czterech lat wobec rozlewu krwi” w Syrii („Al-Watan”, Arabia Saudyjska, 11 stycznia 2015)

Dr Faisal Al-Kassem, prezenter programu Odwrotny kierunek w katarskiej Al-Dżazira TV, który jest syryjskiego pochodzenia, także krytykował rozbieżność reakcji społeczności międzynarodowej na zamachy w Paryżu i na terroryzm reżimu syryjskiego wobec własnej ludności. Na koncie Twittera (@kasimf) wezwał Arabów, by uczyli się od Francji jak reagować na śmierć obywateli pisząc 11 stycznia 2015 r.: “Milion protestujących w Paryżu dla 12 [ofiar], podczas gdy milion Syryjczyków jest ofiarami terroryzmu Assada w Syrii. A świat pozostaje obojętny. Haniebny świat”.



9 stycznia tweetował: „Rada Bezpieczeństwa [ONZ] zachowała minutę milczenia dla 12 Francuzów, podczas gdy milczała przez cztery lata wobec syryjskiego holocaustu, który pochłonął setki tysięcy istnień”.



Wzywając Arabów, by uczyli się od reakcji Zachodu na zamach na jego terytorium, tweetował 11 stycznia: „Nie potępiajcie krajów, które honorują swoich ludzi, jak Francja postawiła cały świat na głowie dla 12 [ofiar]. Nauczmy się od nich, jak szanować ludzi, zamiast karmić nimi ryby”.



Gazeta saudyjska: Świat powinien dostarczyć opozycji syryjskiej wsparcia militarnego

Gazeta saudyjska “Al-Madina” sugerowała, że terroryzm w Paryżu był równy terroryzmowi w Syrii i wezwała Zachód, by nie wyrażał jedynie współczucia narodowi syryjskiemu, który jest masakrowany przez własny reżim, ale zamiast tego uzbroił umiarkowaną opozycję wystarczająco dobrze, by mogła obalić reżim:

“… Jesteśmy absolutnie przeciwni morderstwu [popełnionemu na] 12 ludziach we Francji. Nikt z odrobiną ludzkiej przyzwoitości nie może zaakceptować rozlewu niewinnej krwi. Sprzeciwiamy się także faktowi, że krew syryjska jest rozlewana od niemal czterech lat, niemniej supermocarstwa nie posłały pomocy, a jedynie śledziły wydarzenia i dostarczały nieskutecznej broni opozycji stojącej przeciwko siłom lotniczym i wybuchającym beczkom [prezydenta syryjskiego Baszara Al-] Assada…

Jeśli zabicie 12 Francuzów smuci muzułmanów i wywołuje ich sympatię, to powinno być wielu na Zachodzie, którzy okazują solidarność z tragedią narodu syryjskiego w świetle zabicia ponad 200 tysięcy spośród nich przez zbrodniczy reżim Assada, terrorystów ISIS i innych.

Ale samo współczucie nie wystarcza. Kraje świata muszą dostarczyć rzeczywistej i znaczącej pomocy militarnej siłom umiarkowanej opozycji, aby mogli wygrać wojnę i bronić swoją ludność przed zbrodniczym reżimem, a także bronić wszystkie ludy na świecie przed mrocznym terroryzmem, który nie zna żadnych granic i szerzy się jak choroba śmiertelna” [6].



Przypisy (nie spolszczone):


[1] Al-Ahram (Egypt), January 16, 2015.

[2] Al-Quds Al-Arabi (London), January 12, 2015.

[3] Albosala.com, January 12, 2015.

[4] Orient-news.net, January 15, 2015.

[5] Ikhwansyria.com, January 12, 2015.

[6] Al-Madina (Saudi Arabia), January 10, 2015.