W niedawnym artykule Rahimullah Yusufzai, wytrawny dziennikarz pakistański i ekspert ds. talibów mówi, że polityka rozmów pokojowych z talibami w Afganistanie i próby przekupienia niskich rangą przywódców najprawdopodobniej nie powiodą się.

Artykuł zatytułowany „Czy talibowie mogą pogodzić się z Kabulem?” pojawia się w przeddzień konferencji 28 stycznia w Londynie na temat przyszłości Afganistanu.

Notując, że talibowie walczą “o religijną sprawę dżihadu” przeciwko obcym wojskom w kraju, Yusufzai twierdzi, że wiara na Zachodzie, iż talibowie płacą swoim bojownikom więcej niż otrzymują żołnierze afgańscy i że dlatego można ich przekupić, jest “niedowiedziona i nieuzasadniona”.

Yusufzai krytykuje także zachodnią politykę faworyzowania rozmów pokojowych z talibami w Afganistanie przy równoczesnym odrzuceniu podobnych wysiłków rządu pakistańskiego do uzgodnienia rozmów pokojowych z talibami w Pakistanie.

Poniżej podajemy fragmenty tego artykułu:[1]

„Talibowie, którzy nie zrezygnują z walki… żądają wycofania wszystkich obcych wojsk z Afganistanu – bez żadnego porozumienia co do przyszłości kraju”

Wszyscy, którzy mają jakieś znaczenie w Afganistanie, mówią o pojednaniu z talibami, ale na warunkach rządu afgańskiego. Dziwne jednak, że te oferty rozmów pokojowych przychodzą w czasie, kiedy 37 tysięcy nowych żołnierzy USA i NATO jest w drodze do tego kraju w desperackiej próbie militarnego zakończenia konfliktu.

Jest to całkowity zwrot od przeszłych oświadczeń zachodnich stolic, że talibowie są terrorystami, niegodnymi angażowania w rozmowy polityczne lub pojednanie.

Prezydent Barack Obama wiedzie w tym, podkreślając potrzebę rozwiązania politycznego, żeby ustabilizować Afganistan. Sekretarz obrony USA, Robert Gates, argumentował, że talibowie są częścią tkanki politycznej Afganistanu i dlatego trzeba ich włączyć do politycznego nurtu głównego.

Generał Stanley McChrystal, dowódca sił NATO w Afganistanie, sam proponował rozwiązanie polityczne. Jego strategia „przypływu” oparta jest na próbie osłabienia talibów, by zmusić ich do zgody na negocjacje i rozwiązanie polityczne. W istocie nie wyklucza on obecności talibów w przyszłym rządzie afgańskim.

„Naiwnością byłoby przypuszczać, że talibowie zawrą umowę z USA… na warunkach korzystniejszych dla Islamabadu niż dla swojego przywódcy, mułły Omara”

Jednak USA, jak również ich sojusznicy zachodni, którzy mają żołnierzy w Afganistanie, przedstawili pewne warunki rozmów z talibami, włącznie z wyrzeczeniem się przemocy i złożeniem broni. Członkowie NATO, którzy mają wojsko w tym kraju i doznali strat, woleliby wycofać się tylko po zapewnieniu, że osiągnęli przynajmniej kilka ze swoich celów w tym regionie i że Afganistan nie stanie się znowu schronieniem dla Al-Kaidy.

Z drugiej strony talibowie, którzy niełatwo zrezygnują z walki po tak długim, wytrwałym oporze przeciwko potężnemu wrogowi, żądają wycofania wszystkich obcych wojsk z Afganistanu bez żadnego porozumienia co do przyszłości kraju i jego systemu rządzenia. Naiwnością więc byłoby przypuszczać, że talibowie zawrą umowę z USA i ich partnerami, pod naciskiem Pakistanu, na warunkach korzystniejszych dla Islamabadu niż dla swojego przywódcy mułły Omara.

„W przeszłości próby tworzenia podziału w szeregach talibów nie udały się i teraz szkicuje się nowe strategie”

Narody zachodnie chcą także, by talibowie zaakceptowali konstytucję Afganistanu. Brytyjski minister spraw zagranicznych David Miliband poszedł o krok dalej, kiedy stwierdził publicznie, że celem krajów zachodnich było podzielenie talibów i przezwyciężenie ich oporu. Istotnie, taki właśnie jest cel wszystkich krajów zachodnich, wspólnie walczących z talibami i przegrywających, mimo intensywnych wysiłków pociągających za sobą znaczne straty w ludziach i materiale. W przeszłości próby tworzenia podziału w szeregach talibów nie udały się i teraz szkicuje się nowe strategie, żeby przeciągnąć na swoją stronę bojowników niskiego i średniego szczebla.

Jest to inicjatywa prezydenta [Afganistanu] Hamida Karzaja nazywana planem reintegracji. Nie stoi on na silnej pozycji, by udało mu się tak krytyczne posunięcie, mimo reelekcji na drugą kadencję w skażonych fałszerstwami wyborach prezydenckich i do rad prowincjonalnych w sierpniu zeszłego roku. W rzeczywistości jest obecnie uwikłany w walkę o władzę z coraz bardziej pewnym siebie parlamentem, który niedawno dwukrotnie odmówił zatwiedzenia 27 z 41 zaproponowanych przez niego ministrów. Ten spór będzie teraz przedłużał się, ponieważ wybory do parlamentu zostały przełożone z maja na wrzesień.

Ponadto prezydent Karzaj i kłótliwe grupy opozycyjne w parlamencie i poza nim będą nadal spierać się o kontrowersyjną sprawę reformy komisji elekcyjnej przed wyborami, szczególnie w obliczu ustawiania wyników wyborów. Osłabi to energię rządu Karzaja i utrudni mu złożenie oferty reintegracji talibom z pozycji siły.

„Najnowsza inicjatywa odciągnięcia szeregowych żołnierzy talibów… od głównego kierownictwa, nie jest właściwie niczym nowym”

Najnowsza inicjatywa odciągnięcia szeregowych żołnierzy talibów i dowódców lokalnych od głównego kierownictwa, nie jest właściwie niczym nowym. Narodowa Komisja Pojednania pod przewodnictwem byłego prezydenta afgańskiego Sebghatullaha Mojadeddiego była częścią podobnej akcji, żeby przekonać byłych bojówkarzy do złożenia broni i pojednania się z państwem.

Mojadeddi, szef pana Karzaja podczas afgańskiej wojny przeciwko okupującym wojskom sowieckim, sądził, że jako były przywódca mudżahedinów i postać duchowa będzie w stanie nakłonić talibów i innych bojówkarzy do zaprzestania walk, ale nie mógł wiele osiągnąć.

Jedyną zmianą, ale ważną, w nowym planie reintegracji prezydenta Karzaja, jest dostępność funduszy do osiągnięcia celu [jakim jest] ucieczka z szeregów talibów przez oferowanie poddającym się bojówkarzom pracy, edukacji i ochrony. Dostarczony przez USA miliard dolarów jest teraz dostępny na finansowanie tego projektu, a inne kraje są skłonne przyłożyć się do tego wysiłku, kiedy dostanie on zielone światło na międzynarodowej konferencji w sprawie Afganistanu, która w czwartek odbędzie się w Londynie w Wielkiej Brytanii.

Kamieniem węgielnym tej inicjatywy jest, że duża liczba talibskich bojówkarzy nie ma motywacji ideologicznej i walczą, ponieważ są bezrobotni lub żywią żale do obcych wojsk, rządu afgańskiego i watażków, którzy są częścią warstwy rządzącej. Główna koncepcja to oferowanie im pieniędzy i pracy po przejściu na drugą stronę oraz ochrona przed byłymi kolegami talibami.

„Istnieje silna wiara na Zachodzie, a także w Kabulu, że talibowie są w stanie płacić swoim bojówkarzom więcej niż 101 dolarów płacy miesięcznej płaconej żołnierzom afgańskim – nie jest to dowiedzione”

Istnieje silna wiara na Zachodzie, a także w Kabulu, że talibowie są w stanie płacić swoim bojówkarzom więcej niż 101 dolarów płacy miesięcznej płaconej żołnierzom afgańskim. Jest to niedowiedzione i nieuzasadnione, ponieważ ci, którzy widzieli talibskich bojówkarzy, potwierdzą ich nędzne życie, warunki, brak środków i nędzę ich rodzin.

Jeśli są oni rzeczywiście oddani, to cała przesłanka przekupywania talibów, by wycofali się z powstania, jest wadliwa, a więc sukces jest mało prawdopodobny.

„Talibowie powiedzieli wyraźnie, że żadna ilość pieniędzy nie osłabi ich oporu – ponieważ motywuje ich religijna sprawa dżihadu…”

W rzeczywistości talibowie powiedzieli wyraźnie, że żadna ilość pieniędzy nie osłabi ich oporu, ponieważ motywuje ich religijna sprawa dżihadu i walczą o wyzwolenie ojczyzny od obcych wojsk. Chociaż niektórzy bojówkarze niewątpliwie chcieliby przestać walczyć w zamian za korzyści i media początkowo naświetlałyby to jako obiecujący rozwój, większość, podobnie jak w przeszłości, pozostałaby lojalna wobec mułły Omara i kontynuowała opór.

W kontekście Pakistanu pouczające było zauważenie, że jego oferta pomocy dla USA i sojuszników w przywiedzeniu afgańskich talibów do stołu negocjacyjnego była natychmiast zauważona w Kabulu i niektórych stolicach zachodnich jako dowód, że mułła Omar, Haqqani i inni najwyżsi dowódcy talibów mają schronienie w Pakistanie i są pod wpływem pakistańskiej armii oraz, że mają pozwolenie na pozostawanie tam mimo zaprzeczeń. Na ogół prorządowe media afgańskie nie oszczędzały na talk show i analizach tej kwestii i twierdzono, że Islamabad chce ugłaskać USA i ustawić się w pozycji, w której otrzymałby więcej pomocy wojskowej i cywilnej przez oferowanie użycia swojego wpływu wśród talibów, by zachęcić do pojednania w Afganistanie.

Islamabad z pewnością ma wpływy wśród afgańskich talibów i niektórzy ich najwyżsi przywódcy dostali pozwolenie ukrywania się w Pakistanie, jak w przeszłości, kiedy afgańscy mudżahedini dostali schronienie i nie powstrzymywano ich przed operacjami z pakistańskiego terytorium. Jednak w przeszłości były granice wpływu Islamabadu na talibów mułły Omara, kiedy odmówili pakistańskiej prośbie wydania Osamy bin Ladena USA, nie niszczenia posągów Buddy w Bamijan, wydalenia poszukiwanych Pakistańczyków chroniących się u talibów w Afganistanie…

„Jest ironią, że Zachód jest skory do promowania pojednania i dialogu politycznego z afgańskimi talibami – a równocześnie nalega na militarne pokonanie pakistańskich talibów”

Także teraz byłyby granice tego, co Pakistan może zrobić, by przekonać afgańskich talibów na zgodę na pojednanie w Afganistanie. Wydaje się, że wpływ Pakistanu na afgańskich talibów oraz jego wiarygodność zostały podkopane po jego decyzji wsparcia USA w inwazji Afganistanu w 2001 r. i usunięciu mułły Omara od władzy.

Pakistan będzie musiał być ostrożny i nie argumentować za sprawą afgańskich talibów do takiego stopnia, który doprowadzi do wzmocnienia pakistańskich talibów, ponieważ związki między tymi dwiema grupami bojówkarskimi niełatwo zerwać. Jest ironią, że Zachód jest skory do promowania pojednania i dialogu politycznego z afgańskimi talibami, a równocześnie nalega na militarne pokonanie pakistańskich talibów.


[1] “The News” (Pakistan), 26 stycznia 2010. Tekst został nieznacznie zredagowany dla większej jasności.