W niedawnym wywiadzie telewizyjnym profesor Stanford University Fouad Ajami przedstawił argument na rzecz interwencji USA w Syrii i powiedział, że Ameryka ma „odpowiedzialność historyczną” prowadzenia wojen humanitarnych „by ratować narody w kryzysie o historycznych proporcjach”. Nazywając Baracka Obamę „izolacjonistą, który nie wierzy w szerzenie ideałów amerykańskich” Ajami powiedział, że prezydent USA „wierzy, iż obecność amerykańska w jakimkolwiek kraju w świecie islamskim powoduje problemy” i dlatego „nie ma co niego nadziei”. Wywiad z urodzonym w Libanie Ajamim, profesorem Stanford University’s Hoover Institution, został nadany przez Orient News TV, kanał prowadzony przez opozycję syryjską 11 października 2013 r. Żeby zobaczyć fragmenty tego wywiadu, patrz MEMRI TV clip 4013 .

Poniżej podajemy tłumaczenie tych fragmentów:

Obama popełnił w Syrii błędy moralne i polityczne

Dziennikarka: Opisał pan prezydenta USA Baracka Obamę jako magika lub Houdiniego, ponieważ udało mu się ukryć to, co dzieje się w Syrii, przed amerykańską opinia publiczną.

Fouad Ajami: Artykuł, o który pani pyta, był pisany z niejakim rozgoryczeniem. Przyznałem w nim, że prezydentowi Obamie „udało się” ukryć rewolucję i tragedię syryjską przed sumieniem Ameryki. Na przykład, po 30 miesiącach masakr w Syrii skupił się tylko na jednej rzeczy – ataku na Ghota 31 sierpnia. Ten atak jest jedyną rzeczą, jaka go obchodzi. W dodatku… Rosja opuściła ten region pod koniec zimnej wojny, ale on sprowadził Rosjan z powrotem do regionu i dał Baszarowi Assadowi kolejną szansę. To był błąd, zarówno moralny, jak polityczny.

[…]

Obama – izolacjonista, co do którego “nie ma żadnej nadziei”

Fouad Ajami: Dawno temu, jeszcze w 2008 r., kiedy Barack Obama pojawił się na scenie jako zjawisko historyczne ze swoją wielką charyzmą i popularnością, byłem na jego temat trochę sceptyczny. Nie dołączyłem do ogólnego entuzjazmu. Tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu pisałem artykuły, zwłaszcza w „Wall Street Journal”, mówiąc, że ten człowiek jest izolacjonistą, który nie wierzy w szerzenie ideałów amerykańskich. Jeśli rozważymy dziedzictwo pozostawione mu przez George’a Busha – George Bush wierzył w szerzenie wolności. Wierzył, że USA mają odpowiedzialność i rolę do odegrania w obronie wolności.

Kiedy zobaczyliśmy, jak Obama rozprawił się z kwestią Iraku – to był początek problem z Barackiem Obamą. Także kiedy Obama interweniował w Libii, w rzeczywistości próbował tego uniknąć. Nieszczęsną rzeczą w sprawie Libii – która była zwiastunek późniejszych zdarzeń w Syrii i tego, jak zaniedbał obrony ludności syryjskiej – jest to, że nie podjął wojny przeciwko Muammarowi Kaddafirmu. Zrobił to, ale nazwał to „prowadzeniem z tyłu”. Wtedy właśnie zrozumiałem, że naród syryjski będzie walczył sam, bez żadnej pomocy z USA.

[…]

George W. Bush był odważny i wierzył w USA. Barack Obama wierzy w coś innego. Wierzy on, że obecność amerykańska w jakimkolwiek kraju w świecie islamskim powoduje problemy. Kiedy prezydent wierzy w coś takiego, wiesz, że nie ma co do niego żadnej nadziei.

[…]

Bez interwencji USA w Syrii reżim Assada wyłoni się bez uszczerbku

Gdyby nie interwencja francuska, brytyjska i amerykańska w Libii w 2011 r., Al Kaddafi zmasakrowałby wszystkich. To samo dotyczy Iraku w 2003 r. Wszystkie masakry i tragedie w Iraku… Nic by się nie zmieniło. Kiedy jeździłem do Iraku, rozmawiałem z ludźmi – i wiecie, jacy są Arabowie… Krytykowali USA. Mówiłem im: Przestańcie tak mówić. Wiecie, że gdyby George Bush nie przyszedł, przeszlibyście od rządów Saddama Husajna do rządów jego syna Kusaja, a potem rządów jego wnuka Mustafy. Partia Baas rządziłaby przez tysiąc lat.

Ale ważną rzeczą, jeśli chodzi o Syrię, jest, że jeśli USA nie będą interweniować, reżimowi Baszara Al-Assada uda się wyłonić z tego kryzysu bez uszczerbku.

Dziennikarka: Jak długo Obama będzie powstrzymywał się przed interwencją w Syrii? Czy może nadal zajmować takie stanowisko i do kiedy?

Fouad Ajami: Na boga, nie wiem. Zawsze mówiłem, że gdyby w Syrii zdarzyła się taka tragedia jak w Bośni w mieście Srebrnica, atmosfera w Ameryce zmieniłaby się z pewnością..

[…]

Można powiedzieć, że Barack Obama jest niewrażliwy. Potrafił tolerować wszystko, co zobaczył w Syrii, masakry… Widział historyczne miasto Aleppo, największe miasto w Syrii, zniszczone, niemniej potrafił pozostać na uboczu. Nikt by nie pomyślał, że taka rzecz mogłaby się zdarzyć bez interwencji amerykańskiej.

[…]

Ameryka ma historyczną odpowiedzialność ratowania narodów w kryzysie

Fouad Ajami: Nauczyliśmy się czegoś z tego, co widzieliśmy w Bośni, w Iraku i we wszystkich tragediach ludzkich. Używamy określenia „społeczność międzynarodowa”, ale zawsze mówię, że bez roli Ameryki nie byłoby społeczności międzynarodowej. Taka jest prawda. Weźmy na przykład Libię. Kiedy szalony, krwiożerczy tyran Muammar Al-Kaddafi, groził ludziom w Benghazi, że będzie ich ścigał z domu do domu, z dzielnicy do dzielnicy, sumienie ludzi obudziło się, najpierw we Francji i Wielkiej Brytanii, a dopiero potem w USA. Gdyby jednak USA nie odegrały swojej roli, Al-Kaddafi zmasakrowałby ludność Benghazi.

Widzieliśmy tę sama historyczną “grę” w Iraku. Weźmy na przykład Kurdystan. Co stałoby się bez obrony amerykańskiej? Kurdowie nie byliby w stanie ustanowić niezależnego społeczeństwa.

[…]

Kiedy mówi się to ludziom, odpowiadają: „O, wierzy pan w imperializm amerykański”. Taka jest jednak rzeczywistość. Wszystkie te humanitarne wojny, by uratować narody w kryzysie o historycznych proporcjach… Weźmy Kuwejt w 1991 r. Gdyby nie amerykańska interwencja w Kuwejcie, stałby się częścią Iraku, jak zwykł to mówić Saddam Husajn – 19 gubernatorstwem Iraku. To samo zdarzyło się w Bośni w 1995 r., w Kosowie w 1999 r., w Iraku w 2003 r., w Afganistanie i w Libii. Wszystkie te humanitarne wojny polegały na roli Ameryki i na amerykańskim przekonaniu o odpowiedzialności historycznej.

Być może przeciętny Amerykanin, żyjący w Nebrasce lub Kalifornii, nie chce być policjantem świata, ale nie to jest kwestią. Stany Zjednoczone utrzymują porządek świata i gdyby przestały to robić, będą tragedie i masakry, jak te, których świadkami w Syrii jesteśmy dzisiaj.

Interwencja USA usunęłaby ruchy dżihadystyczne z Syrii

Dziennikarka: Czy możliwe jest, że siły ekstremistyczne pozostaną w Syrii? Czy społeczeństwo syryjskie to zaakceptuje?

Fouad Ajami: Ten rodzaj dyskusji mieliśmy w przeszłości w sprawie Bośni. Nasi widzowie prawdopodobnie nie pamiętają, co się tam zdarzyło. Zdarzyła się ta sama rzecz – dżihadyści i takfiris weszli do Bośni i powiedzieli wówczas, że kiedy przybędą siły powietrzne USA, oni wszyscy uciekną. Kiedy siły powietrzne USA przybędą [do Syrii] i Syryjczycy zobaczą, że ich sojusznikiem w walce o wolność są USA i że prezydent USA wierzy w to i mówi o tym… W chwili obecnej prezydent USA nie mówi o walce narodu syryjskiego i nie daje mu wsparcia i szlachetności, na jakie zasługuje. W wypadku znaczącej interwencji amerykańskiej, wszystkie te ruchy skończą się.

[…]