Autor: Yigal Carmon*

W 24 rocznicę Umów z Oslo zamieszczamy artykuł prezesa i założyciela MEMRI Yigala Carmona opublikowany w 1994 r. w amerykańskim piśmie “Commentary”, ujawniający nieopowiedzianą historią z kulis umów[1].

Negocjacje do porozumienia zawartego [w sierpniu 1993 r.] w Oslo między Izraelem i OWP, a potem podpisane (z pewnymi modyfikacjami) na trawniku Białego Domu w miesiąc później [13 września 1993 r.], prowadzone były w najgłębszej tajemnicy. Jak dotąd historię, która kryła się za nimi, opowiadano tylko wybiórczo i robili to tylko uczestnicy lub zwolennicy, którzy widzieli to jako przełom historyczny. Zupełnie inny obraz wyłania się, kiedy historia zostaje opowiedziana pełniej, co chcę tutaj zrobić.

_____________

Oslo w żadnym razie nie było pierwszym miejscem, w którym funkcjonariusze OWP spotkali się z Izraelczykami. Od lat 1970. organizowano sympozja, konferencje i „dialogi” na całym świecie pod auspicjami rozmaitych organizacji, organów półoficjalnych, a nawet ONZ, na ogół z uczestnictwem państw goszczących takie wydarzenie. Z czasem uczestnicy izraelscy stali się śmielsi, mimo tego, że prawo izraelskie zakazywało bezpośrednich, nieautoryzowanych kontaktów z członkami OWP. (To prawo anulowano wkrótce po dojściu do władzy Partii Pracy w 1992 r.)

Kraje skandynawskie zawsze wydawały się szczególnie chętne do odgrywania roli gospodarza takich spotkań między OWP, organizacją, za której sprawą nieustannie się opowiadali, a izraelskimi „działaczami pokojowymi” lub „gołębimi” Żydami amerykańskimi. Właśnie w Sztokholmie grupa takich Amerykanów, w tym Rita Hauser i Menachem Rosensaft, spotkała się z Jaserem Arafatem, torując drogę do dialogu z OWP, który rozpoczął się w ostatnich dniach administracji Reagana.

Zawieszono ten dialog, kiedy Arafat odmówił potępienia zamachu terrorystycznego w maju 1990 r. na plażę w Tel Awiwie, dokonanego przez jedną z głównych frakcji OWP. Waszyngton był szczególnie dotknięty, kiedy odkrył, że grupa zamierzała atakować nie tylko Izraelczyków, ale także ambasadę amerykańską. Jednak odmowa Arafata odcięcia się od Abu Abbasa, przywódcy tej grupy, nie miała tego samego efektu na izraelski „obóz pokoju”, jak miała na rząd USA. Izraelskie gołębie nadal spotykały się z OWP na całym świecie, z co najmniej jedną długą konwersacją, z której zrobiono godzinny program szeroko rozprzestrzeniany przez PBS.

Wśród różnych gospodarzy tych spotkań, think tank o nazwie FAFO (norweski akronim dla Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych) wyróżniał się oddaniem i zapałem. Na początku lata 1992 r. jego dyrektor wykonawczy, Terje Rod Larsen, skontaktował się z Jossi Beilinem, wówczas szefem izraelskiego instytutu badawczego ECF (Fundacja Współpracy Ekonomicznej) i protegowanym Szimona Peresa, jednego z głównych przywódców Partii Pracy. Larsen powiedział Beilinowi, że Palestyńczycy są zmęczeni intifadą i gotowi do osiągnięcia porozumienia. Beilin odpowiedział przez skontaktowanie Larsona ze swoim przyjacielem, profesorem Jairem Hirschfeldem z uniwersytetu w Hajfie, wielbicielem nieżyjącego już kanclerza austriackiego, Bruno Kreisky’ego, który był słynny ze swoich przypominających Polyannę koncepcji w sprawie konfliktu arabsko-izraelskiego.

Po zwycięstwie Partii Pracy 1992 r. Icchak Rabin został premierem, a Szimon Peres ministrem spraw zagranicznych i Peres minował Beilina na swojego zastępcę. Larsen—którego żona była asystentką w biurze norweskiego ministra spraw zagranicznych,  Johana Jorgena Holsta, podczas gdy żona Holsta była przewodniczącą FAFO—zaoferował Beilinowi usługi rządu norweskiego. Sam Holst znany był z tego, że był „opętany” ideą doprowadzenia do pokoju między Izraelem a OWP. Nie mogło być dogodniejszego układu.

Beilin nie mógł oficjalnie uczestniczyć w bezpośrednich kontaktach z przedstawicielami OWP – były nadal nielegalne – ale zapewnił Larsena, że Hirschfeld i jego były student, Ron Pundak, izraelski akademik duńskiego pochodzenia, mogli wykonać robotę. W tym czasie, mówi Beilin, uważał to spotkanie za rodzaj ćwiczenia intelektualnego.

Również OWP nie traktowała pary Hirschfeld-Pundak zbyt poważnie – aż jej rzeczniczka, Hanan Ashrawi, w której domu spotykali się, nie dowiedziała się, jak blisko byli nowego zastępcy Szimona Peresa i jego najbardziej zaufanego powiernika. W tym momencie Ashrawi zorganizowała dla nich spotkanie z “ministrem finansów” OWP, Abu Alą w Londynie i tak powstał pomysł naszkicowania propozycji porozumienia Izrael OWP. Hirschfeld zaproponował, by spotkania kontynuowane były w Oslo, na co ludzie OWP zgodzili się.

Pundak i Hirschfeld podkreślali swoim rozmówcom z OWP, że rząd izraelski może wyprzeć się ich w każdej chwili. To jednak tylko przekonywało Palestyńczyków jeszcze bardziej, że ich rozmówcy izraelscy istotnie reprezentowali rząd. W rzeczywistości jednak dosłownie nikt w Izraelu nie wiedział o tych rozmowach. Jedynym kontaktem Hirschfelda i Pundaka w tym czasie był Beilin i nie jest całkiem jasne, na jakim etapie Beilin poinformował Peresa o ich działaniu.

Pewne natomiast jest to, że premier, Ischak Rabin, był całkowicie nieświadomy tego rozwoju sytuacji, przynajmniej do grudnia 1992 r., kiedy negocjatorzy w Oslo stworzyli dokument, który był – według Beilina – w zasadzie identyczny z Deklaracją Zasad z sierpnia 1993 r. Dokument wzywał do niemal całkowitego wycofania się Izraela z Gazy i Jerycho, wkrótce po czym samostanowienie Palestyńczyków miało zostać rozciągnięte na cały Zachodni Brzeg. _____________

W tym samym miesiącu, w grudniu 1992 r., Rabin i szef sztabu, generał Ehud Barak, podjęli decyzję o wydaleniu do Libanu 415 agitatorów Hamasu i Islamskiego Dżihadu. Wydalenie, które sprowokowały wyjątkowo śmiałe i uwieńczone sukcesem uderzenia tych wojowniczych organizacji fundamentalistycznych przeciwko armii i policji izraelskiej, nie miały pożądanego skutku. Potoki współczucia dla deportowanych wylewające się w mediach światowych i naciski na Izrael, by pozwolić im na powrót (czemu Rabin wkrótce poddał się) ośmieliły nie tylko Hamas, ale także OWP (włącznie z Fatahem, frakcją Arafata) do kontynuowania działań terrorystycznych.

Pod koniec marca Rabin znalazł się w krytycznej sytuacji. Minęło piętnaście miesięcy od jego wyboru na premiera i chociaż przyrzekł osiągnąć porozumienie o autonomii z Palestyńczykami w ciągu sześciu do dziewięciu miesięcy, nie było żadnych postępów w procesie pokojowym. Rozmowy z delegacjami arabskimi w Waszyngtonie – rozpoczęte przez jego poprzednika, Icchaka Szamira po konferencji w Madrycie w październiku 1991 r. – zostały zawieszone; wzrost liczby zamachów terrorystycznych uczynił „czarny marzec” 1993 r. jednym z najgorszych miesięcy w historii Izraela; deportowani terroryści z Hamasu zostali bohaterami narodowymi; a jego popularność w sondażach była niska jak nigdy dotąd.

W tym momencie Rabin został wreszcie poinformowany o negocjacjach w Oslo. Zamiast odwołać je, wydał instrukcje kontynuowania ich. Technicznie ta instrukcja była złamaniem prawa kraju, które zabraniało oficjalnych kontaktów z OWP bez aprobaty gabinetu. Nie było takiej aprobaty, ministrowie rządowi nawet nie byli świadomi, że negocjacje toczą się.

Pod koniec kwietnia Rabin postanowił sprawdzić autorytet i znaczenie rozmówców z OWP w Oslo przez zażądanie od nich, by oficjalni przedstawiciele OWP nie uczestniczyli w wielostronnych rozmowach o uchodźcach, które miały odbyć się (czysto przypadkowo) w Oslo. Zaimponowało mu, że to żądanie zostało natychmiast spełnione. Jego reakcja była zagadkowa. Oczywiście, że bezpośredni apel od premiera Izraela był ważniejszą oznaką uznania OWP niż obecność ich oficjalnego reprezentanta na negocjacjach wielostronnych. Niemniej Rabin uznał, że to posuniecie dowiodło, że ma do czynienia z najwyższym szczeblem OWP.

Media izraelskie i międzynarodowe przyjęły ze zdziwieniem ustępstwo OWP, szczególnie, kiedy przedstawiciele Palestyńczyków wyszli rozpromienieni ze spotkania wielostronnego, a Abu Ala, choć nie był uczestnikiem, oznajmił przed kamerami telewizyjnymi, że był to wielki sukces. Powodem ich euforii było nie tylko uznanie OWP przez Rabina, ale fakt, że po raz pierwszy wysoki rangą urzędnik ministerstwa spraw zagranicznych – dyrektor generalny Uri Savir – wziął udział w tajnych rozmowach.

Te rozmowy toczyły się teraz z pełną zgoda Rabina. Od tego momentu przewodniczył im Savir, ekspert stosunków Izrael-USA (był konsulem generalnym w Nowym Jorku), który wiedział niewiele o OWP, oraz Joel Singer, izraelski członek znanej firmy prawniczej w Waszyngtonie, który później został doradcą prawnym ministerstwa spraw zagranicznych. Zachowywano całkowitą tajność. W dodatku do samych negocjatorów tylko Avi Gil, asystent administracyjny Peresa, i Szlomo Gur, asystent Beilina, znali cały rozwój wypadków. Dla zapewnienia tajności sami zajmowali się pisaniem na maszynie, zamawianiem biletów lotniczych i innymi szczegółami administracyjnymi, nie korzystając z pomocy sekretarek. Fakt, że nic nie wyciekło do prasy, jest niezwykły, szczególnie w świetle wielokrotnych oświadczeń OWP, że odbywają się spotkania na wysokim szczeblu. Świat, przyzwyczajony do uników i przesady OWP, akceptował zaprzeczenia Izraela.

Jak wspomina Beilin, w tym czasie wszyscy oni nadal wierzyli, że celem negocjacji jest naszkicowanie propozycji, która będzie podpisana przez oficjalne delegacje na rozmowy pokojowe w Waszyngtonie, która ze strony palestyńskiej oczywiście formalnie nie będzie obejmowała OWP. Izraelczycy myśleli, że otrzymują zakulisową aprobatę OWP, nic więcej. Istotnie, 15 sierpnia, zaledwie na pięć dni przez podpisaniem Deklaracji Zasad w Oslo, Rabin powiedział na spotkaniu rządu, że ma nadzieję, iż “elementy izraelskie” (eufemizm na ministrów z “obozu pokoju” i innych “gołębich” polityków)  nie podważą polityki Waszyngtonu dystansowania się od OWP.

20 sierpnia w domu gościnnym rządu norweskiego Holst i kilku kolegów norweskich gościli  Peresa, Gila, Savira, Singera, Hirschfelda i Pundaka, do których dołączył Abu Ala i jego asystent na ceremonie podpisania. Izraelczycy byli tam, by dokonać jednego z najbardziej doniosłych posunięć dyplomatycznych w historii ich kraju bez skonsultowania się z nikim z władz wojskowych, ani jednym oficerem wywiadu i ani jednym specjalistą do spraw arabskich. To prawda, że sam Rabin przestudiował każde słowo (choć dopiero później zdał sobie sprawę z tego, jak przyznał publicznie, że dokument pozostawiał nieruszone „setki” kwestii; jeszcze później oświadczył, że „prawne sformułowania z Oslo to śmieci” i że „tym, co będzie rozstrzygające, są fakty w terenie”).

Savir, Abu Ala i Holst wznieśli toasty. Peres, który był w Oslo z wizytą oficjalną, musiał wykraść się z hotelu na ceremonię, ale nadal był niechętny czynnemu udziałowi w podpisywaniu porozumienia z OWP. Savir i Singer podpisali swoje inicjały za Izrael, Abu Ala i jego asystent za OWP. Poproszono Hirschfelda, by dodał swój podpis w uznaniu jego wkładu. Jak chciał los, tego dnia dziewięciu żołnierzy izraelskich zostało zabitych na granicy libańskiej.

_____________

Aprobata Rabina dla porozumienia z “OWP-Tunis”, jak zawsze mówił o rządzie na wygnaniu tej organizacji, zdumiała wielu. Rabin jednak, choć początkowo wątpił, by takie porozumienie kiedykolwiek zostało osiągnięte, zawsze uważał także, że kontakty z OWP są użyteczne. Także w dniach, kiedy był ministrem obrony w rządzie jedności narodowej za premiera Icchaka Szamira, doradzał Szamirowi: pozwólmy miejscowym przywódcom Palestyńczyków biegać do Tunezji (nielegalny czyn) ile tylko chcą. Myślą, że nas przechytrzają, ale prawdą jest, że używamy ich, by zdobyć aprobatę OWP dla porozumienia, które musimy zawrzeć z mieszkańcami terytoriów. Bez takiej aprobaty nic się nie zdarzy. W ten sposób zapewniamy sponsorowanie przez OWP bez konieczności zaakceptowania oficjalnej obecności OWP lub jej uczestnictwa w wprowadzaniu porozumienia w życie.

Przywódcy OWP wiedzieli jednak lepiej. Wkrótce stało się to jasne, kiedy Rabin zastosował tę samą zasadę do rozmów w Oslo, oznajmiając explicite, że „testem porozumienia jest jego podpisanie przez delegację na rozmowy pokojowe w Waszyngtonie” – to jest, nie przez OWP. W przemówieniu do członków swojej koalicji rządzącej wyjaśnił szczegółowo tę taktykę:

Przez długi czas wierzyłem, że palestyńscy mieszkańcy terytoriów osiągną własną zdolność [negocjowania]. Ale po ponad roku negocjacji doszedłem do wniosku, że nie potrafią…  Stąd rozmowy [w Oslo] były z Palestyńczykami, którzy niekoniecznie mieszkają na terytoriach. Ale podpisanie porozumienia będzie między delegacjami [na rozmowy pokojowe w Waszyngtonie].

Również Beilin potwierdzał separację między delegacją palestyńską w Waszyngtonie i OWP. Zapytany, jak Izrael mógł podpisać taką deklaracje zanim OWP anulowało paragrafy w swojej Karcie, które wzywają do zniszczenia Izraela, Beilin odpowiedział: “Delegacja [w Waszyngtonie] nie jest OWP, a więc pytanie jest nieistotne”. (To było w ostrym kontraście do starego oskarżenia Partii Pracy, że rząd Szamira otworzył drzwi dla uczestnictwa OWP przez prowadzenie negocjacji z delegacją, która jest “OWP we wszystkim poza nazwą”.)

Oryginalnym zamiarem więc, słowami Beilina, “było położenie porozumienia na stole w Waszyngtonie bez ujawniania faktu, że zostało wynegocjowane z OWP w Oslo”. W tym momencie jednak sprawa została ujawniona, być może przez Norwegów, którym zbliżały się wybory parlamentarne (partia Holsta wygrała). Wtedy, ku zaskoczeniu Izraelczyków, szef delegacji palestyńskiej w Waszyngtonie, Haidar Abdel Szafi, wyraźnie działający w porozumieniu z OWP, odmówił podpisania dokumentu. Powiedział: niech ci, którzy to upichcili, podpisują to.

Pytany w izraelskim programie telewizyjnym o to, co stanie się z porozumieniem, jeśli Szafi odmawia podpisania, Beilin odpowiedział: “Nie zwracajcie na niego uwagi. Znajdziemy kogoś, kto to podpisze”. Ponieważ jednak nikt w delegacji palestyńskiej nie odważył się na podpisanie dokumentu bez pozwolenia OWP, mogła to zrobić jedynie OWP-Tunis. Ten elementarny wniosek wydawał się umknąć Rabinowi.

Wydaje się także, że był on nieświadomy tego, że w przeddzień konferencji w Madrycie, Faisal Husseini (nieoficjalny przewodniczący delegacji palestyńskiej, który – jako mieszkaniec Jerozolimy – został zdyskwalifikowany jako negocjator przez rząd Szamira) poinformował ówczesnego sekretarza stanu USA, Jamesa Bakera, że jeśli porozumienie zostanie osiągnięte, tylko OWP podpisze je, nie zaś delegacja. (Husseini sam przekazał podobno te informacje gazecie hebrajskiej „Ma’ariv”.)

Teraz więc Rabin miał w ręku dokument, którego nie chcieli podpisać jedyni ludzi, których podpisu on chciał: przedstawiciele (choć nie z wyboru) 1,8 miliona Palestyńczyków żyjących na terytoriach. Musiał zdecydować, czy pozwolić temu „historycznemu momentowi” rozwiać się, czy zawrzeć porozumienie z OWP-Tunis, organizacją, która uważała siebie i była uważana przez większość świata za rząd na wygnaniu państwa Palestyna.

Rabin, wyraźnie uważając, że znajduje się w punkcie, z którego nie ma odwrotu, wybrał podpisanie. Na tym etapie powrót do pierwotnej polityki oznaczałby, że złamawszy własną przysięgę nie zadawania się z OWP-Tunis, wyszedł z tego z niczym. Dla niego byłaby to polityczna katastrofa w Izraelu, a to była cena, której najwyraźniej nie był gotowy zapłacić.

Dla uczynienia ostatecznego uznania OWP bardziej strawnym, nalegał jednak na trzy minimalne warunki, o których nawet najskrajniejsze gołębie izraelskie zawsze mówiły, że powinny poprzedzać negocjacje z OWP: palestyńskie uznanie prawa Izraela do istnienia; zrzeczenie się terroryzmu przez OWP; i anulowanie paragrafów w Karcie OWP, które wzywają do zniszczenia Izraela.

Dopiero wówczas rozpoczęły się gorączkowe negocjacje i przez kolejne dziesięć dni wydawało się, że dają rezultaty. Izrael i OWP oficjalnie uznają się wzajemnie, Arafat zobowiąże się do zmiany Karty i OWP zarówno wyrzeknie się, jak potępi terroryzm. Jak na ironię, gdyby Szafi zgodził się podpisać, nic z tego nie znalazłoby się w porozumieniu. Nadal jednak OWP, która już uzyskała to, czego najbardziej chciała – a mianowicie uznanie przez Izrael – nie dała Izraelowi wszystkiego, czego żądał.

_____________

Tak więc Izrael żądał, by ogłoszono Kartę OWP za “nieważną”. OWP zgodziła się tylko na deklarację, że sporne paragrafy “są obecnie niedziałające i nie obowiązują dłużej”. Różnica jest subtelna, ale wystarczająca, by zamienić zdecydowane odrzucenie w coś, co może być i będzie odczytywane wśród Palestyńczyków jako zaledwie spostrzeżenie.

Izrael zażądał także ustania “walki zbrojnej” – standardowego eufemizmu OWP na działania terrorystyczne, głoszone jako święte środki do osiągnięcia świętego celu. OWP zdecydowanie i z powodzeniem odmówiła. Stanowczo odmówiła także ogłoszenia końca powstania, które OWP nazywało „błogosławioną intifadą”. (Znaczące źródło OWP powiedziało gazecie hebrajskiej “Ha’aretz”, że Izraelczycy nawet nie prosili o zakończenie intifady, a tylko jej najbardziej krwawych przejawów.)

Peres nalegał, by listy o wzajemnym uznaniu, które miały być wymienione między Arafatem a Rabinem, zawierały zobowiązanie Arafata, że zaapeluje do ludu palestyńskiego, by powstrzymał się od terroryzmu. Wytłumaczono jednak Peresowi, że byłoby niestosowne dla Arafata zwracanie się do swojego ludu poprzez porozumienie z Izraelem. Zamiast tego obiecano, że taki apel będzie zawarty w liście do norweskiego ministra spraw zagranicznych,   Jorgena Holsta (który zmarł cztery miesiące później).

List Arafata do Rabina, obok uznania Izraela, zawierał także zobowiązanie do karania członków OWP, którzy mogą nie podporządkować się rozkazowi o zawieszeniu działalności terrorystycznej. Nie zażądali tego Izraelczycy, ale sekretarz stanu Warren Christopher, który uważał, że jest mu to potrzebne do uzyskania anulowania zakazu OWP przez Kongres. (Osobliwą próbę z ostatniej chwili uzyskania sponsorowania amerykańskiego dla porozumienia podjął Peres podczas szybkiej wyprawy do USA, ale Christopher uprzejmie odrzucił izraelską prośbę. „Norwegowie są sponsorami” – zapewnił prasę.)

Po zatwierdzeniu Deklaracji Zasad przez komitet wykonawczy OWP, mieli ją podpisać Peres i Abu Mazen z OWP w Departamencie Stanu w Waszyngtonie. OWP zobaczyła jednak okazję do wepchnięcia Arafata do Białego Domu. Administracja Clintona, głodna sukcesu w polityce zagranicznej,  rzuciła się z entuzjazmem na ten pomysł. Zamiast pozwolić Peresowi na przewodzenie delegacji izraelskiej, zaproponowała zaproszenie Rabina. Najpierw Rabin powiedział, że nie pojedzie. Kiedy jednak zadzwonił do niego Christopher (o 6 rano w szabat) natychmiast zmienił zdanie. Umożliwiło to Arafatowi – oficjalnie nadal terroryście poszukiwanemu przez USA – na pojawienie się w Waszyngtonie jako szef rządu. Arafat musiał nie być przygotowany na skwapliwość, z jaką USA zaakceptowały pomysł. Jego samolot, podarowany przez Saddama Husajna i nadal ozdobiony irackimi kolorami, trzeba było na gwałt przemalowywać na kolory algierskie, ponieważ samoloty irackie miały zakaz wlotu do USA.

O szóstej rano 13 września Ahmed Tibi – izraelski Arab, ginekolog, który jest doradcą politycznym Arafata ( zatykający dech w piersiach przypadek podwójnej lojalności) – został zbudzony przez telefon swojego szefa. „Nie spałem całą noc – powiedział Arafat, jak relacjonuje Tibi. – Jeśli OWP nie jest nazwana reprezentacją strony palestyńskiej [zamiast oficjalnej delegacji do Waszyngtonu], nie podpiszę tego”.

Słysząc to ultimatum Peres początkowo groził, że wyjedzie z Waszyngtonu. W ciągu kilku minut jednak, mówi Tibi, „znaleziono kompromis”: Abu Mazen napisze „OWP” na dokumencie tam, gdzie były słowa „delegacja palestyńska”.  Według relacji Tibiego, kiedy Arafat usłyszał, że Peres zaakceptował ten „kompromis” – w rzeczywistości, kapitulację Izraela – nie chciał w to uwierzyć. „Jesteś pewien, że się zgodzą” – zapytał Tibiego. „Ten człowiek [Peres] stoi obok mnie” – odpowiedział Tibi. „Wysyłam ci więc dwa pocałunki” – odpowiedział Arafat i Tibi popędził ubrać się właściwie do ceremonii.

Izraelczykom obiecano, że Arafat nie będzie nosił munduru wojskowego ani nie będzie miał broni podczas ceremonii. Wsiadł w Tunisie do samolotu w mundurze i z bronią, ale w Białym Domu pojawił się bez broni. Mundur wojskowy pozostał. Izraelczycy nazwali go zielonym garniturem.

Rezultatem było to, że Rabin, rozpaczliwie pragnący teraz czegokolwiek, co będzie wyglądało na sukces, stał się łatwym łupem. Po prostu przez doprowadzenie do ugrzęźnięcia negocjacji i odmówienie Izraelowi partnera, który mógłby podpisać porozumienie, Arafat spowodował, że Rabin złamał największe tabu i przekroczył uświęcone czerwone linie. Skłonił także Rabina do zaakceptowania obietnic, które zostały zapomniane natychmiast po ich złożeniu.

Na przykład, rozczarowani odmową OWP ogłoszenia końca “walki zbrojnej” i intifady, oficjele izraelscy racjonalizowali to jako konieczność „uratowania twarzy” przez Arafata; zobowiązania wobec Holsta, utrzymywali, znaczą w praktyce całkowity koniec przemocy. Niemniej, w licznych komunikatach dla terytoriów, kulminujących w styczniowym wezwaniu do działaczy w Gazie, Arafat przysięgał, że intifada będzie „trwała i trwała, i trwała”. I rzeczywiście, po porozumieniu nie było żadnego zmniejszenia się działań intifady ani terroryzmu.

W liście do Holsta Arafat obiecał także, że wygłosi apel przeciwko przemocy, gdy tylko Deklaracja Zasad zostanie oficjalnie podpisana. Zupełnie rozsądnie Norwedzy, Amerykanie i Izraelczycy spodziewali się, że zrobi to w przemówieniu podczas ceremonii podpisywania na trawniku w Białym Domu. Czekając na wypowiedzenie tych magicznych słów, Ehud Ja’ar, komentator telewizji izraelskiej, który relacjonował z ceremonii, używał każdej przerwy w przemówieniu Arafata, by ogłaszać: „Teraz potępi terroryzm… teraz to powie… teraz po prostu musi to powiedzieć…” Dopiero po ostatnich słowach Ja’ar poddał się: „Nie powiedział tego” – poinformował załamany reporter.

Ani też Arafat nie zgodził się na ustalenie daty wprowadzenia zmian do Karty OWP, do których zobowiązał się. Nie wydawało się też prawdopodobne, że znajdzie się większość dwóch trzecich w „parlamencie” OWP, Palestyńskiej Radzie Narodowej (PNC) do ratyfikowania takich zmian. A w każdym razie sam Arafat zadeklarował potem , że nie miał zamiaru prosić o zmianę w Karcie. Jak to ujął jego kolega, Ziad Abu Zajjad: „Proszenie nas, byśmy anulowali części Karty, jest jak proszenie was, byście anulowali części Biblii”.

_____________

Media chodziły za Arafatem przez cały dzień podpisywania porozumienia. Nie poinformowały jednak, że tego właśnie dnia wygłosił przemówienie do ludu palestyńskiego przez telewizję jordańską. W przemówieniu tym nie wspomniał ani o zatrzymaniu terroryzmu, ani o pokoju lub współistnieniu z Izraelem. Zamiast tego opisał porozumienie jako pierwszy krok w „planie 1974 r.” – znanym wszystkim Arabom „planie etapów” do zniszczenia Izraela.

Nie musiał mówić wyraźniej, bo mógł być pewien, że jego słuchacze zrozumieją implikacje: że przyczółek, jaki to porozumienie właśnie mu dało, otworzy wkrótce drogę do niepodległego państwa palestyńskiego w Gazie, Judei i Samarii z Jerozolimą jako stolicą; a to ułatwi dalszą walkę o „prawo powrotu” między jednego a dwóch milionów Palestyńczyków do Izraela w granicach przed 1967 r., który nadal uważali za swoją ziemię.

Żaden jednak rząd izraelski, nawet najbardziej lewicowy lub najbardziej “gołębi”, nie byłby w stanie zaakceptować takiego wyniku. Ani (mimo warunku w porozumieniu o przejściowym okresie autonomii) OWP nie miała zamiaru czekać na pełną suwerenność lub godzić się na cokolwiek mniej. Dlatego prawdopodobne było, że umowa rozpadnie się na wcześniejszym etapie, niwecząc nierealistyczne oczekiwania, jakie lekkomyślnie wywołała u obu stron, przynosząc gorzkie i gniewne rozczarowanie tak Izraelczykom, jak Palestyńczykom, i prowadząc nie do pokoju, ale do ogólnej i bardzo krwawej rozprawy.

* Yigal Carmon prezesem i założycielem MEMRI.

 

[1] Commentary (U.S.), 1 marca 1994

If you wish to reply, please send your email to memri@memrieurope.org.