Poniżej podajemy fragmenty wywiadu z Asmaą Mahfouz, organizatorką demonstracji egipskich, który nadała Al-Mihwar TV (Egipt) 31 stycznia 2011 r.

Żeby zobaczyć ten klip w MEMRI TV, odwiedź http://www.memritv.org/clip/en/0/0/0/0/0/0/2785.htm .

„Na początku były tylko dwa żądania… zwolnienie ministra spraw wewnętrznych… [1] rozwiązanie parlamentu”

Dziennikarka: Skąd wzięłaś pomysł i co zrobiłaś?

Asmaa Mahfouz: Ograniczę moją wypowiedź do tego, co zdarzyło się przed 25 stycznia. Demonstracje 25 stycznia zostały zainicjowane przez Ruch Młodzieży 6 Kwietnia, w oparciu o fakt, że mieliśmy działalność w zeszłym roku 25 stycznia, który jest Dniem Policji. To był pierwszy rok, kiedy było oficjalne święto w całym kraju na Dzień Policji. Wszyscy zaczęli się zastanawiać, dlaczego mamy Dzień Policji. Pamiętaliśmy, że w przeszłości policja miała straty w ludziach, którzy padli w obronie kraju. Ale w obecnej sytuacji policja uciska ludzi. Każdy, kto robi cokolwiek, jest torturowany. Każdy, kto wypowiada słowo prawdy w tym kraju, jest uciskany przez policję. To było 25 stycznia zeszłego roku.

W tym roku dodaliśmy coś nowego. Po ataku terrorystycznym w Aleksandrii zobaczyliśmy, że było tam zaniedbanie bezpieczeństwa. Policja uciska demonstrantów pod pretekstem ochrony kraju, ale widzieliśmy, że tam nie było żadnego bezpieczeństwa. Co i raz jest atak terrorystyczny i ludzie są zabijani – w Górnym Egipcie, w Kairze, w Aleksandrii i gdzie indziej. […]

Na początku były tylko dwa żądania na 25 stycznia w tym roku: pierwszym było zwolnienie ministra spraw wewnętrznych i pociągnięcie do odpowiedzialności wszystkich odpowiedzialnych za porażkę bezpieczeństwa, a drugim żądaniem było rozwiązanie parlamentu. To były dwa pierwsze żądania.

„Kiedy zobaczyli, co zdarzyło się w Tunezji, lud… zażądał swoich praw”

Po ataku w Aleksandrii i później po wydarzeniach w Tunezji czuliśmy – rozmawiając z ludźmi na ulicach – zmianę tonu. Gdy tylko mówiliśmy z ludźmi i prosiliśmy ich, by wyrazili swoją opinię, mówili: „Do kogo możemy mówić? Zostaniemy wtrąceni do więzienia i torturowani”. Kiedy zobaczyli, co zdarzyło się w Tunezji, ludzie zdali sobie sprawę z tego, że tam był lud arabski, który zbuntował się i zażądał swoich praw.

Po tych wydarzeniach zaczęliśmy mówić ludziom, że musimy podjąć działania, że musimy zbuntować się i zażądać naszych praw. Ludzie zaczęli się podpalać, jeden za drugim, a reakcją władz było, że ci ludzie byli psychicznie chorzy. Krew ludzi zaczęła się gotować. Tak więc trzecim i najważniejszym żądaniem 25 stycznia stało się: „Życie w wolności i godności ludzkiej”.

Liczba ludzi podpalających się rosła stopniowo i w reakcji ludzie zaczęli mówić, na ulicach i na Facebooku: “Jak to jest, że nikt niczego nie robi? Dlaczego nie podjemujecie akcji? Wszyscy mówią, że coś trzeba zrobić, ale ulice są puste”.

„Napisałam [na Facebooku], że każdy, kto martwi się o ten kraj, powinien pójść ze mną [na plac Tahrir]

Dziennikarka: Te rzeczy były powiedziane na Facebooku?

Asmaa Mahfouz: Tak, na Facebooku i przez komunikaty na ulicach.

Dziennikarka: Ale pierwsza działalność była na Facebooku?

Asmaa Mahfouz: Tak. Byłam zła, że wszyscy mówili, że musimy podjąć działanie, ale nikt niczego nie robił. No wiec napisałam na Facebooku: „Ludzie, idę dzisiaj na plac Tahrir”. To było na tydzień przed 25 stycznia. Pracuję w Al-Maadi i zabiera mi to pół godziny pociągiem. Napisałam, że będę żądać praw ludzi, którzy zginęli, i praw mojego kraju. Napisałam, że mam 26 lat…

Dziennikarka: To w ten sposób to ogłosiłaś?

Asmaa Mahfouz: Tak. Napisałam, że każdy, kto martwi się o ten kraj, powinien pójść ze mną, i że każdy, kto martwi się o mnie lub myśli, że jestem chora psychicznie, powinien przyjść, żeby mnie bronić. Jeśli ktokolwiek myśli, że się podpalę – nie mam takiego zamiaru. Jeśli policja chce mnie spalić – świetnie, będę na placu Tahrir za pół godziny.

Było wiele wpisów mówiących: poczekaj do 25 stycznia. Powiedziałam: nie ma powodu czekać do 25 stycznia. Poszłam na plac Tahrir i podniosłam transparent. Trzech facetów z ruchu politycznego dołączyło do mnie. Na moim transparencie były słowa: „Czterech Egipcjan zmarło z poniżenia i nędzy”.

Zaczęłam krzyczeć na cały głos na placu Tahrir: “Egipcjanie, czterech ludzi podpaliło się z poniżenia i nędzy. Egipcjanie, czterech ludzi podpaliło się, ponieważ bali się agentów bezpieczeństwa, ale nie ognia. Czterech ludzi podpaliło się, żeby powiedzieć wam, byście się obudzili – podpalamy się, żebyście wy podjęli działanie. Czterech ludzi podpaliło się, żeby powiedzieć reżimowi: obudź się. Mamy dość. Podpalamy się, żeby przekazać przesłanie”.

A potem zaczęłam mówić o trzydziestu latach korupcji.

Dziennikarka: Na placu Tahrir?

Asmaa Mahfouz: Tak.

Ludzie zaczęli zbierać się, żeby słuchać i filmowali mnie telefonami komórkowymi. Nagle zobaczyłam cztery pojazdy Centralnej Agencji Bezpieczeństwa i plac nagle wypełnił się setkami agentów i oficerów, których twarze były znane z demonstracji. Próbowali zepchnąć nas ku wejściu do budynku. Ludzie zaczęli krzyczeć: „Zostawcie ich w spokoju, zostawcie ich w spokoju”.

Kiedy wepchnęli nas w wejście do budynku, oficerowie zaczęli mówić: mamy tak samo dość, jak wy, ale dlaczego nie poinformowaliście nas o demonstracji? Powiedziałam: O czym wy mówicie? Czterech ludzi podpaliło się, a wy pytacie, dlaczego nie oznajmiliśmy o demonstracji? Powinniście pytać siebie, dlaczego się podpalili. Z powodu nędzy i korupcji. Jeden z nich nie miał na jedzenie dla swojej córki. Niemniej nadal chcecie kontynuować ucisk. Nie będę milczeć. Jeśli chcecie mnie podpalić – proszę bardzo. Nie ruszę się z placu Tahrir. […]