13 kwietnia 2025 r. przypada 50. rocznica formalnego rozpoczęcia wojny domowej w Libanie. Tego dnia palestyńscy napastnicy strzelali do cywilów wychodzących z kościoła maronickiego w Bejrucie, a później tego samego dnia libańscy napastnicy maroniccy strzelali do autobusu przewożącego palestyńskich cywilów wracających z wiecu palestyńskich bojowników. [ 1] Pierwszym libańskim „męczennikiem” tej wojny był maronita Joseph Abu Assi, zabity przed kościołem po ceremonii chrztu swojego syna.

Chociaż oba wydarzenia miały miejsce tego samego dnia w odstępie kilku godzin, można się spodziewać, że większość komentatorów, podobnie jak w 1975 r., skupi się na słynnej „masakrze autobusowej” podczas Czarnej Niedzieli, a o strzelaninie z przejeżdżającego samochodu w kierunku kościoła będzie zaledwie kilka wzmianek.

Wojna trwała, z przerwami, przez 15 długich lat, wciągając sąsiadujące i globalne mocarstwa, turbodoładowując terroryzm i dewastując maleńki kraj. Podczas gdy ludzie patrzący z perspektywy czasu mogą próbować przypisać winę tu lub tam, moim zdaniem jeden z głównych podżegaczy libańskiej wojny domowej był już martwy, gdy wybuchła. Był to egipski dyktator Gamal Abdel Naser.

To właśnie Porozumienie Kairskie z listopada 1969 r. nieuchronnie przygotowało grunt pod wojnę domową. [2] Porozumienie to, zawarte w cieniu klęski Arabów zadanej przez Izrael w 1967 r., zalegalizowało obecność i niezależność militarną palestyńskich frakcji zbrojnych w Libanie, tworząc państwo palestyńskie w państwie, które prowokowało Izrael i katastrofalnie ingerowało militarnie w sprawy Libanu, a które miało stać się wzorem dla przyszłych, trwających do dziś, interwencji w Libanie dokonywanych przez mocarstwa zagraniczne.

Choć Naser, ściśle współpracując z przywódcą OWP Jaserem Arafatem, naciskał na Libańczyków do zawarcia umowy, Libańczycy z otwartymi oczyma przystąpili do porozumienia, które zostało parafowane przez dowódcę Libańskich Sił Zbrojnych (LAF), generała Emile’a Boustany’ego. Znaczna część libańskiej elity politycznej, także elita maronicka, poparła porozumienie. Przywódcy chrześcijańscy, tacy jak Pierre Gemayel i Camille Chamoun, zrobili to pod warunkiem, że porozumienie zostanie zatwierdzone, co nigdy nie nastąpiło. Główną motywacją Libańczyków do zawarcia porozumienia była próba utrzymania już rozbitego kraju w całości. Prezydent maronicki w tamtym czasie wyraził zaniepokojenie palestyńskimi atakami na Izrael z libańskiej ziemi, podczas gdy sunnicki premier kraju otwarcie nie zgadzał się ze swoim prezydentem.

Niezależnie od motywów i szczegółów porozumienia, był to śmiertelny krok. Dziennikarz Edouard Saab, który zginął z rąk snajpera podczas wojny w 1976 r., napisał w 1969 r. o porozumieniu: „Dlaczego chcą, aby to, co nie jest dozwolone w Syrii, było dozwolone w Libanie?” I tak właśnie było. Transgraniczne naloty i bezpośrednie ataki na Izrael, na które nie pozwoliliby Naser w Egipcie i Asad w Syrii, a po wrześniu 1970 r. Hussein w Jordanii, były akceptowane w Libanie. I nie tylko to, ale Bejrut stał się siedzibą frakcji palestyńskich finansowanych przez reżimy zewnętrzne – z Syrii, Iraku i Libii. Ostatecznie stolica Libanu, stolica obcego kraju, została nazwana przez OWP najpierw „Hanoi”, a następnie „Stalingradem Arabów”. [3]

W 1975 roku uzbrojone frakcje palestyńskie były już znaczącym czynnikiem w wybuchającej właśnie wojnie domowej, ponieważ chrześcijańskie milicje libańskie walczyły głównie z muzułmańskimi/lewicowymi milicjami libańskimi i frakcjami palestyńskimi. We wczesnych latach wojny wydawało się, że propalestyńskie milicje libańskie były w rzeczywistości młodszym partnerem w walce. OWP dominowała po stronie antylibańskich chrześcijan od 1975 do 1982 roku. Po tym i izraelskiej inwazji w 1982 roku i ewakuacji bojówkarzy OWP we wrześniu tego roku, wojna toczyła się między libańskimi frakcjami zdominowanymi przez Syrię a libańskimi frakcjami chrześcijańskimi wspieranymi przez Izrael, a później przez Irak, aż do zakończenia wojny w 1990 roku.

Jak wyglądałaby wojna bez aktywnego udziału militarnego OWP? Czy w ogóle by wybuchła? Być może chrześcijańskie frakcje zbrojne wygrałyby. Ale bardziej prawdopodobne jest, że kryzys i tak doprowadziłby do wojny, a wojna prawdopodobnie zakończyłaby się wcześniej w jakimś rodzaju impasu lub wewnętrznego kompromisu, jak kryzys libański z 1958 r.

Wcześniejsza wojna miała podobny wewnętrzny układ sił – ale bez destabilizującej obecności palestyńskich bojówkarzy – i obejmowała bezpośrednią amerykańską interwencję. Kryzys z 1958 r. był – oprócz wewnętrznego wymiaru politycznego – również próbą Nasera (który wówczas rządził w Syrii i Egipcie) przejęcia władzy w Libanie. Amerykańska interwencja była krótka, a Libańczycy byli w stanie wypracować między sobą porozumienie polityczne, które przyniosło krajowi pokolenie – jeśli nie prawdziwą stabilność – bez wojny od 1958 do 1975 r.

Mimo narastających obaw co do Porozumienia Kairskiego z 1969 r., zostało ono odrzucone przez Liban dopiero w 1987 r. za prezydenta Amina Dżemajela, jednak dziedzictwo Porozumienia pozostało. Liban nadal należy uważać za strefę wolnego ognia antyizraelskiego, tak jak było za czasów OWP. Inne granice arabskie z Izraelem pozostały stosunkowo spokojne, ale Liban pozostał aktywną strzelnicą, najpierw frakcji OWP, a następnie frakcji libańskich wspieranych przez Syrię i Iran (szczególnie Hezbollah).

Dzisiaj palestyńskie frakcje, głównie Hamas, nadal strzelają rakietami w kierunku Izraela, nadal są uzbrojone i nadal mają swoje arsenały i enklawy, gdzie libańska armia nie odważy się wejść, zastraszona, jeśli nie przez Palestyńczyków, to przez wielkiego protektora Palestyńczyków w Libanie, Hezbollah. Duch generała Emile’a Boustany’ego żyje dalej, szczególnie w prezydencie Michelu Aounie (i innych lokalnych politykach), którzy legitymizują wieczną wojnę frakcji spoza państwa, prowadzoną na granicy Libanu, w zamian za ulotne, krótkoterminowe zyski polityczne.

Jestem pewien, że Libańczycy, kulturalni i inteligentni ludzie, dokonają wielkiej i przemyślanej introspekcji z okazji 50. rocznicy wojny domowej. Jedni będą obwiniać siebie, a inni będą obwiniać cudzoziemców, lub jedno i drugie. Niesamowite, że po niedawnej porażce Hezbollahu w wojnie w Gazie z rąk Izraela, libańscy przywódcy polityczni wciąż wydają się niejednoznaczni co do ostatecznego wyjścia z pułapki stworzonej przez Nasera i Porozumienie Kairskie z 1969 r.

*Alberto M. Fernandez wiceprezesem MEMRI.


[1] Youtube.com/watch?v=kDvmXLkyISA, April 13, 2012.

[2] The961.com/cairo-agreement-explained, January 9, 2021.

[3] See MEMRI Daily Brief No. 404, Stalingrad Of The Arabs, August 23, 2022.