Trzy niedawne artykuły wstępne w głównych gazetach konserwatywnych Iranu: „Kayhan” i „Jomhouri-e Eslami” podają szczegółowo stanowisko Iranu wobec planu pokojowego USA. Twierdzi się, że USA i Izrael, poprzez swoich pełnomocników w regionie, tj. egipskiego prezydenta Hosni Mubaraka i innych Arabów z „obozu pojednawczego”, próbują zmusić Palestyńczyków do zgody na plan, który chroni ich własne interesy i uwiecznia niższość Palestyńczyków. „Jomhouri-e Eslami” wzywa Palestyńczyków do wzmocnienia frontu oporu i odrzucenia wszystkiego, poza zagładą Izraela, nazywając to „celem znajdującym się w zasięgu”. „Kayhan” podaje, że „Arabowie, którzy są za pojednaniem”, a których nazywa „hipokryci wewnątrz narodu [islamskiego]”, „kolaborują we wprowadzeniu w życie syjonistyczno-amerykańskiej wersji pokoju, dając Amerykanom zielone światło”. Dodaje, że „pokój – czy to według formuły arabskiej, czy amerykańskiej– jest równoznaczny z uznaniem brutalnego i sztucznego reżimu syjonistycznego” i stwierdza, że „jeśli ten reżim nie zostanie kompletnie wymazany z mapy politycznej regionu, żaden pokój na Bliskim Wschodzie nie jest możliwy”[1] .

W innym artykule wstępnym „Kayhan” wzywa kraje muzułmańskie do nieuczestniczenia w rozmowach z USA i syjonistami, które USA wyznaczyły na wrzesień 2009 r. równolegle z Zgromadzeniem Ogólnym ONZ-u, w celu przedyskutowania obszernej inicjatywy USA w sprawie pokoju na Bliskim Wschodzie. Gazeta powtarza, że „rozwiązanie [na Bliskim Wschodzie] można osiągnąć tylko przez całkowitą zagładę reżimu syjonistycznego, który jest źródłem wszelkiego braku bezpieczeństwa w tym regionie” oraz że „ustanowienie dwóch państw, palestyńskiego i syjonistycznego, byłoby tym samym, co totalne zdławienie praw narodu palestyńskiego, zamiast zapewnienia im tych praw”. Stwierdzono także, że „konflikt [między USA a Izraelem] nie jest prawdziwy, ale jest tylko oszustwem, którego celem jest nabranie Arabów z [obozu] pojednawczego”[2] .

Poniżej podajemy wyjątki z artykułu wstępnego „Jomhouri-e Islami”:

Pokój – czy to według formuły arabskiej, czy amerykańskiej – jest równoznaczny z uznaniem brutalnego i sztucznego reżimu syjonistycznego.

Oficjalne uznanie reżimu syjonistycznego przez Palestyńczyków jest najdroższym marzeniem Izraela. Zadałoby to śmiertelny cios aspiracjom do państwa palestyńskiego, dało trwałą legalność reżimowi syjonistycznemu i położyło fundamenty pod osiągnięcie ich ekspansjonistycznych celów na Bliskim Wschodzie.

Syjoniści byli blisko spełnienia tych aspiracji, kiedy Jassir Arafat zgodził się w haniebnym porozumieniu [tj. porozumieniu z Oslo] na eliminację ze statutu palestyńskiego paragrafu zwalczającego syjonistów. Naród palestyński nie był jednak gotowy na pogodzenie się z tą hańbą, idąc za przykładem Rewolucji Islamskiej, która nigdy nie przestała walczyć z reżimem syjonistycznym, i zwrócił się do islamu [po rozwiązanie].

Jassir Arafat wpadł w sidła brudnych gier syjonistów, Amerykanów i Europejczyków. Umarł straciwszy wpływ na naród palestyński, odarty ze wszystkich swoich dawnych triumfów bojownika.

Jako mediator dla syjonistów [egipski prezydent] Hosni Mubarak znalazł się w tym samym kłopotliwym położeniu [jak Arafat] – ale już istnieje teczka [z obciążającymi dowodami przeciwko niemu], która codziennie nabiera wagi. Oczywista różnica między tymi dwoma polega na tym, że Mubarak, inaczej niż Arafat, nie ma żadnej przeszłości jako bojownik anty-syjonistyczny, a ponadto był szkolony przez aparat wywiadowczy USA.

Kiedy w rewolucyjnym [czynie] Khaled Al-Islambouli dokonał egzekucji [egipskiego prezydenta] Sadata, Ameryka posadziła na tronie Mubaraka, jako jednego ze swoich zdolnych agentów, by rządził Egiptem. Od 28 lat używają go, by działał na rzecz ich antyislamskich i anty-arabskich celów[3] .

Najnowszym przykładem służenia [przez Mubaraka] Ameryce i syjonistom było jego [stanowisko] podczas wojny w Gazie 2009. Popierał on reżim syjonistyczny, szczególnie w kwestii przejścia Rafah i tuneli Rafah.

Wspólne wysiłki prezydenta USA [Baracka] Obamy i głowy egipskiego reżimu Hosni Mubaraka, by [przekonać] Palestyńczyków do zgody na ustanowienie państwa palestyńskiego (…) przychodzą teraz, kiedy reżim syjonistyczny jest najsłabszy i kiedy morale jego przywódców potrzebuje wzmocnienia. Palestyńskie organizacje dżihadu, które zdały sobie sprawę z tego, że [reżim syjonistyczny] jest w opłakanym stanie i że plan amerykańsko-syjonistyczny jest [zasadniczo] imperialistyczny, odrzuciły ten plan.

Palestyńczykom nie wolno zadowolić się niczym poza całkowitą zagładą syjonistycznego reżimu – cel, który [dzisiaj] jest w naszym zasięgu.

Stanowisko Palestyńczyków jest absolutnie słuszne i niewątpliwie przyniesie owoce. Sądząc po swoich dwóch kolejnych porażkach w 2006 r. w Libanie i w wojnie w Gazie 2009, reżim syjonistyczny nie może wytrzymać wojny przeciwko sobie prowadzonej przez naród palestyński.

Wygląda na to, że wojna narodu palestyńskiego [przeciwko syjonistom] odniosła skutek i [dlatego] Palestyńczykom nie wolno zadowolić się niczym, poza całkowitą zagładą syjonistycznego reżimu – cel, który [dzisiaj] jest w naszym zasięgu[4]


[1] „Kayhan” (Iran) 1 sierpnia 2009.

[2] „Kayhan” (Iran) 22 sierpnia 2009. Przewodniczący parlamentu, Ali Larijani, wypowiedział się w podobnym duchu, że plan pokojowy sformułowany przez Obamę nie zajął się ani jednym z podstawowych praw Palestyńczyków, i wezwał narody muzułmańskie, by były świadome tego oszustwa. ISNA (Iran) 25 sierpnia 2009.

[3] W oryginale arabskim omyłkowo napisano „antyzachodnich”.

[4] „Jomhouri-e Eslami” (Iran) 23 czerwca 2009.