W artykule redakcyjnym z 11 czerwca 2012 r. tygodnika “Sobh-e Sadeq”, który jest organem irańskiego Najwyższego PrzywódcyAlego Chameneiego w Korpusie Strażników Rewolucji Islamskiej (IRGC), jest próba przekonania prezydenta USA Baracka Obamy, że uznanie nuklearnych praw Iranu w nadchodzących rozmowach nuklearnych w Moskwie 18-19 czerwca doprowadzi do jego ponownego wybrania. Artykuł, zatytułowany „Znaczenie konferencji moskiewskiej dla Iranu i Obamy” stwierdza, że Obama ma okazję zamienić rozmowy moskiewskie w odskocznię do zwycięstwa w listopadzie. Ostrzega, że to czas Obamy kończy się, nie zaś Iranu i dodaje, że jeśli w rozmowach moskiewskich Obama nie poprze uznania nuklearnych praw Iranu – co tygodnik nazywa sytuacją „w której nie ma przegranych” – Teheran po prostu przeczeka do przyjścia jego następcy.

Poniżej podajemy główne punkty tego artykułu:

„Rozmowy nuklearne będą miały szczególny [wpływ] na wybory prezydenckie… [Obama i Iran] muszą próbować [rozwiązania] ‘w którym nie ma przegranych’”

„… Według najnowszych sondaży opublikowanych w USA rywal Obamy, Mitt Romney, wyprzedził go o 1% i ten procent może urosnąć. Członkowie administracji Obamy i jego zespoły strategii i propagandy skupiły [jego kampanię wyborczą] na sukcesie w wojnie z terrorem, który ma na celu przyciągnięcie opinii publicznej w USA. „New York Times” donosił o atakach dronów i o cyberatakach na irański program nuklearny, ujawniając nowe informacje o roli Baracka Obamy. Po tych ujawnieniach senatorowie i kongresmani podnieśli hałas, uważając przeciek tych informacji za groźbę dla bezpieczeństwa narodowego USA…

Ponieważ w celu ponownego wyboru Obama musi [publicznie] zajmować się kwestiami bezpieczeństwa przed narodem amerykańskim i systemem sprawiedliwości, należy go zapytać, jak zamierza prowadzić rozmowy nuklearne [z Iranem] i jakie są jego motywy.

Jeśli Obama uważa, że nie ma szans na ponowny wybór, rozmowy stracą dla niego znaczenie i nie będą najważniejsze w jego porządku dnia. [W takim razie] będzie próbował traktować tę kwestię jak sprawę codzienną i przekaże decyzję następnemu prezydentowi. Jeśli jednak Obama czuje, że różnica między nim a rywalem jest niewielka i że może ją zlikwidować przy pomocy [taktyki] politycznego szoku, to jego postrzeganie rozmów nuklearnych będzie inne i zobaczy je jako okazję, narzędzie i skuteczny nacisk.

Teraz, kiedy różnica między Obamą a jego rywalem [Romneyem] wynosi 1%, [Obama] jest bliższy temu drugiemu stanowisku [i potrzebuje takiej taktyki szoku politycznego]. Najwyraźniej uważa, że wynik rozmów nuklearnych będzie miał szczególny [wpływ] na wybory prezydenckie – i to może być [okazją, w której Obama i Iran] muszą próbować [rozwiązania] ‘w którym nie ma przegranych’; to jest, Obama zobaczy otwierające się dla niego drzwi Białego Domu po raz drugi, a Iran będzie mógł realizować swoje prawa nuklearne”.

„Czas Obamy się kończy”, nie zaś Iranu – on “nie może zwlekać”

„Jedynym sposobem osiągnięcia tego punktu przez Iran jest ignorowanie poszukiwania nowych wymówek w tej rundzie przez Zachód … i kontynuowanie swoją zdecydowaną drogą. [Iran musi] wyjaśnić drugiej stronie, że zupełnie go nie interesuje nowa gierka Zachodu, że nie powróci do punktu wyjściowego… że [nie obchodzi go] nasilenie sankcji [przeciwko niemu] i że jest całkowicie przygotowany na poradzenie sobie z tymi sprawami.

Chociaż Zachód wielokrotnie twierdził, że czas niemal kończy się Iranowi, dwie strony, które chcą [sytuacji], ‘w której nie ma przegranych’, muszą przyswoić sobie rzeczywistość – a mianowicie, że to czas Obamy kończy się na dobre.

Dla zakończenia tego wyczerpującego maratonu potrzebna jest decyzja Obamy… Musi wybrać jedną z dwóch opcji: albo spełnić pragnienie [ponownego wyboru] i ściągnąć na siebie gniew przywódców syjonistycznych, albo zadowolić przywódców syjonistycznych i dokonać sabotażu wobec samego siebie.

… Obama nie może zwlekać, bo w każdej chwili może stracić szansę [wyboru między tymi alternatywami], a Iran [po prostu] będzie czekał na jego następcę, nadal okazując potęgę i zdecydowanie”.