W artykule z 12 lipca w “Al-Sharq Al-Awsat” dyrektor generalny Al-Arabiya TV, Abd Al-Rahman Al-Rashed, skomentował wypowiedzi podobno uczynione przez ambasadora Zjednoczonych Emiratów Arabskich w USA, Yousefa Al-Otaiby. Według doniesień w mediach Al-Otaiba 6 lipca 2010 r. powiedział, że korzyści uderzenia militarnego na Iran przeważyłyby krótkoterminowe koszty [1] . To stanowisko wywołało ostrą krytykę przedstawicieli Iranu, którzy zganili ambasadora za jego „śmiałość” [2] . 7 lipca zastępca ministra spraw zagranicznych Zjednoczonych Emiratów Arabskich zaprzeczył, by Al-Otaiba powiedział takie słowa, mówiąc, że ambasador został błędnie zacytowany [3] .

Reagując na tę sprawę, Al-Rashed podkreślił, że wypowiedzi przypisane Al-Otaibie, czy cytowane dokładnie, czy nie, są słuszne, ponieważ większość państw Zatoki Perskiej i całego regionu ma wszelkie powody obawiać się nuklearnego Iranu. Dodał, że większość arabskich polityków nie jest zbyt śmiała, ale raczej zbyt powściągliwa w ostrzeganiu przed zagrożeniem irańskim.

Poniżej podajemy fragmenty artykułu Al-Rasheda, w tłumaczeniu z angielskiego oryginału w wydaniu „Al-Sharq Al-Awsat”po angielsku [4] :

„Wyobraźmy sobie, jaka będzie mentalność i zachowanie Iranu, kiedy zdobędzie możliwości nuklearne i zrozumie, że żadne państwo na świecie nie jest bez tego w stanie wkroczyć do wojny”

Przeczytałem 30 stronicowe końcowe oświadczenie burzliwej konferencji [w Aspen w Colorado], podczas której ambasador Zjednoczonych Emiratów Arabskich Al-Otaiba wzbudził gniew Irańczyków, gdy zacytowano jego słowa, że korzyści z ataku na Iran dzisiaj przeważyłyby krótkoterminowe konsekwencje i groźbę, jaką stanowi przyszły, nuklearny Iran.

Iran zareagował gradem zniewag mimo faktu, że minister spraw zagranicznych Zjednoczonych Emiratów Arabskich powiedział, iż ambasadora zacytowano niedokładnie i wyjęto [jego słowa] z kontekstu.

Dopóki trwa ta burza, nie ma niczego złego w bliższym przyjrzeniu się sytuacji. Czy było niewłaściwe dla kogoś na stanowisku ambasadora powiedzenie tego, co on podobno powiedział? Czy nie miał racji w swoim politycznym rozumieniu sytuacji? Co ważniejsze, jak już ambasador to powiedział – niezależnie czy wierzymy, że [cytat] był poprawny, czy nie – czy ta wypowiedź jest pożyteczna, czy szkodliwa?

Faktem jest, że przyzwyczailiśmy się do funkcjonariuszy i oddziałów reżimu irańskiego, swobodnie wyrażających swoje poglądy i opinie, a także rzucających obraźliwe uwagi wobec państw Zatoki Perskiej, z prowokacją lub bez niej. W rzeczywistości ci funkcjonariusze nie wahają się także przed groźbami, co jest najgorszą i najbardziej niebezpieczną rzeczą, jaka może mieć miejsce w mediach. Tylko dwa tygodnie temu irańscy funkcjonariusze powiedzieli, że [Iran] planuje inspekcję statków płynących do arabskich państw Zatoki, jeśli istnieją podejrzenia co do ich cargo. Iran nie odważa się grozić inspekcją amerykańskim, europejskim ani rosyjskim statkom w regionie, których jest tu wiele. Jednak zagroził [państwom] Zatoki, mimo że nie miały zupełnie nic wspólnego z tą rezolucją i żadne państwo z Zatoki nie zasiada w Radzie Bezpieczeństwa. Przed tym, irańscy przedstawiciele oznajmili, że Iran zaatakuje państwa Zatoki w przypadku każdego ataku Izraela lub USA przeciwko niemu.

W takim zatrutym klimacie jest naturalne dla arabskiego polityka lub dyplomaty powiedzenie, że nuklearny Iran stanowi dla nas zagrożenie. Mówiąc z punktu widzenia [należytego] protokołu, obie strony muszą pracować razem, żeby uniknąć obrzucania się wzajemnie zgniłymi pomidorami, albo pozwolić na to wszystkim.

To, co się cytuje jako słowa ambasadora Yousefa Al-Otaiby, jest także prawdą z [perspektywy] politycznej. Powiedział on, że mamy kłopoty w sprawie tego, co robi Iran w regionie dzisiaj, wyobraźmy więc sobie, co zrobi Teheran, kiedy będzie miał możliwości nuklearne! Istotnie, wyobraźmy sobie, jaka będzie mentalność i zachowanie Iranu, kiedy zdobędzie możliwości nuklearne i zrozumie, że żadne państwo na świecie nie jest bez tego w stanie wkroczyć do wojny.

„To, co naprawdę jest niesłuszne, to niechęć naszych polityków do wyrażania swoich opinii i obaw w sprawie najbardziej niebezpiecznego zagrożenia, które stoi przed naszym regionem przez ostatnich sto lat”

Dlatego to, co naprawdę jest niesłuszne, to niechęć naszych polityków do wyrażania swoich opinii i obaw w sprawie najbardziej niebezpiecznego zagrożenia, które stoi przed naszym regionem przez ostatnich sto lat, nie zaś odwrotnie!

… Słowa ambasadora, nawet jeśli wykraczają poza protokół [dyplomatyczny] są politycznie słuszne. Wyobraźmy sobie na jeden moment, że Iran ma możliwości nuklearne. Irańczycy nie zaatakują Izraela, bo Izraelczycy odpowiedzieliby, grzebiąc ich pod setką bomb jądrowych, wymazując ich z mapy, a nadal mieliby [jeszcze] arsenał setek bomb jądrowych. Podobnie, Iran nie zaatakuje USA, ponieważ geograficznie są zbyt daleko, a [ponadto] Waszyngton odpowiedziałby trafiając w Iran setką bomb jądrowych, a pięć tysięcy głowic jądrowych nadal pozostałoby w jego arsenale. Jeśli chodzi o państwa Zatoki, Irańczycy mogą ich nie zaatakować bronią nuklearną, ale z pewnością będą się starali je zdominować i może przejąć niektóre z nich, wiedząc, że żadne mocarstwo na świecie nie odważy się ingerować, ponieważ będą chronieni przez broń nuklearną.

Dlaczego więc jest problemem, jeśli ambasador Zatoki mówi, że zaatakowanie Iranu dzisiaj jest tańsze niż życie z nuklearnym Iranem jutro?

Na koniec, nie jestem entuzjastą dania się wciągnąć w werbalny konflikt z Iranem; jednak konflikt ten już jest, ponieważ Irańczycy kontynuują obrzucanie nas zgniłymi pomidorami. Słowa ambasadora mają wartość edukacyjną, bo większość ludzi – włącznie z wieloma naszymi intelektualistami – rozumieją tylko jeden punkt widzenia w dyskusji o nuklearnym Iranie. Niech tym razem posłuchają innego punktu widzenia!


[1] Według relacji z 7 lipca 2010 r. z “Washington Post” Al-Otaiba powiedział na konferencji 6 lipca w USA: “Sądzę, że jest to analiza kosztów i zysków. Sądzę… że będą konsekwencje [ataku na Iran], będzie gwałtowana reakcja i będą problemy z ludźmi protestującymi i organizującymi rozruchy, i bardzo niezadowolonymi, że zewnętrzna siła atakuje kraj muzułmański… [Jednak] jeśli mnie zapytacie ‘Czy chcę żyć z tym kontra życie z nuklearnym Iranem?’ moja odpowiedź jest nadal taka sama: ‘Nie możemy żyć z nuklearnym Iranem’. Jestem skłonny zaabsorbować to, co się stanie, za cenę bezpieczeństwa Zjednoczonych Emiratów Arabskich”.

[2] Na przykład rzecznik Narodowego Komitetu Bezpieczeństwa Majlisu, Kazem Jalili, powiedział: “Brak stanowczości irańskiego ministerstwa spraw zagranicznych wobec Zjednoczonych Emiratów Arabskich ośmieliła niektórych przedstawicieli tego maleńkiego kraiku w regionie do wypowiadania najdzikszych słów”. Wezwał także irańskich turystów do bojkotowania Zjednoczonych Emiratów Arabskich w odwecie za uwagi Al-Otaiby. Press TV, Mehr (Iran), 7 lipca 2010.

Członek Komitetu Bezpieczeństwa Narodowego, Parviz Sarvari, powiedział, że wezwanie ambasadora było błędem strategicznym i że podważanie bezpieczeństwa irańskiego zagrozi bezpieczeństwu całego regionu, włącznie ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi. „Javan” (Iran), 8 lipca 2010.

[3] WAM (oficjalna agencja informacyjna Zjednoczonych Emiratów Arabskich). 7 lipca 2010.

[4] “Al-Sharq Al-Awsat” (Londyn), 12 lipca 2010. http://www.asharq-e.com/news.asp?section=2&id=21595 .

Tekst został nieznacznie zredagowany dla większej jasności.