W artykule w kuwejckiej gazecie “Al-Qabas”, liberalny kuwejcki pisarz i komentator Ahmad Al-Sarraf skrytykował kraje arabskie za prześladowania i dyskryminację chrześcijańskich mniejszości. Twierdzi on, że to maltretowanie jest równoznaczne z czystką etniczną, ponieważ często zmusza chrześcijan do porzucenia swojej muzułmańskiej ojczyzny i emigracji na Zachód. Al-Sarraf wezwał kraje arabskie do traktowania swoich nie-muzułmańskich mieszkańców w taki sam sposób, w jaki oczekują, że Zachód będzie traktował swoje muzułmańskie mniejszości.

Poniżej podajemy fragmenty artykułu Al-Sarrafa: [1]

Niezliczone niesprawiedliwości wyrządzone chrześcijanom na Bliskim Wschodzie zmuszają ich do porzucenia swoich domów

„Jeśli ocenimy [wkład] chrześcijańskich mniejszości do kultury i rozwoju krajów, w których mieszkają w świecie arabskim, odkryjemy ku naszemu zaskoczeniu, że nieodmiennie przekracza on ich procentowy udział w [populacji].

Mimo tego, a być może z tego powodu, olbrzymi potok chrześcijan już od wielu lat płynie z Bliskiego Wschodu [ku Zachodowi]. Jedni wyjeżdżają z własnej inicjatywy, podczas gdy inni są zmuszeni do emigracji – ale wszyscy muszą porzucić swoje kraje ojczyste, szczególnie Irak, Egipt, Liban, terytoria okupowane, Sudan a także Iran.

Jedynym wyjątkiem od tej przymusowej emigracji są państwa Zatoki Perskiej i Afryki Północnej: pierwsze dlatego, że populacja chrześcijańska jest mała, podczas gdy drugie ze względu na starą tradycję tolerancji wobec nie-muzułmańskich mniejszości. Także Syrię można uważać za kraj, w którym przez całą historię panowała tolerancja wobec nie-muzułmańskich mieszkańców.

Ten strumień przymusowej emigracji podtrzymują niezliczone wypadki niesprawiedliwości, którym miejscowe mniejszości chrześcijańskie są nieustannie poddawane i które na wielu obszarach stały się rutyną. Tak więc przywódcy [chrześcijańskich] społeczności są mordowani; chrześcijańskie kościoły palone; sklepy plądrowane; chrześcijanie są marginalizowani w swoich społeczeństwach i ich życie jest zatrute – a to jest tylko częściowa lista.

Skłoniło to wielu [chrześcijan] do porzucenia ojczyzny, czasem chwilowo, ale częściej na stałe, i kierowania kroków na Zachód, powierzając swój los szczodrości krajów zachodnich i ich obywateli – co jest tym właśnie, co zamierzały osiągnąć [anty-chrześcijańskie] elementy.

Te agresywne [elementy] nie zdają sobie jednak sprawy z tego, że także po całkowitej anihilacji danej wiary, ruchu lub społeczności etnicznej, czystka etniczna nie ustaje; inne społeczności etniczne i religijne staną się celem, jedna po drugiej, i ostatecznie duże grupy będą próbowały unicestwić się wzajemnie”.

„Twierdzenie, że [chrześcijanie w naszych krajach] stanowią zagrożenie, jest niczym innym jak obmierzłym i irracjonalnym ekstremizmem”

„Jeśli na chwilę odsuniemy sprawę Iraku (…) stwierdzimy, że sytuacja chrześcijan w niektórych częściach Libanu, w Gazie i w Egipcie nie jest dobra, a ich liczba nieustannie maleje. Mimo tego godni pogardy [dziennikarze publikują] wrogie artykuły, twierdzące, że chrześcijanie niebawem najadą i przejmą cały Wschód i że hordy [chrześcijańskich] misjonarzy posuwają się do przodu z olbrzymią szybkością. Doprawdy nie wiem, o czym oni mówią.

Próba powstrzymania stałego spadku populacji chrześcijańskiej w krajach arabskich i muzułmańskich jest niezbędna, [szczególnie odkąd] większość ich żydowskich mieszkańców wyemigrowała pod koniec lat czterdziestych i na początku pięćdziesiątych. Im mniej pozostaje chrześcijan, tym bardziej stajemy się ekstremistyczni i tym mniej zdolni do zrozumienia [pozycji] innego lub docenienia ich warunków [życia].

Twierdzenie, że [chrześcijanie w naszych krajach] stanowią zagrożenie, jest niczym innym jak obmierzłym i irracjonalnym ekstremizmem. Ich trwająca od wieków obecność wśród nas nie spowodowała, że mniej polegamy na naszych obyczajach i tradycji – i mówię to mimo własnego wstrętu do obu tych pojęć. Nasze stosunkowo tolerancyjne [postawy] (…) nie przeszkodziły temu, że nasz region stał się wylęgarnią nieoświeconego fundamentalizmu, który szerzy się we wszystkich kierunkach.

Nie wiem, kiedy przyznamy, że jesteśmy częścią tego świata i że tak jak my żądamy, by kraje świata, szczególnie kraje zachodnie, respektowały wiarę swoich muzułmańskich obywateli, umożliwiały im praktykowanie swojej religii i zapewniały ich dobrostan – tak i my musimy zachowywać się wobec nie-muzułmanów pośród nas. Ekstremiści i gbury w tym nieszczęsnym narodzie uważają coś całkowicie sprzecznego – a mianowicie, że podczas gdy nasi współwyznawcy mają prawo do wszelkich oznak szacunku, my nie jesteśmy zobowiązani [szanować członków innych religii], ponieważ tylko my jesteśmy posiadaczami prawdziwej [religii]; my mamy rację, a wszyscy inni poszli złą drogą”.


[1] „Al-Qabas” (Kuwejt), 8 sierpnia 2009.