Egipskie ministerstwo spraw zagranicznych odrzuciło stanowisko USA wobec protestów w Egipcie, mówiąc otwarcie, by pilnowali własnego nosa i powstrzymali się od ingerencji w sprawy wewnętrzne Egiptu. Wściekłość na USA wyrazili także autorzy w prasie egipskiej, którzy powiedzieli, że prezydent USA Barack Obama nie ma kompetencji do przemawiania do ludu egipskiego ani do określania przyszłości tego kraju.

Krytyczni wobec polityki Obamy byli także publicyści w innych krajach arabskich, którzy oskarżyli USA o porzucenie egipskiego prezydenta Hosniego Mubaraka i o gotowość sprzedania swoich sojuszników, włącznie z Izraelem, by realizować własne cele. Twierdzili oni, że USA ośmiela opozycję arabską nie w celu promowania praw człowieka, jak twierdzi, ale w celu zrealizowania ukrytych planów i zachowania swoich wpływów w świecie arabskim we wszystkich okolicznościach.

Poniżej podajemy przetłumaczone fragmenty z kilku wypowiedzi i artykułów na ten temat:

Egipskie ministerstwo spraw zagranicznych do USA: Trzymajcie swój nos z dala od naszych spraw

Rzecznik egipskiego ministerstwa spraw zagranicznych powiedział: „To bardzo smutne widzieć kraje takie jak USA, Wielka Brytania, Francja, a także Turcja, które w każdej sytuacji szukają dla siebie roli do odegrania, wsadzające swoje nosy w rozwój sytuacji w Egipcie. W bezczelny i bezprecedensowy sposób te kraje pozwoliły sobie na mówienie w imieniu narodu egipskiego i na wspieranie żądań pewnej jego części – [które] rząd i lud egipski stanowczo odrzucają”.

Rzecznik dodał, że te kraje powinny pilnować własnego nosa i respektować wyjątkowe cechy egipskiej sceny wewnętrznej, ponieważ “to te [cechy] określą przyszłość Egiptu, nie zaś oświadczenia jakichś prezydentów lub innych z takiego czy innego kraju – nawet jeśli ten kraj udaje, że jest siostrą [Egiptu].” [1]

Redaktor “Al-Gumhouriyya”: USA chcą zamienić Egipt w swoją marionetkę

W swoim cotygodniowym felietonie redaktor naczelny egipskiej gazety rządowej “Al-Gumhouriyya”, Muhammad Ali Ibrahim, napisał: “Zachód naturalnie daje kredyt zaufania dla dra ElBaradei… ale dr ElBaradei nie przemawia w imieniu Egiptu i to nie on [ani żadna pojedyncza osoba] rozpoczął młodzieżową rewolucję 25 stycznia [2011 r.]… Czy Waszyngton [ma zamiar] przeoczyć 85 milionów Egipcjan i kontaktować się bezpośrednio z [osobą], której ufa, bez zwracania uwagi na Egipcjan?…

Kto pozwolił Ameryce na próbę kształtowania przyszłości Egiptu po Mubaraku? Czy Egipcjanie stali się [narodem] bez woli i głosu? Czy Egipcjanami są tylko ci na placu Tahrir? W każdym razie, jeśli Waszyngton troszczy się o przyszłość Egiptu, musi rozmawiać otwarcie z wysokimi przedstawicielami [Egiptu], nie zaś z politykiem, który spędza większość swojego czasu poza ojczyzną… Z całym szacunkiem dla dra ElBaradeia, nie otrzymał on mandatu od ludu do prowadzenia negocjacji w jego imieniu. Dialog, który USA, Wielka Brytania i Francja prowadzą z ElBaradeiem, pokazuje, że te kraje demokratyczne nie uznają konstytucyjnych i ustawodawczych organów Egiptu i nie respektują woli Egipcjan i ich wyborów – ani też ich protestu, który dr ElBaradei próbuje wykorzystać…

Celem Ameryki… jest wepchnięcie klina między prezydenta [Mubaraka] i jego wiceprezydenta [Sulejmana], jak to, co stało się w Pakistanie w czasach Perveza Muszarrafa… Umożliwiłoby to Ameryce zapewnienie Izraelowi [bezpieczeństwa przez pozwolenie mu] na wysłanie sił [wojskowych] na Synaj pod pretekstem zabezpieczenia granicy. Wówczas Izrael wygnałby Palestyńczyków z Gazy do Egiptu i wielka Gaza stałaby się emiratem na ziemi egipskiej… Ameryka, Wielka Brytania, Turcja i inni dążą do ponownego pokrojenia Bliskiego Wschodu, [w] tym, co znane jest jako nowe porozumienie Sykes-Pikot. [Polityka] ‘twórczego chaosu’ zadziałała w Libanie, Iraku, Palestynie i Sudanie, dlaczego więc nie spróbować w Egipcie?

Ostatecznie, to czego Ameryka chce od Egiptu, to żeby był w stanie próżni politycznej… Propozycje amerykańskie, jak również brytyjskie i francuskie kontakty z dr ElBaradeiem i innymi pokazują, że [ich nadzieją] jest, iż Egipt pozostanie w stanie wiecznego chaosu… Ameryka chce, by Egipt stał się krajem bez niezależnych decyzji [poddanym] decyzjom administracji amerykańskiej – państwem marionetką…” [2]

Egipski publicysta: Kto upoważnił Obamę do mówienia w imieniu Egipcjan?

Anwar Al-Hawari, publicysta egipskiej gazety “Al-Ahram Al-Masai”, napisał: „Byłbym skłonny wyrazić aprobatę dla wypowiedzi Obamy popierających demokrację w Egipcie, gdybym nie znał wydarzeń z rzeczywistego świata, które zadają kłam jego [twierdzeniom]. [Na przykład] USA są w Iraku od 2003 r. [próbując] szerzyć demokrację, ale ich jedynym osiągnięciem jest codzienne szerzenie terroru, zniszczenia i śmierci…

Obama omawia sprawy Egiptu [wychodząc] z mentalności imperialistycznej. Nie wiem, kto upoważnił go do mówienia w moim imieniu, jako obywatele egipskiego… Powiedz mi, Obamo, jaki jest prawdziwy interes twojego kraju w tym, co obecnie dzieje się w Egipcie? Jaka jest twoja rola w zainicjowaniu tych wydarzeń? Powiedz mi, jaki jest twój plan?… Natychmiastowe przekazanie władzy nie leży w [najlepszym] interesie Egiptu… Ty, Obamo, chcesz, żeby mój kraj podzielił los, jaki przygotowałeś Afganistanowi, Irakowi i Pakistanowi. Ale los kraju takiego jak Egipt nie będzie zdecydowany na twoich spotkaniach z twoimi doradcami ani przez twoje zatrute przemowy dyplomatyczne…” [3]

Palestyński publicysta: USA dbają tylko o siebie

Adel Abd Al-Rahman, publicysta gazety Autonomii Palestyńskiej “Al-Hayat Al-Jadida”, napisał: „Po raz tysięczny USA dowodzą, że sprzedadzą swoich sojuszników przy pierwszych trudnościach politycznych [na jakie się natkną]. Od kiedy pojawiły się w Ameryce Łacińskiej, udowodniły wszystkim krajom świata, że starając się przejąć [całą] półkulę zachodnią, wyłącznie dbają o własne interesy, kosztem najbliższych sojuszników…

Niedawno USA oznajmiły, że natychmiast porzucają tunezyjskiego prezydenta Zine El-Abidine Ben Alego, z którym miały silne związki; dzisiaj manewrują przeciwko przywódcy reżimu egipskiego, łudząc egipskich protestujących do myślenia, że popierają ich i ich żądania. Jest to tania próba kupienia przyjaźni [protestujących]… wypowiedziami prezydenta Obamy i sekretarz stanu [Hillary Clinton], którzy wyraźnie oznajmili swoje pragnienie na pokojowe przekazanie władzy – co oznacza, że porzucają reżim egipski.

Głowy rządu USA pod przewodnictwem prezydenta prowadziły [niedawno] konsultacje z [wszystkimi] przywódcami krajów tego regionu, ale bez prezydenta egipskiego – mimo że prezydent Hosni Mubarak nadal jest na czele rządu i mimo że rozpoczął reformy, obiecał nie przekazywać rządu [swojemu synowi Gamalowi], wyznaczył wiceprezydenta, i utworzył nowy rząd… Jest wyraźnie oczywiste, że administracja amerykańska umyła ręce od reżimu w Egipcie, a szczególnie od Hosni Mubaraka.

Stanowisko amerykańskie jest ogólnie przeciwne rządowi prezydenta Mubaraka; ujawnia to wszystkim reżimom arabskim, które związały swój los z USA i ich polityką, że USA nie dbają o żaden rząd, nawet o te, które są lojalnymi sojusznikami. USA dbają tylko o interesy amerykańskie.

Kto zapomniał Szacha Iranu i jego rolę jako strażnika interesów amerykańskich – i kto zapomniał, co administracja [USA] mu zrobiła?… Musimy rozważyć, czy USA mogłyby zastosować tę politykę przeciwko państwu apartheidu, Izraelowi, swojemu strategicznemu sojusznikowi. Jak długo Izrael jest strategicznym atutem, USA będą go bronić, ale kiedy stanie się ciężarem lub wyjdzie z ustalonych dla niego ram, zacznie ciążyć decydentom w USA i jego sytuacja nie będzie się [wtedy] różnić [od sytuacji krajów arabskich]” [4] .

Saudyjski książę Saif Al-Islam bin Abd Al-Aziz: USA spiskowały z elitami opozycyjnymi

Emir Saif Al-Islam bin Saud bin Abd Al-Aziz, który wykłada na uniwersytecie Króla Sauda i pisuje do szeregu gazet saudyjskich, obwinia USA za obecne wydarzenia w świecie arabskim. Napisał on: “USA i Zachód chcą szybkiej zmiany reżimów arabskich, które były stabilne przez pokolenia, zanim nastanie epoka noszących turban [tj. duchownych], na lepsze lub na gorsze. Sekretarz stanu USA wyjaśniła to w pełni uczciwie w przemówieniu w Doha, na dzień przed upadkiem Ben Alego w Tunezji: ‘Kraje arabskie, które są [naszymi] przyjaciółmi, muszą zmienić się i dać nadzieję swoim ludom, aby USA i cały świat nie zostali zaskoczeni ekstremizmem, który najeżdża na nasze domy. USA będą pracować w tandemie z pozytywnymi [siłami regionu], żeby to osiągnąć’.

Jaka była broń amerykańska od czasu przemówienia prezydenta na Uniwersytecie w Kairze latem 2009 r. do świata islamskiego i arabskiego – której wiele części zajmowało się ich sprawami wewnętrznymi? Pierwszą bronią są spiski z politycznymi elitami opozycyjnymi, szczególnie z przedstawicielami młodszego pokolenia, przy równoczesnym twierdzeniu o potrzebie związania społecznego z elementami społeczeństwa obywatelskiego. Równocześnie [opozycyjne] elity polityczne w wielu krajach arabskich i islamskich prowadziły kampanię informacyjną w mediach zachodnich. Te kontakty nie służyły jedynie wymianie opinii, ale nauczeniu młodzieży partii opozycyjnych używania nowoczesnych technologicznie mediów.. aby roztropnie zrealizować żądaną zmianę.

Administracja amerykańska ma [inną] przerażającą broń, skierowaną na wywoływanie ‘twórczego chaosu’ i tworzenie nowej rzeczywistości arabskiej. Stworzy ona młode i kompetentne rządy skłaniające się ku Zachodowi, które powstrzymają ekstremistyczne nurty islamistyczne, gotowe do startu…

Śmiertelną bronią w rękach Zachodu jest krótkowzroczność i brak wyrafinowania, które cechują wielu [ludzi] z elit politycznych, które rządzą krajami arabskimi i islamskimi. Reagują one na kryzys w swoich krajach, gdzie szerzą się obawy polityczne, społeczne i ekonomiczne, mentalnością z lat 1950-ych – jak gdyby czas zatrzymał się podczas zimnej wojny… i w ten sposób pragnienia opozycji w każdym kraju arabskim przecinają się z deklarowanymi przez amerykańską administrację celami Ameryki, które ukrywają [rzeczywiste] długoterminowe cele [administracji]” [5] .

Publicysta “Al-Hayat”: USA to największy z hipokrytów

Abdallah Iskander, publicysta wychodzącej w Londynie saudyjskiej gazety „Al-Hayat”, napisał: “Czyny reżimów arabskich, szczególnie Tunezji i Egiptu, są nie do obrony… Szereg okoliczności i czynników zamieniły oba te kraje w platformę starć [między obywatelami] a reżimami. Miedzy innymi możemy wskazać na marną administrację, korupcję, tyranię, naruszenia praw człowieka, porażkę gospodarczą i zamknięcie [wszelkich] widoków na przyszłość, wraz z ukrytą antyreżimową walką ideologiczną…

Na tym etapie [do regionu] przybyła ingerencja amerykańska, mówiąca w imieniu praw człowieka. Przypomina to działania Waszyngtonu w cieniu Zimnej Wojny, kiedy mówił o ludach za żelazną kurtyną. To zdarzyło się w Tunezji i dzieje się obecnie w Egipcie. Prawa człowieka stały się narzędziem politycznym, nie zaś wartością samą w sobie. W imię tych praw zaaranżowano abdykację Ben Alego na rzecz tunezyjskiego establishmentu wojskowego. Wydaje sie, że to samo może się także zdarzyć w Egipcie.

Mimo różnic między tymi dwoma przypadkami USA, kiedy uznają, że obecny reżim jest zagrożony, starają się zapewnić, że jakakolwiek będzie postać przyszłego reżimu, będzie to ich sojusznik… Prawa człowieka, którymi USA wymachują jako hasłem, nie są celem; są tylko [próbą USA] zdobycia wpływów na następny reżim” [6] .

Tareq Alhomayed, redaktor naczelny londyńskiej gazety “Al-Sharq Al-Awsat”, napisał: „Poza Egiptem stoimy przed bezprecedensową hipokryzją – a USA są największym ze wszystkich hipokrytów. W ciągu 24 godzin [od początku niepokojów] Amerykanie wydali 10 oświadczeń, wszystkie sprzeczne. Najpierw zadeklarowali, że są neutralni, a potem zażądali reform – jak gdyby można to było osiągnąć z dnia na dzień.

To jest ten sam Waszyngton, który podjął się polityki wyciągniętej reki do [reżimu] irańskiego, podczas gdy irańskie aparaty bezpieczeństwa masakrowały swoich obywateli na oczach całego świata, mimo wszystkich wezwań Waszyngtonu do pomagania uciśnionym.

Szczytem hipokryzji USA jest obawa o [los demonstrantów] w Egipcie – kiedy nie ruszają palcem w świetle tego, co Izrael robi Palestyńczykom „ [7] .


[1] „Al-Gumhouriyya” (Egipt), 3 lutego 2011.

[2] „Al-Gumhouriyya” (Egipt), 3 lutego 2011.

[3] „Al-Ahram Al-Masai” (Egipt), 2 lutego 2011.

[4] “Al-Hayat Al-Jadida” (Autonomia Palestyńska), 1 lutego 2011

[5] Elaph, 31 stycznia 2011

[6] “Al-Hayat” (Londyn), 30 stycznia 2011

[7] “Al-Sharq Al-Awsat” (Londyn), 29 stycznia 2011.