Chalaf Ahmad Al-Habtoor jest odnoszącym wielkie sukcesy biznesmanem z Emiratów, przewodniczącym Al-Habtoor Group, konglomeratu specjalizującego się w budownictwie i produktach energetycznych oraz częstym komentatorem spraw politycznych i dyplomatycznych. Napisał on artykuł zamieszczony 8 września 2014 r. na Alarabiya.net. W artykule Al-Habtoor zjadliwie krytykuje nieudolność okazywaną przez zarówno zachodnich, jak arabskich przywódców w reakcji na ISIS, organizację, którą wzmocnili swoją biernością w Syrii. Al-Habtoor nie może zrozumieć, dlaczego wszyscy trzęsą się ze strachu przed „bandą nieudaczników dążących do władzy”. Uważa, że obecna rzeczywistość przekracza fikcyjne filmy kategorii B albo parodie, ale rezultat może być niebezpieczny, jeśli „banda krwiożerczych czarnych charakterów wyłoni się jako zwycięzcy”.

Stwierdzając, że Barack Obama i David Cameron są jako przywódcy bardzo dalecy od Lincolna lub Churchilla, Al-Habtoor nie oszczędza Arabów, którzy potrzebują innych, by walczyli za nich i ich religię mimo posiadania armii i broni. Jeśli nie pokonają ISIS, historia i ich prawnuki osądzą ich bardzo surowo.

Artykuł Al-Habtoora znajduje się poniżej.


Chalaf Al-Habtoor (Zdjęcie: Alarabiya.net)

Rzeczywistość przewyższa parodię

O, jaki imponujący pokaz urządza NATO w walijskim mieście Newport! [1] Green, Green Grass of Home Toma Jonesa jest obecnie upstrzona czołgami i pociskami, podczas gdy Cardiff gości potężne okręty wojenne. Wrogowie Zachodu muszą trząść się ze strachu; ale z jakiegoś powodu tego nie robią. Muszą chichotać na puste słowa padające z ust Przywódcy Wolnego Świata i jego europejskich sojuszników, pustych słów wypowiadanych w obecności przedstawicieli czterech krajów arabskich. Czy są tam po to, żeby napisać tekst do jednej ze słynnych parodii życia Adela Imama [2] ; ta sytuacja zaczyna wyglądać jak pożywka dla jednego z filmów tego legendarnego aktora egipskiego.

Nasza planeta jest widownią bezprecedensowego kryzysu stworzonego przez człowieka. Podobnie jak ja, ludzie na całym świecie pytają: „Co dzieje się z naszym światem?” Patrzymy na tych przywódców i myślimy, jeśli to są ludzie odpowiedzialni za obronę naszego życia, to niech Bóg ma nas w swojej opiece.

Choć brzmi to niewiarygodnie, oto akcja. Adelu Imam, proszę notować!

Banda nieudaczników szukających władzy, bogactwa i terytorium postanawia nabrać ograniczonych umysłowo młodych muzułmanów obietnicą Państwa Islamskiego; utopijnego kraju obejmującego Syrię i Irak, a z czasem Liban, Jordanię, Kuwejt i Arabię Saudyjską, gdzie chłosta, kamienowanie, obcinanie głów, ukrzyżowanie i grzebanie dzieci żywcem są zaakceptowaną normą. W tym rzekomo „magicznym kalifacie” kobiety, rozpoznawalne jedynie po oczach, nie mają prawa wychodzić z domów bez bliskich krewnych płci męskiej. Telewizory zostają rozbite. W szkołach nie wolno uczyć muzyki, sztuki i filozofii. Palący otrzymują publiczną chłostę. Punkty orientacyjne zostają pomalowane na czarno, żeby pasować do powiewających flag grupy.

To jest miejsce, gdzie fałszywi imamowie mówią wyznawcom: “Weźmiemy was do raju, choćbyśmy musieli ciągnąć was w łańcuchach przez całą drogę”. To piekło na ziemi nie tylko przyciąga wykształconych wojowników z odległych wybrzeży, jest także atrakcyjne dla młodych dziewcząt z Zachodu, które chcą zostać pannami młodymi i urodzić nowe pokolenie psychopatów.

Około 10-15 tysięcy tych zamaskowanych i odzianych w czerń wojowników zdobyło początkowo połacie terytoriów Syrii i Iraku większe niż całe Zjednoczone Królestwo, praktycznie na natykając się na sprzeciw. Armie uciekały jak króliki przed tymi zbirami; złapani żołnierze są bezlitośnie zabijani. Dziesiątki tysięcy cywilów uciekło na szczyt nagiej góry, gdzie wielu zmarło z pragnienia. Rodzice, osłabieni głodem i brakiem wody, muszą, uciekając, zostawiać w piachu starych rodziców i małe dzieci.

Tymczasem fanatycy konsolidują swoje państwo wyposażeni w broń “Made in America” i z skarbcem przelewającym się od pieniędzy za ropę naftową, gotówkę ze splądrowanych banków, okupy za porwanych i ze sprzedaży kobiet i dziewcząt na lokalnym rynku niewolników. Nikt nie może oskarżyć ich, że są niezorganizowani. Zarządzają społeczeństwem, nadzorują instytucje publiczne, wydają prawa, zatrudniają ekspertów, którzy doradzają im w różnych dziedzinach i robią świetne interesy handlując naturalnymi zasobami Iraku…

Wczoraj, obserwując najpotężniejszych ludzi na ziemi, kiedy dyskutowali, co zrobić z tak zwanym Państwem Islamskim Iraku i Syrii (ISIS) podczas szczytu NATO, czułem narastające poczucie katastrofy. O czym tu dyskutować! Usunięcie garstki morderczych zbrodniarzy zanim zaraza rozszerzy się z pewnością nie jest wyzwaniem dla supermocarstwa. USA i ich sojusznicy nie wahali się wybrać przeciwko nieistniejącej broni masowego zniszczenia Saddama Husajna ani najechać Afganistan, by wykurzyć mieszkańca jaskini. Prawdę mówiąc, muszą ponosić odpowiedzialność z wzrost tej bandy; ISIS, obecnie samozwańcze Państwo Islamskie, czerpało siłę i popularność z braku działania Obamy w Syrii, by zakończyć rzeź reżimu dokonywaną na własnych ludziach. Ten sukces, wzmocniony dobrze naoliwioną machiną propagandową, mnoży macki, które sięgają do lochów, mrocznych zaułków i tuneli, tworząc skomplikowaną sieć niebezpieczeństwa.

Jeśli rządy nie mogą wykonać zadania, powierzcie je mafii

Niemniej, w sprawie ISIS, prezydent Obama i jego pomagier David Cameron wykluczyli wysłanie żołnierzy w teren. Także ich zobowiązanie do uzbrojenia kurdyjskiej Peszmergi, walczącej o obronę Arbil oraz oblężonych mniejszości, dopiero ma się zmaterializować. Zrzucanie bomb na konwoje ISIS sprawy nie załatwi. Dlaczego? Bo ci ekstremiści po prostu wtopią się w populację lokalną, albo wrócą do północnej Syrii, by się przegrupować. A jak kontrowersyjnie przyznał Obama, nie ma on żadnej strategii na zaatakowanie ISIS w Syrii, gdzie jest jego kwatera główna. Brawo, David Cameron! Uspokaja świadomość, że rząd Wielkiej Brytanii zbiera dowody przeciwko wojownikom ISIS o popełnianie zbrodni przeciwko ludzkości. Założę się, że te karaluchy, które wolą śmierć od życia, spędzają bezsenne noce zamartwiając się [możliwością] skończenia za kratkami w Hadze. Tymczasem Zasługują na deratyzatora, a nie na ławę sędziowską.

Jeśli Stany Zjednoczone, Europa i NATO są zbyt tchórzliwe, by powstrzymać tę plagę, powinni zatrudnić najemników pod kierownictwem byłych dowódców armii/wywiadu, by wykonali za nich robotę, jak osławiona firma ochroniarska Blackwater, która w 2003 r. terroryzowała populację Iraku. Mafia sycylijska byłaby skuteczniejsza niż Obama&Co. Może dałoby się przekonać peruwiański Świetlisty Szlak albo kolumbijski Farc.

Jedno pytanie jednak gryzie mnie bardziej niż inne. Gdzie są Arabowie? To szaleństwo rozgrywa się pod naszymi oknami; grozi nam bezpośrednio i natychmiastowo. Fakt, że ukrywa się pod sztandarem islamu, jest świętokradczym atakiem na naszą wiarę. Zapomnij o świecie arabskim jako o jednostce; jest rozdzielony i w chaosie! GCC [Rada Współpracy Zatoki] ma siłę rażenia i ekspertyzę do samodzielnej interwencji militarnej. Państwa GCC nie potrzebują pozwolenia z Waszyngtonu do obrony siebie i naszych braci w Iraku i Syrii. Dlaczego nie wstydzimy się, że Kurdowie walczą za nas? Jeśli nie przeciwstawimy się temu zagrożeniu i innym, takich jak szyiccy Houthi, zdecydowani na zniszczenie Jemenu, nie tylko historia będzie naszym sędzią, ale także nasze prawnuki.

Nie ma bohaterów w tej rozwijającej się akcji; tylko dranie, słabeusze i głupcy, którzy wiodą nas do Armagedonu. Jeśli zaś chodzi o Obamę i Camerona, są tylko drugoplanowymi paradującymi aktorami, których ta akcja przyprawia o gęsią skórkę. Wydaje się, że prezydent USA ma tremę, rozpaczliwie szukając podpowiedzi i słów u premiera brytyjskiego. Żaden nie wykazuje obecności przywódcy zdolnego do uratowania świata, jak Abraham Lincoln, Winston Churchill lub Dwight Eisenhower, nie wspominając naszych wielkich osobistości arabskich, jak Omar bin al-Chattab i Chalid bin al-Waleed [3] , których słowa były ich gwarancją i których odwaga była bez zarzutu.

W tym podrzędnym filmie banda krwiożerczych czarnych charakterów wyłania się jako zwycięzcy. Mogę się tylko modlić o inne zakończenie, zanim dotrze to do kin w pobliżu nas wszystkich.

Przypisy:

[1] Szczyt NATO zebrał się 4-5 września z członkami NATO, partnerami NATO i UE oraz przedstawicielami ONZ. Wśród krajów arabskich uczestniczących w spotkaniu były Jordania, Bahrajn i Zjednoczone Emiraty Arabskie.

[2] Adel Imam jest popularnym aktorem egipskim, urodzonym w 1940 r. i nazywa się go arabskim Charlie Chaplinem. Grał w filmach potępiających terroryzm i fanatyzm. Za czasów rządów Muhammada Morsiego został skazany na trzy miesiące więzienia in absentia za obrażanie islamu. [3] Umar Bin Al-Chattab (579-644) towarzysz Mahometa, który został kalifem w 634 r., podbił Imperium Perskie i większość Imperium Bizantyjskiego. Chalid Ibn Al-Walid (592-642), inny towarzysz Mahometa, był znanym dowódca militarnym, który zjednoczył Arabię pod kalifatem.