W komentarzu redakcyjnym zatytułowanym “Uciszcie tę gadułę, ambasador!” w pro-syryjskiej gazecie „Al-Safir” z 2 listopada 2009 r. właściciel gazety, Talal Salman, oskarżył ambasador USA w Libanie, Michele Sison, o ingerencję w sprawy Libanu, podżeganie do wojny domowej w kraju i prowokacyjne wystąpienia. Także w tym artykule Salman zaatakował przywódców Sojuszu 14 Marca, mówiąc, że przyjmują oni rozkazy i dyktaty bezpośrednio od Sison i że to ona zabrania im włączenia Hezbollahu do nowego rządu, który dopiero ma zostać utworzony.

Należy zauważyć, że w ostatnich tygodniach libańska opozycja wzmogła ataki na ambasador Sison, ponieważ wezwała ona Liban do ustanowienia rządu „w zgodzie z konstytucją i wynikami wyborów, rządu zobowiązanego Rezolucją [ONZ]1701 i takiego, który rozszerzy swoją suwerenność na terytorium całego kraju” [1] .


Gazety „Al-Safir” i „Al-Akhbar” identyfikowane z opozycją, skrytykowały Sison za “rażącą ingerencję w wewnętrzne sprawy Libanu” [2] . Nabil Niqola, libański członek parlamentu z ramienia frakcji Zmiana i Reforma Michela Aouna, wezwał, aby zażądać wyjaśnień od Sison, a także wydalić ją z kraju, jeśli będzie to uzasadnione [3] . Przewodniczący libańskiego parlamentu Nabih Berri powiedział podczas spotkania z Sison, że to USA powstrzymują stworzenie nowego rządu w Libanie i oskarżył ją o to, że zawsze wybiera do naświetlenia wydarzenia, które nazywa “naruszenia Rezolucji 1701 przez Liban”, ale przymyka oczy na codzienne naruszenia suwerenności Libanu przez Izrael [4] .

Poniżej podajemy przekład głównych tez tego komentarza redakcyjnego:[5]

„Ta niebezpieczna ambasador, która nigdy nie odpoczywa, idzie drogą Hillary Clinton, która uważa się za drugiego prezydenta USA i zwraca się do przywódców arabskich rozkazującym tonem”

Ton Salmana jest sarkastyczny. „Nie jest [uważane] za obrazę lub pogwałcenie reguł dyplomacji, kiedy ambasador USA w Bejrucie [Michele Sison] prezentuje prowokacyjne stwierdzenia, podżega do wojny domowej [fitna] i wzmacnia tych, którzy nawołują do podziału i konfliktu [w Libanie] i którzy próbują uderzyć w fundamenty [libańskiej] jedności narodowej, w cieniu takich podburzających sloganów jak ‘Potęga, Suwerenność i Niepodległość’.

Jest tak, ponieważ ta niebezpieczna ambasador funkcjonuje w przestrzeni przydzielonej jej przez członków reżimu, wśród nich przywódców sfer politycznych [tj. polityków Sojuszu 14 Marca], którzy traktują ją jak “właściwe źródło władzy” w sprawach libańskich (…) Zwracają sie do niej w każdej sprawie, małej i dużej, i proszą, by podejmowała za nich decyzje lub by dyktowała im stanowisko, które uważa ona za dobre dla suwerennego, niepodległego Libanu (…) ponieważ jest ona osobistą i jedynie reprezentatywną oficjalną rzeczniczką sekretarza generalnego ‘Cedrowej Rewolucji’ Jeffreya Feltmana.

Ponadto ta ambasador, która nigdy nie odpoczywa, idzie drogą swojej minister [sekretarz stanu USA] Hillary Clinton, która uważa się za drugiego prezydenta USA i zwraca się do przyjaciół arabskich [tj. przywódców krajów arabskich] rozkazującym tonem – i oni są jej posłuszni i nie sprzeciwiają się (…)

Jesteśmy tak wdzięczni Allahowi, że [przynajmniej] niebiosa nie przyjmują rozkazów od tej elokwentnej amerykańskiej kobiety, która nie pozostawia żadnej [libańskiej] sprawy bez reakcji i wydaje [oświadczenia], które są zbliżone do bezpośrednich rozkazów dla funkcjonariuszy libańskich, tak wysokiego szczebla, jak i niższych szczebli [w sprawie składu przyszłego rządu]. Wszystko to, kiedy ona odrzuca [ideę rządu] jedności narodowej i wskazuje [obywatelom Libanu] na ich potrzebę trzymania się wyników wyborów [parlamentarnych, kiedy zestawiają rząd] (…)

[Sison] ostrzega [obywateli Libanu] przed naruszaniem ‘królewskiej’ Rezolucji 1701, machając grożącym palcem Izraela na wypadek, gdyby jakikolwiek [obywatel] ośmielił się pomyśleć o wciągnięciu Hezbollahu do rządu (…)

„Liban jeszcze nie jest kolonią amerykańską i nigdy nią nie będzie!”

Mimo zebrania na Morzy Śródziemnym połowy floty USA z lotniskowcami, okrętami wojennymi i niszczycielami wraz z tymi, które ‘pożyczył’ Izraelowi (…) [musimy powiedzieć], że prowokacyjne i nadzwyczajne poglądy [wyrażone] przez amerykańską ambasador w Bejrucie, które są zgodne z bezpośrednimi i jawnymi rozkazami tego, który nią kieruje [tj.] Jeffreya Feltmana, są nie do zaakceptowania, są perwersyjne i są obrazą honoru Libanu. Musimy wymagać od tej ambasador, niezależnie od znaczenia tego, kogo reprezentuje, by zachowała to, co jej pozycja od niej wymaga, i musimy zwrócić jej uwagę na fakt, że rażąco narusza zasady suwerenności, niepodległości i honoru narodowego.

Liban nie jest jeszcze kolonią amerykańską i nigdy nią nie będzie! Mamy [w Libanie] dosyć elokwentnych ludzi, [tworzących] podziały ocierające się o wojnę domową, w szeregach arabsko-języcznych profesorów, duchownych, ludzi czynu i tych, którzy podążają za cudzoziemskimi źródłami autorytetu, i mamy ośrodki zależne od arabskiego finansowania, które zamierzają [wepchnąć Liban] w wojnę domową, która posłuży Izraelowi (…)

Krótko mówiąc, albo uciszycie tę gadułę, ambasador, albo poprosicie jej rząd, żeby ją uciszył. Może mówić co chce na swoich tajnych spotkaniach – gdzie mówi wiele rzeczy, których nie wolno powiedzieć Libańczykowi, a co dopiero cudzoziemce, która w większości wypadków mówi w imieniu Izraela”.


[1] “Al-Mustaqbal” (Liban), 17 października 2009.

[2] “Al-Akhbar”,”Al-Safir”, Liban, 17października 2009.

[3] www.alintiqad.com, 18 października 2009.

[4] “Al-Nahar” (Liban), 29 października 2009; “Al-Safir”, Liban, 2 listopada 2009.

[5] “Al-Safir” (Liban), 2 listopada 2009.