M. J. Akbar jest wieloletnim redaktorem i publicystą
Po porozumieniu w Genewie, podpisanym przez Iran i grupę 5+1 pod przewodnictwem USA 24 listopada 2013 r. wieloletni indyjski redaktor i publicysta M. J. Akbar napisał artykuł analizujący prawdopodobne konsekwencje umowy nuklearnej dla krajów regionu, włącznie z Pakistanem, Rosją, Chinami, Indiami i krajami na Bliskim Wschodzie, takimi jak Arabia Saudyjska i Izrael.
Artykuł, zatytułowany „Umowa nuklearna USA-Iran jest dobrą wiadomością dla Indii”, został opublikowany przez gazetę “The Times of India” i szeroko cytowany w mediach społecznościowych. M. J. Akbar jest autorem kilku książek o islamie i Pakistanie, i był założycielem oraz redaktorem naczelnym szeregu gazet w Indiach.
Notując pozytywne implikacje umowy z Iranem dla kilku krajów, włącznie z Indiami, Akbar także ostrzegał: “Ameryki i jej zachodnich sojuszników nie stać na niepowodzenie w procesie, który rozpoczęli z otwartymi oczyma. Jeśli Barack Obama, podminowany przez Kongres USA, zachwieje się, Ameryka ryzykuje zaszkodzenie sojuszowi w sprawie sankcji wobec Iranu, do których z takim wysiłkiem doprowadziła”.
Poniżej podajemy fragmenty artykułu Akbara:
„To porozumienie genewskie jest niesłychanie dobrą wiadomością – dla Indii; zmniejsza, a z czasem może wyeliminować zależność Ameryki od przestrzeni pakistańskiej w jej kluczowych bitwach z talibami i ich niezliczonymi sojusznikami terrorystycznymi”
Kolejność jest ustalona. Najpierw uwalniasz dżinna, jak nas wiarygodnie informuje folklor Bliskiego Wschodu, a następnie spełnia on twoje trzy życzenia.
Ameryka uwolniła dżinna zwanego Iranem z trzydziestoletniej izolacji w najbardziej na świecie zatłoczonej strefie konfliktu. W ciągu najbliższych sześciu miesięcy dowiemy się, czy Iran spełni trzy życzenia Ameryki, a właściwie jedno życzenie napisane trzema szyframi: zapomnijcie o bombie. Jedna rzeczą, której dżinn jednak nie zrobi, jest powrót do butelki, która była jego więzieniem. Niezależnie od tego, czy nuklearne ambicje Iranu zostały przekłute, czy też złożone w jakimś magazynie umysłu i pamięci do odzyskania w późniejszej dacie, porozumienie genewskie między Ameryką, pięcioma innymi mocarstwami i Iranem już zaczęło kreślić na nowo strategiczną mapę regionu i poza [regionem].
To porozumienie genewskie jest niesłychanie dobrą wiadomością – dla Indii; zmniejsza, a z czasem może wyeliminować zależność Ameryki od przestrzeni pakistańskiej w jej kluczowych bitwach z talibami i ich niezliczonymi sojusznikami terrorystycznymi. Nie może być przypadkiem, że to historyczne porozumienie zostało zawarte przeddzień wycofania się Ameryki z Afganistanu. Ameryka usilnie próbuje ustanowić dystans między wycofaniem się a porażką. Wie, że wojna przeciwko talibom musi trwać nadal; jej generałowie są teraz przekonani, że armia pakistańska jest niepewnym, jeśli nie dwulicowym sojusznikiem przeciwko ekstremistycznym bojówkarzom islamistycznym, których napędza szalone przekonanie, że potrafią odtworzyć imperia sunnickie z siódmego wieku. Nie ma jeszcze oficjalnych wypowiedzi, ale to, co oczywiste, nie wymaga ogłaszania. W tym konflikcie Iran jest potencjalnie pewniejszym sojusznikiem niż Pakistan, ponieważ dżihadyści sunniccy nienawidzą szyitów jako apostatów. Świadectwem tego jest powracająca przemoc wobec szyitów w Pakistanie.
Przez czterdzieści lat Pakistan, z powściągliwym ale uległym przyzwoleniem amerykańskim, odcinał Indie od regionu żywotnego dla interesów bezpieczeństwa Indii. Dla regionu rok 2014 oznacza nie koniec wojny, ale początek wersji starego konfliktu. W kręgach talibów i terrorystów już mówi się o planie zalania Kaszmiru wojownikami na skalę porównywalną z rokiem 1947, z armią pakistańską dostarczająca bezpiecznego przejścia dla tej ofensywy.
„Izrael i Arabia Saudyjska… wiodą wyzwanie przeciwko każdemu definitywnemu porozumieniu [z Iranem]; Obawy saudyjskie są ideologiczne (w kategoriach islamskich), geopolityczne i instynktowne … Nie mogą oni zapomnieć zakwestionowania przez Iran prestiżu monarchy saudyjskiego jako strażnika świętych miast Mekki i Medyny”
Narracja dżihadystyczna odradza się. Może twierdzić, że wygnała oba supermocarstwa XX wieku z Afganistanu, najpierw Związek Radziecki, a potem NATO. Duma jest zaraźliwa. Będzie dopływ nowych rekrutów. Ale Indie nie są jedynym celem “wyzwolenia” spod “okupacji niewiernych”. Jedyna chińska prowincja z muzułmańską większością, Sinkiang, także jest wewnątrz ich strefy ataku. Chiny nie są obojętne wobec tego niebezpieczeństwa. Rosja zaś niepokoi się konsekwencjami dla muzułmańskich regionów Azji Środkowej, włącznie z własnymi terytoriami przygranicznymi. Rosja, Chiny i Indie będą potrzebowały Iranu tak samo, jak Iran potrzebuje ich; wszystkie trzy utrzymywały przy życiu stosunki z Teheranem w latach sankcji.
Strategiczna przewaga może dlatego przesunąć się powoli, niepostrzeżenie, na korzyść Iranu, w miarę jak negocjacje zaczną zamieniać porozumienie genewskie w pakt. Ameryki i jej zachodnich sojuszników nie stać na niepowodzenie w procesie, który rozpoczęli z otwartymi oczyma. Jeśli Barack Obama, podminowany przez Kongres USA, zachwieje się, Ameryka ryzykuje zaszkodzenie sojuszowi w sprawie sankcji wobec Iranu, do których z takim wysiłkiem doprowadziła. Rosja, Chiny i Indie nie będą odczuwały żadnej wielkiej potrzeby, by spełnić żądania amerykańskich polityków, na których wpływa prowincjonalny przymus w okręgach wyborczych. Sankcje nie mogą być skuteczne bez wielostronnej jedności. Czterech wielkich odbiorców ropy irańskiej –Chiny, Korea Południowa, Japonia i Indie – miały w tym roku ograniczyć swój import. To już stało się nieistotne. Jeśli jednak to, co społeczność międzynarodowa postrzega jako drobny szczegół, przeszkodzi logicznej kulminacji ku ostatecznemu paktowi, te kraje mogą postawić potrzeby narodowe powyżej zobowiązań międzynarodowych.
Izrael i Arabia Saudyjska, para tak dziwna, jak sobie tylko można wyobrazić, wiodą wyzwanie przeciwko jakiemukolwiek końcowemu porozumieniu. Obawy saudyjskie są ideologiczne (w kategoriach islamskich), geopolityczne i instynktowne. Poza żarliwością schizmy nie mogą oni zapomnieć zakwestionowania przez Iran prestiżu monarchy saudyjskiego jako strażnika świętych miast Mekki i Medyny. Rijad zainwestował także ciężko w szaniec Pakistan-talibowie Afganistan-Zatoka-Saudyjczycy przeciwko linii szyitów od Heratu do Hezbollahu w Libanie. Izrael, pod Benjaminem Netanjahu, odczuwa egzystencjalne obawy o przyszłość, z Iranem jako epicentrum takiego lęku. Ale Obama jest elastyczny. Waszyngton nie zależy już dłużej od ropy saudyjskiej i amerykańska opinia publiczna, zmęczona wieloma konfrontacjami, jest za zbliżeniem z Teheranem. Nadchodzący rok może stać się momentem przełomowym w historii.
Barack Obama potarł lampę; teraz musi zapewnić, że dżinn spełni jego życzenie. Dżinn w niebie może być spełnionym marzeniem, albo [może być] koszmarem.Źródło: http://blogs.timesofindia.indiatimes.com (India), 1 grudnia 2013.