Poniżej podajemy fragmenty wywiadu z szefem działu spraw zagranicznych Fatahu, Nabilem Szaathem. Wywiad nadała ANB TV 13 lipca 2011 r.:

„Obamie będzie trudno, jako czarnemu prezydentowi stojącemu przed białą większością, użyć swojego … weta… Obama nie da odczuć swojej obecności”

Nabil Szaath: Uznanie państwa [palestyńskiego] jest zasadniczo akcją bilateralną, która otrzymuje błogosławieństwo ONZ-u. Ten akt jednak umożliwi wiele rzeczy w przyszłości. W końcu będziemy mogli podpisać bilateralne porozumienia z państwami i to umożliwi nam wywieranie presji na Izrael. W ostatecznym rachunku chcemy wywrzeć presje na Izrael w celu zmuszenia go do uznania nas i opuszczenia naszego kraju. To jest nasz cel długoterminowy. […]

Moim zdaniem Obamie będzie trudno, jako czarnemu prezydentowi stojącemu przed białą większością, użyć swojego prawa weta, żeby bronić swojej platformy politycznej w [sprawach] zdrowia, bezpieczeństwa, ekonomii i tak dalej. Prezydent Obama nie da odczuć swojej obecności w ciągu nadchodzących 14 miesięcy. […]

„W praktyce USA nie odgrywają już roli na Bliskim Wschodzie… Podczas… [rewolucji] egipskiej Obama zmieniał stanowisko sześć razy”

Mimo wplątania w politykę wewnętrzną USA nie chcą dojść do punktu, w którym przestaną odgrywać główną rolę na Bliskim Wschodzie. W praktyce jednak USA nie odgrywają już roli na Bliskim Wschodzie, choć nie chcą tego przyznać ani zaakceptować. […]

Jaka była rola USA w “Wiośnie Arabskiej”? Podczas trzech tygodni [rewolucji] egipskiej Obama zmieniał stanowisko sześć razy. Nieustannie reaguje na wydarzenia zamiast je tworzyć.

Jaką rolę odgrywają USA w Libanie i Syrii? Jaką rolę odgrywają USA w Iranie? Czy w ogóle czyta się o Iranie w gazetach? Nikt nie mówi o Iranie. Chcą wyjść z Afganistanu i z Iraku. Problemem Obamy jest to, że krytykują go republikanie za tak szybkie wyjście.

Jeśli chodzi o Libię, próbuje on nie zaangażować się, ale jest krytykowany nawet za wysłanie samolotów bezzałogowych. USA nie mają rzeczywistej obecności. […]

Formuła „dwa państwa dla dwóch narodów” jest „dla nas nie do przyjęcia”; „Będziemy państwem dla jednego narodu”

[Francuska inicjatywa] przekształciła kwestię “państwa żydowskiego” w formułę, która także jest dla nas nie do przyjęcia – dwóch państw dla dwóch narodów. Mogą opisać sam Izrael jako państwo dla dwóch narodów, ale my będziemy państwem jednego narodu. „Dwa państwa dla dwóch narodów” oznacza, że tam będzie naród żydowski, a tutaj naród palestyński. Nigdy tego nie zaakceptujemy – ani jako część inicjatywy francuskiej, ani jako część inicjatywy amerykańskiej.

Nie poświęcimy 1,5 miliona Palestyńczyków z izraelskim obywatelstwem, którzy żyją w granicach 1948 r. i nigdy nie zgodzimy się na klauzulę niepozwalającą palestyńskim uchodźcom na powrót do swojego kraju. Nie zaakceptujemy tego, czy będzie to inicjatywa francuska, amerykańska, czy czechosłowacka. […]