Wprowadzenie
Przez ostatnich kilka miesięcy zachodziły bardzo ważne wydarzenia w polityce nuklearnej USA oraz konsekwencje tej polityki dla Bliskiego Wschodu. W tym tekście zbadamy ten rozwój sytuacji.
Zwrot polityki nuklearnej administracji Obamy
Przejmując urząd prezydencki w 2009 r. prezydent Barack Obama ogłosił zamiar propagowania swojej wizji globalnego rozbrojenia nuklearnego. 5 kwietnia 2009 r. w Pradze przedstawił ambitną strategię osiągnięcia tego celu, opartą na trzech głównych składnikach: 1) Podjęcie konkretnych kroków w kierunku świata bez broni nuklearnej przez redukcję istniejących arsenałów broni jądrowej; 2) Wzmocnienie Traktatu o Nierozprzestrzenianiu Broni Jądrowej i nie dopuszczanie nowych krajów do zdobycia broni jądrowej; 3) Zapewnienie, że terroryści nigdy nie zdobędą broni jądrowej. Dla osiągnięcia tego ostatniego prezydent Obama ogłosił nową międzynarodową kampanię zmierzającą do zabezpieczenia narażonego materiału nuklearnego na całym świecie w ciągu czterech lat.
Jako kolejny krok w realizacji tych celów 12 kwietnia 2010 r. prezydent Obama zwołał Szczyt Bezpieczeństwa Nuklearnego w Waszyngtonie, w którym uczestniczyła większość przywódców wolnego świata [1] .
W miesiąc później, w maju, zwołano w Nowym Jorku Konferencję Przeglądową Traktatu o Nierozprzestrzenianiu Broni Jądrowej (NPT). W świetle pragnienia prezydenta Obamy, by wykorzystać tę konferencję dla własnej wizji i zapewnić jej sukces – tj. że wypracuje ona rezolucję przyjętą za powszechną zgodą – jego administracja zmuszona była w zamian za taką rezolucję zgodzić się na warunki postawione przez kraje arabskie pod przewodnictwem Egiptu na międzynarodową presję na Izrael i na izolację Izraela przez międzynarodową społeczność nuklearną [2] . Kapitulując przed presją arabsko-egipską, administracja Obamy zdecydowała ostatecznie nie używać swojego prawa weta, ale głosować za końcową rezolucją, która wzywała Izrael do przystąpienia do NPT i umieszczenia wszystkich swoich instalacji nuklearnych pod rozległymi zabezpieczeniami IAEA [3] .
Sam prezydent Obama przyjął z radością tę rezolucję mówiąc, że „zawiera zrównoważone i praktyczne kroki, które popchną sprawę nieproliferacji, rozbrojenia nuklearnego i pokojowego użycia energii nuklearnej, które są krytycznymi filarami globalnego reżimu nieproliferacji” [4] .
Głosując za rezolucją USA porzuciły swoją tradycyjną postawę poparcia stanowiska Izraela, że strefa wolna od broni nuklearnej na Bliskim Wschodzie jest możliwa i w istocie, zasadnicza, ale musi obejmować nie tylko broń nuklearną, ale wszelkie rodzaje niekonwencjonalnej broni – takiej jak broń chemiczna i biologiczna, którą posiadają sąsiedzi Izraela – a ponadto, że ten cel może być zrealizowany dopiero po osiągnięciu wszechstronnego porozumienia pokojowego w tym regionie.
Poddanie się administracji Obamy presji arabskiej i jej odejście od wieloletniej polityki USA zostało uznane w Izraelu za zagrożenie dla jego bezpieczeństwa i Izrael zażądał naprostowania sytuacji. Administracja zgodziła się; gdy tylko kończąca konferencję rezolucja została przyjęta, przedstawiciele administracji pospiesznie wydali oświadczenia, mające złagodzić wpływ głosowania USA na stosunki Izrael-USA. Na przykład 28 maja doradca prezydenta Obamy ds. bezpieczeństwa narodowego, generał James Jones, powiedział, że USA ubolewają nad decyzją wymienienia wyłącznie Izraela w sekcji dokumentu NPT dotyczącym Bliskiego Wschodu i że USA pozostają zobowiązane do zachowania bezpieczeństwa Izraela [5] .
Istotniejsze wycofanie się nastąpiło podczas wizyty premiera Izraela Benjamina Netanjahu w Waszyngtonie 6 lipca. Izraelska gazeta „Haaretz” doniosła, że w rozmowach od czasu konferencji Amerykanie wyjaśniali, że ta decyzja była „pomyłką” i że „w celu wyjaśnienia postawy administracji w kwestii izraelskiej broni nuklearnej, zdecydowano że – we współpracy z Izraelem – pewne szczegóły porozumienia na wysokim szczeblu [o statusie nuklearnej niejednoznaczności Izraela] między dwoma stronami, osiągniętego w latach 1960., zostaną wreszcie ujawnione” [6] . Biały Dom wydał specjalne ogłoszenie prasowe stwierdzające: „Prezydent Obama powiedział premierowi [Netanjahu], że uznaje, iż Izrael musi zawsze mieć zdolność obrony, samodzielnej, przed każdym zagrożeniem lub możliwą kombinacją zagrożeń i że tylko Izrael może określać swoje potrzeby obronne” [7] .
Wraz z tym publicznym oświadczeniem Obama skręcił z powrotem do długotrwałej polityki amerykańskiej. Jednak w okolicznościach, w jakich to oświadczenie zostało wygłoszone – tj. aby sprostować głos USA za rezolucją Konferencji Przeglądowej NPT, która izolowała Izrael – oświadczenie Obamy stanowi publiczne i wyraźne potwierdzenie specjalnego statusu nuklearnego Izraela. Oświadczenie wyraża gwarancje USA dla istnienia i bezpieczeństwa Izraela i dla zachowania uprzywilejowanego statusu nuklearnego Izraela na Bliskim Wschodzie. Prezydent Obama poszedł jeszcze dalej, uznając także prawo Izraela do odstraszania – tj., że Izrael jest uprawniony do posiadania własnych zdolności odstraszania strategicznego. Tak więc tym oświadczeniem prezydent Obama zakończył erę niejednoznaczności nuklearnej Izraela.
W rezultacie oświadczenie Białego Domu po spotkaniu z Netanjahu, tj., że USA nie tknie izraelskiej polityki niejednoznaczności nuklearnej, nie znaczy nic, ponieważ prezydent Obama już uznał status nuklearny Izraela i jego prawo do zachowania go.
Wnioski i konsekwencje
Działania administracji Obamy w ostatnich miesiącach w sprawach nuklearnych, skierowane na wspieranie wizji i polityki globalnego rozbrojenia nuklearnego, miały dokładnie odwrotny skutek. W swoich staraniach o propagowanie globalnego rozbrojenia nuklearnego Obama wysunął na pierwszy plan to, co USA przez czterdzieści lat potrafiły tonować i marginalizować – uznanie i partnerstwo USA wobec izraelskiej polityki niejednoznaczności w sprawie nuklearnej. Przez otwarte przyznanie tego, co ośmiu poprzednich prezydentów uznawało dyskretnie – tj. że Izrael potrzebuje zdolności nuklearnej dla obrony samego swojego istnienia – prezydent Obama zakończył status Izraela niejednoznaczności nuklearnej.
Ta sytuacja doprowadziła do wzmożonych żądań nuklearyzacji wiodących krajów arabskich, które czują się zagrożone zarówno przez Izrael, jak przez Iran – i może skończyć się przyspieszonymi posunięciami w tym kierunku.
*A. Savyon jest dyrektorem Iranian Media Project.
[1] Celami szczytu 12 kwietnia 2009 r. były: “Dyskusja o naturze zagrożenia i rozwinięciu kroków, które można podjąć razem dla zabezpieczenia narażonych materiałów, zwalczania szmuglu nuklearnego oraz odstraszenia, odkrycia i przeszkodzenia próbom nuklearnego terroryzmu”; i “porozumienie co do wspólnego komunikatu zobowiązującego do wysiłków osiągnięcia najwyższych poziomów bezpieczeństwa nuklearnego, które jest zasadnicze dla bezpieczeństwa międzynarodowego, jak również dla rozwoju i szerzenia pokojowej energii jądrowej na całym świecie”. http://www.america.gov/st/peacesec-english/2010/April/20100406143850zjsredna0.789776.html .
[2] Patrz MEMRI Inquiry and Analysis No. 617, „The New UNSC Iran Sanctions Resolution – Main Ramifications,” June 22, 2010, http://www.memri.org/report/en/0/0/0/0/0/0/4394.htm .
[3] http://www.un.org/ga/search/view_doc.asp?symbol=NPT/CONF.2010/50%20%28VOL.I%29 .
[4] http://www.america.gov/st/peacesec…/20100601133524esnamfuak0.697735.html .
[5] http://www.america.gov/st/peacesec-english/2010/June/20100601133524esnamfuak0.697735.html
[6] “Haaretz” (Izrael), 8 lipca 2010 http://www.haaretz.com/print-edition/news/obama-administration-israel-has-right-to-nuclear-capability-for-deterrence-purposes-1.300652 .
[7] http://www.whitehouse.gov/the-press-office/readout-presidents-meeting-with-prime-minister-netanyahu-israel-0 .