Po masakrze 1 stycznia 2011 r. w kościele Dwóch Świętych w Aleksandrii Hani Shukrallah, egipski dziennikarz koptyjskiego pochodzenia i redaktor egipskiego tygodnika „Al-Ahram”, opublikował zjadliwy artykuł w angielskim wydaniu „Al-Ahram” pod tytułem „J’accuse”. Oskarża on reżim egipski o nie zwalczanie islamistycznego ekstremizmu i o wręcz hołubienie islamu salafickiego w nadziei podważenia Bractwa Muzułmańskiego. Potępił także „rzekomo umiarkowanych muzułmanów” w Egipcie za coraz większą bigoterię i wrogość wobec społeczności chrześcijańskiej i o stosowanie podwójnych standardów: głośno potępiających każdy krok Zachodu, który postrzegają jako anty-muzułmański, i przymykających oczy na jawne prześladowania chrześcijan we własnym kraju. Na koniec potępił liberałów i intelektualistów, tak muzułmanów, jak chrześcijan, za zachowywanie milczenia w obliczu przemocy wobec chrześcijan.

Poniżej podajemy ten artykuł w tłumaczeniu z angielskiego oryginału [1]:

Potępienia przemocy są na ogół hipokryzją i będą daremne

Mamy dołączyć do chóru potępień. Wspólnie, muzułmanie i chrześcijanie, rząd i opozycja, Kościół i Meczet, duchowni i świeccy – wszyscy razem wstaniemy i jednym głosem ogłosimy jednoznaczne potępienie Al-Kaidy, islamistycznych bojówkarzy i muzułmańskich fanatyków wszelkich odcieni, barw i kolorów; niektórzy z nas pójdą nieco dalej, żeby potępić islam salaficki, fundamentalizm islamski jako całość i islam wahabitów, który przypuszczalnie jest importem saudyjskim, całkowicie obcym kulturze narodowej Egiptu.

I raz jeszcze ogłosimy odwieczną jedność “bliźniaczych elementów narodu” i odwołamy się do rewolucji 1919 r. z jej podniesionym sztandarem pokazującym półksiężyc obejmujący krzyż i dający symbolicznie wyraz nierozerwalnej więzi.

Wiele z tego będzie czystą hipokryzją; wiele będzie rozmaicie zniuansowane, żeby utrzymać tuż pod powierzchnią sterty ciasnych przesądów, rażące podwójne standardy i bigoterię, która trzyma w mocnym uchwycie tak wielu uczestników tych potępień.

Wszystko to będzie daremne. Byliśmy już tutaj; zrobiliśmy to właśnie, niemniej masakry trwają, każda koszmarniejsza od poprzedniej, a bigoteria i nietolerancja szerzą się głębiej i dalej, do każdego zakątka naszego społeczeństwa. Nie jest łatwo opróżnić Egipt z chrześcijan; byli tutaj tak długo, jak długo istnieje chrześcijaństwo na świecie. Blisko półtora tysiąca lat rządów muzułmanów nie wymazały chrześcijańskiej społeczności narodu, raczej utrzymały ją wystarczająco silną i wystarczająco żywotną, by odgrywała kluczową rolę w kształtowaniu narodowej, politycznej i kulturowej tożsamości współczesnego Egiptu.

Niemniej teraz, dwieście lat po narodzeniu nowoczesnego narodowego państwa egipskiego, kiedy wchodzimy w drugie dziesięciolecie XXI wieku, to, co poprzednio było nie do pomyślenia, nie wydaje sie już dłużej niewyobrażalne: Egipt bez chrześcijan, w którym krzyż wyślizgnął się z objęć półksiężyca i z flagi symbolizującej naszą narodową tożsamość. Mam nadzieję, że jeśli i kiedy ten dzień nadejdzie, od dawna będę martwy, ale martwy czy żywy, to będzie Egipt, którego nie poznaję i do którego nie mam chęci należeć.

„Oskarżam zastępy posłów do parlamentu i funkcjonariuszy państwowych, którzy wnoszą swoją osobistą bigoterię do parlamentu”

Nie jestem Zolą, ale ja też mogę oskarżać. I nie chodzi mi o krwiożerczych zbrodniarzy z Al-Kaidy lub jakiegokolwiek innego gangu bandziorów zamieszanych w horror Aleksandrii.

Oskarżam rząd, który wydaje się uważać, że przez przelicytowanie islamistów uzyska nad nimi przewagę.

Oskarżam zastępy posłów do parlamentu i funkcjonariuszy państwowych, którzy wnoszą swoją osobistą bigoterię do parlamentu lub do multum organów rządowych, krajowych i lokalnych, w których sprawują niekontrolowaną, brutalną, a równocześnie beznadziejnie nieudolną władzę.

Oskarżam organy państwowe, które wierzą, że przez wzmacnianie trendów salafickich podważają Bractwo Muzułmańskie i którzy lubią od czasu do czasu grać pod anty-koptyjskie uczucia, przypuszczalnie jako doskonałe odciągnięcie uwagi od innych, poważniejszych spraw rządowych.

Oskarżam miliony rzekomo umiarkowanych muzułmanów wśród nas… którzy stają się coraz bardziej uprzedzeni

Ale przede wszystkim oskarżam miliony rzekomo umiarkowanych muzułmanów wśród nas; tych, którzy z każdym mijającym rokiem stają się coraz bardziej uprzedzeni, wyłączający i o ciasnych horyzontach.

Oskarżam tych wśród nas, którzy podnoszą się z wściekłością z powodu decyzji o powstrzymaniu budowy Ośrodka Muzułmańskiego w pobliżu Ground Zero w Nowym Jorku, ale oklaskują politykę egipską, kiedy powstrzymuje budowę schodów w kościele koptyjskim w dzielnicy Omranja w Kairze.

Bywam wśród was i słyszałem, jak mówicie w swoich biurach, klubach, na przyjęciach: “Ci Koptowie muszą dostać nauczkę”, “Koptowie stają sie bardziej aroganccy:, Koptowie prowadzą tajne rozmowy z muzułmanami” i na tym samym oddechu: “Koptowie nie pozwalają chrześcijankom nawracać się na islam, porywają je i zamykają w klasztorach”.

Oskarżam was wszystkich, ponieważ w swojej bigoteryjnej ślepocie nie dostrzegacie nawet pogwałcenia logiki i zwykłego zdrowego rozsądku, jakie popełniacie; że macie czelność oskarżać cały świat o stosowanie przeciwko wam podwójnych standardów, a równocześnie jesteście całkowicie niezdolni do minimalnej choćby świadomości o własnych, rażących podwójnych standardach.

„Oskarżam liberalnych intelektualistów, tak muzułmanów, jak chrześcijan”

I wreszcie, oskarżam liberalnych intelektualistów, tak muzułmanów, jak chrześcijan, którzy czy to współwinni, przestraszeni, czy po prostu niechętni zrobieniu lub powiedzeniu czegokolwiek, co może nie podobać się „masom”, stoją z boku, uważając za wystarczające dołączenie do daremnego chóru potępień, podczas gdy masakry szerzą się i stają coraz koszmarniejsze.

Kilka lat temu w arabskojęzycznej gazecie “Al-Hayat” napisałem komentarz do publicysty jednej z egipskich gazet. Publicysta ten, którego nazwiska zapomniałem, napisał pochwałę patriotyzmu egipskiego Kopta, który stwierdził, że wolałby zostać zabity z rąk swoich muzułmańskich braci niż prosić o amerykańską interwencję w swojej obronie.

Zwracając się do patriotycznego Kopta po prostu zadałem mu pytanie: gdzie kończy się jego gotowość do samopoświęcenia się dla narodu. Oddanie własnego życia może być szlachetnym, nawet godnym pochwały posunięciem, ale czy jest on także gotów oddać życie swoich dzieci, żony, matki? Ilu chrześcijan egipskich – zapytałem go – jesteś skłonny poświęcić, zanim wezwiesz interwencję z zewnątrz, milion, dwa, trzy, wszystkich?

Nasze opcje, powiedziałem wtedy i nadal mówię dzisiaj, nie są tak ubogie i cierpiące na niedostatek wyobraźni i zdecydowania, że musimy wybierać między zabijaniem egipskich Koptów, pojedynczo lub masowo, albo biec po Wujka Sama. Czy rzeczywiście jest tak trudno wyobrazić sobie nas jako racjonalne istoty ludzkie z minimum kręgosłupa moralnego, by działać na rzecz pokierowania naszym losem, losem naszego narodu?

To w rzeczywistości jest jedyna opcja i lepiej chwyćmy ją, zanim będzie zbyt późno.


[1] English.ahram.org, 1 stycznia 2010. Tekst został nieznacznie zredagowany dla większej jasności.