Spis treści

Wstęp
Wojna w Gazie 2009 r.: Chronologia
Irańsko-saudyjska i szyicko-sunnicka rywalizacja w następstwie islamskiej rewolucji 1979 r.
Eskalacja konfliktu za prezydentury Ahmadineżada
Iran rozciąga swoje wpływy na świat arabski
Wyłonienie się osi Iran-Syria-Katar-Hezbollah
Wojna w Gazie 2009 r. pogłębia schizmę między dwoma obozami
Po wojnie – schizma między dwoma obozami jest uznanym faktem
Obóz saudyjski: Iran jest odpowiedzialny za rozłam w świecie arabskim
„Koń trojański” – rola Kataru w konsolidacji osi irańskiej
Dwa obozy, dwa sprzeczne podejścia do konfliktu arabsko-izraelskiego

Wstęp

Niedawna wojna w Gazie była przedstawiana w mediach międzynarodowych jako lokalny konflikt militarny między Izraelem a Hamasem. Ta wojna jednak, podobnie jak wojna 2006 r. w Libanie i różne inne militarne i polityczne wydarzenia ostatnich trzech dziesięcioleci na Bliskim Wschodzie, ma wspólny mianownik – a mianowicie wszystkie wypływają z konfliktu między rewolucyjnym Iranem i królestwem saudyjskim oraz obozami każdego z nich. Ten konflikt jest kluczem do zrozumienia Bliskiego Wschodu w XXI wieku.

Konflikt saudyjsko-irański, którego różne aspekty – geostrategiczny, religijny, etniczny i ekonomiczny – wpływały na Bliski Wschód przez ostatnie 30 lat, zaczął się wraz z rewolucją islamską w Iranie, przewodzoną przez ajatollaha Ruhollaha Chomeiniego. Od tego czasu zdarzał się przejściowy spokój (szczególnie w okresie byłego prezydenta Iranu Mohammada Chatamiego), ale konflikt rozgorzał znowu po dojściu do władzy prezydenta Iranu Mahmouda Ahmadineżada. Konflikt przerodził się obecnie w faktyczną zimną wojnę i jego odbiciem jest wyłonienie się dwóch wyraźnych bloków na Bliskim Wschodzie: osi irańskiej (obejmującej Iran, Syrie, Katar, Hezbollah i Hamas) oraz obozu saudyjsko-egipskiego, z którym identyfikuje się większość innych krajów arabskich.

Ta schizma i zimna wojna będą miały zasadniczy wpływ na poziomie lokalnym, regionalnym i międzynarodowym, poważnie ograniczając opcje działalności dyplomatycznej zmierzającej do rozwiązania rozłamu wewnątrz palestyńskiego, konfliktu izraelsko-palestyńskiego i problemu nuklearnego Iranu.

Wojna w Gazie 2009 r.: Chronologia

Wojna w Gazie wybuchła 27 grudnia 2008 roku po tym, jak przywódca Hamasu Chaled Miszaal – podobno na rozkaz ministra spraw zagranicznych Iranu Manuszehra Mottaki’ego[1] – odmówił uczestnictwa w rozmowach dotyczących negocjowanego przez Kair wewnątrz palestyńskiego porozumienia. Zamiast tego oznajmił w Damaszku, że tahdia (zawieszenie działań militarnych) z Izraelem skończyła się i nie będzie odnowiona, zaś jego ludzie w Gazie wystrzelili dziesiątki rakiet na południowy Izrael.

Gdy tylko rozpoczęły się walki, Syria i Katar próbowały zwołać nadzwyczajny szczyt Ligi Arabskiej, żeby pomóc Hamasowi. Egipt i Arabia Saudyjska zablokowały to posunięcie 31 grudnia 2008 r., na spotkaniu arabskich ministrów spraw zagranicznych w Kairze, gdzie postanowiono tylko prowadzić międzynarodową akcję dyplomatyczną w celu powstrzymania działań wojennych. Według doniesień egipski prezydent Hosni Mubarak powiedział na zamkniętym spotkaniu z ministrami spraw zagranicznych U.E., że „nie wolno dopuścić, by Hamas wyszedł zwycięski z tej konfrontacji”[2] .

Niemniej Katar i Syria trwały w swoich wysiłkach zwołania nadzwyczajnego szczytu na 16 stycznia 2009 r., na który mógł przybyć każdy, kto chciał. W tym momencie obie strony rozpoczęły kampanię nacisków na inne kraje arabskie: Iran, Syria i Katar namawiały do uczestnictwa, Arabia Saudyjska i Egipt naciskały na nie, by nie uczestniczyły.

To starcie zakończyło się zwycięstwem obozu saudyjsko-egipskiego, bo szczyt, zwołany do Doha, zebrał się bez legalnego quorum[3] . Ku konsternacji niektórych krajów arabskich, irański prezydent Mahmoud Ahmadineżad uczestniczył w tym szczycie jako obserwator. Także jako obserwator obecny był turecki premier Recep Tayyip Erdogan, który wyraził pełne poparcie dla Hamasu[4] .

Dla wzmocnienia zwycięstwa politycznego obóz saudyjsko-egipski zwerbował międzynarodowe poparcie, zwołując wszystkich przywódców europejskich na specjalne spotkanie w Szarm El-Szejk 18 stycznia 2009 r. Przybyli główni przywódcy europejscy, którzy zgromadzili się, żeby pokazać poparcie dla obozu saudyjsko-egipskiego.

Następnego dnia, 19 stycznia, uprzednio zaplanowany szczyt ekonomiczny (oraz jego część poświęcono wojnie w Gazie) odbywał się w Kuwejcie. Również ten szczyt zdominował obóz saudyjsko-arabski. Na konferencji Katar zażądał, by zatwierdzono rezolucję z konferencji w Doha – która wzywała do unieważnienia układu pokojowego z Izraelem i wycofania Arabskiej Inicjatywy Pokojowej – ale Arabia Saudyjska i Egipt odrzuciły to żądanie i szczyt zakończył się bez żadnej rezolucji w sprawie wojny w Gazie.

18 stycznia Hamas został zmuszony do zaakceptowania zawieszenia broni, jednostronnie ogłoszonego przez Izrael dzień wcześniej, jak również do zaakceptowania egipskiego pośrednictwa w rozmowach wewnątrz palestyńskich – które to dwa żądania kategorycznie odrzucał przed wojną.

Można więc powiedzieć, że inaczej niż wojna 2006 r. w Libanie i następujące po niej starcia w 2008 r. między Hezbollah a siłami Sojuszu 14 Marca, które skończyły się przejęciem kontroli nad Libanem przez Hezbollah i oś irańsko-syryjską[5] , wojna w Gazie dała osiągnięcie stronie przeciwnej. Zakończyła się porażką Hamasu na polu walki i politycznym zwycięstwem obozu saudyjsko-egipskiego na szczeblu regionalnym.

Irańsko-saudyjska i szyicko-sunnicka rywalizacja w następstwie rewolucji islamskiej 1979 r.

Konflikt irańsko-saudyjski zakorzeniony jest w aspiracjach Iranu do hegemonii regionalnej – zarówno geostrategicznej, jak i religijnej – która stanowi zagrożenie dla Arabii Saudyjskiej. Od nastania ery islamskiej rewolucji i rządów ajatollaha Chomeiniego (1979-89) postawę Iranu wobec Arabii Saudyjskiej cechowała ideologiczna i polityczna wrogość, wypływająca z historycznego rozłamu religijnego, społecznego i etnicznego między sunnicko-wahabickim społeczeństwem Arabów i szyickim społeczeństwem Persów. Sunnici postrzegają szyitów jako sektę polityczną, która oderwała się od islamu, podczas gdy szyici uważają sunnitów, a szczególnie wahabitów za radykalną sektę polityczną odszczepieńców, która zagarnęła święte miejsca islamu.

Rywalizacja o przywództwo świata muzułmańskiego między rewolucyjnym Iranem a Arabią Saudyjską osiągnęła swój szczyt w 1984 roku, kiedy tysiące irańskich pielgrzymów brało udział w zamieszkach na ulicach Mekki, nawołując do obalenia reżimu saudyjskiego. Saudyjczycy siłą zdławili zamieszki i na kilka lat zamknęli Mekkę dla irańskich pielgrzymów. Irańskie zagrożenie skłoniło także Saudyjczyków do poparcia prezydenta Iraku Saddama Husajna w wojnie irańsko-irackiej.

Fala solidarności z irańską rewolucją islamską w świecie sunnickim spowodowała, że Arabia Saudyjska dołożyła wielkich wysiłków, by wzmocnić islam sunnitów ogólnie, a islam wahabitów w szczególności. W tym celu Arabia Saudyjska działała głównie na dwóch poziomach: przez potężne wsparcie dżihadu w Afganistanie w latach 1980., aż do pokonania Sowietów, oraz przez inwestowanie w okresie ponad dwudziestu lat miliardów dolarów w zakładanie i prowadzenie szkół, meczetów i innych edukacyjnych i religijnych instytucji w społecznościach sunnitów na całym świecie. Te wysiłki poważnie osłabiły popularność rewolucji irańskiej.

Wrogość saudyjsko-irańska zmniejszyła się za kadencji irańskiego prezydenta Haszemiego Rafsandżani’ego i spadła jeszcze bardziej podczas prezydentury jego następcy Mohammada Chatami’ego. Podczas prezydentury Chatami’ego Iran dążył do ponownego włączenia się w społeczność międzynarodową, łagodząc swoje wysiłki eksportowania rewolucji i starając się o pogodzenie z sąsiadami w Zatoce Perskiej.

Eskalacja konfliktu podczas prezydentury Ahmadineżada

Z dojściem do władzy Mahmouda Ahmadineżada w roku 2005 konflikt wyłonił się ponownie ze zwiększoną intensywnością. Ahmadineżad powrócił po poprzedniej polityki Iranu, przeciwstawiającej się saudyjskiej hegemonii przez lansowanie eksportu rewolucji, promowanie mesjanistycznej wizji szyickiej, która podkreśla rychłe nadejście Mahdiego i ponowne ustanowienie Imperium Perskiego. W drugim wystąpieniu telewizyjnym po wyborach powiedział: „Przesłanie [islamskiej] rewolucji jest globalne i nie jest ograniczone do konkretnego czasu lub miejsca. Jest to ludzkie przesłanie i posuniemy je do przodu. Nie miejcie żadnych wątpliwości… Jeśli Allah pozwoli, islam zwycięży. Co zwycięży islam? Zwycięży wszystkie szczyty górskie na świecie”[6] .

To przesłanie o wskrzeszeniu rewolucyjnych wartości stało się powracającym motywem wystąpień Ahmadineżada: „W niedawnych wyborach lud [irański] dowiódł, że wierzy w rewolucję [islamską] i chce zobaczyć wskrzeszenie jej ideałów (…) Ta rewolucja była kontynuacją ruchu proroków i wszystkie polityczne, ekonomiczne i kulturalne cele państwa [irańskiego] muszą być nastawione na realizację ideałów islamskich (…) Wyznawcy tej boskiej szkoły myśli islamskiej robią wszystko, co w ich mocy, żeby przygotować grunt na nadejście [mesjasza szyitów, Mahdiego] (…) Jest naszym obowiązkiem skierowanie ludzi z powrotem do tych wspaniałych ideałów i torowanie drogi do ustanowienia rozwiniętego i potężnego społeczeństwa islamskiego, które będzie modelem [dla innych] (…) Iran musi wyłonić się jako najpotężniejsze i najbardziej rozwinięte państwo (…)”[7] .

„Lud irański, jak również rząd irański, który wyłonił się z woli irańskiego ludu, będą bronić swojego prawa do badań jądrowych i do technologii jądrowej (…) Starsi ludzie, którzy są tutaj obecni, z pewnością pamiętają, że jednym z naszych sloganów podczas rewolucji było: ‘Naszą logiką nawrócimy cały świat na islam’. Jesteśmy przekonani, że islamska logika, kultura i debata mogą okazać wyższość na wszystkich polach nad wszystkimi teoriami i szkołami myśli”[8] .

W niedawnym przemówieniu w mauzoleum ajatollaha Chomeiniego, z okazji 30 rocznicy rewolucji islamskiej, Ahmadineżad powiedział: „Mimo, że rewolucja zaszła w Iranie, nie jest ograniczona do Iranu (…) Także po 30 latach [rewolucja] jest żywa. Jesteśmy na początku drogi i przed nami są jeszcze wielkie zmiany. Ta wielka rewolucja będzie trwała aż zostanie zaprowadzona sprawiedliwość [na całym świecie]”[9] .

Deklaracje Ahmadineżada o przywróceniu chwały szyickiego Imperium Perskiego w regionie i wskrzeszenie rewolucyjnej retoryki przez innych przywódców irańskich – popieranych przez wiodących ajatollahów reżimu – zostały uznane przez kraje arabskie, a szczególnie przez Arabię Saudyjską, za ponowne pojawienie się irańskiego zagrożenia.

To religijno-ideologiczne zagrożenie zostało spotęgowane próbą Iranu ustanowienia się w roli regionalnego supermocarstwa militarnego i jego determinacją rozwinięcia potencjału nuklearnego w dodatku do posiadanych rakiet długiego zasięgu. Nacisk Iranu na rozwinięcie technologii jądrowej, mimo międzynarodowego sprzeciwu, został uznany za zagrożenie przez świat sunnickich muzułmanów.

Iran rozciąga swoje wpływy na świat arabski

Innym czynnikiem przyczyniającym się do konfliktu był wysiłek Iranu wzmocnienia swoich wpływów w całym świecie arabskim. Aktywność Iranu w Iraku po upadku sunnickiego reżimu Saddama Husajna i podniesienie się statusu szyitów w tym kraju po wojnie, zintensyfikowały obawy innych krajów sunnickich, że może wyłonić się „irańsko-szyicki półksiężyc” w samym sercu świata arabskiego.

Arabia Saudyjska zareagowała podniesieniem poziomu wsparcia dla sunnickiej mniejszości w Iraku, dla różnych muzułmańskich i chrześcijańskich sił w Libanie i dla innych, którzy stali wobec irańskiego zagrożenia na własnym terytorium (np. Jemen, Sudan i Palestyna).

Militarne i polityczne osiągnięcia Hezbollahu, pełnomocnika Iranu w Libanie, podczas wojny 2006 roku oraz w porozumieniu z Doha z 2008 roku (który de facto oddał Liban pod kontrolę Hezbollahu) także postrzegano jako część dążenia Iranu do hegemonii regionalnej – szczególnie w świetle oświadczeń wysoko postawionych irańskich funkcjonariuszy. Przewodniczący irańskiego Majlisu, Ali Larijani, powiedział po podpisaniu porozumienia z Doha: „Widzimy to polityczne zwycięstwo na arenie regionalnej jako zwiastuna jeszcze większych zwycięstw (…)” Dodał on, że Nasrallah „wprowadził w życie niektóre nauki [Chomeiniego]”[10] .

Po wojnie w Libanie rozpoczęto w świecie arabskim bardziej intensywną i otwartą dyskusję o niepokojach saudyjsko-sunnickich związanych z rosnącymi aspiracjami Iranu do dominacji regionalnej. Egipski minister spraw zagranicznych Abu Al-Gheit powiedział, że Irańczycy „próbują rozszerzać [swoje wpływy] i narzucać swoją specyficzną ideologię na cały region”[11] . Oskarżył także Iran o „próbę posłużenia się kartą arabską do realizowania interesów i celów, które nie są arabskie”[12] i powiedział: „Konieczne jest zapewnienie, że Iran nie stanie się nuklearną siłą militarną”[13] .

Podobny niepokój wyrażała także prasa saudyjska i egipska. W rządowej gazecie saudyjskiej „Al-Riyadh” saudyjski publicysta Muhammad bin Ali Al-Mahmoud opisuje politykę Iranu za rządów Ahmadineżada i stwierdza: „Zmiana na arenie irańskiej doprowadziła do pojawienia się przypominającej nazizm atmosfery, puste slogany tam głoszone są gwałtowniejsze i bardziej napuszone niż podczas pierwszej [irańskiej] rewolucji [z 1979 r.] (…)[14] . Niestety, groźba ze strony Iranu nie jest tylko teoretyczną [konstrukcją], której natura i przebieg jest kwestią debat między uczonymi. Stała się rzeczywistością i nie ma różnicy między modelem terrorystycznej Al-Kaidy i tym [reprezentowanym przez] irańskie stronnictwo w Libanie [tj. Hezbollah] (…)”.

Al-Mahmoud ostrzega przed irańską „podobną do ośmiornicy ekspansją”, mówiąc: „Iran chce kontrolować region, nie przez szerzenie swojej ideologii (…) ale przez utrzymywanie zbrojnych organizacji [w krajach arabskich] (…) gwałci ich lojalność wobec własnych ojczyzn, zastępując ją lojalnością wobec Iranu. Szczególnie dlatego, że Iran jest krajem, który nie szerzy tolerancji lub kultury umiarkowania, ale (…) kulturę jednostronnej hegemonii, jako część rasistowskiego wysiłku narzucenia swego rodzaju okupacji (…)”[15] .

W artykule w rządowej gazecie saudyjskiej „Al-Watan” publicysta saudyjski Ali Saad Al-Moussa napisał, że kraje arabskie są poddawane „perskiej kolonizacji”, jak pokazuje irańska „mapa arabskiego świata podzielona na kantony i okręgi (…)”. Dodaje on: „Iran stał się głównym i centralnym graczem w polityce arabskiej (…) Widzimy dzisiaj nowe oznaki perskiego kolonializmu. Jest to bardziej zaawansowany model kolonialny: nie mówimy już o wojsku okupującym pewne regiony, ani o flagach na budynkach publicznych. Kolonializm współczesnych czasów objawia się przez podporządkowanie [różnych sił regionalnych Iranowi] (…) Iran wybiera [regiony] na mapie arabskiej i atakuje je bez naciskania spustu. Jego cały plan wprowadzają w życie Arabowie”[16] .

Wyłonienie się osi Iran-Syria-Katar-Hezbollah

Jako część dążenia Iranu do regionalnej hegemonii zbudowano oś polityczną i militarną, obejmująca nie tylko Iran i szyitów w Libanie i Jemenie, ale także różne siły sunnickie, w których interesie leży opozycja przeciwko Arabii Saudyjskiej i Egiptowi. Wyraźna oś Iran-Syria-Katar-Hezbollah wyłoniła się po raz pierwszy podczas wojny w Libanie w 2006 r., by przeciwstawić się obozowi saudyjsko-egipskiemu[17] . Na późniejszym etapie ta oś rozszerzyła się, żeby objąć Hamas, który w ostatnich latach otrzymuje wzrastające wsparcie Iranu, jak również egipskie Bractwo Muzułmańskie. Ostatnio Syria i Iran próbowały dodać Turcję do swoich szeregów i spotkały się z pewną współpraca ze strony tureckiego premiera Recepa Tayyipa Erdogana[18] .

Arabia Saudyjska ze swej strony próbuje oderwać sunnickich sojuszników od Iranu[19] .

Syryjski minister spraw Zagranicznych Walid Al-Muallem mówił o „sojuszu strategicznym” między członkami irańskiej osi: „Nasze stosunki z Iranem są strategiczne i nasze stosunki z Turcją są także strategiczne, i mamy nadzieję, że nasze stosunki z Arabami będą również strategiczne. Nasze stosunki z Katarem są strategiczne, jak również z Omanem, Algierią i Libią, i mamy nadzieję, że w przyszłości obejmą także dodatkowe kraje (…) Działamy zgodnie z naszymi interesami i w służbie narodowej sprawy arabskiej i narodowego bezpieczeństwa. W tym celu koordynujemy działania z Iranem i z Turcją i nie wstydzimy się tego (…) Koordynujemy [nasze wysiłki] ku wspólnemu celowi – chronienia palestyńskiego oporu i narodowego oporu w Libanie, przez tworzenie dla nich [strategicznej] głębi”[20] .

Syryjski prezydent Baszar Al-Assad mówił w podobnym tonie w wrześniowym wywiadzie dla irańskiej telewizji Al-Alam: „Strategiczne więzy [między Iranem i Syrią] dowiodły w ostatnich dziesięcioleciach swojego znaczenia dla regionu, ale prawdziwe rezultaty objawiły się w ciągu ostatnich 10 lat. Obejmują one zwycięstwo oporu w Libanie i niezachwiany hart ducha oporu w Palestynie od czasów intifady, która zaczęła się w roku 2000 (…) Widzimy przed sobą czarną tablicę, upstrzoną jasnymi punktami, które kiedyś były maleńkie, ale teraz systematycznie powiększają się. Podkreśla to wagę kooperacji [syryjsko-irańskiej] i słuszność polityki Syrii i Iranu. Wiele krajów, które kiedyś miały zastrzeżenia do tej polityki, zaczynają teraz zdawać sobie sprawę z jej słuszności i same prowadzą podobną politykę”[21] .

Wojna w Gazie 2009 r. pogłębia schizmę między dwoma obozami

Tuż przed wybuchem wojny oba obozy zaangażowane były we wzajemne ataki werbalne. Syria i Iran oskarżały Arabię Saudyjską i Egipt o prowadzenie pro-izraelskiej i pro-amerykańskiej polityki oraz o sabotowanie wysiłków ruchów oporu. Król Arabii Saudyjskiej Abdallah został przez Syrię napiętnowany jako „niewierny” i „kolaborant imperialistycznego szatana”, podczas gdy egipski prezydent Hosni Mubarak był nazywany „zdrajcą” i „tyranem”, którego należy zabić tak jak egipskiego prezydenta Anwara Sadata. Egipt i Arabia Saudyjska ze swej strony twierdziły, że Iran i Syria dążą do destabilizacji regionu przez wtrącanie się w wewnętrzne problemy Arabów i przez hodowanie ruchów oporu w Libanie, Iraku i Autonomii Palestyńskiej. Podkreślali, że Syria próbuje podzielić szeregi Arabów i pomaga Iranowi – krajowi niearabskiemu – w przejęciu Bliskiego Wschodu, na szkodę arabskich interesów[22] .

Po wojnie przywódcy irańscy chwalili się poparciem, jakiego udzielili Hamasowi – którego działania, twierdzili, odpowiadają celom rewolucji islamskiej. Przywódcy skierowali także ostrą krytykę wobec osi saudyjsko-egipskiej[23] . Irański przewodniczący Majlisu, Ali Larijani, powiedział, że zarówno zwycięstwo Hezbollahu w 2006 roku, jak i zwycięstwo w Gazie były owocami „wielkiego drzewa”, którym jest irańska rewolucja islamska[24] . Przewodniczący irańskiego Zgromadzenia Ekspertów, Haszemi Rafsandżani oświadczył na wiecu, że „mieszkańcy Gazy, podobnie jak Hezbollah, potrafili pokonać armię syjonistycznego reżimu, dzięki dobroczynnemu wpływowi Iranu”[25] . Ajatollah Ahmad Jannati, przewodniczący Rady Strażników, powiedział w piątkowym kazaniu w Teheranie: „[w2006 r.] zastępom Hezbollah, zainspirowanym islamskim Iranem, udało się zadać druzgocący cios Izraelowi, Ameryce i innym krajom zachodnim, popierającym Izrael. Teraz to samo zdarzyło się w Gazie. Gdziekolwiek Iran ma przyczółek, zbawia i ratuje [muzułmanów] (…)”[26] . Irańska gazeta „Kayhan”, bliska irańskiemu Najwyższemu Przywódcy, Ali Chamenei’emu, stwierdziła, że wojna Izraela z Hamasem stworzyła nowy Bliski Wschód i dowiodła, że cały sojusz, składający się z Izraela, USA, Unii Europejskiej, Egiptu i Arabii Saudyjskiej nie był w stanie pokonać małej organizacji Hamasu, mimo użycia potężnej siły militarnej[27] .

Obóz pro-saudyjski ze swej strony oskarżył Hamas o służenie interesom irańskim i syryjskim zamiast interesom palestyńskim. Egipski prezydent Mubarak oświadczył, że „Egipt nikomu nie pozwoli na wyciąganie politycznych korzyści i na wzmocnienie wpływów [w regionie] kosztem krwi Palestyńczyków”[28] . Egipski minister spraw zagranicznych Abu Al-Gheit oskarżył Iran o używanie swoich arabskich pełnomocników do targowania się z USA i do wspierania interesów Iranu. W wywiadzie dla telewizji Al-Arabija powiedział: „Wszystkie niearabskie ręce powinny trzymać się z dala od sprawy palestyńskiej, jak również niektóre ręce arabskie”. Dodał: „Iran (…) stara się przechwycić tak dużo arabskich kart przetargowych, jak to możliwe, aby powiedzieć następnej administracji USA: jeśli chcecie dyskutować na jakikolwiek temat – szczególnie bezpieczeństwa w Zatoce Perskiej lub dossier nuklearnego Iranu – musicie rozmawiać z nami (…)”[29] . Abu Al-Gheit złożył podobne oświadczenie w 2007 r., kiedy powiedział, że działalność Iranu ośmieliła Hamas do przeprowadzenia zamachu stanu w Gazie i że to „grozi narodowemu bezpieczeństwu Egiptu, który leży tylko o krok od Gazy”[30] .

Również wysocy funkcjonariusze Autonomii Palestyńskiej wskazywali na zaangażowanie Iranu w Gazie. Sekretarz generalny prezydentury Autonomii Palestyńskiej, Al-Tajeb Abd Al-Rahim, oznajmił, że irański minister spraw zagranicznych, Manuszehr Mottaki powiedział przywódcom Hamasu, by na nowo podjęli opór i nie pozwolili, by Egipt odgrywał jakąkolwiek rolę w dialogu palestyńskim. To dlatego, powiedział Al-Rahim, Hamas odmówił odnowienia tahidy i kontynuowania dialogu z Fatahem[31] . Sekretarz generalny PLO, Jasser Abd Rabbo, powiedział, że Hamas wspiera regionalny spisek, żeby zamienić Gazę w niezależny byt, oderwany od Zachodniego Brzegu i dąży do ustanowienia tam islamskiego emiratu, wspieranego przez Iran[32] .

Kilka dni zanim Izrael rozpoczął ofensywę w Gazie, redaktor egipskiej gazety „Al-Gumhourija”, MP Muhammad Ali Ibrahim, opublikował serię artykułów pod tytułem „Hamas-Damaszek-Iran – nowa oś zła”[33] . Po rozpoczęciu izraelskiej ofensywy Ibrahim napisał: „Hamas, Hezbollah, Bractwo Muzułmańskie i Teheran postanowili złożyć sprawę palestyńską i jej męczenników w ręce Iranu. Wszyscy zapominają jednak o jednej ważnej sprawie, a mianowicie, że nie oddamy potencjału naszych ludzi w ręce szaleńców, którzy chowają się w Syrii i nigdy nie wystrzelili ani jednej kuli na Izrael (…). Istnieje plan wzniecenia pożogi w całym regionie i zabicia tak wielu palestyńskich i libańskich męczenników, jak to możliwe, w celu wykazania bezradności Egiptu, Arabii Saudyjskiej i całej umiarkowanej osi arabskiej (…)”[34] .

Po wojnie – schizma między dwoma obozami jest uznanym faktem

Zachodnie media na ogół ignorowały tę nową rzeczywistość na Bliskim Wschodzie, a mianowicie schizmę i eskalację zimnej wojny między dwoma obozami, jak również daleko idące polityczne implikacje tego procesu. W świecie arabskim jednak ta rzeczywistość stała się publicznie uznanym faktem i odbywają się wokół niego intensywne dyskusje.

Zastępca Nasrallaha, Szejk Naim Quassem wyjaśnił, że Hezbollah jest dumny z przynależności do osi irańskiej, która jest wrogo nastawiona do USA i ich arabskich zwolenników. Oświadczył on: „W dzisiejszym świecie istnieją dwa wzajemnie przeciwstawne obozy – obóz USA i ich sojuszników oraz obóz oporu i jego sojuszników. Ważną rzeczą jest to, że obóz amerykański, który obejmuje Izrael [i charakteryzuje się] korupcją, agresją i monopolem, jest obozem wrogim, a my, obóz oporu musimy dlatego przeciwstawiać mu się stanowczo i mocno (…) [nasz obóz] wyjdzie zwycięski. Nie można wyrażać solidarności [z Palestyńczykami] bez popierania oporu (…) Dzisiaj Gaza jest uosobieniem oporu. Każdy, kto popierał Gazę [podczas wojny] jest po stronie oporu, podczas gdy każdy, kto jej nie popierał, ale był przeciwko niej, jest po stronie USA i Izraela (…)”.

Qassem dodał: „Niektórzy myśleli, że jeśli nas oczernią [nazywając nas] sojusznikami Iranu, Syrii i Hamasu, to będzie nas to niepokoić. Pozwólcie mi powiedzieć, że możecie dodać Chaveza i Boliwię [do listy naszych sojuszników] i wszystkich wolnych ludzi na świecie. Stworzymy zjednoczony front przeciwko USA i Izraelowi (…)”[35] .

Dr Majed Abu Madhi, felietonista syryjskiej gazety rządowej „Al-Baath” i wykładowca na uniwersytecie w Damaszku, dowodzi, że wojna w Gazie ujawniła nie tylko rozłam w świecie arabskim między tymi, którzy popierają opór, a tymi, którzy mu się sprzeciwiają, ale także konflikt między rządzącymi, którzy sprzeciwiają się oporowi, a ich narodami, które go popierają. Napisał on: „Stało się całkowicie jasne, które kraje popierają opór. Stało się także całkowicie jasne, które reżimy [arabskie] są, jak to nazywają Amerykanie, ‘umiarkowane’ – sprzeciwiają się oporowi i wręcz konspirują przeciwko niemu. Istnieje ponadto inny podział, [mianowicie] między krajami, w których stanowisko rządu i przywództwa politycznego jest zgodne ze stanowiskiem społeczeństwa, a tymi, w których stanowisko rządu i przywódców jest sprzeczne ze stanowiskiem społeczeństwa. Odkryliśmy lukę – nie, głęboką przepaść – między życzeniami rządzących [którzy odrzucają opór] i ich narodów [które go popierają]”[36] .

Obóz saudyjski: Iran jest odpowiedzialny za rozłam w świecie arabskim

Obóz pro-saudyjski oskarżył Iran o spowodowanie rozłamu w świecie arabskim. Saud Al-Faisal, saudyjski minister spraw zagranicznych powiedział, że obecna niezgoda między Arabami jest wynikiem „interwencji sił niearabskich” w sprawy arabskie – odnosząc się do Iranu[37] . Podczas ekonomicznego szczytu w Kuwejcie prezydent Egiptu Hosni Mubarak także robił aluzje do ingerencji irańskiej, kiedy oskarżył „wewnętrzne i zewnętrzne” siły o dzielenie i osłabianie świata arabskiego[38] .

Artykuły redakcyjne w gazetach związanych z obozem saudyjsko-egipskim stwierdzały, że Iran sieje podziały w świecie arabskim jako część swojego planu osiągnięcia regionalnej hegemonii i oskarżały siły arabskie, takie jak Syria i Katar o kooperację z tym planem. Osama Saraya, redaktor naczelny egipskiej gazety „Al-Ahram” pisał: „Podobnie jak Persowie przez całą swoją historię, współcześni [irańscy] duchowni uważają, że wszyscy Arabowie, od oceanu do Zatoki Perskiej, są bandą pastuchów wielbłądów i ignorantami. [Dlatego sądzą], że nadal mogą sprzedawać iluzje, które ukrywają ich prawdziwe intencje, a mianowicie przejęcie kontroli nad naszym regionem i zaanektowanie go do imperium, które mają nadzieję [na nowo zbudować] (…) Musicie przestać szerzyć swoją religię [w innych krajach i ograniczyć te wysiłki] do własnego kraju. Musicie szanować [inne] kraje muzułmańskie i traktaty podpisane przez sunnitów i szyitów [w których zgodzili się] powstrzymać od szerzenia religii i przejmowania [wzajemnie] swoich krajów”[39] .

Redaktor egipskiej gazety „Al-Gumhourija”, MP Muhammad Ali Ibrahim napisał w swoim codziennym artykule: „Ideologia Iranu opowiada się za eliminacją narodowości i granic narodowych (…) Problem z irańskimi ideałami jest taki, że [Iran] przekazał je swoim zwolennikom na Bliskim Wschodzie (…) A najbardziej niebezpieczny problem z irańską filozofią (…) polega na tym, że nawołuje do ustanawiania państw w państwach (…) Ta filozofia faktycznie przynosi owoce w niektórych częściach świata arabskiego. Mamy kilka przykładów tego: Hezbollah wygrał wybory w Libanie i jego państwo [w państwie] było naturalnie silniejsze niż Liban. [Co więcej] jego milicja była silniejsza niż siły zbrojne rządu. [To samo] zdarzyło się z Hamasem (…), z szyitami w Bahrajnie, którzy dewastują swój kraj [próbując ustanowić] państwo szyickie w sunnickim Bahrajnie. W Kuwejcie, Egipcie i Jordanii Bractwo Muzułmańskie używa swoich przedstawicieli w parlamencie do prób przejęcia rządu i przywództwa w państwie (…). Jest to niebezpieczna i destruktywna idea, by poświęcić własny kraj w imię religii (…)”[40] .

„Koń trojański” – rola Kataru w konsolidacji osi irańskiej

Należy zauważyć, Katar odegrał kluczową rolę w zaognianiu rozłamu w świecie arabskim przez zainicjowanie 16 stycznia 2009 r. szczytu w Doha, ku przerażeniu Arabii Saudyjskiej i Egiptu. Zaproszenie przez Katar irańskiego prezydenta Ahmadineżada wbrew woli kilku krajów arabskich (takich jak Zjednoczone Emiraty Arabskie, które zareagowały odwołaniem swojego uczestnictwa) wyraźnie identyfikuje ten szczyt jako zjazd osi irańsko-syryjskiej. Pro- irański i pro-syryjski kurs tego szczytu podkreślał fakt, że wezwał on Egipt do unieważnienia układu pokojowego z Izraelem oraz Arabię Saudyjską do wycofania inicjatywy pokojowej z Izraelem.

Po zakończeniu wojny przywódca Hamasu Khaled Maszal podziękował Katarowi za ruch poparcia podczas walk. W przemówieniu w Doha powiedział: „Dwa tygodnie temu przyszliśmy do was i poprosiliśmy, byście stanęli u naszego boku i dzisiaj dziękujemy za to Katarowi, jego Emirowi i narodowi”.

Galal Dweidar, były redaktor naczelny egipskiej gazety rządowej „Al-Akhbar” scharakteryzował szczyt w Doha jako „konferencję poparcia perskich [ekspansjonistycznych] ambicji” i nazwał Katar „koniem trojańskim zaprojektowanym do utorowania drogi dla inwazji perskich szyitów na [kraje należące do] narodu Mahometa i do sunnitów”[41] .

Redaktor „Al-Ahram” Osama Saraya pisał w podobnym tonie: „Zwołując szczyt w Doha Katar miał nadzieję nie tylko podważenia działań arabskich, ale także pogłębienia rozłamu między Arabami i złożenia wspólnej akcji Arabów w ręce osi zniszczenia i zła (…) [tj. w ręce] irańskiej osi – której rola została ujawniona w sposób całkowicie przejrzysty podczas niedawnych wydarzeń w tym regionie i w następstwie ofensywy Izraela w Gazie”[42] .

Dwa obozy, dwa sprzeczne podejścia do konfliktu palestyńsko-izraelskiego

Poparcie oporu przez Iran i Syrię, jak również poparcie układu pokojowego z Izraelem przez Egipt i Arabię Saudyjską mogą być zrozumiane w świetle schizmy irańsko-saudyjskiej.

Opozycja obozu saudyjskiego wobec Hezbollahu podczas wojny 2006 r. i jego opozycja wobec Hamasu podczas wojny w Gazie były częścią konfliktu z Iranem. Podobnie, determinacja obozu saudyjskiego rozwiązania konfliktu palestyńsko-izraelskiego ma na celu wzmocnienie swojej pozycji wobec Iranu i jego sojuszników. Egipt domaga się sponsorowania dialogu wewnątrz-palestyńskiego oraz obecnych ustaleń między Gazą a Izraelem, żeby nie dopuścić przejęcia Gazy przez Iran za pośrednictwem Hamasu. Ze swej strony Arabia Saudyjska dąży do promowania swojej inicjatywy pokojowej z Izraelem jako opcję strategiczną, która skonsoliduje jej pozycję wobec osi irańskiej – równocześnie ta oś próbuje podważyć pozycję Saudyjczyków poprzez wsparcie oporu przeciwko Izraelowi.

Istotnie oś irańska wzywa do unieważnienia wszystkich inicjatyw pokojowych z Izraelem i wszystkich przejawów normalizacji stosunków z nim – które określa jako „kolaborację” reżimów arabskich z Izraelem i z USA. Jako część tego podejścia Katar i Mauretania ogłosiły na szczycie w Doha, że zrywają stosunki z Izraelem. Irański Najwyższy Przywódca, Ali Chamenei wręcz zrównał umiarkowanych przywódców arabskich, którzy utrzymują stosunki z Izraelem, z Żydami z czasów proroka Mahometa, którzy byli uważani za jego wrogów. W liście do przywódcy Hamasu Ismaila Hanii, Chamenei powiedział: „Arabscy zdrajcy muszą zdać sobie sprawę z tego, że ich los nie będzie lepszy niż los Żydów w bitwie Al-Ahzab [tj. Żydów z plemienia Al-Quraidha, którzy zostali zabici za rzekomy spisek przeciwko Prorokowi]”[43] .

Oś irańska utrzymuje, że właściwym kursem wobec Izraela jest zbrojny opór. Syryjski prezydent Baszar al-Assad oznajmił, że Arabska Inicjatywa Pokojowa jest „martwa” i ukuł nowy zwrot, definiując opór jako „sposób osiągnięcia pokoju”, wyjaśniając, że „pokój bez oporu jest poddaniem się”[44] .

Redaktor syryjskiej gazety rządowej „Teshreen”, Samira Al-Masalma wyjaśnił, że sprzeczność między obozami jest głęboka i nie można jej usunąć: „Spór między Arabami nie jest już dłużej kwestią różnych postaw lub różnych podejść do znalezienia rozwiązania, jak to było w przeszłości. [Dzisiaj] spór dotyczy spraw podstawowych, środków, [właściwego] zachowania i praktycznego podejścia do zasadniczych kwestii. To właśnie powoduje, że spór jest tak jawny.

Zarówno w lipcu 2006 r., jak i podczas agresji przeciwko Gazie (…) wyłoniły się dwie pozycje wśród oficjalnych reżimów arabskich (…) Według jednej, nie ma pokoju bez oporu, według drugiej zaś poddanie się jest kluczem do pokoju i opór jest tylko bezsensownym ‘awanturnictwem’. Te dwie pozycje nie są jedynie teoretyczne. [Zwolennicy] pierwszej popierają opór na wszelkie możliwe sposoby, podczas gdy [zwolennicy] drugiej są otwarcie zaangażowani w zniszczenie go”[45] .

Ponadto rzecznicy osi irańsko-syryjskiej czynili aluzje do możliwości dalszej eskalacji w regionie. Syryjski prezydent Al-Assad powiedział: „W 1982 roku wojna [Liban-Izrael] zrodziła opór w jego obecnej postaci i przyniosła wyzwolenie [Libanu]. W 2002 roku masakra w Jeninie [wywołała] sytuację oporu w Palestynie. W 2006 r. to samo zdarzyło się [w Libanie], a dzisiaj [w 2009 r.] widzimy to samo [w Gazie] (…) Są to pokazy oporu i każdy z nich bardziej konsoliduje kurs oporu i zasadność jego ideologii (…) To są małe zwycięstwa, które są częścią wielkiego triumfu. Będą trwały w przyszłości i niewątpliwie nastąpią kolejne konfrontacje w takiej czy innej formie – niekoniecznie wszystkie zbrojne. Ale te zwycięstwa, jak szczeble na drabinie, wiodą do dalszych zwycięstw i bez nich nie możemy osiągnąć ostatecznego zwycięstwa”[46] .

Ibrahim Al-Amin, przewodniczący pro-syryjskiej i pro-Hezbollah gazety libańskiej „Al-Akhbar, utrzymuje, że szczyt w Doha dostarczył nowego bodźca do oporu, który teraz stał się preferowaną strategią nie tylko samych organizacji oporu, ale także niektórych reżimów arabskich. Pisze on: „Najważniejsze jest to, że konflikt arabsko-izraelski wszedł w nową fazę (…) Spotkanie w Doha służyło jako dźwignia dla obozu opowiadającego się za oporem i stał się on teraz dominująca częścią stosowanych metod operacyjnych – także przez [arabskie] reżimy i rządy. Będzie to miało reperkusje dla stosunków z Europą i USA. Wpłynie także na sytuację w Iraku, który jest największym krajem arabskim pod okupacją USA (…)”

Amin kontynuował, że „przed światem arabskim stoi teraz okres wyrównywania rachunków, gorszy niż ten, którego świadkami byliśmy w Libanie w 2006 r. w następstwie [izraelskiej] agresji”[47] .

Zastępca przywódcy Hezbollahu, Szejk Naim Quassem, powiedział: Wierzymy w opór jako środek do wyzwolenia i zmiany (…) ziemia i ludzie nie mogą zostać wyzwoleni w żaden inny sposób od siły arogancji [tj. USA] i jego rozpieszczonego protektoratu, Izraela (…) Realizujemy ten opór własnymi rękoma w celu odzyskania naszych praw. Nie [liczymy] na Radę Bezpieczeństwa ani supermocarstwa; wyzwolimy nasze ziemie własną bronią, jak to robiliśmy w przeszłości i będziemy robić w przyszłości (…) Opór będzie militarny i mówimy światu: będziemy się coraz bardziej zbroić i wzywamy do uzbrojenia wszystkich [ruchów] oporu, które walczą z wrogiem okupującym tę ziemię (…)”[48] .

Z drugiej strony obóz saudyjsko-egipski sprzeciwiał się strategii oporu i odrzucał wezwania do zerwania stosunków z Izraelem i do wycofania Arabskiej Inicjatywy Pokojowej. Saudyjski minister spraw zagranicznych powiedział: „Arabska Inicjatywa nadal jest istotna” dodając, że „stawia Izrael pod znaczną presją”[49] .

Niektórzy wzywali wręcz do powrotu do oryginalnej wersji saudyjskiej Inicjatywy Pokojowej, sprzed poprawek wprowadzonych w 2002 r. w odpowiedzi na żądania Syrii, takich jak klauzula uznająca palestyńskie prawo powrotu. Artykuł wstępny w libańskiej gazecie „Al-Mustaqbal” stwierdza: „Arabska Inicjatywa Pokojowa, szczególnie w swej oryginalnej postaci, zanim otrzymała dawkę syryjsko-lahoudiańskiej[50] korupcji podczas szczytu w Bejrucie w 2002 r. [chodzi o włączeni prawa powrotu palestyńskich uchodźców], była wszechstronną wizją strategiczną (…) Trwały pokój jest warunkiem sukcesu programów reform we wszystkich krajach arabskich. Ze względu na to wszystko Arabska Inicjatywa Pokojowa była i jest żywa i jest jedyną strategią, jaką Arabowie mogą zaproponować dzisiejszemu światu”.

Gazeta wzywała także do „usunięcia syryjsko-lahoudiańskich błędów z Arabskiej Inicjatywy Pokojowej i ponownego przedstawienia jej w oryginalnej formie”[51]

Y. Carmon jest prezydentem MEMRI; Y. Yehoshua jest dyrektorem ds. badań MEMRI; A. Savyon jest dyrektorem Projektu Mediów Irańskich MEMRI; H. Migron jest pracownikiem naukowym w MEMRI


[1] Al-Tajeb Abd Al-Rahim, sekretarz generalny Prezydentury Autonomii Palestyńskiej stwierdził, że podczas wizyty w Damaszku irański minister spraw zagranicznych Manuszehr Mottaki powiedział przywódcom Hamasu, by na nowo podjęli opór i nie dopuścili, by Egipt odegrał jakąkolwiek rolę w dialogu palestyńskim. „Al-Hajat Al-Jadida” (PA), 1 stycznia 2009.

[2] „Haaretz” (Izrael), 6 stycznia 2009.

[3] Według statutu Ligii Arabskiej nadzwyczajne spotkanie musi być zwołane przez quorum przynajmniej 15 państw członkowskich. W skutek tego każde z państw arabskich musiało zająć stanowisko w konflikcie, albo popierając inicjatywę nadzwyczajnego szczytu, albo ją odrzucając, w ten sposób faktycznie deklarując członkowstwo w jednym lub drugim obozie.

Na szczyt w Doha przybyły w końcu Syria, Sudan, Algieria, Liban (którego prezydent, według Hezbollah, dawał wyraźnie do zrozumienia, że przybył pod przymusem), Wyspy Komoro, Mauretania, Irak, Oman, Libia, Maroko i Dżibuti. Należy wspomnieć, że prezydent PA Mahmoud Abbas, który współpracuje z Egiptem i Arabią Saudyjską, nie pojawił się. I odwrotnie, przedstawiciele kilku palestyńskich frakcji, a mianowicie Hamasu, Islamskiego Dżihadu i Demokratycznego Frontu-Komenda Główna, przybyli prywatnym odrzutowcem emira Kataru.

[4] Egipski minister spraw zagranicznych Ahmad Abu Al-Gheit wyjaśnił w wywiadzie dla Orbit TV, że Egipt udaremniał próby zwołania nadzwyczajnego szczytu Ligii Arabskiej, ponieważ „akcje Arabów nie mogą zależeć od zgody [niearabskich] krajów, takich jak Wyspy Komoro (…)”. I dodał: „Gdzie są duże i wpływowe kraje tego rejonu, jak Egipt i Arabia Saudyjska?” „Al-Masri Al Yawm” (Egipt) 29 stycznia 2009.

[5] Konfrontacja między Hezbollah a Sojuszem 14 Marca zakończyła się zwycięstwem Hezbollah, ponieważ spełnione zostały główne żądania tej organizacji: jedna trzecia miejsc w rządzie, co dało jej kontrolę nad decyzjami rządu, oraz prawo zatwierdzania nominacji na prezydenta. Ponadto rząd premiera Fuada Al-Siniory uchylił swoją decyzję z 6 maja 2008 r., która była bezpośrednim powodem starcia między Hezbollah a Sojuszem 14 Marca – a mianowicie decyzję ogłoszenia prywatnej sieci komunikacyjnej Hezbollahu za nielegalne przedsięwzięcie, podminowujące suwerenność Libanu, i postawienia przed sądem odpowiedzialnych za jej założenie, jak również decyzję zwolnienia szefa bezpieczeństwa lotniska w Bejrucie, Wafiqa Szuqaira, który przyłączył się do Hezbollahu. „Al-Mustaquabal” (Liban), 15 maja 2008.

Przejęcie Libanu przez Hezbollah ułatwił Katar, który zwołał szczyt w Doha 21 maja 2008 r., na którym skonsolidowano polityczne osiągnięcia Hezbollahu i osi irańsko-syryjsko-katarskiej.

[6] http://www.memritv.org/clip_transcript/en/782.htm 25 lipca 2005.

[7] Szarq, IRNA (Iran) 15 listopada 2005.

[8] Patrz MEMRI TV Clip No. 782, http://www.memritv.org/clip_transcript/en/782.htm

[9] IRNA (Iran), 31 stycznia 2009.

[10] „Al-Hajat” (Londyn), 29 maja 2008.

[11] „Al-Hajat” (Londyn), 15 grudnia 2008.

[12] „Al-Szarq Al-Awsat” (Londyn), 3 sierpnia 2007.

[13] „Al-Szarq Al-Awsat” (Londyn), 19 grudnia 2006.

[14] Dojście Ahmadineżada do władzy nazywa się czasami „drugą rewolucją islamską”. Patrz MEMRI Inquiry and Analysis No. 229, „Iran’s ‘Second Islamic Revolution’: Fullfield by Election of Conservative President,”, 28 czerwca 2005, http://www2.memri.org/bin/articles.cgi?Page=archives&Area=ia&ID=IA22905 oraz MEMRI Inquiry and Analysis No. 253, “The ‘Second Islamic Revolution’ in Iran: Power Struggle at the Top”, 17 listopada 2005, http://www2.memri.org/bin/articles.cgi?Page=archives&Area=ia&ID=IA25305

[15] „Al-Rijadh” (Arabia Saudyjska), 29 maja 2008.

[16] „Al-Watan” (Arabia Saudyjska), 15 maja 2008.

[17] Patrz MEMRI Special Dispatch No. 1249, „Arab Media Accuses Iranand Syria of Direct Involvement In Lebanon War”, 15 sierpnia 2006.

http://www2.memri.org/bin/articles.sgi?Page=countries&Area=lebanon&ID=SP124906

[18] Kraje i siły sunnickie, takie jak Syria, Katar i Hamas, mają rozmaite motywy przystąpienia do osi szyickiego Iranu. Syria, której pozycja w świecie arabskim jest sprzeczna z jej własnym pojęciem bycia kolebką arabskiej cywilizacji i z jej panarabską ideologią, widzi oś irańską jako konstrukcję, dzięki której podniesie swój status w regionie. Dodatkowo, motywem prawdopodobnie są względy przetrwania politycznego. Stojąc przed niebezpieczeństwem skazania przez międzynarodowy trybunał za zabójstwo byłego premiera Libanu Rafiqa Al-Haririego, Syria ma nadzieje, że jej sojusz z Iranem dostarczy jej wsparcia przeciwko trybunałowi (jak wsparcie udzielone przez kraje arabskie prezydentowi Sudanu Omarowi Al-Basziriemu). Patrz MEMRI Inquiry and Analysis No. 490, „Recent Attempts to Form Strategic Regional Bloc: Syria, Turkeyand Iran”, 6 stycznia 2009,

http://www2.memri.org/bin/articles.cgi?Page=archives&Area=ia&ID=IA49009

Podobnie Katar widzi oś irańską jako platformę do podniesienia swojego status regionalnego, a także do kwestionowania dominacji Arabii Saudyjskiej na Półwyspie Arabskim. Polityka emira Kataru, Hamada bin Khalifa Al-Thaniego jest w jawnej opozycji do Arabii Saudyjskiej, która nie poparła go w 1995 r. w próbie zamachu stanu przeciwko jego ojcu. Jako przeciwwagę faktu, że Katar mieści największą amerykańską bazę lotniczą na Bliskim Wschodzie i utrzymuje stosunki z Izraelem, emir posługuje się telewizją Al-Dżazira –swoim długim ramieniem, sięgającym do Arabów i świata muzułmańskiego – żeby atakować reżimy arabskie i USA i popierać globalne organizacje dżihadu, ideologię oporu i nasserowską ideologię panarabizmu.

Przez ostatnich kilka lat Katar czynnie popierał Syrię, Iran i ruchy oporu. W 2006 roku pomógł Hezbollah w przepchnięciu w ONZ-cie rezolucji 1701, kończącej wojnę w Libanie i – inaczej niż inne kraje Zatoki Perskiej – powstrzymał się od potępienia przejęcia w 2007 roku Gazy przez Hamas. Dodatkowo, próbując zapobiec izolacji Syrii, był jedynym krajem arabskim, który powstrzymał się od głosu nad rezolucją 1737 Rady Bezpieczeństwa o ustanowieniu międzynarodowego trybunału do rozpatrzenia zabójstwa Al-Haririego. Wreszcie, przysłużył się interesom Iranu, zapraszając Ahmadineżada na grudniowy szczyt w Doha w 2007 r. – ku zdumieniu i konsternacji państw Zatoki Perskiej, szczególnie Arabii Saudyjskiej – w próbie rozbicia antyirańskiego bloku krajów Zatoki Perskiej. Patrz MEMRI Inquiry and Analysis No. 416, „The Collapse of the Saudi Sunni Bloc against Iran’s Aspirations for Regional Hegemony In the Gulf”, 11 stycznia 2008,

http://www2.memri.org/bin/articles.cgi?Page=archives&Area=ia&ID=IA41608 (Kolejny raport o polityce Kataru zostanie niebawem opublikowany przez MEMRI.)

Również Hamas uważa oś irańską za właściwą ramę działań, ponieważ jego cele polityczne są sprzeczne z pozycją osi saudyjsko-egipskiej.

Jeśli chodzi o Turcję, to w ostatnich kilku latach także ona skłaniała się ku osi irańskiej. Podczas wojny w Gazie w 2009 r. wyraziła solidarność z Hamasem, a premier Erdogan wziął udział jedynie w forum osi irańskiej (tj. szczycie w Doha), ale nie przybył na szczyt w Szarm El-Szejk. Zaoferował pośrednictwo między frakcjami palestyńskimi w koordynacji z Syrią, ale nie w koordynacji z Egiptem. W kwestii niedawnego zbliżenia Turcji i Iranu patrz MEMRI Inquiry and Analysis No. 490, „Recent Attempts to Form Strategic Regional Bloc: Syria, Turkey and Iran”, 6 stycznia 2009,

http://www2.memri.org/bin/article.cgi?Page=archives&Area=ia&ID=IA49009

[19] W 2007 i w 2009 roku Arabia Saudyjska bezskutecznie próbowała ściągnąć Syrię i Hamas na łono saudyjsko-egipskie.

[20] Al-Manar TV, 7 stycznia 2009.

[21] „Al-Thawra” (Syria) 18 września 2008.

[22] Patrz MEMRI Inquiry and Analysis No. 485, “Rising Inter-Arab Tensions: Saudi Arabia and Egypt versus Syria and Iran, Part I – Deepning Crisis in Saudi-Syrian Relations”, 22 grudnia 2008, http://www2.memri.org/bin/articles.cgi?Page=archives&Area=ia&ID=IA48508; Inquiry and Analysis No. 486, “Rising Inter-Arab Tensions: Saudi Arabia and Egypt versusSyria and Iran, Part II – Egypt Trades Accusations with Hamas, Syria, Iran”, 22 grudnia 2008, http://www2.memri.org/bin/articles.cgi?Page=archives&Area=ia&ID=IA48608; Inquiry and Analysis No. 487, Rising Inter-Arab Tensions: Saudi Arabia and Egypt versus Syria and Iran, Part III – Syria, Saudi Arabia Clash over Fath Al-Islam”, 22 grudnia 2008, http://www2.memri.org/bin/articles.cgi?Page=archive&Area=ia&ID=IA48708

[23] Podczas demonstracji w Teheranie padały ostre oskarżenia przeciwko reżimom arabskim, szczególnie przeciwko Egiptowi i Arabii Saudyjskiej. Podczas wojny, a także przed nią, były wezwania do obalenia reżimu egipskiego i zamordowania Mubaraka, tak jak Sadata. Patrz MEMRI Inquiry and Analysis No. 479, „Calls in Iranto Topple Egyptian, Saudi Regimes”, 12 grudnia 2008, http://www2.memri.org/bin/articles.cgi?Page=countries&Area=egypt&ID=IA47908

[24] IRNA (Iran) 22 stycznia 2009; Ayandenews News (Iran), 21 stycznia 2009.

[25] IRNA (Iran), 31 stycznia 2009

[26] ISNA (Iran), 16 stycznia 2009.

[27] „Kajhan” (Iran) 27 stycznia 2009.

[28] „Al-Ahram” (Egipt) 31 grudnia 2008.

[29] www.alarabiya.net 1 stycznia 2009.

[30] „Al-Masri Al-Yawm” (Egipt), 20 czerwca 2007.

[31] „Al-Hajat Al-Jadida” (PA), 1 stycznia 2009.

[32] „Al-Szarq Al-Awsat” (Londyn), 23 stycznia 2009.

[33] Te artykuły ukazały się 22,23 i 24 grudnia 2008.

[34] „Al-Gumhourija” (Egipt), 29 grudnia 2008.

[35] www.alintiqad.com 17 stycznia 2009.

[36] „Al-Baath” (Syria), 19 stycznia 2009.

[37] „Al-Sijassa” (Kuwejt), 18 stycznia 2009.

[38] „Al-Ahram” (Egipt), 20 stycznia 2009.

[39] „Al-Ahram” (Egipt), 16 stycznia 2009.

[40] „Al-Gumhourija” (Egipt), 19 grudnia 2008.

[41] „Al-Akhbar” (Egipt), 18 stycznia 2009.

[42] „Al-Ahram” (Egipt) 16 stycznia 2009.

[43] „Fars” (Iran), 15 stycznia 2009. W niedawnym kazaniu piątkowym ajatollah Jannati nazwał Arabię Saudyjską „marionetką USA”, Egipt zaś „sprzymierzeńcem Izraela”, dodając, że przywódcy tych krajów powinni obawiać się powstania swojego ludu i gniewu bożego. ISNA (Iran), 16 stycznia 2009.

[44] Al-Baath (Syria), 17 stycznia 2009.

[45] „Teszreen” (Syria), 17 stycznia 2009.

[46] „Al-Thawra” (Syria), 27 stycznia 2009.

[47] „Al-Akhbar” (Liban), 17 stycznia 2009.

[48] www.alintiqad.com 17 stycznia 2009.

[49] „Al-Sijassa” (Kuwejt), 17 stycznia 2009.

[50] Odnośnik do ówczesnego prezydenta Libanu Emila Lahouda.

[51] „Al-Mustagbal” (Liban), 17 stycznia 2009.