Zdjęcie: generalhamidgul.com

Generał broni Hamid Gul jest byłym oficerem armii pakistańskiej, który służył jako dyrektor generalny pakistańskiego wywiadu wojskowego (MI) w latach 1980. pod dowództwem generała Zia-ul-Haqa. Następnie został awansowany przez generała Zia-ul-Haqa na stanowisko szefa pakistańskiej służby wywiadowczej (ISI), na którym pozostawał w latach 1987-1989, ostatnich dwóch krytycznych latach afgańskiego dżihadu przeciwko byłemu Związkowi Radzieckiemu.

Uważa się, że będąc na kluczowych pozycjach w MI i ISI Gul, liczący obecnie 73 lata generał, nadzorował grupy dżihadystów walczących ze Związkiem Radzieckim w Afganistanie. W ostatnich latach Gul wyłonił się także jako najgłośniejszy zwolennik talibów i Al-Kaidy, w dużej mierze z powodu swojej opozycji wobec roli Pakistanu wspierającego wojnę przeciwko tym bojówkarzom.

Pod koniec lutego 2010 r. Gul odwiedził Dohę w Katarze, gdzie udzielił wywiadów mediom, włącznie z Al-Dżazirą i gazetą pakistańską w języku urdu “Roznama Ummat”. W wywiadach tych analizował postępy operacji Marja wojsk USA w południowej prowincji Pakistanu, Helmandzie.

Operację Mosztarak, popularnie nazywaną operacją Marja, wojska USA, NATO i Afganistanu rozpoczęły 13 lutego 2010 r. przeciwko bastionowi talibów Marja w Helmandzie. Operacja Mosztarak (co znaczy „razem” w języku Dari) jest pierwszą dużą ofensywą militarną rozpoczętą przez USA od czasu porażki talibów z rąk sił USA po 11 września. Miasto Marja leży około 20 kilometrów na południowy zachód od stolicy prowincji, Laszkar Gah.

W wywiadzie dla “Roznama Ummat”, datowanym 23 lutego, Gul powiedział, że Zachód „myli się” nazywając Marję bastionem talibów. Twierdził także, że talibowie są „nieskłonni walczyć na froncie wybranym przez Amerykanów; będą walczyć w miejscu własnego wyboru”.

W wywiadzie dla Al-Dżaziry, datowanym 18 lutego[1], Gul opisał walkę talibów przeciwko siłom USA i NATO jako dżihad. Stwierdzając, że nie popiera terroryzmu, powiedział: „Napisałem list do [prezydenta Pakistanu Asifa] Zardariego [mówiący] że jestem ideologiem dżihadu, co nas łączy. Jest on muzułmaninem tak jak ja i wierzy w Święty Koran”.

Mówiąc o roli USA w Afganistanie Gul powiedział, że Amerykanie nie są w stanie wytrzymać wysokich liczb ofiar śmiertelnych wśród swojego wojska i że z tego powodu wynajmują „najemników do używania ich tam, gdzie nie można posłać żołnierzy”.

Gul oskarżył także izraelski Mossad o pomaganie indyjskiemu wywiadowi w przeprowadzaniu aktów terroryzmu w Pakistanie. W wywiadzie dla „Roznama Ummat” zapytano go o informację o zaniepokojeniu prezydenta Szimona Peresa z powodu pakistańskiej broni nuklearnej; odpowiedział: „Powinniśmy powiedzieć wyraźnie USA, że jeśli Izrael podejmie akcję [w Pakistanie], to wybuchnie wojna. Odpowiemy walką i zacznie się wojna światowa”.

W trzecim wywiadzie, dla irańskiej agencji informacyjnej Fars, Gul mówił o anty-irańskiej sunnickiej grupie bojówkarskiej z bazą w Pakistanie, Jundallah, której przywódca, Abdolmalek Rigi, został niedawno uwięziony przez Iran. W tym wywiadzie Gul oskarżył USA o stworzenie Jundallah, żeby wprowadzić niestabilność w Iranie i powiedział: „Agencje wywiadowcze USA miały tylko jeden cel tworząc grupę Rigiego – sprowokować zamieszki i niestabilność w Iranie…”[2]

Według Fars Gul “mówiąc o spiskach i próbach USA i ich europejskich sojuszników przeciwko Iranowi… powtórzył, że ich celem jest osłabienie niepodległości Iranu i zepsucie stosunków między Teheranem a Islamabadem”[3] .

Poniżej podajemy fragmenty wywiadów Hamida Gula dla “Roznama Ummat” i Al-Dżaziry, jak również fragmenty wersji wideo wywiadu dla Al-Dżaziry[4] , który różni się nieco od opublikowanej transkrypcji.

Wywiad dla “Roznama Ummat”23 lutego 2010

„[USA] wytrwają jeszcze 7 do 10 dni – po czym zbiorą się w jakimś miejscu poza Marją i ogłoszą zwycięstwo, wprowadzając w błąd swój naród, i wycofają się”

P: Operacja w Helmandzie trwa w najlepsze, ale jest tam więcej hałasu niż widzialnych postępów. Jaka jest pana analiza?

O: Operacja w Helmandzie jest istotnie ważna. Należy tu zauważyć kilka punktów. Po pierwsze, Marja, którą wybrali za cel Amerykanie… nigdy nie była bastionem talibów. Jest to region zamieszkały przez plemię Alikhel, odważnych i nieustraszonych ludzi. W 1878 r. to plemię weszło do historii zabijając ponad tysiąc brytyjskich żołnierzy. Jest to najwyższa liczba ofiar w historii brytyjskiej.

Teraz Ameryka i jej sojusznicy atakują [Marję]. Nie jest to region górski, ale zamieszkały. Powszechnie uprawia sie tu opium i także Amerykanie są w to zamieszani. Populacja liczy 70-80 tysięcy ludzi; większość ludzi jest stosunkowo zamożna. Siła talibów jest tutaj taka sama jak wszędzie indziej. Przebywają w określonym miejscu.

Prawdziwe pytanie brzmi: dlaczego Amerykanie przypuścili tutaj atak? Według nich są tego dwa powody. Pierwszym, że chcą zakończyć produkcję narkotyków. Jeśli to prawda, to dlaczego nie schwytali Abdula Wali Karzaja [brata prezydenta Hamida Karzaja], największego z handlarzy narkotykami? Jak mogą skończyć z [handlem] narkotykami, kiedy on jest po stronie [USA]? Drugim powodem są talibowie. Ten [powód] także jest błędny, ponieważ nie jest to bastion talibów i żyjący tam [talibowie] odeszli, kiedy usłyszeli o [rychłym] ataku. W rzeczywistości nie są skłonni walczyć na wybranym przez Amerykę froncie; będą walczyć w miejscu własnego wyboru.

P: Jaki jest zatem prawdziwy cel Ameryki?

O: Amerykanie chcą zrobić to, co zrobili w Wietnamie, a więc skupić całą energię na regionie centralnym, a potem bić w bęben tak zwanego zwycięstwa i [oznajmić], że [wojska amerykańskie] wracają [do domu]. W rzeczywistości próbują oszukać swój naród, ale być może nie zdali sobie sprawy z tego, że plemię Alikhel zorganizuje się przeciwko nim – a oni się organizują.

Siły sprzymierzone rozpoczęły atak z dwóch stron: cała siła NATO poszła na okręg Nad Ali, podczas gdy amerykańska zaczęła najazd na Marję. Spodziewali się spotkania w Marji. Teraz minęło kilka dni i siły NATO utknęły w Nad Ali, podczas gdy Amerykanie pozostają na obrzeżach Marji. Sytuacja jest taka, że Amerykanie umierają, chociaż nawet nie ma tam talibów. Co się stanie, jeśli talibowie na poważnie ich otoczą? W amerykańskich bombardowaniach giną cywile i to powoduje reakcję wśród cywilów.

Laszkar Gah, stolica Helmandu, jest 20 kilometrów od Marji. I siły sojusznicze już okupują to miejsce. Niemniej nie byli w stanie zdobyć kontroli nad Marją. Widzę, że będą próbować jeszcze przez 7 do 10 dni, po czym zbiorą się w miejscu poza Marją i ogłoszą zwycięstwo, wprowadzając w błąd swoich ludzi, i wycofają się. Kiedy podjęto decyzję opuszczenia Afganistanu, prosta droga prowadzi do rozmów z [przywódca talibów] Mułłą Omarem i zakończenie. Jeśli wy [Amerykanie] będziecie nadal grać w takie gry, sytuacja będzie gorsza, niż [była] w Wietnamie.

P: Jakie jest stanowisko Maulviego Siddiq z Hizb-e-Islami współpracującego z Hamidem Karzajem?”

O: Maulvi Siddiq był dobrym człowiekiem, ale pewien czas temu opuścił Hizb-e-Islami i połączył ręce z Karzajem. Nie ma już tej samej siły [jaką miał]. Uważam, że to może być taktyka.

P: A co z Mułłą Baradarem [którego niedawno aresztowano w Karaczi]?

O: Media donoszą różne rzeczy o mulle Abdulu Ghanim, któremu mułła Omar dał tytuł Baradar [brat]. Ale moim zdaniem nie może on stanąć przeciwko mulle Omarowi. Były różnice w szeregach talibów; przywódcy opuszczali także Szurę [radę wykonawczą], ale robiąc to, zachowywali milczenie, żeby nie powstały frakcje. Nie ma żadnych oczekiwań od mułły Baradara [że sprzeciwi sie talibom].

W rzeczywistości jest on zaangażowany w rozmowy. Przedstawiciel Karzaja w Quetta miał go na oku i przekazywał informacje o każdym jego ruchu i dlatego Pakistan był pod naciskiem, by go schwytać. I w pewnym momencie nacisk wzrósł do takiego stopnia, że niezbędne było aresztowanie go, gdziekolwiek by był.

P: Czy Amerykanie chcą go teraz przejąć?

O: Nie myślę, by Pakistan przekazał go Stanom Zjednoczonym, ale [w ogóle] nie było żadnej potrzeby aresztowania go. Dzisiaj Ameryka i jej sojusznicy są przeszłością Afganistanu, a talibowie jego przyszłością. Po co mamy narażać nasze stosunki w przyszłości?

P: Jakie będą konsekwencje tego aresztowania?

O: W żadnym wypadku nie będą dobre. Pamięta się takie incydenty; tworzą się frakcje i rozmawiają ze sobą, mówiąc, że taka a taka rzecz zdarzyła się wtedy a wtedy. Szczególnie w takiej sytuacji jak ta, kiedy zbliżają się do zwycięstwa i przechodzą przez drażliwy czas, te rzeczy nie zostaną zapomniane.

„Izrael także chce powiedzieć Amerykanom, że jeśli Ameryka odejdzie nie rozprawiwszy się z [kwestią] pakistańskiej broni nuklearnej, stanie się to sprawą życia i śmierci dla [Izraela]”

P: Izraelski prezydent [Szimon Peres] powiedział, że coś trzeba zrobić z pakistańską bronią [nuklearną]”.

O: Tak, w Tel Awiwie odbyła sie konferencja. Moim zdaniem słowa izraelskiego prezydenta są groźbą, której nie powinno się lekceważyć. To jest poważne i ważne oświadczenie. W istocie, kiedy zmienia się polityka amerykańska i [USA] zaczynają wycofywać się z [Afganistanu], Izrael jest coraz bardziej zaniepokojony; czuje się zagrożony tym, co stanie się, jeśli USA porzucą ten region. Mówi, że jedna bomba równa się armii. Prawdziwym niebezpieczeństwem dla świata jest 450 bomb, jakie ma [Izrael]…

Izrael także chce powiedzieć Amerykanom, że jeśli Ameryka odejdzie nie rozprawiwszy się z [kwestią] pakistańskiej broni nuklearnej, stanie się to sprawą życia i śmierci dla [Izraela]. W tym momencie [Izrael] stanowi poważne niebezpieczeństwo dla Pakistanu. Iran stoi przed mniejszym niebezpieczeństwem. Powinniśmy otwarcie powiedzieć [Izraelowi], że jeśli podejmie jakiekolwiek działanie [ofensywne], spotka się z poważną reakcją.

P: Czy [Izrael] podjąłby jakąś akcję [w Pakistanie]?

O: W tym momencie nie leży w interesie Izraela, by USA opuścili [Afganistan]. Dlatego może podjąć działanie. Powinniśmy jasno powiedzieć USA, że jeśli Izrael podejmie działanie [w Pakistanie], to wybuchnie wojna. Odpowiemy walką i zacznie się wojna światowa. Będzie niemożliwością dla USA opuszczenie [tego regionu]. Trzeba pamiętać jeszcze jedno: jeśli Izrael weźmie na muszkę pakistańską broń nuklearną, to Chiny wejdą na pole bitwy, a jeśli zagrozi Iranowi – zrobi to także Rosja.

P: Ale Iran i Pakistan nie mają dobrych stosunków.

O: Ich stosunki nie są tego rodzaju, że wymagają, by były dobre. W rzeczywistości wśród Pakistańczyków panuje wrażenie, że Iran skłania sie ku Indiom i przeciwko Pakistanowi. Iran powinien rozwiać to wrażenie; to nie jest dobra rzecz.

„Jeśli stosunki między Iranem a światem arabskim nie zostaną zrównoważone, stosunki Iranu z Pakistanem nie mogą ulec poprawie – ponieważ polityka Pakistanu jest taka, iż życzy on sobie zachować równowagę między Iranem a światem arabskim”

P: Rzeczywistą kwestią jest także to, kto w Afganistanie jest faworyzowany, a kto nie jest [przez Iran i Pakistan]

O: To także prawda. Z tym można sobie poradzić, bo to nie jest wielka sprawa. Oba kraje powinny usiąść i zdecydować, że nie będą popierać żadnych grup [zbrojnych], ale tylko dostarczać wsparcie islamskiemu rządowi… Ale prawda jest taka, że jeśli stosunki między Iranem a światem arabskim nie zostaną zrównoważone, stosunki Iranu z Pakistanem nie mogą ulec poprawie – ponieważ polityka Pakistanu jest taka, iż życzy on sobie zachować równowagę między Iranem a światem arabskim. Iran nie akceptuje tego.

Iran powinien poprawić swoje stosunki z Arabami i zakończyć obawy, że jego broń nuklearna może stanowić groźbę dla Arabów. Ten strach szerzą Stany Zjednoczone. Trzeba to powstrzymać.

P: Jaka jest rola Indii w Afganistanie?

O: [Indie] nie mają żadnej roli [w Afganistanie]. Ci, którzy mówią, że [Indie] powinny zmienić swoją rolę [w Afganistan] nie mają racji. Miały one i mają nadal obyczaj robienia świństw. Rola, jaką miały [w przeszłości], skończyła się. Jeśli chcą handlować z Afganistanem, powinny rozmawiać z Pakistanem i podjąć wszystkie niezbędne kroki. [Indie] nie mają żadnej roli w rozwoju [Afganistanu] ani w rozmowach [o pokoju].

Także Pakistan nie powinien mieć żadnej roli w rozmowach [o pokoju w Afganistanie]. Nauczyłem się przez 30 lat, że Afgańczyków należy zostawić, żeby sami rozwiązali własne sprawy; oni nie lubią [zewnętrznej] interwencji.

P: A jeśli sami talibowie nalegają na Pakistan [żeby odegrał rolę w tych rozmowach]?

O: Nawet jeśli i talibowie, i Ameryka nalegają na Pakistan, żeby odegrał rolę, Pakistan nie powinien przystąpić do [takich rozmów]. [Powinien] po prostu powiedzieć: Możemy zająć się organizacją; ale wy rozmawiajcie. Tylko dwie strony [powinny uczestniczyć w rozmowach]: Ameryka i talibowie. Nikt inny. Oni powinni rozmawiać; my możemy być pośrednikiem, ale nie możemy odgrywać aktywnej roli, ani nie możemy być stroną w tych rozmowach. Amerykanie będą musieli rozmawiać z talibami mułły Omara; nie ma żadnych korzyści z rozmów tutaj i tam [jak wspominano w raportach w mediach].

P: Co mówi Haqqani [szef sieci Haqqani, części talibów]?

O: Jalaluddin Haqqani nie jest oddzielony od talibów. On także nie może mówić niezależnie za mułłę Omara. Ameryka będzie musiała rozmawiać z mułłą Omarem, żeby opuścić Afganistan.

P: Po co pojechał pan do Kataru?

O: To było osobiste. Ludzie z Al-Dżaziry zorganizowali jakieś wykłady. Powiedziałem tam, że Ameryka jest przeszłością [Afganistanu], a talibowie jego przyszłością. Świat powinien opowiedzieć się za przyszłością.

Wydiad dla Al-Dżazira, 18 lutego 2010

„Armia amerykańska nie może wytrzymać dużej liczby ofiar; obecnie jest w Afganistanie około 104 tysięcy firm najemniczych; czy najemników można użyć tam, gdzie nie można wysłać żołnierzy?

P: Powiedział pan niedawno, że” talibowie są przyszłością Afganistanu, a Amerykanie jego przeszłością”. Czy nie jest to trochę naciągane?

O: Amerykanie są pokonani. Niekoniecznie jest tak, że osłabła ich siła ognia i potęga, ale ponieważ ich ludzie mają całkowicie dosyć [wojny w Afganistanie]. Teraz… grozi im znużenie, a znużenie jest najgorszą rzeczą, na jaką może cierpieć naród. Nie ma mowy, żeby Amerykanie mogli utrzymać się w Afganistanie.

P: Czy może to doprowadzić do obalenia rządu [afgańskiego prezydenta] Hamida Karzaja?

O: Karzaja już nie ma. Obecnie walczy on o życie. Już zaczęli mówić mu, że pod koniec roku będzie musiał przyjąć odpowiedzialność za bezpieczeństwo w Afganistanie. Ale co [Amerykanie] dają mu, [żeby mógł] to zrobić? Zupełnie nic. W rzeczywistości więcej ofiar cywilnych w operacjach militarnych [tylko] osłabi pozycję Karzaja.

P: Niektórzy w Afganistanie wierzą, że rozmiary ofiar cywilnych wzmocniły odrodzenie się talibów.

O: Nie tylko to. Choć ofiary cywilne z pewnością zrobiły z talibów popularny ruch w Afganistanie – około 80 % ludności ich popiera – ludzie w Afganistanie mają dość korupcji. Mają powyżej uszu wpływów watażków i baronów narkotykowych oraz okupacji amerykańskiej.

Gdyby to był krótki wypad – robota na wejście i wyjście – sytuacja byłaby inna. Ale Amerykanie tego nie zrobili. Jeśli mieli zamiar rozproszyć Al-Kaidę, udało im się to pod koniec pierwszego roku i potem powinni byli wycofać się. Fakt, że zostali, zdradza ich rzeczywiste intencje – aż Barack Obama, prezydent USA, zaczął mówić o wycofaniu się.

Dopiero w grudniu Obama oznajmił, że USA wycofają się z Afganistanu. Hillary Clinton powiedziała to samo, ale jest tu sprzeczność. Z jednej strony mówią, „Nie mamy zamiaru zostawać w Afganistanie”, ale z drugiej przeprowadzają [operację] zwiększenia swoich wojsk i chcą wspierać i rozbudowywać armię afgańską. Nie dostarczają jednak [dosyć] pieniędzy na rozbudowę armii afgańskiej – tylko 140 milionów dolarów. Porównajmy to do kosztu utrzymania tylko jednego żołnierza USA w Afganistanie – milion dolarów rocznie na żołnierza. Mają teraz około 68 tysięcy żołnierzy USA [w Afganistanie]. Samo utrzymanie tych żołnierzy kosztuje to ich 65 miliardów dolarów. Ma przybyć jeszcze 30 tysięcy żołnierzy, co znaczy, że utrzymanie sił w Afganistanie będzie kosztować rocznie 100 miliardów dolarów.

USA są głęboko zadłużonym narodem, jak więc mogą pozwolić sobie na to? Około 57 procent Amerykanów mówi w sondażach, że nie aprobują tej wojny i chcą powrotu chłopców do domu. Amerykanie nie potrafią wytrzymać ofiar śmiertelnych; to jest ich problem. Dla zrównoważenia zaczęli zatrudniać firmy najemnicze. Obecnie w Afganistanie jest około 104 tysiące firm najemniczych. Co to znaczy? Czy najemników można użyć tam, dokąd nie można wysłać żołnierzy?

Widzieliśmy już, co najemnicy zrobili w Iraku. Amerykanie są coraz bardziej skłonni – ponieważ wojsko USA nie może wytrzymać ofiar – do zatrudniania najemników, nie tylko z USA, ale także spośród miejscowej populacji. Jest to bardzo niebezpieczny trend, jeśli mamy wierzyć, że najemnicy mogą wygrywać wojny i przeprowadzać cele polityczne kraju. To znaczy, że ten, kto ma więcej pieniędzy, może zatrudnić więcej najemników, wygrywać wojny, zdobywać terytoria, itp.

„Nawiasem mówiąc, pakistańscy talibowie są sponsorowani przez indyjski wywiad i przez Mossad, żeby przeprowadzać swoje ataki w Pakistanie; Mossad jest bardzo aktywny w Pakistanie i dostarcza wszelkiego… wsparcia indyjskiemu wywiadowi”

P: Biorąc pod uwagę wszystko, co pan właśnie powiedział, jak pana zdaniem rozegra się najnowsza ofensywa USA i NATO [tj. operacja Marja w prowincji Helmand] przeciwko talibom?

O: Nie uda się. Uważam, że jest to “mydlenie oczu”. Służy to celom politycznym na arenie domowej. Ale nie służy to żadnemu celowi politycznemu w Afganistanie. Oni mówią, że ochraniają cywilną populację w Afganistanie, ale wypierają cywilów z ich domów w bardzo złych warunkach pogodowych.

Zimne wiatry ze stepów Azji Środkowej przewiewają ten region. Kiedy rozpoczynasz taką operację militarną, nieuniknione jest, że ludzie zostają wygnani ze swoich domów, a ich pola porzucone. W tej sytuacji, co Amerykanie starają się osiągnąć? Nie wiem.

Wiele jest niejasności w ich celach politycznych. Każdy konflikt wojskowy musi mieć cel polityczny. Nie umiem dopatrzyć się tutaj żadnego celu politycznego.

P: Ze strategicznego punktu widzenia zaangażowanie Pakistanu w Afganistanie widziano jako zbudowanie zapory przeciwko Indiom bądź ich odstraszenie. Ale teraz, kiedy Pakistan ma możliwości nuklearne, jak ważny jest Afganistan dla Islamabadu?

O: Chcemy przyjaznego Afganistanu. Wiemy, że Indie wprowadzają zamęt [swoją rolą w Afganistanie]. Nawiasem mówiąc, pakistańscy talibowie są sponsorowanie przez indyjski wywiad i przez Mossad, żeby przeprowadzali ataki w Pakistanie. Mossad jest bardzo aktywny w Pakistanie i dostarcza wszelkich porad i wsparcia technicznego indyjskiemu wywiadowi. Tak więc Pakistan musi chronić swoje tyły – żaden kraj nie może walczyć na dwa fronty.

Musimy mieć przyjazny Afganistan; nie znaczy to, że musimy zdominować Afganistan. Nikt nie może zdominować Afganistanu, kraju, który już pochował dwa supermocarstwa i właśnie jest w trakcie chowania trzeciego.

Nie, nie taki jest cel Pakistanu w Afganistanie.

„Obama jest prezydentem, który jest bardzo jednoznaczny; w swoim przemówieniu o stanie państwa uważam, że wyraźnie nie zajmował się terroryzmem, ale zamiast tego skupiał się na takich sprawach wewnętrznych, jak opieka zdrowotna, bezrobocie i obsługa długów”

P: Czy niepowodzenie w ustabilizowaniu Afganistanu negatywnie wpływa na bezpieczeństwo Pakistanu?

O: Tak, istotnie tak jest. Konflikt nie jest spowodowany tylko niepowodzeniami rządu w Kabulu, który jest rządem marionetek. Rzeczywistą przyczyną konfliktu jest amerykańska okupacja Afganistanu. Po wycofaniu się [Amerykanów]… OIC [Organizacja Konferencji Islamskiej] i kraje muzułmańskie będą musiały przyjść i odegrać swoją rolę. Wtedy Afganistan będzie mógł się zrehabilitować.

Nie sądzę, że Afganistan będzie dla Amerykanów drugim Wietnamem, ponieważ powiedzieli, że się wycofają. Obama jest prezydentem, który jest bardzo jednoznaczny. W swoim przemówieniu o stanie państwa uważam, że wyraźnie nie zajmował się terroryzmem, ale zamiast tego skupiał się na takich sprawach wewnętrznych, jak opieka zdrowotna, bezrobocie i obsługa długów. Wydaje się, że jest bardziej skupiony na froncie wewnętrznym niż na sprawach zagranicznych. Nie można skupiać się na obu równocześnie.

P: W Pakistanie nastąpił wzrost przemocy od czasu odejścia Perveza Muszarrafa, byłego prezydenta. Pakistańscy talibowie zagrażają miastom i miasteczkom i są napięcia między PPPi MQM w kluczowych portach, jak Karaczi. Czego potrzeba do ustabilizowania Pakistanu już teraz?

O: Politycznego oczyszczenia bałaganu. W Pakistanie muszą zakorzenić się rządy prawa. Niestety, co potężniejsi między politykami i generałami, kiedy przychodzi ich kolej – czy to podczas stanu wyjątkowego czy cywilnej demokracji – chcą kierować sprawami kraju zgodnie z własnymi upodobaniami i skłonnościami. I to właśnie jest złe.

Instytucje polityczne muszą być poprawnie ustanowione; Sąd Najwyższy i parlament muszą zostać wzmocnione. Obecnie cała władza jest ulokowana w 17 Poprawce, która była poprawką do konstytucji ustanowioną przez dyktatora Muszarrafa w 2003 r. Dało to więcej władzy urzędowi prezydenta [np. mianowania szefa sztabu armii i rozwiązywania parlamentu] oraz możliwość omijania konstytucji i pozostawania w roli przywódczej niezależnie od wyborów.

Asif Ali Zardari, prezydent Pakistanu, ma obecnie tę władzę i odmawia ustąpienia. Tak więc 17 Poprawka musi zniknąć, parlament uzyskać władzę, rządy prawa przez Sąd Najwyższy muszą zostać ustanowione i armii nie wolno ingerować. Wtedy rzeczy zaczną się porządkować i ruszymy we właściwym kierunku.

„Amerykanie obawiają się ponownego ustanowienia Sądu Najwyższego w Pakistanie, ponieważ mógłby on orzec, że ataki samolotami bezzałogowymi USA są naruszeniem suwerenności kraju”

P: Czy sądzi pan, że USA pomagają Zardariemu pozostać przy władzy, ponieważ widzi się go jako kooperanta w tak zwanej walce z terrorem?

O: Sądzę, że w ich stanowisku jest dwuznaczność i że czasami krytykują go. Prasa amerykańska przejeżdżała się po nim w przeszłości, ale teraz ucichła. Amerykanie obawiają się ponownego ustanowienia Sądu Najwyższego w Pakistanie, ponieważ mógłby on orzec, że ataki samolotami bezzałogowymi USA są naruszeniem suwerenności kraju.

Jeśli to się zdarzy, parlament będzie musiał działać na podstawie decyzji Sądu Najwyższego i zmienić politykę. Amerykanie są sceptyczni i podejrzliwi, że jeśli Sąd Najwyższy otrzyma wolną rękę w Pakistanie, prawdopodobnie wyda wyroki przeciwko ich interesom i planom.

P: Czy sądzi pan, że rząd przetrwa do następnych wyborów?

O: Rząd przetrwa, ale jestem niemal pewien, że Zardari nie przetrwa. Nie chcę wydać się jasnowidzem, ale wątpię, czy Zardari ma jeszcze wiele dni u władzy.

„Jeśli chodzi o Al-Kaidę, mówię po prostu: pokażcie dowody na 11 września; jak dotąd nawet nie postawiliście Osamy bin Ladena w stan oskarżenia, co znaczy, że nie macie przeciwko niemu twardych dowodów”

P: W ostatnich latach funkcjonariusze USA oskarżali pana o ścisłe związki z talibami i Al-Kaidą. Jak pan na to odpowiada?

O: Nie, to jest nieprawda. Nie mam takich związków. Jeśli chodzi o Al-Kaidę, mówię po prostu: pokażcie dowody na 11 września; jak dotąd nawet nie postawiliście Osamy bin Ladena w stan oskarżenia, co znaczy, że nie macie przeciwko niemu twardych dowodów. Pełna historia dopiero się pokaże. Moim zdaniem był to chwyt, robota wewnętrzna.

Jeśli chodzi o talibów, popieram ich walkę w Afganistanie. udzielam im moralnego poparcia, ponieważ w przeszłości miałem z nimi silone związki. Nawiasem mówiąc, miałem silne związki z obydwiema stronami. Wielu w rządzie afgańskim to moi dobrzy przyjaciele.

Od kiedy jednak talibowie reprezentują narodowego ducha oporu, daję im mój głos. Amerykanie wysłali moje nazwisko do Rady Bezpieczeństwa ONZ, żeby wpisać mnie na listę objętych sankcjami i ogłosić za międzynarodowego terrorystę. Nie udało im się, ponieważ Chińczycy znali prawdę i zablokowali to posunięcie.

Zasadniczo Amerykanie nie mają niczego przeciwko mnie. Widziałem oskarżenia i odpowiedziałem na nie w angielskojęzycznej prasie w Pakistanie: jeśli macie cokolwiek przeciwko mnie, pokażcie to i postawcie mnie przed sądem. Powiedzcie mi, co złego popełniłem. Zająłem stanowisko moralne. Amerykanie mówią o wolności słowa, ale najwyraźniej moje słowa ich ranią, ponieważ sprzeciwiają się ich ekscesom.

Nie użyję tu słowa “interesy”, ponieważ to, co robią politycy USA, jest sprzeczne z interesami narodu amerykańskiego. Jeśli mówię, że to jest słuszne, a to niesłuszne, korzystam z mojego prawa i w ostatecznym rachunku jest to korzystne dla narodu amerykańskiego.

P: Ale Zaradiri powiedział kiedyś zachodniemu magazynowi, że jest pan “politycznym ideologiem terroru”.

O: Napisałem list do Zaradiriego [mówiąc], że jestem ideologiem dżihadu, co nas łączy. Jest on muzułmaninem tak jak ja i wierzy w Święty Koran. Terror to zupełnie inna rzecz. Wcale nie popieram terroru, ale dżihad jest naszym prawem, kiedy naród jest uciskany. Według Karty Narodów Zjednoczonych opór narodowy dla wyzwolenia jest prawem. Nazywamy to dżihad.

Wideo z wywiadu dla Al-Dżaziry

„Bardzo trudno powiedzieć [czy ISI nadal popiera grupy bojówkarskie]… być może w kilku wypadkach, indywidualnych wypadkach – nie powiedziałbym, że robi to z zasady”

Strona internetowa telewizji Al-Dżazira, która opublikowała transkrypcję wywiadu z Gulem, umieściła również wideo z tego wywiadu, które różniło się nieco od opublikowanej wersji[5] . Poniżej podajemy fragmenty z tego wideo.

Zapytany, czy Pakistan “naprawdę robi wystarczająco dużo, by zwalczyć afgańskich talibów”, Gul odpowiedział: “Naród pakistański zupełnie nie jest do tego przekonany, ponieważ uważa, że jest to wojna kogoś innego, do której niestety został wciągnięty Pakistan. Jeśli więc spojrzymy na etos narodowy, to jest on sprzeczny z tym, co robi rząd Pakistanu [przeciwko talibom]…”

Gul oskarżył także obecny rząd cywilny o kontynuowanie polityki ery Muszarrafa, popierającej walkę przeciwko talibom, mówiąc: „Polityka, którą ustalił Pervez Muszarraf, ciągnie się nadal. W rzeczywistości nie tylko robili to przez ostatnie dwa lata, mimo istniejącej demokracji [tj. wybranego rządu będącego u władzy od 2008 r.]. W rzeczywistości był niejaki wzrost tego [tj. walki przeciwko talibom]: nasiliły się ataki samolotów bezzałogowych i amerykańskie firmy najemne kręcą się wokół Pakistanu, co naród pakistański ma za złe. Jeśli więc spojrzymy na cały obraz z punktu widzenia makro, zobaczymy, że naród pakistański jest rozdarty między dwoma [zestawami] żądań – żądaniami Amerykanów i [żądaniami] woli narodu pakistańskiego…”

Zapytany o niepokój społeczności międzynarodowej wobec związków ICIz organizacjami bojówkarskimi i o to, czy [ISI] jest „czysta w 2010 r.”, były szef ISI powiedział: „No cóż, to bardzo trudno powiedzieć… Być może w pewnych wypadkach, indywidualnych wypadkach – nie powiedziałbym, że robi to z zasady – może robią rzeczy, które się zdarzają, bo w końcu postawy narodu zmieniają się powoli, jak łagodny zakręt torów kolejowych. Ale kiedy chcesz zrobić zwrot o 180 stopni, niektóre wagony wykoleją się. Widzieliśmy członków plemion napadających na armię pakistańską i mieliśmy wiele ofiar…”

„Po przemówieniu Obamy 1 grudnia stało się jasne, że talibowie są przyszłością Afganistanu, a Amerykanie jego przeszłością”

Po przemówieniu Obamy 1 grudnia [w West Point, w którym ogłosił wzmocnienie wojsk USA, jak również plany wycofania się z Afganistanu] stało się jasne, że talibowie są przyszłością Afganistanu, a Amerykanie jego przeszłością…

Wielkie pytanie [brzmi], czy jest w interesie Pakistanu, żeby Ameryka, a szczególnie Indie, wygrali i na stałe zostali w Afganistanie. Czy byłoby to w długoterminowym interesie Pakistanu? Pakistan wydaje się ściśnięty z obu stron i front indyjski jest bardzo aktywny. Indyjscy generałowie codziennie wysyłają groźby do Pakistanu. Mamy więc Indie, Mossad, wszystkie wrogie siły na naszych plecach, które są parasolem Ameryki… Są one w pełni zaangażowane w Beludżystanie; chcą przyciąć Pakistan [tj. podzielić go].

P: Czy ISI działa bez zgody rządu pakistańskiego?

O: Na małą skalę odpowiedziałbym, że tak, ale nie na poziomie polityki… Ogólnie, to co prasa zachodnia pisała, to że ISI niechętnie działa przeciwko pewnym grupom talibów w Afganistanie. Jeśli tak jest, to można to zrozumieć… Amerykanie przyszli z odległości 12 tysięcy kilometrów i są teraz w Afganistanie. Mówią, że odejdą, ale talibowie tam pozostaną…


[1] http://english.aljazeera.net (Katar), 18 lutego 2010.

[2] http://english.farsnews.com (Iran), 3 marca 2010.

[3] http://english.farsnews.com (Iran), 3 marca 2010.

[4] „Talk to Al-Jazeera: Hamid Gul,” 19 lutego 2010. Wideo można obejrzeć tutaj: http://english.aljazeera.net/programmes/talktojazeera/2010/02/201021817300796969.html .

[5] „Talk to Al-Jazeera: Hamid Gul,” 19 lutego 2010. Wideo można obejrzeć tutaj: http://english.aljazeera.net/programmes/talktojazeera/2010/02/201021817300796969.html .